Anna Jagiellonka. XIX-wieczna kopia portretu.

Nieludzki koszmar Anny Jagiellonki. Żadna kara nie byłaby wystarczająca za to, co spotkało ją po śmierci króla

Strona główna » Nowożytność » Nieludzki koszmar Anny Jagiellonki. Żadna kara nie byłaby wystarczająca za to, co spotkało ją po śmierci króla

Wraz ze śmiercią Zygmunta Augusta, ostatniego króla z dynastii Jagiellonów, Polska pogrążyła się w chaosie. Koterie senatorskie skakały sobie do gardeł. Konkurenci polityczni zgadzali się właściwie tylko w jednej sprawie. Każdy, kto miał wpływ na władzę nad Wisłą popierał plan usunięcia ostatniej spadkobierczyni rodu, Anny Jagiellonki. Zmarły monarcha zapisał niekochanej siostrze większość swojego majątku. Nie zamierzano jednak dopuścić do realizacji testamentu, a tym bardziej pozwalać, aby królewna mieszała się do sprawy wyboru kolejnego władcy.

Senatorowie niezwłocznie wyznaczyli 49-letniej Annie Jagiellonce przymusowych opiekunów. Każdy krok królewny miał być obserwowany. Nie wolno jej było pisać i odbierać listów, przyjmować gości ani opuszczać warszawskiej rezydencji, gdzie mieszkała.


Reklama


W każdej sprawie miała zasięgać rady senatu. Zakaz obejmował także odwiedziny w Knyszynie, gdzie zmarł Zygmunt August lub Tykocinie, gdzie przed śmiercią kazał złożyć najcenniejsze części swojego majątku.

Za życia sierota, po śmierci niewolnica

Dostojnicy państwowi wprost zabronili królewnie pokazywania się przy ciele króla, a tym bardziej w pobliżu jego skarbca. Jeśli zamyślano o jej wyjeździe, to tylko w celu usunięcia Jagiellonki z eksponowanego warszawskiego zamku.

Śmierć Zygmunta Augusta w wyobrażeniu Jana Matejki.
Śmierć Zygmunta Augusta w wyobrażeniu Jana Matejki.

Senatorowie woleli, by zaszyła się w jakiejś prowincjonalnej, odciętej od świata posiadłości. Najwygodniej dla wszystkich byłoby, gdyby po prostu umarła. Jeśli uparcie nie chciała tego zrobić, to mogła przynajmniej udawać, że podobnie jak Zygmunta Augusta już jej nie ma.

Za życia brata była sierotą. Po jego śmierci została niewolnicą” – trafnie skomentował XIX-wieczny historyk Julian Bartoszewicz.

„Ty nam nie będziesz obierać pana!”

Powodów wojny wypowiedzianej królewnie nie trzeba było szukać daleko. „Ty nam nie będziesz obierać pana, byśmy na wieczność zginąć mieli!” – mówili jej wprost senatorowie.


Reklama


Oficjalnie twierdzono, że na Annę trzeba uważać, bo mogą się w niej obudzić ambicje odziedziczone po matce, wszechwładnej Bonie Sforzy. „Ona jest upadkiem Rzeczpospolitej!” – rzucił jeden z panów.

Tak naprawdę chodziło jednak o to, by z nikim więcej nie dzielić się władzą. Jagiellonka była jedyną osobą spoza rzesz szlacheckich zdolną powstrzymać rabunek państwowego i dynastycznego majątku. Mogła też w pojedynkę wpłynąć na wybór króla.

O bogactwie Jagiellonów i tragicznych losach Anny Jagiellonki pisałem w książce Damy złotego wieku.

Dostojnicy państwowi nigdy nie okazywali jej szacunku. Widzieli w niej tylko głupią, brzydką i zacietrzewioną kobietę. Bali się, że puszczona samopas zaraz zacznie się na nich mścić za lata pogardy.

Do tego dochodziła jeszcze drażliwa kwestia spadku po Zygmuncie Auguście. Po kosztownościach przewiezionych przez króla do Knyszyna nie było nawet śladu. Wszystko skradziono. Nienaruszony pozostawał jednak główny skarbiec władcy, ulokowany w piwnicach pobliskiego zamku w Tykocinie.

Zablokowany testament

Nie czekając na nic, senatorowie zablokowali realizację monarszego testamentu. Ten dokument wydawał im się jednym wielkim nieporozumieniem. Wiernie służyli królowi, tymczasem on zamiast docenić ich ciężką pracę, przepisał wszystko na siostry. Nie mogli pozwolić, by tak bezmyślna i niekorzystna dla nich decyzja weszła w życie.

Dostojnicy zdecydowali, że: „Ze skarbu publicznego wszystkie potrzeby Królewny Jej Mości mają być spełniane, zgodnie z jej stanem i godnością”. Znaczyło to tyle, że na czas nieokreślony sprawa testamentu zostanie zawieszona, a Anna znajdzie się na garnuszku państwa. Miała otrzymywać kwoty zgodne z jej dynastyczną rangą.


Reklama


W praktyce nie dostawała niemal nic. Niedługo będzie zmuszona nocować przy ciężkich mrozach w nieogrzewanej komnacie jakiegoś podrzędnego pałacyku. Nikomu poza nią to jednak nie przeszkadzało.

„Ze strachem to piszę bardzo prędko”

W pierwszej chwili Anna Jagiellonka była zupełnie zrozpaczona i zdezorientowana. Sporo wysiłku kosztowało ją, by zaryzykować i wysłać potajemną wiadomość do starszej siostry, Zofii księżnej brunszwickiej.

