Nowoczesność stopniowo docierała do II Rzeczpospolitej, ale nie wychodziła poza przedmieścia. A często nawet tam próżno było jej szukać. O zacofaniu kraju i trudnych warunkach życia wyjątkowo czytelnie świadczą postępy elektryfikacji Polski. Czy też raczej ich brak.
Charakterystyczna rzecz, że przedwojenny Główny Urząd Statystyczny w ogóle nie badał rozpowszechnienia sieci elektrycznych, kanalizacji czy wodociągów na terenach wiejskich. Milcząco przyjmowano, że tam po prostu ich nie ma, albo są tak rzadkie, że nie zasługują na uwzględnienie w statystyce. Nic dziwnego.
Reklama
Prąd w 1939 roku docierał do łącznie 1263 wsi w całym kraju – zaledwie 3% wszystkich! Elektryfikacja była rewolucją, na którą Polacy czekali z utęsknieniem, ale która w II Rzeczpospolitej nie dotarła do przytłaczającej większości z nich.
Dziesiątki milionów złotych wyprowadzone za granicę. Elektryfikacja Warszawy
Także w miastach, według spisu powszechnego z 1931 roku, łącznie tylko 27,6% budynków miało dostęp do prądu. Najlepiej sytuacja wyglądała na Górnym Śląsku – w Katowicach 92,7% budynków zostało zelektryfikowanych. Ale już w Łodzi było to 67%, w Poznaniu 63,5%, a w Krakowie – 59,2%. Brak prądu stanowił poważny problem nowo budowanej Gdyni (tylko 44,4%), ale też Lwowa (43,9%) czy Bydgoszczy (39,4%).
Lata wielkiego kryzysu zahamowały rozwój sieci, który w licznych ośrodkach także wcześniej pozostawiał ogromnie wiele do życzenia. Charakterystyczny jest przypadek Warszawy.
Stołeczna elektrownia już od czasów carskich należała do francuskiego (wbrew nazwie) Towarzystwa Elektryczności w Warszawie. Firma ta stale zawyżała ceny i uchylała się od rozbudowy sieci. Tylko w latach 1924–1934 do Francji przekazano 60 mln złotych czystego, w dużym stopniu nielegalnego zysku. Stefan Starzyński szacował w broszurze Rozwój stolicy, że coroczne przychody towarzystwa przewyższały koszty o 40%.
Reklama
Wreszcie w 1934 roku doszło do sądowego zajęcia elektrowni, a w 1936 roku – do cofnięcia koncesji i przekazania infrastruktury miastu. Szybko ścięto taryfy. W 1933 roku 1 kilowatogodzina kosztowała 33,6 groszy. W 1937 – już tylko 20,5 groszy czyli około 2 dzisiejsze złote. I tak była to cena z obecnej perspektywy monstrualna. Dla porównania na początku 2020 roku 1 kilowatogodzina kosztowała w Polsce od 57 do 64 groszy (wraz z podatkami i opłatami dystrybucyjnymi).
„Chorowite, blade światło naftowych lampek”. Sytuacja na przedmieściach stolicy
Według spisu powszechnego z 1931 roku, 67,8% warszawskich budynków było podłączonych do sieci. W 1933 roku elektrownia miała łącznie 177 000 abonentów. Do roku 1938 liczba ta wzrosła do 246 000. Na przedmieściach sytuacja wyglądała jednak niewiele lepiej niż na początku dekady.
W 1932 roku dziennikarz gazety „Dobry Wieczór! i Kurjer Czerwony” pisał: „Dojeżdżamy do Warszawy. W wielu oknach podmiejskich domostw chorowicie – blado połyskiwało światło naftowych lampek. Tylko gdzieniegdzie elektryczność”.
Ten sam komentarz mógłby wygłosić w przededniu wybuchu II wojny światowej.
Reklama
„Sto miast w Polsce tonie w mrokach nafty”. Elektryczność w II RP
Sytuację w całym kraju u schyłku epoki podsumował dziennik „Czas”, w oparciu o ankietę Związku Miast Polskich.
„Z 603 miast w Polsce, około 100 nie jest dotąd zelektryfikowanych i jak za dawnych »dobrych« czasów, ludność korzystać musi z oświetlenia naftowego lub świec” – charakteryzowano w ponurych słowach w styczniu 1939 roku. – „A nawet miasta już zelektryfikowane posiadają lokalne elektrownie o tak niedostatecznych urządzeniach technicznych, że nie mogą one sprostać wymogom”.
Sto miast w Polsce tonie dotychczas w mrokach nafty – brzmiał zupełnie trafny tytuł.
Niebezpieczne zacofanie kraju
Profesor Politechniki Warszawskiej i specjalista w tym temacie Adolf Jan Morawski, ubolewał w czerwcu 1939 roku, że dotąd nie stworzono nawet państwowego planu elektryfikacji Polski.
Ostrzegał też przed niebezpiecznym ze względów obronnych zacofaniem kraju. I zaznaczał, że podciągając prąd do miast oraz w perspektywie wsi nie można się kierować wyłącznie rachunkiem ekonomicznym, bo inaczej powszechnej elektryfikacji nie osiągnie „ani nasze pokolenie, ani pokolenia następne”.
Przeczytaj też o polskich planach kolonialnych. Czy II RP miała szansę zdobyć część Afryki?
****
Powyższy tekst przygotowałem na potrzeby książki Przedwojenna Polska w liczbach (Bellona 2020). To wspólna publikacja autorstwa członków zespołu portalu WielkaHISTORIA.pl, ukazująca jak naprawdę wyglądało życie w II RP.
Prawda o życiu naszych pradziadków
Bibliografia
- Landau Z., Tomaszewski J., Zarys historii gospodarczej Polski 1918-1939, Książka i Wiedza 1999.
- Leszczyńska C., Polska polityka pieniężna i walutowa w latach 1924–1936, Warszawa 2013.
- Morawski W., Od marki do złotego. Historia finansów Drugiej Rzeczypospolitej, Warszawa 2008.
- Żabiński Z., Systemy pieniężne na ziemiach polskich, Wrocław 1981.
1 komentarz