KGB sprzedało dzienniki nazistowskiego zbrodniarza za prawdziwą fortunę. Nie chodziło wcale o pieniądze

Strona główna » Historia najnowsza » KGB sprzedało dzienniki nazistowskiego zbrodniarza za prawdziwą fortunę. Nie chodziło wcale o pieniądze

Zapiski Josepha Goebbelsa, to jedno z najważniejszych źródeł dla historyków badających dzieje III Rzeszy. Nic więc dziwnego, że w 1972 roku na Zachodzie prawdziwą sensację wzbudziła informacja o tym, że ktoś ma do sprzedania mikrofilmy 20 tysięcy wcześniej nieznanych stron „Dzienników”. Po latach okazało się, że za wszystkim stały służby specjalne ZSRR i NRD, które chciały zaszkodzić RFN i przy okazji zarobić setki tysięcy marek.

Goebbels zaczął pisać Dzienniki w październiku 1923 roku. Za wprowadzenie posłużyły Kartki wspomnień (Erinnerungsblätter), w których znalazł się skrótowy zapis dziejów rodziny i najważniejszych wydarzeń od urodzin w 1897 roku do połowy października 1923 roku.


Reklama


24 bruliony

Był to dla autora czas uzyskania doktoratu, nieudanej próby podjęcia pracy w charakterze urzędnika bankowego, ubóstwa i wielkiej frustracji, a dla całych Niemiec okres zamieszania politycznego i hiperinflacji, czyli ogromnego, niekontrolowanego spadku realnej wartości marki.

Właściwy Dziennik był pisany z dużą regularnością, do rzadkości należały przerwy ponad dwu, trzydniowe. W latach 1923–1941 Goebbels umieszczał własnoręcznie swoje notatki w brulionach z twardą okładką o formacie około 15,5 cm x 22 cm i 17,5 cm x 21 cm, a więc mniej więcej A5. Zachowało się 14 (na 24 napisanych) brulionów, wypełniało je pismo drobne, ściśnięte i bardzo trudno czytelne.

Goebbels nie mógł równać się majątkiem z Göringiem (domena publiczna).
W latach 1923-1941 Goebbels zapisał 24 bruliony (domena publiczna).

Część rękopiśmienna Dzienników to w przeliczeniu prawie 7 tysięcy znormalizowanych stron. Przeważał w nich zapis zwięzły i skrótowy, często w formie równoważników zdań, z silnym podkreśleniem stanów emocjonalnych, zwłaszcza tych, które dotyczyły życia prywatnego i związków intymnych. Z upływem lat, gdy Goebbels rozpoczął działalność w szeregach NSDAP, a potem ją intensyfikował, bieżące kwestie polityczne zajmowały coraz więcej miejsca.

Od przejęcia władzy przez narodowych socjalistów w Niemczech i usadowienia się Goebbelsa w fotelu ministra oświecenia narodowego i propagandy Rzeszy spektrum spraw publicznych ogromnie się poszerzyło. Sprawy prywatne zeszły na plan dalszy. Pozostawały jednak stale obecne, a w momentach szczególnych, na przykład kiedy doszło do kryzysu małżeńskiego w latach 1937–1939, znowu było ich więcej. Do lipca 1941 roku objętość zapisków dziennych na ogół nie przekraczała dwóch znormalizowanych stron, czyli była stosunkowo niewielka.

Czas na stenografa

Przełom dokonał się po agresji Trzeciej Rzeszy na Związek Radziecki, ściśle biorąc od 9 lipca 1941 roku. Goebbels zatrudnił stenografa, Richarda Ottego, któremu niemal dzień w dzień dyktował coraz większą porcję notatek, przepisywanych następnie na maszynie ze specjalnie powiększoną czcionką. Liczba dziennych zapisków, które przybrały odtąd charakter rozbudowanych analiz, przekraczała często kilkanaście stron, a gdy odbywały się spotkania z Hitlerem – notabene coraz częstsze – dochodziła nawet do stron kilkudziesięciu!

Ponadto każdą z notatek poprzedzała – również od 9 lipca 1941 roku – część wstępna, zawierająca opis aktualnej sytuacji militarnej. Materiału faktograficznego, redagowanego następnie przez autora Dzienników, dostarczał regularnie oficer łącznikowy RMVP z OKW. Skąd w latach wojny i rosnących obowiązków służbowych minister propagandy brał na to wszystko czas? Zaznaczyć trzeba, że chodzi tu o liczby niebagatelne: 36 tysięcy stron maszynopisu, z których zachowało się, przynajmniej według aktualnego stanu rzeczy, blisko 35 tysięcy stron!


