Noc. Obraz Maksymiliana Gierymskiego (domena publiczna).

Najbardziej znienawidzone obowiązki polskich chłopów. Pańszczyzna wcale nie była najgorsza

Strona główna » Nowożytność » Najbardziej znienawidzone obowiązki polskich chłopów. Pańszczyzna wcale nie była najgorsza

Na pańszczyźnie obowiązki polskich chłopów wcale się nie kończyły. W XVIII wieku typowy gospodarz musiał zapewnić nawet powyżej 10 dni pracy tygodniowo. W okresie żniw panowie folwarczni stosowali też tak zwane „tłoki” czy też „gwałty”: „wszystkich wypędzali” z domów, niezależnie od wymiaru pańszczyzny, „kazali im robić jak bydlętom”. Do tego wszystkiego dochodziły jeszcze powinności szczególne. I szczególnie znienawidzone.

Do najbardziej nieznośnych chłopskich obowiązków należała stróża. Źródła wspominają o niej dopiero od XVI wieku, szybko jednak stała się powszechna.


Reklama


Zadanie spadało na całą gromadę. Każdego wieczora wieś miała obowiązek przysłać od jednego do kilku chłopów, by pilnowali przed kradzieżą, niespodziewanych atakiem bądź dzikimi zwierzętami zabudowania folwarczne, zbiory pozostawione na polach i gumno (pańską stodołę), zwłaszcza jeśli zboże trzymano tam na widoku, w odsłoniętych brogach.

Warta trwała przez całą noc, aż do świtu. Nie była zaliczana do wymiaru pańszczyzny, często więc bezpośrednio po odbytej stróży kmieć miał obowiązek odpracować kilkunastogodzinną dzienną zmianę.

Chłop bity rózgą. Miedzioryt XIX-wieczny w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie.
Chłop bity rózgą. Miedzioryt XIX-wieczny w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie.

Uciążliwość stróży zależała bezpośrednio od wielkości wsi i folwarku. Każdej nocy obowiązek przechodził na kolejnych gospodarzy. Kiedy przy posiadłości pańskiej znajdowała się tylko jedna niewielka osada, nocna warta mogła przypadać na kmiecia co tydzień, jeśli nie częściej.

Pełniono ją zawsze, niezależnie od temperatury, warunków pogodowych. „Nie ma tak srogiego mrozu w nocy zimowej, żeby jeden chłop po drugim z porządku nie musiał przed domem swego szlachcica przez całą noc pod gołym niebem stać” – komentował fryzyjski podróżnik Ulryk von Werdum.


Reklama


Wielkie pieniądze i wielka krzywda

Znane są poza tym liczne przypadki, gdy szlachcic oczekiwał także stróży dziennej, przede wszystkim w miejscach, gdzie składowano zboże przed spławieniem go w dół rzeki. Takiego dozoru podobnie nie uważano za odrobiony dzień pańszczyźniany.

Przymusowe warty budziły wstręt zwłaszcza, że niosły z sobą zagrożenie dla chłopów. Włościanin pilnujący dworu bądź zboża odpowiadał własnym majątkiem za wszelkie szkody poniesione przez pana. Mógł wprawdzie nająć zastępcę, ale i za jego niedbalstwo ręczył własnym, skromnym majątkiem lub swą skórą.

panszczyzna - okladka
O szlacheckim wyzysku i życiu polskich chłopów piszę znacznie szerzej na kartach mojej nowej książki pt. Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa (Wydawnictwo Poznańskie 2021).

Autor XVII-wiecznego utworu Robak sumienia złego wypominał panom, że na barki chłopów kładą troskę o „wielkie pieniądze” przechowywane we dworze i że tym samym wieśniakom „wielka krzywda się dzieje”.

