Aleksander Lisowski i lisowczycy. Jak powstał oddział, przed którym drżała Europa?

Strona główna » Nowożytność » Aleksander Lisowski i lisowczycy. Jak powstał oddział, przed którym drżała Europa?

Żołnierz z powołania, buntownik z wyboru – tak w skrócie można określić Aleksandra Lisowskiego. Przeszedł on drogę niczym Sienkiewiczowski Kmicic: był bohaterem, banitą i znowu bohaterem. Stworzył legendarny oddział lisowczyków, który budził podziw – i strach – w całej Europie.

Lisewo w powiecie chełmińskim na ziemi kujawskiej „na bitym trakcie wąbrzesko-chełmińskim, 2 i pół mili od Wąbrzeźna, 2 mile od Chełmna” to gniazdo rodowe Lisowskich, niegdyś podpisujących się jako Lissowscy.


Reklama


Z ziemi chełmińskiej na Litwę

Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, potężne 15-tomowe dzieło, charakteryzuje Lisewo jako „osadę prastarą, pierwszy raz wspominaną w 1293 r.”, wskazując na krzyżackie pochodzenie miejscowości: „wiejski przywilej lokacyjny zaginął, tyle tylko wiadomo, że wieś ta od dawna osadnikom na czynsz wydawana była”. Jednakże „w okolicy tutejszej licznie osiadła szlachta, tak polska, jak i niemiecka, krzyżakom nieprzychylna”.

Herb Jeż. To nim pieczętowali się Lisowscy (Avalokitesvara/CC BY-SA 4.0).
Herb Jeż. To nim pieczętowali się Lisowscy (Avalokitesvara/CC BY-SA 4.0).

Stosunek prusaków do Krzyżaków był na tyle negatywny, że szlachta „się w związek antykrzyżacki (…) jaszczurczy zespoliła”. Co więcej, w połowie XV w. w Lisowie odbyły się zgromadzenia Związku Jaszczurczego, na których być może „powstała pierwsza zbawienna myśl wydalić Krzyżaków, a Polsce się poddać”.

Nie byli Lisowscy długo związani z ziemią chełmińską. Już bowiem w połowie XVI w. dziad Aleksandra wyjechał na Litwę. Osiadł na terenach województwa wileńskiego i związał się z potężnym, magnackim rodem Kiszków. Ojciec Aleksandra, Jan, towarzyszył młodemu Janowi Kiszce, wojewodzicowi witebskiemu, w czasie jego studiów za granicą.

Niejasna data urodzenia

Mężczyźni objechali m.in. Francję, Hiszpanię i Włochy. Po powrocie Jan Lisowski zamieszkał na wsi i założył gospodarstwo ziemskie. Ponadto pojął za żonę szlachciankę z rodu Szumków, z którą miał 12 dzieci: trzy córki i dziewięciu synów, a jednym z ich potomków był słynny wojownik Aleksander Józef Lisowski, na cześć którego wiele lat później napisano „Pieśń na pamiątkę nieśmiertelną pułkownika K.J.M. niezwyciężonego …” przypominającą, iż „był za Zygmunta trzeciego, Króla, Pana dzisiejszego, Mąż jeden serca wielkiego, Józef Lissowski miał imię, Które po wszem świecie słynie”.

O wczesnych latach szlachcica wiadomo bardzo, bardzo mało. Niepewna jest nawet data jego narodzin. Przyjmuje się najczęściej 1575 r., choć mogło być to nawet pięć lat później. Młody Aleksander, podobnie jak jego pięciu braci, wybrał służbę wojskową. Wtenczas nie toczyły się jednak na terenach Wielkiego Księstwa Litewskiego żadne walki, toteż Lisowski opuścił ojczyznę, by oddać się swemu życiowemu powołaniu na południowo-wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej.


Reklama


W Koronie bowiem funkcjonowało elitarne wojsko kwarciane poszukujące ludzi rwących się do walki. Aleksander trafił do oddziału Jeremiego Mohyły – „z polskiego nadania”, hospodara Mołdawii w latach 1595–1606. W 1599 r. Lisowski bronił tronu Mołdawii, o który zabiegał zbrojnie Michał Waleczny, hospodar wołoski. Walecznemu udało się wygonić Mohyłę (który schronił się w Rzeczypospolitej), ale nie zdobył władzy.

