Noszenie korony zobowiązuje i Elżbieta I, ostatnia przedstawicielka dynastii Tudorów, doskonale o tym wiedziała. Liczna służba, niezliczone rezydencje, kosztowne podróże – wszystko to z służyło podtrzymaniu świetności angielskiej monarchii. Ale czy naprawdę musiało aż tyle kosztować?
Kiedy Elżbieta I, nazywana też Elżbietą Wielką, w 1558 roku zasiadła na tronie angielskim, odziedziczyła po siostrze Marii Tudor potężny dwór. Na jej usługach znalazły się setki osób – sekretarze, urzędnicy, dwórki, kucharze, koniuszy, praczki.
Reklama
Królowa miała też do dyspozycji ponad pięćdziesiąt monarszych rezydencji. Nawet jeśli nie o wszystkie dbano (a wiemy, że co najmniej pięć w trakcie jej rządów po prostu się rozpadło), była to ogromna i kosztowna w utrzymaniu infrastruktura.
Do tego dochodziły jeszcze inne wydatki. W przypadku ostatniej władczyni z rodu Tudorów były to przede wszystkim liczne (i drogie) podróże. „W czasie swojego czterdziestopięcioletniego panowania królowa odbyła nie mniej niż dwadzieścia dwa letnie objazdy kraju i jedną krótką wyprawę do Kentu” – wyjaśnia Adrian Tinniswood, autor książki Brytyjska monarchia od kuchni.
112 funtów dziennie
Biorąc pod uwagę fakt, że królowej w objazdach towarzyszyło nawet 350 osób, już same podróże musiały obciążać budżet państwa. Jak referuje Tinniswood:
<strong>Przeczytaj też:</strong> Zasługi i osiągnięcia Katarzyny II Wielkiej. Co słynna caryca zrobiła dla Rosji?Najdokładniejsze rozliczenie finansowe dotyczy 76-dniowego objazdu królowej po hrabstwach Essex i Suffolk w 1561 roku, kiedy nadworny kwestor (cofferer of the household) Thomas Weldon, wyliczył wydatki dworu na 8540 funtów szterlingów, czyli nieco ponad 112 funtów dziennie.
Przeważnie jednak koszt związany z objazdem państwa przez Elżbietę I był niższy. Według obliczeń Burghleya wydatki związane z długim objazdem obciążały roczny budżet dworu królewskiego na jakieś od 1000 do 2000 funtów szterlingów.
Warto uświadomić sobie, że owe „1 do 2 tysięcy funtów szterlingów” to w przeliczeniu na dzisiejszą walutę odpowiednik od ćwierci do pół miliona funtów. A mowa jest przecież o „obciążeniu dodatkowym” – związanym tylko z utrzymywaniem dworu w drodze.
Dodatkowe 300 funtów (dzisiejsze 70 tysięcy) wydawano na… transport piwa i wina. Na dwór królowej, niezależnie od tego, gdzie się znajdowała, dostarczano bowiem rocznie aż 600 tysięcy galonów piwa i ale; ile spożywano wina, niestety nie wiemy.
Kto za to płacił?
Przy okazji można też próbować wyjaśnić, skąd w wyliczeniach Thomasa Weldona i lorda Burghleya, kanclerza królowej, pojawiła się taka dysproporcja. Otóż część wydatków związanych z utrzymaniem dworu była… przerzucana bezpośrednio na poddanych.
Zgodnie z przyjętym zwyczajem, królowa podczas objazdu kraju mogła zatrzymywać się w domach szlacheckich – traktując je jak własne, dopóki nie postanowiła wrócić do siebie.
Nie ma wątpliwości, że dla odwiedzanych było to spore obciążenie. W Brytyjskiej monarchii od kuchni Tinniswood opowiada:
Kiedy latem 1602 roku Elżbieta spędziła trzy noce w Harefield w hrabstwie Middlesex, wydatki sir Thomasa Egertona – obejmujące koszty wszystkiego, począwszy od 24 homarów i 624 kurczaków, skończywszy na 48 tysiącach cegieł użytych do wybudowania nowych pieców, aby wyżywić władczynię i jej orszak – dały gigantyczną kwotę 2013 funtów 18 szylingów i 4 pensów.
Kiedy sir Henry Lee usłyszał w 1602 roku, że królowa zamierza go odwiedzić, od razu napisał do jej sekretarza stanu sir Roberta Cecila, że królowa nie może przybyć, gdyż jego po prostu na to nie stać.
