Ta prywatna instytucja handlowa samodzielnie opanowała cały kontynent. Dysponowała własną administracją, armią i flotą. Prowadziła wojny i podbijała kraje. W swoim czasie była największą firmą świata. Dlaczego została zlikwidowana?
W 1592 roku w bitwie koło Azorów angielskie okręty przechwyciły hiszpański galeon „Madre de Dios”. Na jego pokładzie znaleziono cenne towary wiezione z Dalekiego Wschodu. Były wśród nich m.in. poszukiwane w Europie przyprawy: pieprz, cynamon, gałka muszkatołowa (i to w ilościach liczonych na tony), szlachetne drewno hebanowe, bele delikatnych materiałów, ozdobna chińska porcelana, klejnoty, perły oraz złote i srebrne monety.
Reklama
Statek, którego ładunek wyceniono na pół miliona funtów (czyli prawie połowę ówczesnej zawartości skarbu Korony!), wywołał na Wyspach sensację. Wieści o towarach, jakie przywieźć można z Chin i Indii rozeszły się wśród kupców, szlachty i arystokracji, budząc gwałtowny apetyt na przyszłe udane interesy.
Angielskie elity już od dawna myślały o nawiązaniu kontaktów handlowych z Dalekim Wschodem. Na przeszkodzie stały jednak dwie kwestie: trudy i niebezpieczeństwa trwającej kilka miesięcy morskiej podróży oraz pilnie strzeżony monopol na handel z Indiami i Chinami pozostający w rękach Portugalczyków.
Towary za milion funtów
Perspektywa dużego zarobku była jednak większa niż obawa przed niebezpieczeństwami. W 1599 roku grupa kupców wystosowała list do królowej Elżbiety I z prośbą o udzielenie zgody na zorganizowanie wyprawy do Indii Wschodnich. Wśród autorów petycji byli członkowie prowadzącej handel z Bliskim Wschodem Kompanii Lewantu, w tym jej szef Thomas Smythe.
Kupców było przynajmniej około stu (podaje się liczby od 80 do ponad 200). Łącznie dysponowali kapitałem w kwocie sięgającej 72 tysięcy funtów, za którą założyli w Londynie towarzystwo handlowe pod nazwą Kompanii Wschodnioindyjskiej. 31 grudnia 1600 roku pod Kartą Kompanii swoją pieczęć przyłożyła królowa Elżbieta.
Pełna nazwa nowej instytucji brzmiała Towarzystwo kupców londyńskich do handlu z Indiami Wschodnimi (Company of Merchants of London trading into the East Indies). Królewski przywilej dawał jej monopol handlowy na obszarze na wschód od Przylądka Dobrej Nadziei.
W herbie Towarzystwa znalazły się dwa smoki trzymające tarczę, a na niej umieszczono trzy żaglowce, róże, lilie i lwy. Dewizy brzmiały: Deus indicat (Bóg wskazuje drogę) i Deo ducente – nil nocet (Gdy Bóg prowadzi – nic nie jest straszne).
Reklama
Pierwszym zarządcą Kompanii został wspomniany Thomas Smythe, kupiec o dużym doświadczeniu w handlu bliskowschodnim i kolonizacji Ameryki Północnej. Udostępnił on na potrzeby nowego towarzystwa trzy niewielkie pokoje w swoim domu w Londynie. W 1601 roku spółka wysłała na wschód pierwszą wyprawę złożoną z czterech okrętów.
Dotarła ona na Sumatrę i Jawę, gdzie nabyła duży ładunek przypraw, założyła faktorię handlową, a następnie szczęśliwie wróciła do kraju. Przywieziono towary o wartości miliona funtów. Odniesiono pierwszy sukces. Tak zaczęła się niezwykła kariera Kompanii Wschodnioindyjskiej, która z czasem stanie się największą i najpotężniejszą firmą na świecie.
Atrakcyjna stopa zwrotu
W 1608 roku kolejna wyprawa towarzystwa wyruszyła do Indii i dotarła do głównego portu cesarstwa – Suratu. Nawiązano życzliwe kontakty z urzędnikami dworskimi i samym cesarzem Dżihangirem. Problemy zaczęli jednak wreszcie robić Portugalczycy.
Podjęli oni otwarte i zakulisowe działania, by uniemożliwić Anglikom rozgoszczenie się w kraju. Przekonany przez nich cesarz szybko wycofał się z obietnicy udzielenia nowym przybyszom zgody na prowadzenie handlu.
