W przededniu wybuchu II wojny światowej Władysław Sikorski znajdował się na bocznym torze politycznej kariery. Jak to możliwe, że zaledwie kilka tygodni później został Naczelnym Wodzem oraz premierem emigracyjnego rządu?
W pierwszej połowie lat 20. XX wieku Władysław Sikorski sprawował kluczowe funkcje w państwie. Przez niespełna pół roku był nawet szefem rządu. Kres jego karierze politycznej położył zamach majowy. Generał, który od czasu I wojny światowej był mocno skłócony z Józefem Piłsudskim, poszedł w odstawkę.
Reklama
„Opozycja powinna być gotowa”
Również kariera wojskowa Władysława Sikorskiego mocno wyhamowała. Co prawda nie wyrzucono go z armii (jak wielu innych oficerów), ale od 1928 roku pozostawał bez konkretnego przydziału, jako tak zwany „generał do dyspozycji”. Nawet śmierć Piłsudskiego w maju 1935 roku nie poprawiła jego sytuacji.
Władysław Sikorski w dalszym ciągu był mocno skonfliktowany z obozem sanacyjnym, a w 1936 roku został jednym ze współzałożycieli opozycyjnego Frontu Morges. Nic nie zapowiadało, że oficer odegra jeszcze kiedykolwiek naprawdę istotną rolę w polskiej polityce. Wszystko uległo zmianie po 1 września 1939 roku.
Jak podkreśla Radosław Golec w książce Generał i diuk. Tajemnice rządu Sikorskiego i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie generał „kilkukrotnie zwracał się do Rydza-Śmigłego o nadanie mu czynnego przydziału bojowego”. Jego monity pozostały bez odpowiedzi. Jednocześnie Władysław Sikorski nie czekał biernie na rozwój wypadków.
Pod koniec sierpnia i na początku września 1939 roku „przeprowadził szereg narad w Warszawie z czołowymi członkami Frontu Morges”. W trakcie jednej z nich miał powiedzieć:
Reklama
Opozycja powinna być gotowa, aby przejąć spadek po sanacji, jeśli będzie można, to jeszcze w kraju, jeśli nie, to wzorem belgijskiego rządu w czasie pierwszej wojny światowej, na terytorium któregoś z państw sprzymierzonych.
To jeszcze nie czas na zamach stanu
Była to zapowiedź wydarzeń, które zaprowadziły Władysława Sikorskiego na fotel premiera oraz Naczelnego Wodza.
Generał opuścił Warszawę 7 września i udał się do Lwowa. Tam znów doszło do serii spotkań z członkami Frontu Morges. Jak pisze Radosław Golec „w jednym z nich wziął udział znany pisarz, dziennikarz i reżyser teatralny Zygmunt Nowakowski, który zaznał wcześniej wielu szykan ze strony rządzących”.
Wystąpił on z propozycją przeprowadzenia zamachu stanu i przejęcia sterów władzy przez Władysława Sikorskiego, Stanisława Hallera bądź Kazimierza Sosnkowskiego. Według Karola Popiela – lidera opozycyjnego Stronnictwa Pracy – pomysł nie spotkał się z ciepłym przyjęciem.
Władysław Sikorski podobno stwierdził, że „jedynym konkretnym efektem byłoby wciągnięcie go w awanturę o skutkach jak najbardziej tragicznych”. Jednocześnie zauważył, że:
(…) nie można by oddać większej przysługi Rydzowi-Śmigłemu nad próbę podjęcia jakiegoś quasi-zamachu stanu, który zdjąłby z niego odpowiedzialność za nieuchronną katastrofę.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Sam Nowakowski utrzymywał później, że Popiel mijał się z prawdą i reakcja Sikorskiego prezentowała się znacznie bardziej przychylnie. Był on podobno „pod wrażeniem” złożonej propozycji. Niezależnie od tego, co naprawdę myślał generał, faktem jest, że wtedy jeszcze nie doszło do zamachu stanu.
Francuskie intrygi
Władysław Sikorski, za namową generała Sosnkowskiego, udał się nawet do kwatery Śmigłego, aby jeszcze raz poprosić o przydział bojowy. Na miejsce dotarł dopiero 17 września, kiedy Sowieci wtargnęli już na terytorium II Rzeczpospolitej, a polski rząd i Naczelny Wódz przygotowywali się do przekroczenia rumuńskiej granicy.
Reklama
W dramatycznych okolicznościach udało się jedynie uzgodnić, że spotkanie Sikorskiego z Rydzem odbędzie się już na terytorium sąsiedniego kraju. Sanacyjne kierownictwo nie zdawało sobie wówczas sprawy z tego, że czekała na nie „pułapka zastawiona przez Rumunów, Francuzów i część polskich elit”.
Dla Józefa Becka, Edwarda Śmigłego-Rydza i Ignacego Mościckiego dalsze wypadki stanowiły szok. Władze zaprzyjaźnionego dotąd państwa nie umożliwiły im przejazdu. Mało tego: w nocy z 17 na 18 września członkowie rządu, głowa państwa oraz Naczelny Wódz zostali internowani. Rumuni podjęli radykalny krok między innymi pod naciskiem polityków znad Sekwany.
Jak podkreśla Radosław Golec w książce Generał i diuk. Tajemnice rządu Sikorskiego i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie „zwalniało to ich z tłumaczenia o przyczyny niewywiązania się ze swoich sojuszniczych zobowiązań”. Co więcej Francuzi „woleli mieć na swoim terytorium polski rząd im uległy. Sanacyjne władze zaś prowadziły samodzielną politykę zagraniczną”.