Reklama
O obciążeniach, jakie niosły ze sobą królewskie wizyty przekonał się zresztą sam lord Burghley. Elżbieta rezydowała u niego aż dwanaście razy. Koszt jednej takiej wizyty wynosił – jak referował jego biograf – od 2 do 3 tysięcy funtów (a więc między pół miliona a 750 tysięcy w dzisiejszej walucie…).
Roczny budżet królowej
Podróże stanowiły jednak tylko jedną z pozycji w budżecie królowej. Ten zaś – zapewne ku jej ubolewaniu – podlegał ograniczeniom, narzucanym przez parlament. Dzięki temu znamy jednak dokładne kwoty, przyznawane jej na wydatki. Oddajmy znowu głos Tinniswoodowi.
W roku 1563 parlament wydał rozporządzenie przyznające Elżbiecie na utrzymanie dworu stałe uposażenie z dochodów z królewszczyzn.
Kwota, jaką ustalono, opierała się na trzech dokumentach: rejestrze żywności określającym, co jadała królowa i jej dworzanie, rejestrze osób pozostających na królewskim wikcie, zawierającym informacje na temat tego, ile chleba, wina, piwa, opału i świec przysługiwało każdemu dworzaninowi, oraz rejestrze domowników, będącym wykazem osób, które miały prawo przebywać w domu królowej.
Wziąwszy pod uwagę wszystkie te czynniki, parlament zadecydował, że kwestor będzie dostawał 40 027 funtów, 4 szylingi 2,5 pensa rocznie, co powinno wystarczyć na sfinansowanie wszystkich potrzeb dworu królewskiego.
Reklama
Dzisiaj kwota ta wynosiłaby około 9,3 miliona funtów, czyli przeszło 46 milionów złotych polskich. Elżbieta uważała jednak, że jest to zdecydowanie za mało, nawet, jeśli w kolejnych latach jej dochody wzrosły do około 46 tysięcy funtów.
Konsekwentnie przekraczała limity – w 1573 roku jej wydatki sięgnęły niemal 50 tysięcy funtów! Dla porównania, kwota ta wystarczyłaby na kupno ponad 10 tysięcy koni – albo 40 tysięcy krów. Odpowiadała też sumie, jaką wykwalifikowany kupiec zarobiłby, gdyby pracował… ponad półtora miliona dni.
Kosztowna droga do nieba
Nawet mimo wprowadzanych niechętnie oszczędności, Elżbieta prawie nigdy nie mieściła się w budżecie. Standardowo przekraczała go o około 15 procent. Zaś ostatnim wielkim wydatkiem związanym z jej panowaniem okazał się… jej pogrzeb. W Brytyjskiej monarchii od kuchni Tinniswood relacjonuje:
Pogrzeb królowej był okazją do wyrażenia głębokiego smutku i przywiązania (choć, szczerze mówiąc, cieszyła się znacznie mniejszą popularnością niż w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XVI wieku) i do publicznego potwierdzenia przekazania władzy jej następcy w niepewnych czasach.
Był też ogromnym obciążeniem dla królewskiego skarbca. Szacunkowy koszt, na który składały się wydatki między innymi na 12 tys. jardów czarnej tkaniny dla żałobników, wahał się w granicach od 11 tys. do 20 tys. funtów szterlingów.
Reklama
„Pomyślcie, co czuje kraj”
By jednak oddać Elżbiecie sprawiedliwość, należy dodać, że jej następcy na angielskim tronie wcale nie okazali się lepsi. Jakub I Stuart na samą organizację promowanego przez siebie przedstawienia wydał 3 tysiące funtów. W pierwszych latach jego panowania wyglądało na to, że będzie wydawał aż dwa razy więcej niż jego poprzedniczka. „Pomyślcie, co czuje kraj” – komentował sekretarz stanu, Robert Cecil.
Na szczęście wydatki te udało się ostatecznie opanować. Kwota 100 tysięcy funtów na prowadzenie dworu na dobre zagościła w angielskim budżecie dopiero w połowie XVII wieku. Paradoksalnie, nie otrzymał jej wcale monarcha, a ten, kto go obalił – lord protektor Oliver Cromwell.
Polecamy
Bibliografia:
Adrian Tinniswood, Brytyjska monarchia od kuchni, Bellona 2019.
Ilustracja tytułowa: Portret Elżbiety I (domena publiczna).