Reklama
Gdy w 1612 roku cztery angielskie okręty przybyły na zachodnie wybrzeże Indii zostały zaatakowane przez flotę portugalską. W bitwie pod Suvali okazało się jednak, że Anglicy górują wyszkoleniem i jakością swoich jednostek, a Portugalczycy zostali pokonani. To zwycięstwo zrobiło duże wrażenie na cesarzu i jego dworze.
Pod wpływem zbrojnego triumfu władca wydał decyzję zezwalającą Anglikom na założenie w Suracie stałej faktorii. Nie wiedział, że tym samym dał początek podbojowi Indii przez wyspiarzy. Od tego momentu Anglicy mieli przebywać w nich aż do 1947 roku.
Kompania zakładała swoje faktorie na zachodnim, a potem także wschodnim wybrzeżu, i rozwijała wymianę handlową na coraz większą skalę. Z Indii przywożono przyprawy (między innymi goździki, cynamon, pieprz oraz cukier), jedwabne i bawełniane materiały, dywany, żywicę benzoesową, ambrę, złoto i srebro. Z Wysp Brytyjskich importowano z kolei angielskie sukno, wyroby cynowe, żelazo, ołów, szkło i broń.
Po drodze, z Bliskiego Wschodu zabierano afrykańską kość słoniową, korale z Morza Śródziemnego i lewantyńskie dywany. Jak bardzo zyskowny był ten dalekosiężny handel pokazuje taki oto przykład: za ładunek goździków nabyty na Wyspach Korzennych za 2948 funtów w Londynie uzyskano 36 827 funtów. Wprawdzie było to rekordowe przebicie, ale nawet zwykła stopa zwrotu była bardzo atrakcyjna. Wynosiła bowiem 90–100 proc., a czasami nawet 170 proc.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Kompania, czyli quasi państwo
Rosnącemu korzystnemu bilansowi handlowemu towarzyszyła coraz silniejsza pozycja Kompanii w Indiach. Powstawały kolejne forty i faktorie handlowe (do 1647 roku było ich 23), które dziś są dużymi miastami, jak Surat, Madras, Kalkuta czy Bombaj. Powiększała się też flota Towarzystwa.
Jej okręty nie tylko przewoziły towary, ale zwalczały jednostki krajów wrogich Koronie: Portugalii, Holandii, Francji. Kompania uruchomiła w Anglii własną stocznię w Deptford, gdzie powstawały duże, solidne i dobrze uzbrojone jednostki, które szybko zdobyły respekt na wodach Dalekiego Wschodu.
Reklama
Kompania coraz śmielej poczynała sobie także na lądzie. Gdy w latach 50. XVIII wieku młody władca Bengalu Siradż ud-Daula wystąpił przeciw angielskiej obecności w jego państwie, Towarzystwo postanowiło odpowiedzieć zbrojnie. Najpierw prywatne wojska Kompanii dowodzone przez młodego, awanturniczego oficera Roberta Clive’a, odzyskały miasto, potem zaś Clive zaangażował się w spisek mający usunąć Siradża z tronu.
Rozgniewany władca wyruszył przeciw Anglikom ze swoją armią. Do starcia doszło pod miejscowością Plassey. Mimo że armia Siradża liczyła 50 tysięcy ludzi, a siły Kompanii zaledwie 800 żołnierzy brytyjskich i 2200 sipajów, Hindusi zostali łatwo rozbici. Zwycięstwo stało się głośne, a Clive zdobył sławę.
W 1764 roku Anglicy pobili połączone siły władców Bengalu, Awadhu i cesarza. Rok później zawarli z cesarzem układ, który dawał im pełne prawa administracyjne i fiskalne w Bengalu, najbogatszej części Indii.
Odtąd Kompania miała zarządzać wielką prowincją, w której mieszkało 30 milionów ludzi, sprawując w niej władzę sądowniczą i ściągając podatki. Gubernatorem został rzecz jasna Robert Clive. Prywatna firma handlowa stała się więc quasi państwem: zyskała własne terytorium, zarządzała nim i ciągnęła z niego zyski.
Reklama
Armia prywatna większa niż państwowa
Był to wielki krok w procesie podporządkowywania Indii przez Anglików. W następnych latach urzędnicy Kompanii kontynuowali ekspansję przejmując kolejne indyjskie państwa i państewka. Stosowali przy tym wszelkie, nawet najbardziej oszukańcze sposoby. Opierali sią na handlu, ale też przekupstwie, fałszywych traktatach, a wreszcie sile zbrojnej.
