Esesman stanął niemowlęciu na szyi, potem wrzucił je do ognia. Relacja człowieka, który palił zwłoki w Auschwitz

Strona główna » II wojna światowa » Esesman stanął niemowlęciu na szyi, potem wrzucił je do ognia. Relacja człowieka, który palił zwłoki w Auschwitz

Uciekinierzy z Auschwitz-Birkenau Alfréd Wetzler i Rudolf Vrba twierdzili, że członkowie Sonderkommando „wydzielali potworny fetor. Byli zawsze brudni, zupełnie zaniedbani, całkiem zdziczali, niezwykle brutalni i bezwzględni”. Właśnie tak postrzegano ludzi zmuszonych palić zwłoki ofiar niemieckiej fabryki śmierci. A jak oni sami wspominali tę koszmarną pracę?

Możemy się o tym przekonać sięgając na przykład po zeznania Szlamy Dragona, który był jednym ze świadków w powojennym procesie komendanta Auschwitz-Birkenau Rudolfa Hössa. Pochodzący z Żurawina dwudziestolatek trafił do obozu na początku grudnia 1942 roku. Otrzymał numer 80359.


Reklama


Pierwszy dzień w Sonderkommando

Do pracy w Sonderkommando Szlama został zwerbowany podstępem przez zarządzającego krematoriami Hauptscharführera Otto Molla.

Esesman twierdził, że szuka robotników do fabryki gumy. Tak naprawdę jednak potrzebował silnych mężczyzn, aby pomagali w pozbywaniu się ciał pomordowanych w komorach gazowych. Dragon przekonał się o tym, że został oszukany już następnego dnia, gdy zaprowadzono go do tak zwanego Białego Domku.

Kierownik krematoriów w KL Auschwitz Otto Moll (domena publiczna).
Kierownik krematoriów w KL Auschwitz Otto Moll (domena publiczna).

W nieistniejącym już budynku funkcjonowała komora gazowa. Były więzień tak opisywał pierwszy dzień w Sonderkommando:

Ustawiono nas przed domem, przybył Moll i oświadczył nam, że będziemy tu pracować przy paleniu ludzi starych i zawszonych, że my sami dostaniemy jeść, będziemy na noc odprowadzani do lagru i musimy pracować, bo jak nie, to ci, którzy nie będą chcieli pracować, będą bici i na takich jest kij i psy.


Reklama


Eskortujący nas SS-mani mieli rzeczywiście psy. Następnie rozdzielił nas na kilka grup. Ja sam przydzielony zostałem wraz z 11 innymi do grupy, która, jak się później okazało, wyciągać miała zwłoki z owego domku. Wszystkich 12 ubrano nas w maski i podprowadzono pod drzwi domku. Moll otworzył te drzwi i wówczas dopiero zobaczyliśmy, że w domu tym leżą nagie zwłoki ludzi różnego wieku i różnej płci.

„Wybuchał ogień i zwłoki paliły się”

Więźniowie musieli wynosić ciała na podwórze, gdzie „dentysta, któremu asystował SS-mann, wyrywał zęby”, a „fryzjer pilnowany przez SS-mana strzygł włosy”. Następnie ciała ładowano na wózki i wieziono do specjalnych dołów.

Artykuł stanowi fragment Raportu Vrby-Wetzlera, który został dołączony do polskiego wydania powieści Alfréda Wetzlera pt. Ucieczka z Auschwitz (Marginesy 2021).
Inspiracją do powstania artykułu stała się powieści Alfréda Wetzlera pt. Ucieczka z Auschwitz (Marginesy 2021).

W tym czasie w Auschwitz nie funkcjonowały jeszcze wielkie krematoria i zwłoki palono w lesie pod obozem. Gdy wszystkie zagazowani znaleźli się w wykopach:

Moll polewał te zwłoki w czterech rogach dołu naftą, zapalał kauczukowy grzebień i wrzucał go na miejsce polane naftą. Wybuchał ogień i zwłoki paliły się. W czasie zapalania przez Molla my staliśmy przed domem i obserwowaliśmy to dokładnie. Po wyniesieniu wszystkich zwłok z domu, musieliśmy go dokładnie wyczyścić, zmywaliśmy podłogę wodą, posypywali ją następnie trocinami i bielili ściany.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Jak wspominał Dragon po około 48 godzinach członkowie Sonderkommando przystępowali do opróżniania dołów z popiołów. Często znajdowano wśród nich „resztki kości, widać było czaszki, kolana, kości długie”. Potem ładowano wszystko na ciężarówki i wrzucano do płynącej nieopodal obozu Soły.