Za darmo i „bez dnia”

Poddany klął pod nosem tym bardziej, że także inne obowiązki nie pozwalały mu udać się na nocny odpoczynek. Czasem dziedzic żądał, by chłopi za darmo i „bez dnia” (czyli bez zaliczenia w poczet pańszczyzny) pilnowali folwarcznej trzody. Dzięki temu nie musiał zatrudniać osobnego pastucha. Częściej to gromada potrzebowała pracy po zmroku.

Chłopi wystawiali własnych strażników do pilnowania chałup i ostrzegania przed pożarem bądź napadem. Robiono to szczególnie w okresach niepokojów i na terenach nadgranicznych. Obowiązek, podobnie jak stróża we dworze, spadał kolejno na każdego gospodarza. Znane są też liczne wypadki nocnego wypasania chłopskich koni. Także tym zajmowali się kolejno poszczególni kmiecie.

„Gospodarz pilnujący koni danej nocy był zobowiązany powiadomić swego sąsiada przed południem, że jego kolej wypada najbliższej nocy” – wyjaśniał profesor Jan Rutkowski. – „Gdy tego nie uczynił, musiał sam pełnić tę powinność przez drugą z kolei noc”.


Reklama


Stróża nie pozwalała zażyć krzepiącego snu, ale dawała przynajmniej okazję do rozprostowania spracowanych kości. A przynajmniej zwykle tak było. Trafiali się szlachcice, którzy nawet od wartowników wymagali jednoczesnej pracy. Chłopi ze Świetkowej Woli, ciemiężeni przez sadystyczną Barbarę Kochanowską, uskarżali się, że dzierżawczyni majątku podczas stróży każe im rżnąć sieczkę (paszę dla zwierząt) oraz rąbać drewno.

Drogi wielkie i małe

Jeszcze większe, powszechne nadużycia wiązały się z posługami transportowymi, „podwodami”. Właściciele folwarków, niechętni zatrudnianiu stałych woźniców i oporządzaniu wozów, także w tej dziedzinie wyręczali się kmieciami.

Noc. Obraz Maksymiliana Gierymskiego (domena publiczna).
Noc. Obraz Maksymiliana Gierymskiego (domena publiczna).

Gospodarz miał obowiązek stawiać się na wezwanie we dworze z własnymi końmi i pojazdem, na który ładowano szlacheckie zboże, inne plony bądź towary. Musiał też, jeśli taka była wola zwierzchności, robić za gońca i zawozić listy swego pana do określonych adresatów.

Zwykle narzucano konkretne, roczne normy: tak co do liczby, jak i odległości „przewozów”. Potem zaś dziedzic czy dzierżawca… ignorował reguły, oczekując nie kilku podwód, ale tylu, na ile było zapotrzebowanie w jego dobrach.


Reklama


„Małe drogi”, podróże na odległość nie więcej niż 30–40 kilometrów, nie były zaliczane w poczet pańszczyzny. I to nawet w sytuacji, gdy z uwagi na rozładunek czy warunki pogodowe zadania nie dało się wykonać w ciągu jednej doby. Dalsze podwody, „wielkie drogi”, uwzględniano w wymiarze robocizn, ale dla gospodarza była to bardzo marna pociecha.

Podróż ze zbożem na odległość 100 bądź nawet 150 kilometrów, aż do najbliższej przystani czy dużego miasta, na wiele dni odrywała chłopa od ziemi, uniemożliwiała pracę na własnych zagonach, przede wszystkich zaś niszczyła jego wóz i wyczerpywała zwierzęta.

U przewozu. Fragment obrazu XIX-wiecznego.
U przewozu. Fragment obrazu XIX-wiecznego.

„Jeden z najcięższych obowiązków”

Podwody okazywały się, jak podkreśla badacz tematu doktor Marcin Konarski, jednymi „z najcięższych obowiązków wynikających z poddaństwa, z którymi przez wieki borykała się ludność wiejska”. Autor Robaka sumienia złego wyjaśniał już w XVII stuleciu, że transport odbywał się „nieznośnymi drogami”, a do tego w całości na koszt chłopa.

