Pamiętacie scenę z Krzyżaków Henryka Sienkiewicza, w której Danusia w ostatniej chwili uratowała życie skazanemu na śmierć Zbyszkowi, krzycząc „Mój ci jest, mój ci jest”? Jeżeli sądzicie, że pisarz zmyślił ten zwyczaj, to jesteście w błędzie. Takie historie zdarzały się naprawdę.
Praktykę opisał w klasycznej pracy Dzieje obyczajów w dawnej Polsce Jan Stanisław Bystroń. Autor co prawda podkreślił, że nie obowiązywała ona na przełomie XIV i XV wieku (jak chciałby tego Sienkiewicz), ale później – już jak najbardziej tak. I niejeden skazaniec ocalił kark stając przed ołtarzem.
Reklama
Pracowity kmieć i pracowita dziewica
W Krzyżakach uratowanym był rycerz. Jeśli wierzyć Bystroniowi także ten detal się nie zgadza. Według zasłużonego etnografa, nie istnieją wzmianki, jakoby zwyczaj wykorzystywano w odniesieniu do przedstawicieli szlachty. Funkcjonował on za to „wcale często” wśród mieszczan i chłopów.
Autor przytoczył zapis z 1747 roku, który w księgach parafialnych siedliskich sporządził tamtejszy wikary Urban Kalski. Kapłan zanotował:
Pobłogosławiłem małżeństwo, niespodzianie i nagle zawarte przez pracowitego Wojciecha Kuczka ze wsi Kamienicy, którego sławetny urząd w Brzostku za najgorszą zbrodnie skazał na śmierć przez ucięcie głowy i spalenie.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Powinniśmy zjadać rocznie 100 000 irlandzkich dzieci. Z tego co zostanie róbmy rękawiczkiSkoro go już na miejsce egzekucji wprowadzono i kark mu obnażono, pracowita dziewica Elżbieta Kuszoska z tej samej wsi Kamienicy przedarła się na rynek w męskim przebraniu i obnażony kark wspomnianego Wojciecha chustą, z głowy własnej zerwaną, opasała i przykryła, a następnie z miejsca stracenia i hańby z nim razem do kościoła po błogosławieństwo pobiegła.
Widząc to wszystko na własne oczy i jeszcze więcej słysząc, zapobiegając znacznie większym nieszczęściom wedle prawa zwyczajowego państwa, tego samego dnia małżeństwo wspomniane pobłogosławiłem i zatwierdziłem.
To nie zawsze działało
Bystroń pochylił się bliżej nad panującymi normami. Na kartach Dziejów obyczajów w dawnej Polsce można wyczytać, że oświadczyny pod szubienicą czy też szafotem nie oznaczały jeszcze automatycznego uwolnienia skazańca.
Chodziło o prawo zwyczajowe, zatem ostatnie słowo należało do władz, „które nie były tu skrępowane formalnym ustawodawstwem”.
Przekonał się o tym w 1648 roku pewien przestępca z Żywca, którego mimo interwencji białogłowy planowano wysłać na tamten świat. Niepocieszony takim obrotem spraw:
(…) skazaniec wraz z panną kata tak poturbowali, że ten niedługo potem zmarł; hajducy dworscy uśmierzyli bijących się, po czym wyrok i tak wykonano.
Reklama
Rzekomo jeszcze na początku XIX wieku zdarzały się podobne próby ratowania skazańców, ale zaborczy wymiar sprawiedliwości niespecjalnie zwracał na nie uwagę, egzekwując zasądzone wyroki.
Nie wszyscy chcieli być uratowani
Co warte podkreślania, szanse na ocalenie miały także kobiety. Tutaj „chętnym bywał czasem kat, który, otoczony lękiem i pogardą, na tej drodze najłatwiej znajdował żonę”.
Na koniec należy wspomnieć o tym, że podobno zdarzały się przypadki, kiedy bandyta wolał pożegnać się z życiem, niż wziąć ślub z niezbyt urodziwą panną. Władysław Serczyk w książce Na dalekiej Ukrainie. Dzieje Kozaczyzny do 1648 roku pisał:
Na Zaporożu krążyła nawet anegdota, że gdy jeden z traconych ujrzał zeszpeconą przez ospę dziewczynę, która podbiegła do niego z zamiarem uratowania go od egzekucji, oświadczył:
— Jak ma mnie prowadzić do ślubu taka dziobata, to wolę wisieć!
Reklama
Z kolei Bystroń przytaczał ludową pieśń o dzieciobójczyni, która odrzuciła ofertę mistrza małodobrego:
Przyszedł młody kat do niej:
Chcesz ty, Marysiu, moją być?
Chcę cię od śmierci wykupić.
Kiedym nie była wójtową,
Nie chcę być panią katową.
Upalcie ze mnie popiołu,
Rozsiejcie go sobie po polu.
Przeczytaj również o tym dlaczego Kozacy zakopywali zabójców w jednej trumnie z ich ofiarami.
Bibliografia
- Jan Stanisław Bystroń, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce. Wiek XVI-XVIII, T. 2, Trzaska, Evert i Michalski 1933.
- Władysław Serczyk, Na dalekiej Ukrainie. Dzieje Kozaczyzny do 1648 roku, Kraków 2013.