Jak często myli się chłopi w najuboższym regionie Polski? Takie obyczaje panowały na wsi jeszcze sto lat temu

Strona główna » Międzywojnie » Jak często myli się chłopi w najuboższym regionie Polski? Takie obyczaje panowały na wsi jeszcze sto lat temu

„Niedźwiedź się nie myje, a zdrowy” – głosiło poleskie przysłowie. Mimo że woda dyktowała warunki życia Poleszuków, to tamtejsi chłopi zdecydowanie nie grzeszyli higieną osobistą. Oto jak dbali – lub nie dbali – o czystość mieszkańcy najbardziej zacofanego i ubogiego regionu II Rzeczpospolitej.

Obszar przedwojennego województwa poleskiego w większości pokrywały rozległe lasy oraz bagna. Poleszucy dosłownie z każdej strony otoczeni byli wodą. Było jej tak wiele, że poza zimą do części miejscowości dało się dotrzeć jedynie łodziami.


Reklama


Tylko te części ciała myto codziennie

Nie sprawiało to jednak, że polescy chłopi wyróżniali się zamiłowaniem do kąpieli. Wręcz przeciwnie. O ich podejściu do czystości można się przekonać sięgając po wydaną na początku lat 30. XX wieku broszurę Czesława Pietkiewicza pt. Higiena w życiu Poleszuków.

Poleszuk przed chatą (domena publiczna).
Poleszuk przed chatą (domena publiczna).

Jeden z najlepszych międzywojennych znawców życia codziennego na Polesiu pisał, że przeciętny włościanin z tego regionu każdego dnia obywał się „zimną wodą bez mydła”. Płukał się w niej zresztą „tylko dlatego”, że wierzył, iż „grzechem jest spożywać, a nawet tknąć chleba, będąc nieumytym”. Poranna ablucja w dni powszednie prezentowała się następująco:

Po obudzeniu się [poleski chłop] przede wszystkim trzykrotnie czyni znak krzyża. Następnie zaczerpnąwszy wody z „wiadra” naczyniem glinianem, kwartą blaszaną, a najczęściej czerpakiem (…), nabiera jej do ust tyle, ile się zmieści i nachyliwszy się nad pomyjakiem, stojącym zawsze przy ławie u progu, wylewa w garście, myje ręce i twarz, ponawiając tę czynność kilkakrotnie.


Reklama


Innym razem wydziela wodę stopniowo, jednocześnie rozmazując ją po twarzy, przy czym głośno prycha.

W dni świąteczne, kiedy w chałupie znajdowali się wszyscy domownicy „wyrostki lały wodę na ręce starszym i sobie wzajemnie”. Ale cała ta procedura sprowadzała się właściwie tylko do „zwilżania twarzy i rąk z pominięciem szyi, na której z czasem powstawała gruba warstwa brudu”. Ta „rażąco się odbijała nawet od tak niedbale umytej twarzy”.

Wnętrze poleskiej chaty (domena publiczna).
Wnętrze poleskiej chaty (domena publiczna).

Robaki łatwiej wyczesać z mokrych włosów

Ogółem polescy chłopi przy codziennych zabiegach higienicznych z zasady nie używali misek. Tylko podczas mycia głowy wykorzystywano niewielkie balijki.

W przypadku kobiet dbałość o czyste włosy nie prezentowała się najgorzej, ponieważ myły je najczęściej raz w tygodniu. Za to mężczyźni robili „to tylko wtedy, kiedy robactwo za bardzo się rozmnożyło, które o wiele łatwiej wyczesać z mokrych włosów i uśmiercić, niżeli z suchych”.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Wycierali się czym popadło

Jeżeli chodzi o nogi, to w trakcie zimy w ogóle ich nie myto. Gdy z kolei temperatura na zewnątrz wzrastała „myły się one same: na rosie rannej i po deszczu, na błocie podczas połowu ryb i piskorzy, oraz w czasie sianokosu”.

Jeżeli chłop nie miał ręcznika lub innego kawałka materiału latem suszył ciało na słońcu i wietrze, zimą zaś do wycierania się służyła mu „dolna część własnej koszuli”. Dało się jej użyć w takim celu bez trudności, bo męskie koszule były „niewiele krótsze od kobiecych”.