To „ubogi poddany” odpowiadał za swój sprzężaj, ale też za strawę potrzebną w podróży. Komentator znał nierzadkie przypadki, gdy nawet „biedni chłopkowie” wożący dobra między dwoma folwarkami swego pana w połowie podróży nie mogli liczyć na jaki bądź posiłek. Mało tego – nie pozwalano im też na krótką przerwę i „puszczenie koników na trawę”.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Z późniejszych czasów – zwłaszcza z ostatnich dekad istnienia Rzeczpospolitej – znane są wprawdzie dokumenty poświadczające, że kmieciom wypłacano pieniądze na podróż, nie chodzi tu jednak w żadnym razie o wynagrodzenie, formę rekompensaty. Garść monet była często konieczna, by uiścić cła oraz zapłacić za przekraczanie mostów.

W Rzeczpospolitej nie istniała żadna administracja drogowa, a nieliczne przeprawy przez rzeki były zarządzane przez właścicieli gruntów, na których je stawiano. Pobierali oni „mostowe” i w zamian mieli dbać o stan konstrukcji. W praktyce niemal nigdy tego nie robili. Jakaś część pieniędzy mogła też iść na opłacenie pobytu w gościńcach, przydrożnych karczmach. Znów nie chodziło o wygodę chłopa, ale tylko o zabezpieczenie nocą wiezionego towaru.


Reklama


„Nie mają dla nas żadnej litości”

Uciążliwość podwód niezwykle dosadnie opisali chłopi ze wsi Kobiernice pod Oświęcimiem. W skardze przeciwko dzierżawcy, zaniesionej w roku 1571, żalili się, że muszą „niesłusznie i niepotrzebnie” jeździć z „drewnem, tarcicami, słomą na strzechy i innymi rzeczami” nawet za granicę, do Czech. Bezwzględny pan „w największą niepogodę najwięcej nakładał na wozy” tak, że te często grzęzły w błotach. „On, nie mając dla nas żadnej litości, rzeknie tylko: »jedź, niechaj ciągnie szkapa«” – podkreślali.

O wytchnieniu od podwód nie było mowy ani w wolne od zwykłej pańszczyzny dni targowe ani nawet w terminach, gdy Kościół żądał przerw w robotach. „Utrapieni poddani i w święto spokoju nie mają, gdy są albo do młyna, albo na targi [z folwarcznym towarem], albo w innych potrzebach w drogę wyprawiani” – komentował jeden z krytyków nieludzkiego systemu.

Dziedzic tym bardziej nie zważał na pogodę. „A ja powiadam gorsze na nas drogi” – żalił się autor XVII-wiecznego Lamentu chłopskiego na pany. – „Choćby strzały szły, jedź kmiotku ubogi! Mróz, trzeszczą ściany, śnieg zawiał koleje, a pan się tylko sobie jeszcze śmieje”.

„W złą drogę” – to znów komentarz twórcy Robaka sumienia złego – „cierpieli niebożęta”, wozy im się „napsuły”, niejednego też „konia tracili”. I mając perspektywę przyszłych mozolnych, kosztownych podróży niekoniecznie palili się do tego, by zastępować martwe zwierzę. I by nadal trzymać w zagrodzie jakiekolwiek konie.

***

Przodkowie większości Polaków byli niewolnikami traktowanymi gorzej niż zwierzęta. O tym, jak wyglądało ich codzienne życie i jak nowożytna szlachta korzystała z nieograniczonej władzy nad chłopami przeczytacie w mojej nowej książce pt. Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa (Wydawnictwo Poznańskie 2021).

Powyższy tekst stanowi fragment tej właśnie publikacji. Bibliografia i przypisy znajdują się w książce.

Przemilczana prawda o życiu polskich chłopów pańszczyźnianych

panszczyzna - okladka
Autor
Kamil Janicki

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.