Niemcy rzucili piechotę przeciwko amerykańskim czołgom. Próba wyrwania się z okrążenia zamieniła się w rzeź

Strona główna » II wojna światowa » Niemcy rzucili piechotę przeciwko amerykańskim czołgom. Próba wyrwania się z okrążenia zamieniła się w rzeź

To był chrzest bojowy kaprala Clarence’a Smoyera z kompanii „Easy” 32. pułku pancernego amerykańskiej 3. Dywizji Pancernej. 3 września 1944 roku nieopodal belgijskiego Mons celowniczy czołgu Sherman M4A1 i jego towarzysze stanęli na drodze próbującym wyrwać się z okrążenia Niemcom. Starcie zakończyło się prawdziwą masakrą żołnierzy Wehrmachtu.

Pojedynczo lub parami, mając za plecami wschodzące słońce, kompanie shermanów rozlały się po wiejskich okolicach Mons, poszerzając front dywizji i zaciskając coraz bardziej kordon wokół jednostek przeciwnika.


Reklama


Żyjąca maszyna

Każda wiejska droga, każda ścieżka biegnąca między polami musiała zostać zablokowana, co oznaczało, że kompania „Easy” tego dnia również miała operować nieco chaotycznie, jej załogi zaś walczyć osobno.

Wystawiwszy na zewnątrz głowę i ramiona, [sierżant] Paul [Faircloth] siedział w otwartym włazie z goglami na oczach i kurtką trzepoczącą na wietrze. Pod nim ubijały ziemię trzydzieści trzy tony czołgu, który z prędkością nieco ponad trzydziestu kilometrów na godzinę jechał wiodącą pod górę drogą przez zamglone pola.

Sherman M4A1. Celowniczym takiego czołgu był Clarence Smoyer. Zdjęcie poglądowe (Sean O'Flaherty/CC BY-SA 3.0).
Sherman M4A1. Celowniczym takiego czołgu był Clarence Smoyer. Zdjęcie poglądowe (Sean O’Flaherty/CC BY-SA 3.0).

Zdawało się, że maszyna żyje. Wszystko wibrowało: hełmy i chlebaki zwisające ze ścian wieży, karabin maszynowy kalibru 7,62 mm na podstawie, zapasowe ogniwa gąsienic i koła jezdne przymocowane, gdzie tylko się dało. Przy każdej zmianie biegów czołg głośnym kaszlnięciem jakby oczyszczał gardło. Serce pojazdu stanowił dziewięciocylindrowy silnik gwiazdowy, który po całonocnej bezczynności trzeba było uruchomić ręcznie za pomocą korby.

Ten sherman był „siedemdziesiątkąpiątką”, to znaczy uzbrojony był w armatę kalibru 75 mm. Dla Clarence’a i pozostałych członków załogi miał jednak własne imię – „Eagle” – na potwierdzenie czego po obu stronach kadłuba wymalowali głowę orła. Dla celów rozpoznawczych nazwa każdego czołgu kompanii „Easy” zaczynała się od litery „E”. (…)

Trafieni w działo

Sąsiednie shermany jeden po drugim znikały mu z pola widzenia. Kryły się za ścianą lasu lub prześlizgiwały miedzami pól, aby wycelować lufy swoich dział w kierunku, z którego spodziewano się wroga.

Clarence i pozostali członkowie załogi siedzący w czołgu mogli myśleć, iż nadal otaczają ich potężne własne siły, ale Paul widział, że „Eagle” został sam. Od tej pory należało zakładać, że każde kołyszące się drzewo, każdy przesuwający się cień może mieć wrogie zamiary.


Reklama


Sierżant utrzymywał kurs. Miał rozkaz zablokować drogę biegnącą na szczycie porośniętego drzewami wzniesienia, zza którego poprzedniej nocy dobiegał warkot niemieckich czołgów. (…)

Gdy ich czołg zadarł nos, wjeżdżając na szczyt wzniesienia, Clarence w swoim peryskopie widział tylko niebo. I nigdy już nie zobaczył, co się kryło za tym grzbietem. Przód shermana opadł na ziemię, ale w tym momencie coś z trzaskiem rąbnęło o lufę jego działa, wzbijając snop iskier. Clarence gwałtownie odskoczył od peryskopu. Trafili nas! Dźwięk przypominający uderzenie w gong odbił się donośnym echem po stalowych ścianach.