„Obiecywał swą pomoc na terenie Paryża”
Francuzi szczególną niechęcią darzyli ministra Józefa Becka, którego przez lata uważano za „zbyt proniemieckiego i antyfrancuskiego”. W tych okolicznościach „Sikorski i ludzie z Frontu Morges idealnie nadawali się na liderów posłusznego im gabinetu. Rządzący w Paryżu rozpoczęli grę, która miała na celu wyłonić nowe polskie władze”.
Głównym rozgrywającym w tej partii był Léon Noël – do niedawna francuski ambasador w Warszawie. Według wspomnień Karola Estreichera, późniejszego sekretarza Władysława Sikorskiego, namawiał on generał „do wyjazdu do Francji, obiecywał swą pomoc na terenie Paryża, a także poparcie we francuskich kołach rządowych”.
Nie wiadomo czy sam Sikorski był zawczasu informowany o francuskich intrygach, które zaowocowały internowaniem polskiego rządu. Na pewno jednak „zdawał sobie sprawę z roli, jaką powierzyli mu Francuzi”. Już 13 września w Bukareszcie pojawił się jego zaufany człowiek, Stanisław Stroński. Zachowywał się tam tak, jakby był ministrem nowego gabinetu. Jak podkreśla Radosław Golec:
Reklama
17 września, w czasie kiedy prezydent Mościcki przebywał jeszcze w Polsce, udał się niezwłocznie do współtwórcy Frontu Morges Paderewskiego do Szwajcarii. Zaproponował mu objęcie funkcji nowej głowy państwa.
Kierunek Paryż
Sam Władysław Sikorski zaraz po dotarciu do Bukaresztu rozkazał poplecznikom sporządzić „czarne listy osób, którym odmówiono prawa opuszczenia Rumunii”.
Wysoki urzędnik sanacyjnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Stanisław Zabiełło nie miał wątpliwości, że chodziło o zabezpieczenie się:
(…) przed napływem przeciwników politycznych, których wpływy we francuskich kołach mogłyby podważać jego własne oraz eliminować elementy urzędnicze i oficerskie związane bliżej z sanacją.
Reklama
Po tym, jak upewnił się, że rząd oraz Naczelny Wódz pozostaną w Rumunii, Władysław Sikorski 22 września wyjechał do Paryża. Jego plany nieco skomplikował prezydent Ignacy Mościcki, który 25 września wyznaczył na swojego następcę Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego.
Wieniawa nie może być prezydentem
Jeden z najbardziej zaufanych ludzi Józefa Piłsudskiego był w tym czasie polskim ambasadorem w Rzymie. Informację o powołaniu go na urząd głowy państwa wydrukowano nawet w oficjalnym „Monitorze Polskim”. Wtedy zainterweniowali Francuzi.
Jak czytamy w książce Generał i diuk zaraz po tym, jak Wieniawa przybył nad Sekwanę polskiemu ambasadorowi Łukasiewiczowi oznajmiono, że:
(…) premier Francji Daladier wyboru osoby Wieniawy nie uważa za właściwy. Dodatkowo francuski ambasador w Bukareszcie oświadczył Polakom, iż jego rząd „nie uzna go jako prezydenta, nie uzna też rządu, który by był przezeń mianowany”.
Trudno nie zgodzić się z Radosławem Golcem, że stanowiło to „jawną i bezprawną interwencję władz nad Sekwaną w wewnętrzną politykę polskiego sprzymierzeńca”. Działania te wspierał Władysław Sikorski, który chciał, aby prezydentem został Ignacy Paderewski. Ostatecznie, z uwagi na podeszły wiek wybitnego pianisty i byłego premiera, głową państwa mianowano 30 września Władysława Raczkiewicza.
Sikorski bierze wszystko
Już dwa dni wcześniej Sikorskiego wyznaczono na dowódcę tworzonych we Francji Polskich Sił Zbrojnych. Do obsadzenia zostało jeszcze stanowisko premiera. Raczkiewicz widział na czele rządu byłego sanacyjnego ministra spraw zagranicznych Augusta Zaleskiego. Sikorski kategorycznie się temu sprzeciwił, wskazując na Stanisława Strońskiego, ale ten… „zrzekł się urzędu na korzyść Sikorskiego”.
W efekcie „generał skupiał w swoich rękach władzę, jakiej w dwudziestoleciu międzywojennym nie miał nikt od czasu Piłsudskiego”. Był de facto Naczelnym Wodzem (chociaż oficjalnie Rydz zrzekł się funkcji dopiero w listopadzie), ministrem wojska oraz premierem. Co więcej prezydent, posiadający zgodnie z konstytucją kwietniową silne uprawnienia, zrzekła się na jego korzyść wielu prerogatyw.
Reklama
Sikorski początkowo utrzymywał, że w razie, gdyby do Francji dotarł generał Kazimierz Sosnkowski to przekaże mu dowodzenia amią. Gdy stary piłsudczyk przedarł się wreszcie nad Sekwanę nowy Naczelny Wódz nie pamiętał już o złożonych obietnicach. Z nikim nie zamierzał dzielić się swą niemal dyktatorską władzą.
Przeczytaj również o obozie na Wyspie Węży, gdzie Sikorski przetrzymywał swoich przeciwników
Tajemnice rządu Sikorskiego
Bibliografia
- Czesław Brzoza, Andrzej Leon Sowa, Historia Polski 1939-1945, Wydawnictwo Literackie 2006.
- Radosław Golec, Generał i diuk. Tajemnice rządu Sikorskiego i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, Wydawnictwo Fronda 2020.
- Roman Wapiński, Władysław Sikorski, Wiedza Powszechna 1979.
Ilustracja tytułowa: Władysław Sikorski i Léon Noël na zdjęciu wykonanym w 1940 roku (Narodowe Archiwum Cyfrowe)