„Każdy po kolei dostawał trzy ciosy młotem w głowę”. Wstrząsające relacje ofiar Czerwonych Khmerów

Strona główna » Historia najnowsza » „Każdy po kolei dostawał trzy ciosy młotem w głowę”. Wstrząsające relacje ofiar Czerwonych Khmerów

Czerwoni Khmerzy rządzili Kambodża niespełna cztery lat. W tym czasie wymordowali od 1,7 miliona do nawet 2,5 miliona ludzi. Stanowiło to między 20 a 30 procent populacji kraju. Opisy ich bestialstwa mrożą krew w żyłach.

Czerwoni Khmerzy – kierowani przez Pol Pota, nazywanego też bratem nr 1 – przejęli władzę w Kambodży wiosną 1975 roku. Mieszkańcy kraju, wyniszczonego wieloletnią i krwawą wojną domową, liczyli, że wreszcie nastanie pokój. Nie mogli się bardziej pomylić.


Reklama


Krwawy bilans czteroletnich rządów

Mimo że już wcześniej do ludzi docierały informacje o okrucieństwie komunistycznej partyzantki, mało kto się spodziewał, jaki los zgotuje swoim rodakom zapatrzony na Chiny Mao Zedonga, Pol Pot.

Ruch kierowany przez jednego z największych zbrodniarzy XX wieku, który sam odebrał dobre wykształcenie (studiował nawet we Francji) w pierwszej kolejności obrał sobie za cel każdego, kto miał wyższą edukację.

Pol Pot (po prawej) i inny komunistyczny krwawy zbrodni Nicolae Ceaușescu (domena publiczna).
Pol Pot (po prawej) oraaz inny komunistyczny krwawy zbrodni Nicolae Ceaușescu. Zdjęcie wykonane w 1978 roku (domena publiczna).

Wystarczyło już samo podejrzenie o przynależność do inteligencji („dowodem” było na przykład noszenie okularów), aby stać się ofiarą masowych czystek. Później represje dotykały każdego, kogo uznano za wroga „ludu”.

Bilans niespełna czteroletnich rządów Czerwonych Khmerów był przerażający. Jak podaje Konstanty Gebert w książce pt. Ostateczne rozwiązania. Ludobójcy i ich dziełoszacuje się, że łączna liczba ofiar wyniosła od 1,7 do 2,5 miliona ludzi, a więc od niemal 20 proc. do ponad 30 proc. całej ludności kraju”. Jeżeli przyjmiemy górną granicę to okaże się, że „porównywalne straty poniosła podczas II wojny światowej jedynie dzisiejsza Białoruś, która utraciła w niej 25 proc. ludności”.

Szczególnie mocno ucierpiały żyjące w Kambodży mniejszości narodowe. W wyniku ludobójczej polityki Brata nr 1 „wymordowano od 50 do 62 proc. Chińczyków, od 50 do 60 proc. Czamów i ok. 62 proc. Wietnamczyków”. Krwawe prześladowania tych ostatnich doprowadziły wreszcie do upadku Czerwonych Khmerów. Sprawiły bowiem, że północnowietnamski rząd zdecydował się na interwencję zbrojną, która w styczniu 1979 roku zakończyła bezwzględne rządy zbrodniarzy.

Aby w pełni zrozumieć, jaką tragedią dla ludności Kambodży (przemianowanej przez Pol Pota na Demokratyczną Kampuczę) były rządy Czerwonych Khmerów nie wystarczą jednak suche liczby. Należy sięgnąć do relacji ocalałych i ich katów.


Reklama


Masowe wysiedlenia z miast

Już nazajutrz po zdobyciu stolicy kraju, Phnom Penh, Czerwoni Khmerzy rozpoczęli wypędzanie mieszkańców na wieś. Podobnie było w przypadku innych miast. W efekcie po roku ich rządów odsetek obywateli Kambodży żyjących w miastach spadł z 30 do zaledwie 5 procent! Cytowany przez Konstantego Geberta Thun Saray tak opisywał wydarzenia z kwietnia 1975:

Rankiem 18 kwietnia przyszła kolej na moją rodzinę, która mieszkała w śródmieściu. Zostaliśmy wypędzeni, grożono nam bronią. Wyprowadzając się tak szybko, mogłem zabrać tylko kilka przedmiotów osobistych, bo władze kazały nam iść tak szybko, jak możemy, mówiąc, że to tylko na trzy lub cztery dni, żeby mogli zgarnąć resztki wroga, zreorganizować miasto i uniknąć amerykańskiego bombardowania Phnom Penh. (…)

Artykuł stanowi fragment książki Konstantego Geberta pt. Ostateczne rozwiązania. Ludobójcy i ich dzieło (Wydawnictwo Agora 2022).
Artykuł powstał głównie w oparciu o książkę Konstantego Geberta pt. Ostateczne rozwiązania. Ludobójcy i ich dzieło (Wydawnictwo Agora 2022)

Mieszkańcy, którzy zwlekali z opuszczaniem swych ukochanych domów, byli wyganiani strzałami w powietrze. Słysząc te strzały tak blisko, moja rodzina i ja oddaliliśmy się od tego niebezpiecznego miejsca tak szybko, jak mogliśmy. (…)

Polpotowcy wchodzili do domów opuszczonych przez właścicieli i wszystko rozwalali: lodówki, telewizory, talerze itd. Zabierali wszystko, czego potrzebowali, jak zegarki, radia, ubrania, tkaniny dobrej jakości. Książki i zeszyty szkolne układano w stosy i palono, bo myśleli, że zawierają one podstawowe teorie kapitalistów i wyzyskiwaczy.


