Rozpoczęte wiosną 1939 roku starcia nad rzeką Chalchyn gol wydawały się mało znaczącą potyczką między mongolskimi i japońskimi siłami. Szybko przerodziły się jednak w wielomiesięczną bitwę, w której cesarskie wojska starły się z Armią Czerwoną. Wynik batalii miał ogromny wpływ na II wojnę światową.
Cała historia zaczęła się dosyć niepozornie. 11 maja 1939 roku mongolski pułk kawalerii przekroczył rzekę Chalchyn gol. Cel jeźdźców stanowił żyzny, lekko pagórkowaty step, na którym potomkowie Czyngis-chana zamierzali wypasać swoje kudłate koniki.
Reklama
Nie stanowiłoby to żadnego problemu, gdyby ciek wodny nie rozgraniczał Mongolskiej Republiki Ludowej i marionetkowego państwa Mandżukuo, stanowiącego protektorat Japonii.
Wskazana granica była jednak sporna. Według Mongołów rubież przebiegała całe dwadzieścia kilometrów na wschód od rzeki. Dlatego też jeźdźcy, jak gdy by nigdy nic, pocwałowali w kierunku dużej osady Nomonhan, stanowiącej ich zdaniem obszar graniczny. Na takie działania natychmiast zareagowało dowództwo japońskiej Armii Kwantuńskiej.
Początek walk nad Chalchyn gol
Stacjonujące w Mandżukuo oddziały szybko zepchnęły Mongołów za Chalchyn gol, ale był to chwilowy sukces. Mongołowie szybko przeszli do kontrataku. Na dodatek poprosili o wsparcie Związek Sowiecki.
Co prawda formalnie Mongolska Republika Ludowa był niepodległa, faktycznie znajdowała się jednak pod całkowitą kontrolą Kremla. Jak pisze Antony Beevor w książce pt. Druga wojna światowa:
Reklama
Nieregularne starcia trwały około dwóch tygodni. Armia Czerwona ściągnęła posiłki wojskowe. 28 maja wojska radzieckie i mongolskie rozbiły dwustuosobowy oddział, niszcząc kilka starych samochodów pancernych.
Następnie w połowie czerwca sowieckie lotnictwo przeprowadziło naloty na liczne japońskie cele, a siły lądowe ruszyły na Nomonhan. To, co początkowo wydawało się mało znaczącą utarczką, nieubłaganie przeradzało się w poważny konflikt.
Sowieckie problemy logistyczne
Lokalne sowieckie siły już nie wystarczały. Dlatego też komdiw Gieorgij Żukow – który 5 czerwca przybył na miejsce – zażądał wzmocnienia swych oddziałów jednostkami Zabajkalskiego Okręgu Wojskowego.
Sprowadzenie posiłków nie było łatwe: najbliższa stacja kolejowa znajdowała się ponad 650 kilometrów od frontu. W związku z tym cały ciężar dowozu żołnierzy i zaopatrzenia spadł na barki kierowców ciężarówek, którzy potrzebowali aż pięciu dni na dotarcie do celu.
Japończycy, wiedząc o sowieckich kłopotach logistycznych, zupełnie zignorowali przeciwnika, za co przyszło im zapłacić wysoką cenę.
Na razie do Nomonhanu Kraj Kwitnącej Wiśni wysłał w rejon walk tylko 23. Dywizję Piechoty generała porucznika Michitarō Komatsubary oraz elementy 7. Dywizji Piechoty. Dowództwo Armii Kwantuńskiej domagało się ponadto od Tokio wydatnego wsparcia lotniczego.
Zaniepokojony Cesarski Sztab Generalny nie chciał dalszej eskalacji konfliktu. W Tokio zdecydowano o wyznaczeniu specjalnego obserwatora, mającego załagodzić sytuację. „Wieści te” – jak podaje w swej książce brytyjski historyk – „skłoniły dowództwo Armii Kwantuńskiej do przyspieszenia operacji, zanim zwierzchnictwo powściągnie jego zamiary”.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Japońska ofensywa
Wczesnym rankiem 27 czerwca japońskie lotnictwo uderzyło na sowieckie bazy w Mongolii. W Tokio dosłownie zawrzało. Cesarski Sztab Generalny natychmiast zakazał prowadzenia dalszych ataków z powietrza, ale było już za późno. W nocy z 30 czerwca na 1 lipca wojska generała Komatsubary sforsowały Chalchyn gol.
Początkowo wszystko szło zgodnie z planem i Japończycy zajęli górujące nad okolicą wzgórze. Sowiecka flanka była zagrożona. Po trzech dniach ciężkich walk Żukowowi udało się jednak odeprzeć szturm i zepchnąć agresora za rzekę, a nawet zdobyć przyczółek na jej wschodnim brzegu.