Reklama


Ostatni znany zapis w Dziennikach pochodzi z 10 kwietnia 1945 roku; była to jedynie część dotycząca sytuacji militarnej. Wiadomo też o ostatniej, niezachowanej notatce, sporządzonej na kilka godzin przed samobójczą śmiercią 1 maja 1945 roku. Jednodniowy kanclerz Rzeszy miał wtedy uderzyć w tony patetyczne, stawiając Hitlera za wzór dla kolejnych pokoleń Niemców, zobowiązanych do walki na śmierć i życie z „internacjonalnym wrogiem”.

954 szklane płytki

Najprawdopodobniej w listopadzie 1944 roku Goebbels postanowił uporządkować swoje zapiski rękopiśmienne. Richard Otte otrzymał polecenie ich odczytania i przeniesienia na strony maszynopisu. Udało mu się to zrobić w stosunku do dwóch ostatnich brulionów, obejmujących okres od 21 listopada 1940 roku do 8 lipca 1941 roku. Dalszych prac Otte musiał zaniechać, gdyż jego przełożony postanowił zadbać o utrwalenie swojego dzieła w sposób szczególny.

Artykuł stanowi fragment wstępu profesora Eugeniusza Cezarego Króla do publikacji Goebbels. Dzienniki. Tom 1: 1923-1939 (Bellona 2021).
Artykuł stanowi fragment wstępu do książki Goebbels. Dzienniki. Tom 1: 1923-1939 (Bellona 2021). Tłumaczenie i opracowanie naukowe profesor Eugeniusz Cezary Król,

Goebbels nawiązał kontakt z jednym z pionierów raczkującej jeszcze wtedy techniki utrwalania zdjęć na mikrofiszach. Był nim dr Joseph Goebel (sic!). Zgodnie ze zleceniem ministra propagandy na przełomie 1944 i 1945 roku powstało około 954 szklanych płytek o wymiarach 9 x 12 cm, zawierających około 42 tysięcy mikrozdjęć maszynopisowych stron Dzienników.

W połowie kwietnia 1945 roku Otte wraz z oficerem łącznikowym Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKH) z RMVP, majorem Rudolfem Balzerem, zakopali na rozkaz Goebbelsa zbiór szklanych płytek, ułożonych w 77 tekturowych pudełkach firmy Agfa i zapakowanych w metalową skrzynię, w pobliżu autostrady prowadzącej do Poczdamu.


Reklama


Francuzi i Sowieci dzielą łupy

Po upływie niespełna roku, w marcu 1946 roku, nienaruszona skrzynia została odkopana przez wspólną ekspedycję radziecko-francuską. Miejsce ukrycia wskazał Francuzom najprawdopodobniej sam Otte, który przez następne lata służył władzom okupacyjnym w Niemczech jako ważny świadek wydarzeń w Trzeciej Rzeszy, ze specjalnym uwzględnieniem jego kontaktów z ministrem propagandy. (…)

Tymczasem rozgorzał spór o podział łupu. Ostatecznie strona francuska uzyskała tylko niewielką część: cztery pudełka z 60 płytkami, w tym jedynie 19 płytek zawierało strony Dzienników od 18 sierpnia do 21 września 1941 roku. Reszta „francuskich” płytek to mikrozdjęcia protokołów konferencji prasowych z lat 1940–1942, organizowanych przez Goebbelsa w RMVP.

Jedna ze stron Dzienników Goebbelsa (domena publiczna).
Jedna ze stron rękopisu Dzienników Goebbelsa (domena publiczna).

Wszystko znalazło się w archiwum MSZ Francji, natomiast lwia część wykopaliska z lasu pod Poczdamem powędrowała do Moskwy. W latach 1946–1962 zbiór pudełek składowano w archiwum MSZ ZSRR. Od sierpnia 1962 roku stał się pilnie strzeżoną jednostką tzw. Archiwum Specjalnego przy Radzie Ministrów ZSRR.

Maszynopis w aluminiowych skrzyniach

Innym torem potoczyły się losy brulionów z odręcznymi zapiskami Goebbelsa i ich kontynuacji maszynopisowej. W końcu kwietnia 1945 roku Otte otrzymał od Goebbelsa, który przebywał już z rodziną w bunkrze pod Kancelarią Rzeszy, polecenie zniszczenia całego zbioru rękopiśmienno-maszynopisowego.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Posłuszny urzędnik nawet przystąpił do pracy, ale działając pod presją czasu, nie mógł już wykonać polecenia. Ministerialna niszczarka okazała się mało wydajna, próby wrzucania grubego, dobrej jakości papieru do pieca centralnego ogrzewania szybko zagroziły jego zatkaniem.

Richard Otte wyjechał z oblężonego Berlina, a znaczna większość papierowego zapisu Dzienników pozostała na miejscu bez dozoru. Charakterystyczne, że maszynopisowy oryginał Dzienników, spoczywający w aluminiowych skrzyniach na terenie Kancelarii Rzeszy, nie zwrócił początkowo uwagi oddziałów Armii Czerwonej, zajmującej w maju 1945 roku stolicę Niemiec. Bezpańskie materiały wpadły w ręce różnych osób.


