Brygada Dirlewanger. Potworne zbrodnie najgorszych rzeźników powstania warszawskiego

Strona główna » II wojna światowa » Brygada Dirlewanger. Potworne zbrodnie najgorszych rzeźników powstania warszawskiego

Oprawcy z oddziału SS-Oberführera Oskara Dirlewangera dopuścili się w trakcie powstania warszawskiego potwornych zbrodni. Pospolici kryminaliści wchodzący w skład jednostki Waffen-SS odpowiadali między innymi za rzeź dziesiątek tysięcy mieszkańców Woli. Wstrząsający opis ich czynów pozostawił nastoletni wówczas żołnierz Wehrmachtu Mathias Schenk.

Jesus Hernandez w książce Kaci z SS. Nazistowskie bestie stwierdza, że wśród formacji uczestniczących w II wojnie światowej „trudno znaleźć jednostkę wojskową, która popełniłaby tyle bestialskich czynów, wykazując taki stopień zdziczenia, co ta dowodzona przez Dirlewangera”. W tych słowach nie kryje się żadna przesada.


Reklama


Formacja złożona z kryminalistów

Sonderkommando Dirlewanger powołano do życia latem 1940 roku. Początkowo w jego skład mieli wchodzić ludzie aresztowani za kłusownictwo.

Ich zdolności do poruszania się na terenach leśnych zamierzano wykorzystać do walki z partyzantami. Szybko jednak w szeregi formacji zaczęto wcielać kryminalistów, którzy dopuścili się najcięższych zbrodni, takich jak morderstwa czy gwałty.

Oskar Dirlewanger na zdjęciu wykonanym w 1944 roku (Bundesarchiv/Anton Ahrens/CC-BY-SA 3.0).
(Bundesarchiv/Anton Ahrens/CC-BY-SA 3.0).

Jednostka w kolejnych latach często zmieniała nazwy. Jak podaje Jesus Hernandez:

(…) była znana jako: SS-Sonderbataillon, Einsatz-Bataillon, SS-Regiment, SS-Sonderregiment, SS-Sturmbrigade, a w końcu (…) 36. Waffen-Grendier Division der SS – 36. Dywizja Grenadierów SS.

Zawsze jednak w nazwie pojawiało się nazwisko jej dowódcy: Oskara Dirlewangera. Jego podwładni wykazywali się wprost niespotykaną – nawet jak na „standardy” Waffen-SS – brutalnością podczas zwalczania sowieckiej partyzantki na terenie Białorusi. Metody wyniesione stamtąd zastosowali później w czasie tłumienia powstania warszawskiego.


Reklama


Mówili o nim „Rzeźnik”

Do ogarniętego walkami miasta dirlewangerowcy przybyli 4 sierpnia 1944 roku i od razu pokazali na co ich „stać”. To właśnie oni przeprowadzili rzeź Woli, w której życie straciło nawet blisko 65 000 ludzi. Świadkiem potworności jakich dopuszczali się siepacze Dirlewangera był 18-letni wówczas Mathias Schenk.

Pochodził z Belgii i jak czytamy w książce Kaci z SS. Nazistowskie bestie „służył jako Sturmpionier (saper) w Wehrmachcie, po czym został przydzielony do plutonu w pułku Dirlewangera jako specjalista od wysadzania budynków”.

Artykuł powstał głównie w oparciu o książkę Jesusa Hernandeza pt. Kaci z SS. Nazistowskie bestie (Bellona 2021).
Artykuł powstał głównie w oparciu o książkę Jesusa Hernandeza pt. Kaci z SS. Nazistowskie bestie (Bellona 2021).

Schenk doskonale zdawał sobie sprawę z reputacji jaką cieszyła się jednostka. Rozumiał też kim był jej dowódca. Jak później wspomniał:

Wszyscy mówili o nim „Rzeźnik”, lecz po cichu, gdyż w jego jednostkach droga wiodąca na szubienicę była krótka. Miał zwyczaj co piątek wieszać ludzi, czy to Polaków, czy własnych żołnierzy, jeśli naruszyli dyscyplinę. Bardzo często to on sam kopał w stołek, podtrzymujący stopy ofiar.


Reklama


„Zabili wszystkich rannych Polaków”

Nawet po latach żołnierz pamiętał, że dirlewangerowcy cały czas pili na umór, a trasę ich przemarszu znaczyły mordy i gwałty. Cytowany przez Hernandeza Schenk tak opisywał masakrę pacjentów jednego z powstańczych szpitali:

Weszliśmy do środka z nałożonymi bagnetami. Była tam ogromna sala z łóżkami i materacami na podłodze, i wszędzie ranni Polacy. Było tam także kilku rannych niemieckich żołnierzy, którzy prosili esesmanów, żeby nie zabijali Polaków. Polski oficer, lekarz i piętnaście pielęgniarek z polskiego Czerwonego Krzyża zaproponowali poddanie szpitala. (…)

Dirlewangerowcy na ul. Focha w Warszawie (Bundesarchiv/Schremmer/CC-BY-SA 3.0).
Dirlewangerowcy na ul. Focha w Warszawie (Bundesarchiv/Schremmer/CC-BY-SA 3.0).