Wówczas Mołdawia znajdowała się pod wpływem osmańskim, zatem dla objęcia tronu konieczne było uzyskanie poparcia Wielkiej Porty. Poparcie takie osiągnął natomiast protektor Mohyły, polski kanclerz Jan Zamoyski. Dzięki jego interwencji ponownie – podobnie jak w 1595 r. – Jeremi przejął władzę w Mołdawii. Aleksander przeszedł wówczas na służbę Zamoyskiego, potem został członkiem oddziału starosty kamienieckiego Jana Potockiego.

Artykuł stanowi fragment książki Małgorzaty Król pt. Chłopcy malowani. Najsłynniejsi polscy kawalerzyści (Wydawnictwo Fronda 2021).
Artykuł stanowi fragment książki Małgorzaty Król pt. Chłopcy malowani. Najsłynniejsi polscy kawalerzyści (Wydawnictwo Fronda 2021).

„Człek bezbożny i buntownik”

W 1600 r. już doświadczony wojskowo Lisowski powrócił na Litwę i zaciągnął się w szeregi chorągwi husarskiej rotmistrza Feliksa Szczęsnego Niewiarowskiego herbu Lubicz. Wyruszył z nią do Inflant, gdzie litewska armia broniła krainy przed szwedzkim naporem. Wojna o Inflanty w XVI i XVII w. jest niczym wieloodcinkowa opera mydlana. Podczas kolejnej odsłony konfliktu o dominium Maris Baltici dała o sobie znać buntownicza natura Aleksandra.

W czasie obrony Inflant w 1604 r. żołnierze wojska Rzeczypospolitej odmówili w pewnym momencie walki do czasu otrzymania żołdu. Z relacji hetmana polnego Jana Karola Chodkiewicza wynika, iż przywódcą mącicieli był Lisowski, „człek bezbożny i buntownik”, jak go nazwał. Według historyków skazano go za to prawdopodobnie na banicję, czyli wygnanie.


Reklama


Mężczyzna zniknął wówczas na kilka lat, a pojawił się – jakby mało mu było buntu! – w trakcie rokoszu zebrzydowskiego jako członek służby jednego z przywódców rewolty Janusza Radziwiłła. Aleksander stanął po stronie podczaszego, gdy dowiedział się o niechęci, jaką darzy go Chodkiewicz, który zresztą jawnie nienawidził też magnata.

Lisowski w stopniu rotmistrza dowodził kozacką chorągwią w czasie bitwy pod Guzowem, będącą ostatecznym pojedynkiem pomiędzy zbuntowaną szlachtą a królem Zygmuntem III Wazą. Władca nie ustąpił z pola bitwy i do końca dodawał otuchy swym żołnierzom. To było starcie silnych osobowości. Po stronie króla wybitni hetmani: Stanisław Żółkiewski i Jan Karol Chodkiewicz, wśród buntowników wyróżniał się zaś Radziwiłł, który pierwszy natarł na szyki przeciwnika.

XVII-wieczny portret Janusza Radziwiłła (domena publiczna).
XVII-wieczny portret Janusza Radziwiłła (domena publiczna).

Na służbie u Dymitra Samozwańca

Rokoszanie „stawili pole jako ludzie rycerscy, ale przegrali”. Za wycofującym się na Polesie Januszem podążył Lisowski. Tam Radziwiłł zbierał ochotników do ponownego uderzenia na Wazę. Aleksander jednak najwyraźniej, miał już dość niepewnej pozycji w Rzeczypospolitej i gdy usłyszał o „Łotrze Tuszyńskim”, który pretenduje na cara Rosji, postanowił spróbować swych sił w Carstwie.

Pod koniec 1607 r. Lisowski pojawił się pod Starobudem w obozie Dymitra II, zwanego Samozwańcem. Ów Łotr, Łżedymitr, Szalbierz (tak go pejoratywnie określano) podawał się za zamordowanego w maju 1606 r. Dymitra, pierwszego samozwańczego cara Rosji (który z kolei twierdził, że jest ocalałym synem cara Iwana Groźnego).

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

W osobie Dymitra II córka wojewody sandomierskiego Maryna Mniszchówna rozpoznała rzekomo swego zmarłego męża i poślubiła mężczyznę. Rozpoczęła się era drugiego Samozwańca i dymitriad, w których uczestniczyło wielu polskich magnatów i żołnierzy, dających się oszukać „złodziejowi tuszyński emu” (tak nazywano Dymitra II od rosyjskiego słowa wor – złodziej i miejscowości Tuszyno pod Moskwą, gdzie był jego główny obóz). Wśród nich znalazł się Aleksander Lisowski.