Zdecydowana większość angielskich oddziałów wojskowych obecnych w Indiach należała do Kompanii. W 1750 liczyły one 3 tysiące żołnierzy, w 1763 – 26 tysięcy, w 1778 – 67 tysięcy, potem jeszcze więcej. Obejmowały piechotę, kawalerię i artylerię. Towarzystwu udało się wyeliminować wpływy portugalskie, holenderskie i francuskie. Teraz to ono miało monopol na handel z Indiami. I zresztą nie tylko Indiami.
Kompania otworzyła swoje przedstawicielstwa także w chińskim Kantonie oraz na Półwyspie Malajskim, gdzie wzięła udział w założeniu Singapuru. Z kolei w 1613 roku pierwszy statek Towarzystwa dotarł do Japonii. Tam również powstały jego faktorie.
Tak potężna firma odgrywała kluczową rolę w angielskiej gospodarce. Na przykład wielokrotnie udzielała pożyczek angielskim władcom i samej Koronie. Nic więc dziwnego, że jej wpływy polityczne w Londynie stały się dominujące. Bywały okresy, gdy co trzeci zasiadający w Izbie Gmin deputowany miał spore ilości akcji Kompanii.
Reklama
Z tego powodu był więc osobiście zainteresowany wprowadzeniem korzystnych dla niej regulacji prawnych. I tak parlament uznał w pewnym momencie, że podatki pobierane w Indiach stanowią prywatną własnością Towarzystwa, a nie Korony. W zamian Kompania wpłaciła tylko 400 tysięcy funtów do królewskiego skarbu.
Powodzenie i pycha prowadzą do zguby
Nadmierne powodzenie i idąca za nim pycha niespodziewanie doprowadziły do potężnego i krwawo opłaconego kryzysu. Nadmierna eksploatacja ekonomiczna Bengalu skończyła się w latach 70. XVIII wieku klęską głodu, w wyniku której zmarło aż 10 milionów osób.
Zmniejszenie wpływów podatkowych, brak siły roboczej oraz recesja gospodarcza w Europie wpędziły Kompanię w długi wynoszące 1,5 miliona funtów. Na firmie ciążyły też niezapłacone podatki w kwocie kolejnego miliona. Władze firmy zdawały sobie sprawę jakim wstrząsem byłby dla brytyjskiej gospodarki jej upadek, zażądały więc od Korony pokrycia całego zadłużenia.
I rzeczywiście – rząd uznał, że Kompania jest zbyt duża, by upaść. Aby jej pomóc przyjęto specjalną ustawę, na mocy której Towarzystwo mogło sprzedawać chińską herbatę w amerykańskich koloniach bez odprowadzania podatku.
Decyzja doprowadziła do protestów, a wreszcie przyczyniła się do wybuchu otwartego buntu, który doprowadził do powstania Stanów Zjednoczonych.
W zamian za wsparcie Korona zażądała wpływu na działanie firmy. Był to początek ograniczania potęgi Towarzystwa. W 1813 roku rząd zlikwidował monopol Kompanii na handel z Indiami, co poważnie nadszarpnęło finansowe wpływy, a w 1833 zniósł też monopol na handel z Chinami.
Najpoważniejszy cios zadało jednak Towarzystwu wielkie powstanie sipajów z 1857 roku. Służący w oddziałach Kompanii miejscowi zbuntowali się z powodów religijnych, ale także ze względu na niechęć, jaką odczuwali do Brytyjczyków nieznośnie eksploatujących ich kraj. Stłumienie rebelii zajęło dwa lata, zginęły setki tysięcy ludzi, zniszczono wiele miast i wsi.
2 sierpnia 1858 roku wydano królewską proklamację głoszącą, że odtąd władzę nad Indiami sprawować będzie Korona. Rok później dokonano nacjonalizacji Kompanii. Rząd przejął jej indyjskie posiadłości, administrację i oddziały wojskowe.
Reklama
Firma nadal istniała, ale była już tylko cieniem siebie z czasów potęgi. W 1873 roku po raz ostatni wypłaciła dywidendę, a w 1874 została rozwiązana. Zobowiązania dłużne po Kompanii zostały zniesione przez rząd Wielkiej Brytanii dopiero podczas II wojny światowej.
Historia imperium brytyjskiego okiem Michaela Portillo
Bibliografia
- Kazimierz Dziewanowski, Brzemię białego człowieka, t. 1 Warszawa 1981, t. 2 Warszawa 1989.
- Jan Kieniewicz, Historia Indii, Wrocław 1980.
- Iwona Sakowicz, Kompania Wschodnioindyjska, czyli drugie imperium, „Pomocnik Historyczny” z 8.09.2014.