Reklama


Kobiety często się ucierają w ten sam sposób, a dziewczęta też nierzadko, ale tą częścią koszuli, która leży na plecach, wierząc, że w ten sposób wszelkie krosty, mogące się zjawić na twarzy, będą przeniesione na plecy. To też dbająca o czystość skóry na twarzy, wysunąwszy ręce z rękawów przekręca koszulę rozporkiem na plecy i wtedy się uciera.

Ogółem Poleszucy nie zwracali specjalnej uwagi na to, czym się wycierali. W razie potrzeby korzystali z brudnych worków, szmat, a nawet cuchnących onuc, którymi owijali niemyte całymi tygodniami nogi. Tylko z niemowlętami postępowano zupełnie inaczej.

Rodzina Poleszuków na zdjęciu z lat 30. XX wieku (domena publiczna).
Rodzina Poleszuków na zdjęciu z lat 30. XX wieku (domena publiczna).

Specjalne traktowanie niemowląt

Najmłodsze potomstwo było myte przynajmniej raz w tygodniu z wykorzystaniem ciepłej wody, do której dodawano niewielką ilość ługu. Po kąpieli niemowlę wycierano miękkimi ręcznikami „twierdząc, że dorosły może się umyć nawet pomyjami, utrzeć zużytą miotłą, to mu nic się nie stanie, ale za lada uchybienie względem dziecka co do czystości – wielki grzech”.

Jeżeli dziecko chorowało myto je nawet częściej. Uważano bowiem kąpiel za lekarstwo. Kiedy jednak latorośl osiągała wiek 3-4 lat kończyło się specjalne traktowanie. Od tej chwili mali Poleszucy zażywali kąpieli „tylko przed większymi świętami, a w najlepszym razie — co miesiąc”.

Poza tym matka codziennie myła dziecku „twarz nad pomyjakiem, nalewając wody w garść, lub tylko wyciera mokrą, nie pierwszej czystości szmatą”.


Reklama


Łaźnie

W niektórych wsiach – głównie tych wysuniętych najbardziej na wschód – budowano zbiorcze łaźnie na wzór rosyjskich bani. Posiadały one drewniane podłogi oraz przy każdej ze ścian, „na całej długości, dwie lub trzy półki, szerokie na średni wzrost człowieka”.

Do wytwarzania pary służył tam kamienny piec bez komina, który po rozgrzaniu polewano wodą. Zgodnie z tym, co pisał autor Higieny w życiu Poleszuków wytrzymalsi leżeli:

(…) na półkach wyższych, mniej wytrwali niżej, a ci, którzy nie znoszą zbyt wysokiej temperatury — na podłodze. Para, skraplająca się na półce najwyższej, po obmyciu tam smagających się [brzozowymi witkami], ścieka obficie na drugą warstwę, stąd w podwójnej ilości wody i brudu, na trzecią. a na czwartą, leżącą na podłodze pada rzęsisty, brudny deszcz.

Poleszuk z dzieckiem przed swoją chałupą (domena publiczna).
Poleszuk z dzieckiem przed swoją chałupą (domena publiczna).

Ci ostatni z tego powodu, a głównie dla ochłodzenia się, co pewien czas wstają i oblewają się zimną wodą, nie odczuwając wielkiej różnicy między temperaturą wody, a powietrza w lokalu.

Czesław Pietkiewicz podkreślał przy tym, że korzystano z łaźni raczej w celach towarzyskich i zahartowania się niż dla poprawy higieny osobistej. Nie zmieniało to jednak faktu, że w tych nielicznych wioskach, gdzie były łaźnie – nie przyjęły się one bowiem na terenie całego Polesia – mieszkańcy byli znacznie bardziej czyści niż reszta Poleszuków.

Prawda o życiu naszych pradziadków

Bibliografia

  • Czesław Pietkiewicz, Higiena w życiu Poleszuków, Nakładem Wydawnictwa Ludoznawczego 1931.
Autor
Rafał Kuzak

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.