Artykuł stanowi fragment książki Adam Makos Szpica. Od Wału zachodniego od Zagłębia Ruhry. Amerykański czołgista i niezwykły pojedynek pancerny w sercu III Rzeszy (Rebis 2021).
Artykuł stanowi fragment książki Adama Makosa pt. Szpica. Od Wału zachodniego od Zagłębia Ruhry. Amerykański czołgista i niezwykły pojedynek pancerny w sercu III Rzeszy (Rebis 2021).

Paul schował się do wieży, wrzeszcząc do kierowcy, by wrzucił wsteczny. Skrzynia biegów zazgrzytała, czołg przechylił się do tyłu i zjechał ze wzniesienia. U jego podnóża sierżant kazał kierowcy wycofać się na obsadzoną drzewami drogę biegnącą w zagłębieniu terenu. Sherman skrył się w nim niemal całkowicie.

Bitwa za wzgórzem

Paul i Clarence wyszli na dach wieży, by oszacować zakres szkód. W pewnym momencie zamarli jednak, gdy na idealnie bezchmurnym niebie usłyszeli grzmot przypominający burzę. Za pobliskimi wzgórzami szalała bitwa. W górę strzeliły słupy dymu, a nad głowami czołgistów pojawiły się amerykańskie myśliwce bombardujące P-47 lecące w kierunku odległego węzła drogowego, na którym podobno udało się przyłapać niemieckie pojazdy tkwiące w „smakowitym zatorze”.


Reklama


Clarence z niepokojem wpatrywał się w lufę ich działa. Pocisk uderzył w nią i zdarł warstwę metalu, nim ześlizgnął się po wieży. Parę centymetrów dalej w prawo i trafiłby dokładnie w jego celownik, zabijając go na miejscu. Przypuszczalnie wjechali prosto pod lufę jakiegoś działa przeciwpancernego – wrogi czołg z pewnością zacząłby manewrować, żeby strzelić po raz drugi.

Clarence przekazał Paulowi złe wieści. Lufa miała wgniecenie i gdyby wystrzelili, pocisk by w niej utknął, a strumień gazów prochowych wróciłby do wieży i zabił załogę. To przesądzało sprawę. Próba otwarcia ognia byłaby zwyczajnie zbyt ryzykowna.

Clarence Smoyer na zdjęciu z okresu II wojny światowej. Ilustracja z książki Szpica. Od Wału zachodniego do Zagłębia Ruhry (materiały prasowe).
Clarence Smoyer na zdjęciu z okresu II wojny światowej. Ilustracja z książki Szpica. Od Wału zachodniego od Zagłębia Ruhry (archiwum Clarence’a Smoyera/materiały prasowe).

Wróciwszy do wieży, Paul przez radio połączył się z dowództwem kompanii „Easy” i poprosił o pozwolenie na wycofanie się. Drżący głos po drugiej stronie oznajmił jednak, że Niemcy atakują na szerokim froncie, szukając luk w amerykańskich liniach. Sytuacja była na tyle poważna, że do walki trzeba było posłać ludzi ze służb tyłowych i kolumn zaopatrzeniowych.

„Utrzymać pozycje”

Rozkaz dla Paula był jednoznaczny: „Utrzymać pozycje”. Paul poprosił o wsparcie, jeśli mieli jeszcze jakieś odwody. Rozmowy radiowe zawsze słyszała cała załoga, żeby jej członkowie wiedzieli, co się dzieje, dlatego wszyscy zdali sobie sprawę, że znaleźli się w rozpaczliwym położeniu.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Clarence poprosił ładowniczego, żeby zszedł do kadłuba i przyniósł dodatkową amunicję do sprzężonego z armatą karabinu maszynowego kalibru 7,62 mm. Był on zamontowany po stronie ładowniczego, we wspólnej podstawie z działem, i strzelał dokładnie w to samo miejsce co armata. Uruchamiał go drugi przycisk nożny, umieszczony na lewo od spustu działa.

Paul rozdzielił zadania. On i Clarence mieli kryć ogniem porośnięty drzewami grzbiet, przedni strzelec zaś zabezpieczać teren przed czołgiem, trzymając w pogotowiu swój karabin maszynowy 7,62 mm zamontowany w jarzmie kulistym w kadłubie. Kierowca miał utrzymywać silnik na chodzie.


