Celem tej ceremonii było maksymalne poniżenie skazanego. Wcześniej miał szansę strzelić sobie w głowę. Jeśli tego nie zrobił, czekał go spektakl, przy którym nawet śmierć mogła się wydawać łaskawszym wyrokiem.
Z punktu widzenia francuskiego, XIX-wiecznego wymiaru sprawiedliwości degradacja była przede wszystkim dodatkiem do innych kar, orzekanych za ciężkie przestępstwa, których dopuścił się żołnierz. Zwykle towarzyszyła jej kara „właściwa”, czyli prace przymusowe, deportacja, areszt, więzienie lub banicja.
Reklama
Ten pozornie błahy dodatek potraktowano jednak w kodeksie wojskowym z 1857 roku z wielką pompą. Przewidziano całą ceremonię, krótką, ale upokarzającą, którą skazany musiał przejść jeszcze zanim rozpoczął odsiadywanie wyroku.
„Jesteś niegodny, by nosić broń…”
Na czym dokładnie polegał proces pozbawiania wojskowych ich żołnierskiego honoru? Tak określał go artykuł 190 wspomnianego wyżej kodeksu:
Każdy wojskowy, który zostanie poddany wojskowej degradacji jako karze głównej lub dodatkowej do kary innej niż kara śmierci, zostanie przyprowadzony przed uzbrojony oddział. Po odczytaniu wyroku, komendant wypowiada głośno te słowa: «N*** N*** (imię i nazwisko skazanego), jesteś niegodny, by nosić broń; w imieniu ludu francuskiego, degraduję cię».
Natychmiast po tym wszelkie insygnia wojskowe i odznaczenia, które nosi skazany, są mu odebrane; jeśli jest oficerem, jego szpada zostaje złamana i rzucona na ziemię przed nim.
Już ten suchy opis wskazuje na wręcz teatralny wymiar całego wydarzenia. Praktyka poszła jeszcze dalej. Wojskowi udowodnili, że potrafią przemienić ceremonię wojskowej degradacji w uwłaczające widowisko dla gawiedzi. Zwłaszcza, gdy skazanym był wyższy oficer.
<strong>Przeczytaj też:</strong> W jeden bezczelny sposób ten minister wyłudził 400 000 rubli. Lepiej żeby polscy politycy nie brali z niego przykładuTrudno o lepszy przykład, niż historia Alfreda Dreyfusa, w 1894 roku niesłusznie uznanego za zdrajcę.
Dali mu alternatywę
Proces Dreyfusa z zapartym tchem śledziła cała paryska śmietanka towarzyska. Nic dziwnego, że gdy zapadł wyrok, niemal każdy chciał zobaczyć bohatera całej sprawy.
Reklama
Ci, którzy byli przekonani o jego winie, z lubością myśleli o tym, że wreszcie dostaną szansę obejrzeć jego bolesny upadek. Inni, wierzący w jego niewinność, przyszli wesprzeć go na duchu.
Towarzyszącego degradacji upokorzenia obawiał się sam skazany. „Będę czerpał siłę, by znieść ten okropny dzień, z twojej miłości” – pisał do żony – „i z nadziei, że pewnego dnia prawda wyjdzie na jaw”.
Szokować musi z dzisiejszej perspektywy fakt, że przełożeni dali oficerowi alternatywę. Jak zauważa Michał Horoszewicz w książce Sprawa Dreyfusa:
Dreyfus nie skorzystał z „honorowo” wskazanego mu pistoletu w chwili aresztowania.
Milczący żołnierze i rozwrzeszczany tłum
Ceremonia doszła do skutku i to w formie tak ostentacyjnej, jak tylko było to możliwe.
Reklama
5 stycznia 1895 roku na dziedzińcu paryskiej Szkoły Wojskowej zebrał się ogromny tłum. Jak opowiada Martin P. Johnson, badacz zajmujący się sprawą Dreyfusa:
Na dziedzińcu żołnierze ze wszystkich oddziałów paryskiego garnizonu zebrali się, by być świadkami ceremonii degradacji oficera skazanego za zdradę. Na jednym końcu placu stali oficjele, zaproszeni goście, dziennikarze i wszyscy, którym jakoś udało się zdobyć bilet wstępu. Ogromny tłum napierał na sztachety, dzielące dziedziniec od ulicy.
Padały najbardziej nienawistne okrzyki. Niektóre z nich referuje Michał Horoszewicz w książce Sprawa Dreyfusa. Podaje on, że na skazanego wołano „Judasz”, że raz po raz wyzywano go od zdrajców.
Organizatorzy osobliwej ceremonii postarali się, by gapie mieli czas i sposobność pastwić się nad tym, kto w opinii władz utracił cały honor. Martin P. Johnson pisze:
<strong>Przeczytaj też:</strong> Czy jesteś człowiekiem honoru? Zasady kodeksu są czytelne i nieubłaganeCzterech żołnierzy z wyciągniętymi szablami eskortowało Dreyfusa na środek placu, gdzie przewodniczący uroczystości generał czekał na koniu, by ogłosić, że Dreyfus zostaje wykluczony z armii (…). Oficer oderwał czerwone gwiazdy i symbole rangi z munduru Dreyfusa, a następnie złamał szablę Dreyfusa na swoim kolanie. Dreyfusa następnie oprowadzano wokół dziedzińca, przed milczącymi żołnierzami i rozwrzeszczanym tłumem.
Poniżenie, które nie przeminie
Na koniec poniżającego marszu, ku radości tłumu, orkiestra odegrała wojskowego marsza. Dreyfus był już wówczas wciągany do ciągniętej przez konie więźniarki z zakratowanymi oknami.
Całość trwała zaledwie dziesięć minut. Na skazanym, byłym już oficerze, degradacja zrobiła jednak piorunujące wrażenie. Zapamiętał ją na lata, zwłaszcza że akt odbił się głośnym echem w krajowej prasie.
Michał Horoszewicz podaje na kartach Sprawy Dreyfusa, że niektóre z publikowanych wówczas tekstów uchodzą teraz wręcz za czołowe „przykłady sadyzmu literackiego”.
Gdy w 1898 roku proces został wznowiony, a wyrok ponownie potwierdzony, sama perspektywa przejścia przez tę samą gehennę niemal wprawiła Dreyfusa w histerię. Jego brat obawiał się nawet, że Alfred mógłby targnąć się na swoje życie… tak jak już przed laty mu sugerowano.
Reklama
Koniec upokorzeń
Prawo, czyniące z degradacji widowisko dla tłumu, przetrwało I wojnę światową i obowiązywało jeszcze w okresie międzywojennym. Zniósł je dopiero nowy kodeks wojskowy, uchwalony w 1928 roku.
Odtąd degradacja stała się jedynie odnotowaną na papierze zmianą statusu – a nie publicznym poniżeniem.
Polecamy
Bibliografia
- Bricard Pierre, La justice militaire française à lalumière des récentes réformes, Academia.edu.
- Code de justice militaire pour l’armée de terre (9 juin 1857). Annexes, formules, modèles et dispositions diverses, Henri Charles-Lavauzelle – Éditeur militaire 1908.
- Horoszewicz Michał, Sprawa Dreyfusa, Bellona 2019.
- Johnson Martin P., The Dreyfus Affair. Honour and Politics in the Belle Époque, Macmillan Education UK 1999.
- Whyte Georg, The Dreyfus Affair. A Chronological History, Palgrave Macmillan 2008.
Ilustracja tytułowa: Scena złamania szabli Dreyfusa z „Le Petit Journal” z 13 stycznia 1895 roku (Henri Meyer/domena publiczna).