Reklama


Jedną z nich była niejaka Else Goldschwamm, która oddelegowana na rozkaz władz radzieckich do prac porządkowych w byłej Kancelarii Rzeszy wyjęła z aluminiowych skrzyń pięćset stron maszynopisu. Obejmowały one zapisy z końca września 1942 roku oraz z połowy lutego i z jednego dnia czerwca 1943 roku. Po kilkunastu latach, w 1961 roku, przekazała ona swoją zdobycz do Instytutu Historii Najnowszej (IfZG) w Monachium.

Z jej wyjaśnień wynikało, że do aluminiowych skrzyń tak jak ona mogło sięgnąć sporo innych osób z grupy porządkowej. W ten sposób uległa rozproszeniu, a także zniszczeniu znaczna część maszynopisowego zapisu Dzienników.

Ruiny Kancelarii Rzeszy. To w jednym z jej pomieszczeń znajdowały się oryginały maszynopisu Dzienników (Bundesarchiv/Schmidtke/CC-BY-SA 3.0).
Ruiny Kancelarii Rzeszy. To w jednym z jej pomieszczeń znajdowały się oryginały maszynopisu Dzienników (Bundesarchiv/Schmidtke/CC-BY-SA 3.0).

Rękopisy w specarchiwum

Co się tyczy losu brulionów z odręcznymi zapiskami ministra propagandy Trzeciej Rzeszy, to najważniejszy ślad prowadzi do radzieckiej dziennikarki Jeleny Rżewskiej. Należała ona do grupy specjalistów wysłanych tuż po zakończeniu wojny z Moskwy do Berlina w celu identyfikacji i zabezpieczenia szczątków Hitlera i Goebbelsa. Rżewska natknęła się w Kancelarii Rzeszy na wielką stertę papierów, w tym na 13 grubych zeszytów, zawierających charakterystyczne, słabo czytelne notatki „małego doktora” z Rheydt.

Napisała w swojej książce, wydanej w latach sześćdziesiątych w NRD, że zbiór odesłano do sztabu 1. Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej. Po latach stało się jasne, że ostatecznie 13 brulionów z rękopiśmiennymi zapiskami Goebbelsa trafiło, tak jak szklane mikrofisze, do specarchiwum przy Radzie Ministrów ZSRR.


Reklama


7 tysięcy stron kupione w składzie makulatury

Jeden z brulionów, tzw. dziennik elbersfeldzki z przełomu 1925 i 1926 roku, dostał się w ręce Amerykanów i wylądował ostatecznie w Hoover Institution on War, Revolution and Peace na Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii. Podobnie stało się z dużym fragmentem maszynopisowym z lat 1942–1943, obejmującym blisko 7 tysięcy stron.

W końcu 1946 roku amerykański oficer wywiadu i kontrwywiadu (CIC) w Berlinie, William F. Heimlich, zakupił go od tamtejszego handlarza makulaturą. Ten zbiór, zresztą po dużych kontrowersjach natury prawnej i finansowej, stał się podstawą wydania książkowego w USA, a nieco później w Szwajcarii.

William F. Heimlich kupił blisko 7 tysięcy stron maszynopisu Dzienników Goebbelsa od handlarza makulaturą (domena publiczna).
William F. Heimlich kupił blisko 7 tysięcy stron maszynopisu Dzienników Goebbelsa od handlarza makulaturą (domena publiczna).

Należy jeszcze wspomnieć o trzecim znanym, większym fragmencie Dzienników szefa RMVP, a mianowicie o znalezisku funkcjonariusza CIC Erica C. Mohra. W listopadzie 1945 roku, wędrując po zniszczonych i splądrowanych wnętrzach Kancelarii Rzeszy, odkrył on plik blisko 600 stron maszynopisowych, zadrukowanych charakterystyczną, powiększoną czcionką.

Był to Goebbelsowski zapis z sierpnia 1941 roku oraz z maja i czerwca 1942 roku. Opuszczając Niemcy w 1947 roku, Mohr przekazał zbiór swoim przełożonym. Wiadomo, że jesienią 1973 roku dokument ten znajdował się w amerykańskich National Archives w College Park. W 2003 roku nie można było go już jednak odnaleźć ani pod starą, ani pod nową sygnaturą.


Reklama


Tajemnicze mikrofilmy

Upłynęło ćwierć wieku bez nowych informacji o losie Dzienników Goebbelsa. Badacze historii najnowszej i jej miłośnicy utwierdzali się w przekonaniu, że niczego więcej na tym polu nie należy oczekiwać. Tymczasem w 1972 roku wybuchła sensacja: pewien pośrednik zaoferował znanemu wydawnictwu zachodnioniemieckiemu Hoffmann und Campe zakup nieznanych dotąd zapisków ministra propagandy Trzeciej Rzeszy.