Ludzie Dirlewangera zabili wszystkich rannych Polaków, rozbijając im czaszki kolbami karabinów, ignorując rozpaczliwe protesty rannych Niemców. Kiedy skończyli dobijać rannych, rzucili się na pielęgniarki, które odarli z ubrań. Mnie i innych sturmpionierów wyprowadzili stamtąd, lecz mogliśmy słyszeć krzyki tych kobiet, kiedy je gwałcili.

„Stratowali ją końmi

Kilka godzin później Schenk był świadkiem krwawego spektaklu, jaki urządzili sobie zwyrodnialcy z SS na Adolf Hitler Platz, czyli obecnym placu Piłsudskiego:


Reklama


Byli tam Dirlewanger i jego ludzie, popychając pielęgniarki na środek placu, nagie, z ramionami trzymanymi w górze. Po nogach ciekła im krew. Za nimi ciągnęli zakrwawionego lekarza. Wszystkich podprowadzili do szubienicy, która już tam stała i na której wisiały ciała kilku Polaków.

Kiedy wieszali pierwszą z pielęgniarek, sam Dirlewanger kopnął w drewniane pudło, na którym stała. Nie chciałem dłużej na to patrzeć. Wróciliśmy z kolegą do kwatery, lecz na ulicy zobaczyliśmy kilku kozaków Kamińskiego, którzy na koniach gonili jakichś cywilów. Obok upadła Polka w ciąży. Jeden z ludzi Kamińskiego zawrócił i kilka razy zdzielił ją pejczem. Usiłowała uciec na czworakach, lecz stratowali ją końmi.

„Rozbijali ich główki kolbami karabinów”

Oprawcy nie mieli litości nawet dla najmłodszych. Pewnego razu zamordowali dużą grupę bezbronnych dzieci, a następnie „szli po ich ciałach i rozbijali ich główki kolbami karabinów. Krew ściekała po schodach na dół”.

Poza mordami codziennością kryminalistów służących pod rozkazami Dirlewangera były także gwałty. Jak relacjonował Mathias Schenk: „Kiedy szturmowaliśmy jakąś piwnicę, w której schronili się cywile, gwałcili kobiety. Często kilku tę samą, robili to szybko, nie wypuszczając broni z rąk”.

Zbrodniarze z jednostki Dirlewangera maszerujący ulicą Chłodną. Sierpień 1944 roku (Bundesarchiv/Leher/CC-BY-SA 3.0).
Zbrodniarze z jednostki Dirlewangera maszerujący ulicą Chłodną. Sierpień 1944 roku (Bundesarchiv/Leher/CC-BY-SA 3.0).

W pamięci żołnierza Wehrmachtu utkwił przypadek Polki, która została zgwałcona, a następnie dirlewangerowiec „bagnetem rozciął ją od brzucha po szyję”.

Esesmani urządzali sobie także makabryczne, nieludzkie zabawy. Pewnego razu jeden z nich kazał chłopcu bez nogi, który kręcił się wokół żołnierzy, „jak najszybciej skakać w stronę drzew”. Jednocześnie „wsunął mu dwa granaty do torby, a chłopiec nie zdawał sobie z tego sprawy”. Potem „esesman krzyczał: «Schneller! Scheller!» (Szybciej! Szybciej!), aż granaty wybuchły”.


Reklama


Krzyż Rycerski od Hitlera

Cytowane tutaj wspomnienia Mathiasa Schenka to oczywiście tylko kilka przykładów potworności, jakich dopuścili się podkomendni Dirlewangera. Za swoje „zasługi” w trakcie tłumienia powstania SS-Oberführer został odznaczony przez Hitlera Krzyżem Rycerskim Krzyża Żelaznego. Po zakończeniu wojny Dirlewanger dostał się do francuskiej niewoli, gdzie zmarł w do dzisiaj niewyjaśnionych okolicznościach.

Jak podaje Alexandra Richie w pracy Warszawa 1944. Tragiczne powstanie najprawdopodobniej został rozpoznany przez dwóch Polaków „którzy pobili go śmiertelnie w ośrodku zatrzymań na początku czerwca 1945 roku”.

Przeczytaj również o tym co stałoby się z Polską i Polakami gdyby Niemcy wygrali II wojnę światową.

Historia nazistowskich bestii

Bibliografia

Autor
Rafał Kuzak
1 komentarz

 

Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.