W 1607 r. oddział Aleksandra liczył zaledwie 200 osób. Wiosną następnego roku banita wyruszył do ziemi riazańskiej, by zdobyć poparcie dla Dymitra. Udało mu się przekonać wielu kozaków, w efekcie czego wkrótce dysponował chorągwią liczącą 5 tys. żołnierzy. Była to prawdziwa mieszanina zarówno narodowości: Rosjanie, Tatarzy, Polacy, Litwini, Kozacy, jak i stanów społecznych: szlachcice, mieszczanie, chłopi, ludzie luźni.


Reklama


Niemniej jednak oddział Lisowskiego był tak skuteczny, że szybko stał się sławny, budząc powszechną obawę. Wielka w tym zasługa dowódcy, co zresztą docenił Dymitr, mianując Aleksandra wojewodą. Lisowski wsławił się zdobyciem twierdzy w Kołomnej i zajęcia terenów od ujścia Wołgi do Donu. Dotarł aż do miasta Astrachań, gdzie w końcu zatrzymały go „Kaspijskiego Morza głębokie nurty i niedościgłe okiem brzegi…”.

Marny koniec „złodzieja tuszyńskiego”

Aleksander był człowiekiem wciąż żądnym przygód, dlatego i w otoczeniu Dymitra nie zagrzał długo miejsca. W pewnym momencie opuścił Samozwańca i przeszedł na stronę Zygmunta III Wazy. Wypada jednak wyjaśnić, co się stało z Dymitrem. Z czasem zaczął on tracić swoje wpływy. Lisowski nie był jedynym Polakiem, który opuścił pretendenta.

Obóz Dymitra II Samozwańca w Tuszynie na obrazie Siergieja Iwanowa (domena publiczna).
Obóz Dymitra II Samozwańca w Tuszynie na obrazie Siergieja Iwanowa (domena publiczna).

Rosyjskim bojarom udało się zawrzeć porozumienie z Rzecząpospolitą. Uznali oni za cara królewicza Władysława IV Wazę. Z pomocą wojsk hetmana Żółkiewskiego wyparto Samozwańca, który uciekł do Kaługi. Tam skończył marnie: w akcie zemsty pewien Tatar zastrzelił go za uwięzienie i torturowanie. Wkrótce na horyzoncie pojawił się trzeci Dymitr, ostatni z Samozwańców. Jednak podobnie jak poprzednicy cieszył się władzą bardzo krótko i został stracony.

Powstanie lisowczyków

Jesienią 1610 r. Lisowski przybył pod Smoleńsk do obozu Zygmunta III Wazy. Zdaje się, iż decyzja Aleksandra była jak najbardziej słuszna. Bo nic chwalebnego nie mogło go czekać u boku carskiego uzurpatora. Po stronie króla Polski miał zaś szansę na zniesienie infamii.


Reklama


A mógł to zrobić tylko w walce, jak bowiem głosił Samuel Szymanowski w poemacie Mars Sauromacki (dawniej pisano „Sauromatski”): „którzy mieli na sobie wojskowe [kary]/ Lub też infamie o exces sejmowe/ Tę odwagę przy oczach królewskich czy-nili/ Za co znowu pierwszej czci swojej dostąpili”.

Mężczyzna cel swój osiągnął szybko. Już w 1611 r. sejm uchwalił zdjęcie infamii z jego osoby. Lisowski uzyskał przychylność króla, natomiast Jan Karol Chodkiewicz nadal żywił do niego niechęć. Wzrastająca pozycja Aleksandra zagrażała ambicji hetmana. Jednakże mimo jego sprzeciwu mężczyzna otrzymał tzw. list przepowiedni upoważniający go do zaciągu żołnierzy.

Listy takie, wydawane przez władcę, a w wyjątkowych przypadkach przez hetmana, określały liczebność oddziału, wysokość jego wynagrodzenia, a często także czas służby, uzbrojenie i ekwipunek Aleksander Lisowski żołnierzy. List, który dostał zagończyk miał, swoją specyfikę, gdyż nie precyzował wielkości wojska ani żołdu.

Ludzie, którzy zaciągnęli się do oddziału Lisowskiego, nie byli szlachetnie urodzeni. Wręcz przeciwnie, wywodzili się z najniższych warstw społecznych. Członków chorągwi stanowili też Kozacy i Rosjanie. Lisowczycy – bo tak ich zaczęto nazywać – nie otrzymywali za swoją służbę żołdu. Utrzymywali się z łupów wojennych. Formacja lisowczyków wciąż zwiększała swą liczebność. Ludzi, głównie młodych, przyciągała sława dowódcy.