Reklama


Dziecko zamordowane za zjedzenie banana

Wypędzonych z miast ludzi czekały niewolnicza praca na wsi i głodowe racje żywnościowe. Ponadto nawet najmniejsze podejrzenie o jakikolwiek „przewinienie” było karane śmiercią. Khem Nary, która przed kwietniem 1975 roku pracowała w kambodżańskim Czerwonym Krzyżu, wspominała:

Mój ojciec nazywał się Khau Song i miał sześćdziesiąt pięć lat. Musiał pracować w gminie aż do południa, i znów aż do późna w nocy, i tylko czasem dostawał kilka łyżek wywaru z ryżu. Ludzie Pol Pota – Ieng Sary’ego uważali mojego ojca za przeciwnika [rewolucji]. Dlatego w czerwcu 1977 r. pobili go kolbami po szyi, związali go i zabrali, aż pluł krwią, od czego zmarł.

Mapa z książki Ostateczne rozwiązania przedstawiająca miejsca związane z ludobójstwem dokonanym przez Czerwonych Khmerów (materiały prasowe).
Mapa z książki Ostateczne rozwiązania przedstawiająca miejsca związane z ludobójstwem dokonanym przez Czerwonych Khmerów (materiały prasowe)

Kiedy dzieci pastuchy powiedziały mi o śmierci mojego ojca, poszłam na jego grób i znalazłam tam jego zakrwawione ubranie. To był straszny widok. Mój mąż nazywał się Sa Moeun i miał trzydzieści osiem lat. Ludzie Pol Pota – Ieng Sary’ego torturowali go i zabili w grudniu 1978. Jego ciało wrzucono do rowu.

Moje dziecko nazywało się Sam Nang; miał dziesięć lat. Zmuszono go do pracy i zabito. Był bardzo głodny i ukradł banana, i za to polpotowcy zatłukli go kolbami .

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Z dziesięciorga najbliższych członków rodziny Khem Nary przeżyli tylko ona i jej młodsze dziecko. Czerwoni Khmerzy zamordowali również czterdziestu spośród czterdziestu pięciu członków rodzin jej „wujów i cioci”.

„Miejsce pełne trupów”

Inna z ocalałych, mieszkająca w prowincji Svay Rieng, którą cytuje autor książki Ostateczne rozwiązania. Ludobójcy i ich dzieło relacjonowała, że w 1978 roku „polpotowcy weszli do urzędu rolnego dla Strefy Wschodniej i ogłosili wyrok śmierci na całą ludność tego regionu”.


Reklama


Kobieta doskonale wiedziała, jaki los zgotują mieszkańcom Czerwoni Khmerzy. Już rok wcześniej na własne oczy widziała „miejsce pełne trupów”. Jak później wspominała:

Ciała powiązane były parami, mężczyzna i kobieta. Poszłam dalej i po jakimś czasie usłyszałam krzyki ludzi zabijanych przez polpotowców. Bałam się, że mnie zobaczą, więc się schowałam i uciekłam. Po drodze widziałam wiele innych trupów, jedne z poderżniętymi gardłami, inne z rozbitymi głowami.

Czaszki ofiar ludobójstwa przeprowadzonego przez Czerwonych Khmerów (domena publiczna).
Czaszki ofiar ludobójstwa przeprowadzonego przez Czerwonych Khmerów (domena publiczna).

Obok ciał widziałam bambusowe kije, których użyto, by zmiażdżyć ofiarom głowy. W lesie, po tym gdy wydostałam się z terenu upstrzonego trupami, słyszałam więcej krzyków. Weszłam na drzewo i zobaczyłam dwie ciężarówki pełne ludzi. Jestem pewna, że jechali na śmierć.

Z kolei młody mężczyzna, którego zbrodniarze przetrzymywali w prowizorycznym więzieniu w środku lasu był świadkiem, jak uzbrojony w długi nóż strażnik przesłuchiwał kobietę w zaawansowanej ciąży. W pewnym momencie oprawca:


Reklama


Zdarł z niej ubranie, rozciął brzuch i wyciągnął dziecko. Odwróciłem się, ale nie mogłem uciec przed krzykiem agonii, który wolno przechodził w kwilenie, by potem zgasnąć w łaskawej ciszy śmierci.