Gazowanie więźniów Auschwitz-Birkenau

Szlama szybko przekonał się również, jak przebiegał sam proces masowego mordowania Żydów w Auschwitz. Zgodnie z tym, co zeznał w 1945 roku gazowanie:


Reklama


(…) odbywało się przeważnie w nocy. Wybierano wówczas z naszego komanda około 20 więźniów, którzy przy tej pracy pomagali. W zasadzie bowiem gazowanie przeprowadzali sami SS-mani. Odbywało się to w ten sposób: ludzi dowożono pod baraki samochodami. My przydzieleni do pomocy pomagaliśmy chorym zejść z samochodu i rozebrać się w baraku.

Wszyscy przywiezieni rozbierali się bowiem w barakach. Baraki i przestrzeń między barakami a komorą otoczone były przez SS-manów z psami. Rozebrani ludzie szli nago z baraków do komory. SS-owcy stojący przy drzwiach wejściowych poganiali ich pałkami.

Członkowie Sonderkommando z Auschwitz-Birkenau palący zwłoki pomordowanych (domena publiczna).
Członkowie Sonderkommando z Auschwitz-Birkenau palący zwłoki pomordowanych przez Niemców Żydów (domena publiczna).

„Stanął obcasem na szyjce, a następnie rzucił do ognia”

Gdy już wszystkie ofiary zostały zapędzone do komory gazowej wrzucano tam Cyklon B, który szybo uśmiercał nieszczęśników. Czasami zdarzało się jednak, że po otwarciu drzwi ktoś dawał jeszcze znaki życia.

Pewnego razu wśród zwłok, pracujący w Sonderkommando odkryli żywe niemowlę, które matka szczelnie owinęła poduszką.

Nie wiedząc co robić, więźniowie zanieśli je do Molla. Zwyrodnialec z trupią czaszką na czapce nie miał żadnych skrupułów. Esesman zabrał dziecko „na brzeg dołu, położył na ziemi, stanął obcasem na szyjce, a następnie rzucił do ognia”.

„Do każdego pieca wkładaliśmy po trzy ciała”

Po tym, jak wiosną 1943 roku w Auschwitz-Birkenau uruchomiono cztery wielkie komory gazowe i krematoria machina śmierci zaczęła pracować jeszcze wydajniej. Proces palenia zwłok wyglądał zaś już zupełnie inaczej niż wcześniej. Jak wspominał Dragon:

Przeciągaliśmy zwłoki z poszczególnych komór, poprzez korytarzyk do rozbieralni i przez rozbieralnię i następny korytarzyk do pieców. W pierwszym korytarzu, znajdującym się przy drzwiach wejściowych, fryzjerzy strzygli głowy, w drugim korytarzu dentyści wyrywali zęby.


Reklama


Przed piecami układaliśmy zwłoki na żelaznych noszach, które następnie na rolkach wmontowanych przy drzwiczkach do pieca wsuwaliśmy do pieca. Na noszach układaliśmy zwłoki w ten sposób, że gdy pierwsze leżały głową do przodu, drugie układaliśmy głową ku tyłowi.

Do każdego pieca wkładaliśmy po trzy ciała. Gdy wkładaliśmy do pieca trzecie zwłoki, to te najpierw wsunięte już się paliły. Widziałem, że ręce takich zwłok podnosiły się, potem podnosiły się nogi.

Powojenny szkic przedstawiający rekonstrukcję jednego z wielkich krematoriów w Auschwitz-Birkenau (domena publiczna).

Jeden z nielicznych ocalonych

Sam proces spopielania zagazowanych trwał od 15 do 20 minut. Po tym czasie do pieca krematoryjnego trafiały kolejne ciała. Gdy wiosną i latem 1944 roku w Auschwitz-Birkenau Niemcy mordowali setki tysięcy węgierskich Żydów załogi krematoriów pracowały na dwie zmiany. Z uwagi na olbrzymią liczbę ofiar powrócono nawet do palenia zwłok w wykopanych nieopodal krematorium nr V dołach.

Jeżeli chodzi o samych członków Sonderkommando, to koszmarna praca nie dawała im żadnej gwarancji bezpieczeństwa. Niemcy również ich regularnie wysyłali do gazu. Setki zginęły także w trakcie buntu, który wybuch 7 października 1944 roku. Dragonowi udało się jednak dotrwać do końca wojny i opowiedzieć o tym, czego był świadkiem w piekle na ziemi.

Przeczytaj również wstrząsającą relację uciekiniera z fabryki śmierci, który opisał upiorną codzienność więźniów Auschwitz-Birkenau


Reklama


Inspiracja

Inspiracją do powstania artykułu stała się powieści Alfréda Wetzlera pt. Ucieczka z Auschwitz. Jej autor w zbeletryzowanej formie opisał swoje przeżycia z piekła na ziemi.

Oparta na faktach powieść uciekiniera z Auschwitz

Bibliografia

  • Zeznania Szlamy Dragona [w] Piotr Setkiewicz, Głosy Pamięci 6. Krematoria i komory gazowe Auschwitz, Wydawnictwo PMA-B 2010.
Autor
Rafał Kuzak
1 komentarz

 

Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.