Bona Sforza (1494-1557) nie tylko umarła w bólu i upokorzeniu, ale po śmierci została odarta z resztek ludzkiej godności. Papież ekskomunikował ją jako sojuszniczkę skłóconych z nim Habsburgów. Fakt, że ci sami Habsburgowie wynajęli człowieka, który dla korzyści niemieckiego rodu zgładził emerytowaną monarchinię Polski, nic nie obchodził ojca świętego – stanowczo sprzeciwił się katolickiemu pochówkowi nieboszczki.
Ciało Bony Sforzy, zamordowanej w jej rodzinnym Bari, położonym w południowowłoskiej Apulii, potraktowano tak, jakby była żebraczką, a nie władczynią.
Reklama
Niedbale wycięto jej wnętrzności i wrzucono do przypadkowych, popękanych naczyń. Same zwłoki wylądowały w prostej sosnowej trumnie pozbawionej choćby znaku krzyża.
Sosnowa trumna i przewrócony lichtarz
O ciało władczyni nikt nie dbał. Włoski dwór Bony został zorganizowany nie przez kogo innego, a jej mordercę, Jana Wawrzyńca Pappacodę. Rozpierzchł się, gdy tylko gruchnęła wieść o śmierci starej pani. Z kolei król Polski Zygmunt August nienawidził matki i nawet po jej zgonie troszczył się tylko o zagarnięty przez Habsburgów majątek – nie zaś o zwłoki rodzicielki. Zresztą to przed Augustem Bona uciekała z kraju.
Ciało porzucono w zamkowej kaplicy, gdzie niemal spłonęło po tym, jak ktoś przewrócił lichtarz ze świecami. Później trumna została przeniesiona do zakrystii baryjskiego kościoła św. Mikołaja.
„Jeno jedna część wargi się nadpsuła”
Przez długie lata doczesne szczątki Bony uchodziły za rodzaj jarmarcznej atrakcji. Księża pokazywali je wybranym gościom. Mikołaj Czarny, bliski współpracownik polskiego króla i krewniak nieżyjącej już Barbary Radziwiłłówny tłumaczył, że czynili tak, ponieważ ciało było „całe, jeno jedna część wargi wierzchniej się nadpsuła”.
Zygmunt August nic z tym hańbiącym procederem nie zrobił. Wolał walczyć o zwrot wielkiej pożyczki udzielonej przez Bonę Habsburgom.
Reklama
Sumy neapolitańskie ważniejsze od pogrzebu
Na razie nie była to głośna sprawa. Dopiero w kolejnym stuleciu „sumy neapolitańskie” urosną do rangi symbolu. Wtedy nikt już nie będzie pamiętać, że w ostatnich latach życia Zygmunt August wymusił wreszcie na Habsburgach spore ustępstwa.
Wprawdzie nie wywalczył zwrotu samych kwot, ale przez ponad dekadę otrzymywał od nich odsetki. Tak więc – wbrew powszechnym wyobrażeniom – suma równa pożyczonej przez Bonę w końcu wróciła do Polski. To jednak nie mogło już w niczym pomóc sponiewieranej królowej.
Po śmierci Zygmunta Augusta jego siostra Anna Jagiellonka kontynuowała bój o odzyskanie pożyczonych pieniędzy i to ze sporymi sukcesami. Łącznie wywalczyła przynajmniej siedemdziesiąt tysięcy dukatów i to już po opłaceniu wszystkich kosztów działalności jej włoskich agentów.
Przede wszystkim jednak Anna zrobiła to, o co nigdy nie zadbał Zygmunt August: zapewniła matce godny pochówek.
Reklama
Godny pochówek wielkiej władczyni
Dopiero z jej inicjatywy na początku lat dziewięćdziesiątych XVI wieku (cztery dekady po zgonie!) w kościele św. Mikołaja w Bari powstało wspaniałe mauzoleum Bony, a w jego centrum – piękny pomnik władczyni w ostatnich latach życia.
Królowa z rękoma złożonymi do modlitwy klęczy na poduszce, odziana w prostą, ale elegancką suknię oraz długi płaszcz. Twarz ma dumną, ładną i spokojną. Wygląda jak majestatyczna matrona, a nie umęczona życiem wdowa. Anna chciała, żeby tak właśnie ją pamiętano – a nie jako trupa, któremu zgniła tylko jedna warga.
Źródło
Powyższy tekst powstał w oparciu o moją książkę poświęconą polskim władczyniom epoki renesansu pt. Damy złotego wieku. Nowa edycja tej publikacji (Wydawnictwo Literackie 2021) niedawno trafiła do sprzedaży. Dowiedz się więcej na Empik.com.