Obejmowały one 20 tysięcy stron Dzienników w formie mikrofilmu, wykonanego jednak niedbale pod względem technicznym. Ponadto – co znamienne – były to fragmenty z różnych okresów, powybierane tak, że omijały ważne momenty historyczne, na przykład genezę II wojny światowej, w tym okoliczności prowadzące do podpisania paktu Ribbentrop–Mołotow w sierpniu 1939 roku. Powyższe usterki wzbudziły w środowisku historyków i dziennikarzy niepokój i nieufność co do autentyczności oferowanego materiału.

Artykuł stanowi fragment wstępu profesora Eugeniusza Cezarego Króla do publikacji Goebbels. Dzienniki. Tom 1: 1923-1939 (Bellona 2021).
Artykuł stanowi fragment wstępu do książki Goebbels. Dzienniki. Tom 1: 1923-1939 (Bellona 2021). Tłumaczenie i opracowanie naukowe profesor Eugeniusz Cezary Król,

Jak to się ma do oryginału?

Nie odwiodło to jednak wydawnictwa Hoffmann und Campe od powziętego zamiaru: w październiku 1972 roku oficyna zakupiła mikrofilm, a rok później, na konferencji prasowej, urządzonej podczas Międzynarodowych Targów Książki we Frankfurcie nad Menem, zapowiedziała kilkutomową edycję Dzienników Goebbelsa.

Podczas tych samych Targów Książki wystąpił jednak bankier szwajcarski, nazwiskiem François Genoud, który nie dość, że przedstawił się jako wielbiciel nazistowskiego ministra oświecenia narodowego i propagandy, to jeszcze pokazał dokumenty, świadczące o jego prawie do dysponowania Dziennikami Goebbelsa.

Jednocześnie dwa duże wydawnictwa amerykańskie – David McKay i bantam books – powiadomiły o nabyciu od wspomnianego wyżej anonimowego pośrednika praw do wydania na rynku amerykańsko-kanadyjskim Dzienników ministra propagandy z lat II wojny światowej. Ciągle jednak nie było jasne, jak oferowany w Europie i Ameryce Północnej mikrofilm ma się do materiału oryginalnego.

Ponawiane przez wydawców żądania okazania choćby niewielkiej części autentycznego źródła, z którego został wykonany mikrofilm, natrafiały na weto tajemniczego pośrednika. W atmosferze coraz większego zamieszania wydawnictwo Hoffmann und Campe zdołało jeszcze opublikować tom, obejmujący zapiski Goebbelsa z 1945 roku. Z dalszych wydań jednak zrezygnowało, głównie z powodu komplikacji formalnoprawnych, a także ze względu na duże trudności związane z odczytaniem rękopiśmiennej części Dzienników.

Siedziba KGB na Łubiance. Zdjęcie z 1985 roku (domena publiczna).
Po latach okazało się, że tajemniczymi mikrofilami stały sowieckie i enerdowskie służby. Na zdjęciu siedziba KGB na Łubiance. Fotografia z 1985 roku (domena publiczna).

Intryga KGB

Uporczywa odmowa przedstawienia dowodów na autentyczność mikrofilmu z 20 tysiącami stron Dzienników wynikała z prozaicznego powodu. Po wielu latach okazało się, że oferta sprzedaży wysłana na Zachód była efektem wspólnego planu służb specjalnych ZSRR (KGB) i NRD (MfS). Chodziło z jednej strony o działania destabilizujące RFN; tak sobie w Moskwie i Berlinie Wschodnim wyobrażano skutki opublikowania dużych fragmentów Dzienników szefa propagandy Trzeciej Rzeszy.

Z drugiej strony nie bez znaczenia były widoki na zrobienie lukratywnego interesu; „anonimowy” pośrednik zażądał 200 tysięcy marek zachodnich i najprawdopodobniej tyle od wydawnictwa otrzymał. Jednak ujawnienie dowodów w postaci oryginalnych stron Dzienników albo brulionu z odręcznymi zapiskami, albo wreszcie szklanej płytki z mikrozdjęciami oznaczałoby groźbę odkrycia prawdziwego miejsca przechowywania całego zbioru, a tego władze ZSRR chciały w danym momencie uniknąć.

Źródło

Tekst stanowi fragment wstępu do książki Goebbels. Dzienniki. Tom 1: 1923-1939. Jej nowe wydanie ukazuje się 19 maja nakładem wydawnictwa Bellona. Tłumaczenie i opracowanie naukowe profesor Eugeniusz Cezary Król.

Przyczynek do zrozumienia mechanizmów hitlerowskiej propagandy

Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.

Autor
Eugeniusz Cezary Król
Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.