Lisowczycy w pochodzie. Rysunek Władysława Szernera (domena publiczna).
Lisowczycy w pochodzie. Rysunek Władysława Szernera (domena publiczna).

„Wszędzie ziemię pustoszył”

W 1613 r. Aleksander – był to czas wojny polsko-rosyjskiej – bronił terenów przygranicznych: Newla, a przede wszystkim twierdzy Zawołoczy. Jego oddział wspomogła niemiecka piechota skierowana przez litewskiego referendarza Gosiewskiego. Mimo to zamek został zdobyty przez Rosjan, wobec czego polski pułkownik był zmuszony zawrzeć rozejm.

Dopiero w roku następnym miał Lisowski więcej szczęścia w walce. Z polecenia Chodkiewicza dołączył do starosty orszańskiego Andrzeja Sapiehy w wyprawie na Smoleńsk. Pomógł odbić miasto z rąk carskich, a potem – już samodzielnie – zdobył kilka umocnień moskiewskich i dotarł pod Krzyczew. Wyprawa zakończyła się sukcesem, a Aleksander okrył się chwałą. Zaczął być doceniany nie tylko przez króla, ale też polskich możnowładców: hetmana, kanclerza.


Reklama


Najsłynniejszą jednak wyprawą Lisowskiego był objazd Briańska nad Desną (obecnie blisko granicy z Ukrainą). Zdobył nie tylko to miasto, ale również Bilichów, Torsk, Kazym i Halecz. Jego oddział „wszędzie ziemię pustoszył”. I ruszył z animuszem dalej – na północ Rosji.

Nad Morzem Białym

Zdobył Rżew i Jarosław, zmierzał „ku morzu lodowatemu”, tj. nad Morze Białe. Dopiero wielka woda zatrzymała zapęd zagończyka. Cała wyprawa była dla młodych żołnierzy niczym niezapomniana przygoda, eskursja na nieznane przyrodniczo tereny.

Lisowczycy. Rysunek Stanisława Haykowskiego (domena publiczna).
Lisowczycy. Rysunek Stanisława Haykowskiego (domena publiczna).

Jeden z członków lisowczyków relacjonował później ją następująco:

Myśmy (…) Sybir, kędy sobol (…) białe jezioro od niedźwiedzi mnóstwa tejże farby tak rzeczone oczymaśmy pominęli (…) nie pochibyły nas lodowatego morza niewczasy (…) kilka dni zmarzłym brzegiem idąc ku lądu, skały obłoczyste nie pozwalały nam dalszego brzegu dotknąć, lubo ochota pałała (…).

Drugą stroną impasu wyprawy był fakt, iż w oddziale znalazł się zdrajca, który wydał, jakim rynsztunkiem dysponują lisowczycy. Obawiając się aktywnych działań nieprzyjaciela, dowódca podjął decyzję o odwrocie. Trudów marszu przez zimną, syberyjską tajgę nie przeżyło wielu ochotników. Jednak Lisowski dotarł do kraju, gdzie został okrzyknięty bohaterem, nagrodzony sporą sumą pieniędzy i tytułem pułkownika Jego Królewskiej Mości.


Reklama


Niespodziewana śmierć

16 lipca 1616 r. Jan Karol Chodkiewicz wystawił Aleksandrowi list z przepowiednią, w którym polecił mu ponownie zebrać żołnierzy i ruszyć na teren państwa moskiewskiego. Hetman wyraźnie zaznaczył, by do oddziału zaciągnął „ludzi, którzy z nim wespół z Moskwy wyszli”.

Szlachta zebrana wcześniej na Sejmie nie oponowała, aby na ten cel pułkownik otrzymał sporą sumę pieniędzy. Proponowano nawet kwotę 20 tys. zł, ostatecznie jednak mężczyzna dostał połowę tej sumy.

Artykuł stanowi fragment książki Małgorzaty Król pt. Chłopcy malowani. Najsłynniejsi polscy kawalerzyści (Wydawnictwo Fronda 2021).
Artykuł stanowi fragment książki Małgorzaty Król pt. Chłopcy malowani. Najsłynniejsi polscy kawalerzyści (Wydawnictwo Fronda 2021).

Nazwisko Lisowskiego, uznanego już bohatera, zadziałało jak magnes. Na jego wezwanie przyłączyli się znani rotmistrzowie i ich oddziały tak, że na początku października w wyprawie uczestniczyło już 1000–1500 wojaków. Wówczas stało się coś, czego nikt w najbardziej czarnych scenariuszach nie przewidywał. Otóż 11 października 1616 r.

