Panuje przekonanie, że bolszewicka inwazja przyniosła natychmiastową i pełną mobilizację polskiego społeczeństwa przeciw dziejowemu zagrożeniu. W rzeczywistości reakcje nie były jednolite. I nie ze wszystkich możemy być dzisiaj dumni.
Joanna Rolińska – autorka świeżo wydanej kroniki życia Warszawy w dniach czerwonego najazdu pt. Lato 1920 – zaczyna swoją opowieść od przytoczenia słów Stefana Żeromskiego.
Reklama
„Musimy zaraz stworzyć własny rząd bolszewicki”
Znany z socjalistycznych przekonań pisarz (autor między innymi Dziejów grzechu czy Ludzi bezdomnych) nie miał dużych nadziei co do perspektyw wojny z Sowietami. Zaprzyjaźnionemu poecie, Janowi Lechoniowi, powiedział:
Nie ma innej rady, tylko musimy zaraz stworzyć własny rząd bolszewicki. Marchlewski i Leszczyński – to przecież także Polacy.
Słowa padły wiosną 1920 roku, w chwili, gdy… to Wojsko Polskie zdawało się mieć wyraźną przewagę nad wrogiem i bez trudności parło na wschód.
Lechoń twierdził, że Żeromski był „komunistą w rzeczach społecznych” i dlatego dążył do „ułożenia się” z bolszewikami. Choć może raczej był pesymistą, preferującym raczej rząd bolszewicki niż widmo utraty niepodległości.
Reklama
„Stanęły elektrownia, gazownia, tramwaje i wodociągi”
Gdy 10 czerwca 1920 roku ruszyła wielka czerwona kontrofensywa, w kraju przybyło fatalistów wieszczących katastrofę. Przede wszystkim jednak ogromna była liczba lubi zupełnie obojętnych. Troszczących się o własny interes i nie zważających na inwazję.
Od 8 czerwca w Warszawie trwał wielki strajk. „Stanęły zakłady użyteczności publicznej: elektrownia, gazownia, tramwaje i wodociągi. Chorzy w szpitalach zostali pozbawieni wody i światła” – wylicza Joanna Rolińska w Lecie 1920.
Wieści o sukcesach wojsk bolszewickich i wielkich stratach po stronie polskiej nie skłoniły protestujących do wstrzymania działań. Stolica pozostała sparaliżowana aż do 24 czerwca, gdy władze ustąpiły pod naporem strajkujących i zgodziły się na podwyżki, choć w kasie brakowało pieniędzy nawet na najważniejsze sprawy.
„Posępna komedia chciwości”
Jeszcze zanim wystąpienie dobiegło końca „Kurier Warszawski” pisał z oburzeniem:
Reklama
W tym okresie tragedii Polski, gdy grzebano tak obficie bohaterów junaków, co piersią własną bronili ojczyzny przed zalewem bolszewickim – tu kazano całej masie roboczej zapomnieć o Polsce, o jej męce, odgrywać zaś rolę statystów w posępnej komedii chciwości, w rzucaniu się z jakąś sępią, drapieżną zaciekłością na skarb państwa. (...)
Czy się nie powstydzą robotnicy, ojcowie rodzin, próżnujący już trzeci tydzień?
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Rozruchy i protesty wybuchały także w innych miastach, często nie tylko jednocześnie z inwazją, ale wręcz – z hasłami, które zdawały się ją popierać.
„Dzisiaj płacz i rozpacz, bo funt mięsa kosztuje”
W Warszawie rozklejano, zapewne z inicjatywy władz, afisze, ponoć autorstwa żołnierzy walczących na froncie.
Miały one wyraźnie propagandowy charakter, odpowiadały jednak na sytuację panująca w kraju i na powszechne nastroje niezadowolenia:
Dzisiaj płacz i rozpacz, bo funt mięsa kosztuje tyle marek, albo że monopolka z dniem każdym drożeje. A wczoraj? Czy pamiętacie X pawilon [cytadeli warszawskiej]? Czy pamiętacie rzeź na placu Teatralnym [w 1905 roku]? (…) Czy pamiętacie? Myśmy nie płakali wtedy, nie narzekali, nie skarżyli się.
Dziś kiedy chleba brak lub marek w kieszeni brakuje – płacz, narzekanie, strajki i bunty. U granic Polski stoi wróg. Słyszycie? (…) Wzywamy was wszystkich, którym nie płaci rząd sowiecki za zdradę Polski. Wzywamy was wszystkich, których otumanili agitatorzy wysłannicy Trockiego i Lenina. Wzywamy was w imię krwi, którą na froncie przelewamy. Do pracy.
„Za mały wysiłek, za mała ofiarność”
Rozruchy robotnicze rozpędzała policja, brutalnie, z bronią. Endeccy politycy organizowali wiece o „wyraźnie pogromowym” charakterze (by zacytować ówczesną, tym razem lewicową, prasę). Społeczeństwo nie było zjednoczone. Przeciwnie: wydawało się bardziej podzielone niż kiedykolwiek wcześniej.
Reklama
25 czerwca nowy premier Władysław Grabski udzielił wypowiedzi dla prasy. Jak pisze Joanna Rolińska w książce Lato 1920, stwierdził wprost, gorzko: „Za mały jest ze strony społeczeństwa wysiłek, za mała ofiarność, za duże lekceważenie problemów państwowych”.
Przeczytaj też o tym, jak wyglądał w Warszawie ostatni dzień przed bitwą 1920 roku.
Bibliografia
- „Kurjer Warszawski”, 1920.
- „Robotnik”, 1920.
- Rolińska Joanna, Lato 1920, Bellona 2020.
4 komentarze