Katarzyna, Zofia i Anna według Lucasa Cranacha Młodszego (domena publiczna).
Katarzyna, Zofia i Anna. Trzy jagiellońskie królewny według Lucasa Cranacha Młodszego (domena publiczna).

„Ze strachem to piszę bardzo prędko, aby mnie nikt nie widział” – stwierdziła wprost. Dalej odmalowała ponury obraz sytuacji, w której się znalazła: „Co czynię, z kim mówię, co piszę i do kogo, chcą o wszystkim wiedzieć. Co komu mam odpisać, to mi rozkazują, jak chcą”.

Siostra królewny była nie mniej zszokowana niż ona sama. Zofii nawet nie doniesiono o śmierci Zygmunta Augusta. Wprawdzie jej panowie koronni nie byli w stanie zamknąć w więzieniu, ale przynajmniej mogli próbować odciąć ją od spraw polskich. Ten afront nie wystarczył jednak, by księżna brunszwicka odpowiedziała na apel Anny. Nie chciała jechać nad Wisłę i jej ratować.


Reklama


Królewna musiała radzić sobie sama. Stopniowo coraz głośniej protestowała przeciwko czynionej sobie krzywdzie.

„Twierdzę o Ichmościach panach koronnych, że tego, jak mnie potraktowali, a także tego, co stało się tej woli nieboszczykowej ostatecznej, której gwałt się dzieje, żałować będą” – stwierdziła przy jednej okazji.

„Miałam pradziada, dziada, stryja, ojca i brata królami polskimi” – mówiła z dumą podczas innego spotkania. I podkreślała, że każdy z jej przodków pomagał senatorom tuczyć się na państwowych majątkach i godnościach. Nie godziło się, by teraz w podzięce ona miała cierpieć.

Piwnica odbudowanego zamku w Tykocinie
Piwnica odbudowanego zamku w Tykocinie. Stan obecny (fot. Konarski, lic. CC-BY-SA 3,0).

Posłowie słuchali jej tyrad, po czym tylko się śmiali z tego, że przy nich płacze. Prymas Jakub Uchański wprost stwierdził, że królewna nic nie zyska na tym, że będzie panów drażnić.

„Pojedźcie Waszmościowie… razem ze mną”

Wyłącznie w jednej sprawie Anna odniosła sukces. Była pozbawionym podstawowych praw więźniem, ale skarbu złożonego w Tykocinie nie dała sobie wyrwać. Pilnujący go sekretarz zmarłego króla, ksiądz Stanisław Fogelweder, był nieugięty.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Zygmunt August na łożu śmierci nakazał mu, by klucze do piwnic oddał wyłącznie w ręce Anny. Wprawdzie senatorowie zaklinali księdza, że teraz to oni są władzą i słowo króla nic nie znaczy, ale Fogelweder nie zamierzał łamać przysięgi. Przekazał klucze królewnie.

Zaraz odezwały się głosy, że w takim razie do skarbca należy dostać się siłą, zabrać z niego co najmniej pół miliona florenów, a Annę – należycie ukarać.


Reklama


Na to senat ostatecznie się nie zdecydował. Być może obawiano się, że skandal po jawnym włamaniu do skarbca będzie zbyt głośny. Panowie próbowali jeszcze wejść tam podstępem. Tym razem Anna jasno pokazała, że wcale nie jest tak naiwna, za jaką się ją uważa.

Panowie prosili, by wpuścić ich do tykocińskiego zamku, bo są tam szlacheckie przywileje, których potrzeba do zorganizowania elekcji. Królewna odparła wprost: „Tam nie ma żadnych przywilejów koronnych. Zresztą pojedźcie Waszmościowie razem ze mną do Tykocina, a tam poszukamy, albo poślemy po skrzynie”. Takie rozwiązanie oczywiście senatorów nie zadowalało.

Anna Jagiellonka. XIX-wieczna kopia portretu.
Anna Jagiellonka. XIX-wieczna kopia portretu.

Po co mamy ją szanować?

Ten drobny triumf Anny w żaden sposób nie poprawił jej sytuacji. Darzono ją jeszcze większą nienawiścią. Zaczęto kolportować plotki, że podobnie jak matka jest trucicielką. I że przy pierwszej okazji zamierza zamordować kluczowych senatorów.

Naśmiewano się coraz głośniej z jej wieku. Na padające z rzadka sugestie, że dziedziczkę polskich królów wypada traktować z respektem, szlachta odpowiadała: „Jaka pociecha by nam z tego była, ona potomstwa mieć nie może, bo tyle lat ma!”.


Reklama


Anna doskonale zdawała sobie sprawę z tych komentarzy. W jednym z listów do Zofii stwierdziła wprost: „Prawda, żem niemłoda, próżno to taić”. Nie potrafiła natomiast zrozumieć, dlaczego tylko z winy wieku zrobiono z niej popychadło.

Szlachta i magnaci nie poprzestawali na obelgach. Trzymali Annę w coraz ściślejszej izolacji. Zakazy i pogróżki adresowano już nie tylko do niej, ale również do jej służby. Zaczęła się też nowa forma rabunku.

Na Litwie magnateria, nic nie robiąc sobie z testamentu Zygmunta Augusta, uwłaszczyła się na dobrach Anny Jagiellonki.

Kiedy zdesperowana królewna zwróciła się z napomnieniem, że to jej należą się dochody z dóbr wykupionych niegdyś przez Bonę – została odsądzona od czci i wiary. Bo rzekomo domagając się własnych praw, dybała na szlacheckie wolności.

***

O bogactwie Jagiellonów, wygaśnięciu dynastii i tragicznych losach Anny Jagiellonki pisałem w książce Damy złotego wieku. Bibliografia tematu znajduje się w tej publikacji.

Autor
Kamil Janicki

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.