Aleksander Józef Lisowski zmarł pod Starobudem po upadku z konia. Jaka była bezpośrednia przyczyna zgonu, tego nie wiadomo. „Czy apopleksyą, czy trucizną zgładzony” – zastanawiano się w 1859 r. w „Tygodniku Ilustrowanym”.


Reklama


Pewne jest, że śmierć pułkownika odbiła się echem wśród uczestników wyprawy moskiewskiej. Pisał do nich ze smutkiem Jan Karol Chodkiewicz: „Śmierci tak wielkiego i godnego w Rzeczpospolitej człowieka (…) z wielu miar mi przychodzi żałować”. Hetman wspomniał nawet o łączącym mężczyzn „związku przyjaźni”, choć wiele lat wcześniej zachowywał stosunek bardzo nieprzychylny wobec Lisowskiego. Z czasem jednak, widząc jego waleczność i zaangażowanie w ojczyste sprawy, najwidoczniej zaczął go doceniać.

Pod nowym dowództwem

Wyprawy na Moskwę nie przerwano, ale kontynuowano ją pod innym dowództwem. Obrano na to stanowisko jednomyślnie pułkownika Stanisława Czaplińskiego herbu Drogosław. Na decyzji zaważyło najbardziej to, że był on adeptem wojskowości zmarłego dowódcy.

Akwarela Juliusza Kossaka przedstawiająca lisowczyków (domena publiczna).
Akwarela Juliusza Kossaka przedstawiająca lisowczyków (domena publiczna).

Siedemnastowieczny historyk Stanisław Kobierzycki napisał o nim, iż „wyuczony w szkole Lisowskiego był mężem zasługującym na uznanie i godnym uczniem tak wielkiego mistrza”. Niestety ku rozpaczy żołnierzy Czapliński zmarł w 1618 r. od kuli z muszkietu, a jego miejsce zajął Walenty Rogowski herbu Rola.

Lisowczycy pod nowym dowództwem walczyli równie mężnie. W maju 1617 r. zdobyli Smoleńsk i ruszyli w stronę Moskwy. W następnym roku zajęli Kaługę i opanowali okoliczne wsie. Wówczas podjęto negocjacje polsko-moskiewskie, których uwieńczeniem było podpisanie grudnia 1618 r. rozejmu w Dywilinie.

Zakończył on trwającą od 1609 r. wojnę polsko-rosyjską. Na mocy traktatu Rzeczpospolita uzyskała zdobyte ziemie, w tym miasto Smoleńsk, dzięki czemu nasze państwo osiągnęło największy w historii obszar terytorium.

„Łotr a lisowczyk były to synonimy

Oddział lisowczyków po śmierci Lisowskiego nie rozwiązał się, ale dalej brał udział w różnych potyczkach w Europie Wschodniej i Zachodniej, stając się jedną z najsławniejszych formacji Rzeczypospolitej. Walczył nad Oką i Renem, pod Białą Górą i Chocimiem w 1621 r. Niestety z czasem jego sława przybrała pejoratywny wyraz.

Lisowczycy przed karczmą. Obraz Józefa Brandta (domena publiczna).
Lisowczycy przed karczmą. Obraz Józefa Brandta (domena publiczna).

Lisowczycy budzili postrach nie tylko wśród wrogów, ale również pośród Polaków. Żołnierze dokonywali bowiem łupieżczych rabunków ludności, a nawet gwałtów. W efekcie – jak ironizował „Tygodnik Ilustrowany” – „imię Lisowczyka, które początkowo miało znaczenie mężnego wojownika, sponiewierali sami swawolą, do tego stopnia, że łotr a lisowczyk były to synonimy”.

Niemniej jednak i osoba Aleksandra Lisowskiego, i lisowczycy jako oddział żołnierzy, stali się legendą Rzeczypospolitej. Do dziś oddział pozostaje jedną z najciekawszych formacji wojskowych w historii Polski.


Reklama


Warto dodać jedynie jeszcze jedną informację. Mianowicie taką, że nasz bohater zmarł jako kawaler, bezdzietny, nie pozostawiając nikomu żadnego majątku.

Przeczytaj również o tym czy husarze nosili skrzydła i używali ich w walce? Relacje świadków nie pozostawiają wątpliwości

Źródło

Artykuł stanowi fragment książki Małgorzaty Król pt. Chłopcy malowani. Najsłynniejsi polscy kawalerzyści. Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Fronda.

Najsłynniejsi polscy kawalerzyści

Tytuł oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej i skrócony.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.