Morderca przeszedł spokojnie obok mnie, trzymając płód za szyję. gdy dotarł do więzienia, dokładnie w zasięgu mojego wzroku, obwiązał dziecko sznurem i przytwierdził do okapu, obok innych, już wysuszonych, czarnych i skurczonych.

Zdjęcia ofiar Czerwonych Khmerów prezentowane w Muzeum Ludobójstwa Tuol Sleng (Gerd Eichmann/CC BY-SA 4.0).
Zdjęcia ofiar Czerwonych Khmerów prezentowane w Muzeum Ludobójstwa Tuol Sleng (Gerd Eichmann/CC BY-SA 4.0).

„Szef gminy i ja zatłukliśmy 250 osób”

O mrożącym krew w żyłach bestialstwie Czerwonych Khmerów świadczą również relacje samych oprawców. Jeden z nich, Siv Samon, były szef bezpieki w gminie Meanchey, w maju 1979 roku zeznał:

12 i 13 sierpnia 1978 r. na rozkaz szefa gminy siedmiu moich towarzyszy, sam szef gminy i ja zatłukliśmy 250 osób, pośród których rozpoznałem 110 kobiet, 80 starych i młodych ludzi i 60 małych dzieci, mniej więcej jednorocznych, oraz jeszcze dwoje innych dzieci.


Reklama


Ludzie ci byli oskarżeni o to, że byli agentami KGB albo Wietnamczyków, lub byli członkami rodzin żołnierzy Lon Nola czy CIA. Osoby te zostały zatłuczone na śmierć żelaznymi rurami i prętami po zawiązaniu im rąk i oczu.

Mordowali do samego końca

Co charakterystyczne, mordy nie ustały nawet po tym, jak 5 stycznia 1979 roku północnowietnamskie wojska zdobyły stolicę kraju Phnom Penh i stało się jasne, że reżim Pol Pota czeka niechybny upadek. Trzy tygodnie po tym wydarzeniu aresztowano rikszarza o nazwisku Sok Ros. Wraz z nim zatrzymano około sto osób, w tym całą jego rodzinę.

Artykuł stanowi fragment książki Konstantego Geberta pt. Ostateczne rozwiązania. Ludobójcy i ich dzieło (Wydawnictwo Agora 2022).
Artykuł powstał głównie w oparciu o książkę Konstantego Geberta pt. Ostateczne rozwiązania. Ludobójcy i ich dzieło (Wydawnictwo Agora 2022)

Jak czytamy w relacji przytoczonej na kartach książki Ostateczne rozwiązania. Ludobójcy i ich dzieło, oprawcy zaprowadzili wszystkich do oddalonego o koło trzy kilometry od wioski lasu, gdzie:

Każdy po kolei dostawał trzy ciosy młotem w głowę przed podcięciem mu gardła. Ze mną było tak samo. Odzyskałem świadomość w dzień po zabijaniu, 28 stycznia około czwartej rano. Wtedy Sok Maly, moja druga [11-letnia] córka, przyszła i mnie rozwiązała.

Potem poszła szukać swej [14-letniej] siostry i [dziewięcioletniego] brata. Znalazła ich jeszcze przy życiu, ale tak słabych, że nie mogli wstać. Powinienem dodać, że podczas egzekucji dzieci nie były wiązane i nie miały podrzynanych gardeł jak dorośli, ale tylko walono je młotem. Na szczęście moje dzieci były tylko ranne. Ale moja żona zmarła.

Byliśmy w bardzo niebezpiecznej sytuacji. Z poważną raną głowy i krwawiącym gardłem bałem się, że rzeźnicy mogą przyjść nas wykończyć, więc postanowiłem uciec z dziećmi o zmierzchu. Kiedy wyruszaliśmy, dwoje dzieci w wieku między 9 a 10 lat, które uniknęły śmierci jak moje dzieci, poprosiło, by się do nas przyłączyć.

Narzędzia tortur i mordów wykorzystywane przez Czerwonych Khmerów w osławionym więzieniu S-21 (Bernd Nottelmann/CC BY-SA 3.0).
Narzędzia tortur i mordów wykorzystywane przez Czerwonych Khmerów w osławionym więzieniu S-21 (Bernd Nottelmann/CC BY-SA 3.0).

Zbrodniarz, który unikną kary

Oczywiście przytoczone powyżej relacje opisują tylko niewielki wycinek okrucieństw, jakich dopuszczali się Czerwoni Khmerzy. Wystarczy wspomnieć, że spośród około 18 tysięcy osadzonych w osławionym więzieniu S-21 przeżyło jedynie… 12 osób. Resztę zginęła po trwających nieraz całymi dniami torturach.

Pol Pot nigdy nie odpowiedział za swoje zbrodnie. Zmarł w 1998 roku. W XXI wieku udało się jednak skazać na dożywotnie więzienie kilku jego najbliższych współpracowników.

Przeczytaj również o największej zbrodni ludobójstwa końca XX wieku. Setki tysięcy ludzi zamordowanych maczetami


Reklama


Ludobójcy i ich dzieło

Bibliografia

Autor
Rafał Kuzak

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.