W 1205 roku doszło do wielkiego najazdu Rusinów na Małopolskę. Książę Roman halicki, parę lat wcześniej osadzony na tronie z pomocą Piastów, wybił się na niezależność i wtargnął na ziemie dotychczasowych sprzymierzeńców. Brawura przyniosła mu zgubę.
Kulisy wielkiej wyprawy Romana halickiego na Małopolskę w roku 1205 budzą liczne wątpliwości. Nie wiadomo czy przed wojną doszło do jakiejś polskiej prowokacji. Kroniki oddają przebieg zdarzeń w sposób mętny i niewiarygodny.
Reklama
Jak podkreśla Artur Foryt, autor nowej książki Zawichost 1205, nie zachowały się żadne relacje spisane bezpośrednio po walce lub nawet w tym samym pokoleniu. Najdokładniejszy opis polskiej obrony ułożył dopiero Jan Długosz… po niemal trzystu latach!
Pewne kwestie nie ulegają jednak wątpliwości. Nieopodal Zawichostu, położonego bezpośrednio nad Wisłą w odległości niespełna 20 kilometrów od Sandomierza, doszło do jednej z najważniejszych bitew z zagranicznym przeciwnikiem w całej epoce rozbicia dzielnicowego. A najeźdźca popełnił błąd, który zaciążył na losach regionu.
Dzielny był jak tur
Roman halicki należał do najbardziej rzutkich, ambitnych i sławnych władców na rozbitej Rusi przełomu XII i XIII stulecia. Z powodzeniem prowadził walki z koczowniczymi Połowcami, poza Haliczem i Włodzimierzem zajął też Kijów. Wchodził w kontakty nawet z królem Niemiec, oferując mu zbrojne wsparcie.
Późniejsi kronikarze na wyrost twierdzili, że Roman był „samowładcą całej Rusi”, który „zwyciężył wszystkie pogańskie narody”, „rzucał się na pogan jak lew” i „gubił ich jak krokodyl”. Podobno „dzielny był jak tur”. I właśnie brawura go zgubiła.
Reklama
Według Artura Foryta, starającego się zrekonstruować bieg zdarzeń w oparciu o skąpe źródła, ruska kampania zaczęła się od oblężenia kilku polskich grodów. Dwa – Lublin i Łuków – zostały prawdopodobnie zdobyte. Polskie oddziały cofały się do Wisły, nie podejmując otwartej konfrontacji.
Opłakana w skutkach przeprawa przez Wisłę
Przed najazdem broniły się sprzymierzone siły dwóch nastoletnich braci, Leszka Białego rządzącego na Sandomierszczyźnie i Konrada Mazowieckiego (tak, TEGO Konrada), kontrolującego poza prowincją od której otrzymał przydomek także Kujawy.
Pierwszy jeszcze do niedawna był sojusznikiem Romana i pomógł mu w zdobyciu władzy. Teraz jednak władca Halicza i Kijowa pragnął wyrwać się z polskiej strefy wpływów a nawet marzył o podporządkowaniu zachodnich sąsiadów.
Napastnik, ośmielony pierwszymi sukcesami, rozłożył się nad rzeką ze swoją armią. Czuł się na tyle pewnie, że postanowił osobiście przygotować przeprawę przez Wisłę. Jak podaje Latopis suzdalski, książę „odjechał z małą drużyną” od reszty wojska.
Upewniony, że wroga nie ma w pobliżu, w niedzielę 19 czerwca 1205 roku podjął się przerzucenia przez bród całego wojska. Rzecz przebiegała niespiesznie, a sam Roman znajdował się już na lewym brzegu, znów z bardzo niewielkimi siłami. „Najprawdopodobniej nazbyt zaufał swoim szpiegom” – komentuje Artur Foryt w książce Zawichost 1205.
„Niesłychana rzeź”. Bitwa pod Zawichostem
Roman halicki z myśliwego stał się zwierzyną. Wojsko Piastów, dotąd tylko się cofające, było znacznie bliżej niż sądził najeźdźca. Ruskie siły zostały rozdzielone. Nawet zresztą ta część, która przebyła już rzekę, nie była zdatna do boju. Nad samym brzegiem brakowało miejsca do rozstawienia żołnierzy, a grząski teren wykluczał wykorzystanie jazdy. Właśnie w tym momencie Polacy przeszli do kontrataku.
Reklama
„Książę w żaden sposób nie mógł prowadzić walki” – stwierdzono w jednym z latopisów. Roman halicki zbyt późno pojął, że znajduje się w potrzasku.
„Opór wojsk ruskich był najpewniej krótki, a walka zamieniła się szybko w rzeź” – czytamy w książce Zawichost 1205. – „Atakowani od południowej strony Rusini, nie mogąc uciekać ani na północ, ani na zachód ze względu na mokradła i strome zawichojskie skarpy, musieli próbować odwrotu przez Wisłę. Jak można się domyślać, większość z nich znalazła jednak śmierć u jej brzegu lub w samych nurtach rzeki”.
Jan Długosz z egzaltacją twierdził, że na skutek „niesłychanej rzezi” woda w Wiśle zmieniła barwę na czerwoną. Także według ruskiej koniki Rusini „którzy najpierw z butną przyszli miną” zostali „w wielkiej liczbie ranni i zabici”.
Przede wszystkim w trakcie odwrotu zginął sam Roman halicki. Razem ze śmiercią władcy, do dziś nazywanego często Romanem Wielkim, rozsypały się też sny o nowym mocarstwie na Rusi. Ziemia halicko-włodzimierska znów stała się obszarem polskich interesów i wojen domowych. Piastowie zaś nie musieli dłużej obawiać się konkurencji ze wschodu.
Bibliografia
- Foryt Artur, Zawichost 1205, Bellona 2021.
1 komentarz