Reklama
Żukow szykuje kontruderzenie
Następnie Sowieci rozpoczęli wielką akcję pozorującą – tak zwaną maskirowkę. Miała ona uśpić czujność wroga. Żołnierzom rozdawano w olbrzymich ilościach broszury, w których tłumaczono, co sowiecki żołnierz musi wiedzieć o prowadzeniu obrony, zaś z głośników emitowano odgłosy pracy kafarów.
W tym samym czasie Żukow już szykował się do dużej ofensywy. Na front pod osłoną nocy ściągano nowe jednostki oraz koncentrowano czołgi – w tym testowane właśnie, prototypowe A-32.
Również Japończycy nie próżnowali i 23 lipca ruszyli do kolejnego gwałtownego ataku. Tym razem jednak bez większych sukcesów. Ich też gnębiły problemy z zaopatrzeniem, dlatego trzecie uderzenie musiało zostać odłożone.
Z przerwy w walkach skwapliwie skorzystał Żukow, w dalszym ciągu powiększając swoje siły. Ostatecznie miał do dyspozycji 58 tysięcy żołnierzy oraz po około 500 czołgów i samolotów. Japończycy mogli mu przeciwstawić 65 tysięcy żołnierzy, ponad 100 przestarzałych czołgów oraz słabe lotnictwo. W tej sytuacji komdiw doszedł do wniosku, że jest gotowy do zadania wrogowi decydującego ciosu.
Reklama
Całkowita klęska Japończyków
Sowiecka ofensywa ruszyła 20 sierpnia o godzinie 5.45. Przez kolejne kilka dni toczyły się zażarte walki. Japończycy, chociaż nie dysponowali bronią przeciwpancerną – nawet ich czołgi nie miały odpowiedniej amunicji – stawiali zacięty opór, zadając czerwonoarmistom duże straty. Pomimo determinacji, z uwagi na archaiczną taktykę i uzbrojenie Armii Kwantuńskiej losy japońskiej 6. Armii były przesądzone.
Znalazła się ona w okrążeniu i uległa prawie całkowitemu zniszczeniu w trakcie masakry trwającej do 31 sierpnia. Japończycy twierdzili, że straty po ich stronie wyniosły 8632 zabitych i 9087 rannych. Zdaniem Sowietów były one zdecydowanie wyższe. Odpowiednio: 23 tysiące zabitych i 30 tysięcy jeńców. Straty po stronie radzieckiej prezentowały się skromniej. Zgodnie z tym, co pisze Antony Beevor zginęło 7974 czerwonoarmistów, a 15 251 zostało rannych.
Odosobnione starcia trwały jeszcze do 15 września. Właśnie wtedy Józef Stalin – szykując się do inwazji na Polskę – zdecydował o przyjęciu proponowanego przez Japończyków zawieszenia broni. Zaowocowało to niemal sześcioletnim spokojem na granicy mongolsko-mandżurskiej. Miał on odegrać niebagatelną rolę w dopiero co rozpoczętej II wojnie światowej.
Skutki bitwy nad Chalchyn gol
Antony Beevor podkreśla, że „zwycięstwo Armii Czerwonej zaowocowało dalekosiężnymi skutkami”. W pierwszej kolejności dodało skrzydeł Chińczykom, którzy zaczęli stawiać coraz twardszy opór japońskiemu najeźdźcy.
Co więcej upokarzająca porażka sprawiła, że w Tokio frakcja opowiadająca się za wojną ze Związkiem Sowieckim nagle straciła zupełnie na znaczeniu. Do głosu doszli zwolennicy „ekspansji na południe”.
To waśnie bitwa nad Chalchyn gol miała znaczący wpływ na to, że Japończycy „zaatakowali kolonie francuskie, holenderskie i brytyjskie w południowo-wschodniej Azji i w Oceanii, a nawet flotę amerykańską na Pacyfiku”.
Reklama
Poza tym pomni bolesnej lekcji Japończycy nie wsparli Hitlera zimą 1941 roku, gdy Wehrmacht stanął u bram Moskwy. Tym samym umożliwili Stalinowi ściągnięcie z Dalekiego Wschodu tak potrzebnych posiłków. Gdyby wtedy uderzyli na Związek Radziecki historia mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej.
Bibliografia
- Antony Beevor, Druga wojna światowa, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak 2013.
- Wielka Historia Świata, tom 11, Wielkie wojny XX wieku (1914-1945), pod red. Mariana Zgórniaka, FOGRA Oficyna Wydawnicza 2006.