Reklama


Paul stanął w swoim włazie i obrócił zewnętrzny kaem shermana. Wszystko wokół niego zaczęło się kręcić, gdy wieża obróciła się w prawo, skośnie w stosunku do osi pojazdu. Lufy działa i sprzężonego z nim kaemu podniosły się, mierząc w grzbiet. Spomiędzy na pół otwartych klap włazu Paul wycelował również swój kaem.

Niemcy padali jak skoszone zboże

Jakieś dwieście metrów dalej na szczycie wzniesienia pojawiły się ludzkie sylwetki. Łagodnie opadającym zboczem schodził ostrożnie tuzin żołnierzy, ale za ich plecami wyłaniali się już kolejni. Rozpierzchli się po polach, idąc luźnymi grupkami. Było ich około setki, w mundurach Feldgrau, niektórzy z narzuconymi na nie zielonkawymi panterkami. Słońce świeciło im w twarz.

Fragment planu przedstawiającego szlak bojowy 32. pułku pancernego. W czerwonym kółku miejsce stoczonej w dniach 2 i 3 września 1944 roku bitwy z próbującymi wyrwać się z okrążenia Niemcami (domena publiczna).
Fragment planu przedstawiającego szlak bojowy 32. pułku pancernego. W czerwonym kółku miejsce stoczonej w dniach 2 i 3 września 1944 roku bitwy z próbującymi wyrwać się z okrążenia Niemcami (domena publiczna).

Wieża pod Paulem poruszyła się – Clarence również śledził ruchy przeciwnika. Byli już dostatecznie blisko. Paul nacisnął spust i lufa jego kaemu plunęła ogniem. Metodycznie przesuwał celownik z jednej strony na drugą i z powrotem, podczas gdy rygiel zamka zamienił się w niewyraźną plamę, wyrzucając puste łuski. Po chwili z ogłuszającym rykiem dołączył sprzężony kaem Clarence’a, wzbijając obłoczek dymu przed Paulem.

Niemcy padali jak skoszone zboże – było wielu zabitych lub ciężko rannych. Inni szukali osłony w płytkich rowach. Nieliczni odpowiadali ogniem i ich pociski świstały Paulowi koło ucha. Wewnątrz czołgu Clarence nie odrywał oka od swojego celownika teleskopowego o trzykrotnym powiększeniu. W tej grze obowiązywała prosta zasada: zabij albo sam zostaniesz zabity – tamci albo jego czołgowa rodzina.


Reklama


Stopa Clarence’a opadła na przycisk i jego sprzężony kaem znowu zadudnił. Następnie kapral przechylił drążek sterowniczy, elektryczny silnik zajęczał i wieża się obróciła, a wraz z nią krzyż celowniczy znalazł się na kolejnym celu.

Na zboczu leżały dziesiątki ciał

Jakiś Niemiec przeładowujący karabin. Jakiś oficer krzyczący do radia. Jakiś uciekający żołnierz. Stopa Clarence’a ponownie opadła. Wszystko działo się tak szybko, że nie było czasu na rozmyślania. Wróg przestał wyłaniać się zza wzniesienia prawie tak szybko, jak się na nim pojawił.

Czołgi amerykańskiej 3 Dywizji Pancernej w trakcie walk w rejonie Mons (domena publiczna).
Czołgi amerykańskiej 3 Dywizji Pancernej w trakcie walk w rejonie Mons (domena publiczna).

– Wstrzymać ogień! – krzyknął Paul.

Clarence podniósł stopę i znowu zaczął oddychać. Siedzący nad nim we włazie Paul przyglądał się dokonanej przez nich jatce. Na zboczu leżało kilkanaście niemieckich ciał, ocalali zaś wycofywali się, kuśtykając i ciągnąc rannych. Atak sprawiał wrażenie nieskoordynowanego, rozpaczliwego i nieudolnego. Ale już dobiegł końca. A przynajmniej Clarence miał taką nadzieję.

Po trzydziestu minutach z tyłu dobiegł ich warkot silników. Po chwili obok nich zatrzymał się amerykański półgąsienicowy transporter opancerzony M3, a za nim rozpoznawczy samochód pancerny M8 Greyhound uzbrojony w działko 37 mm. Z transportera wyskoczyła drużyna piechoty zmechanizowanej, aby zająć stanowiska strzeleckie.

Czołgiści nazywali ich doughs, w hołdzie doughboys, jak mówiono potocznie na żołnierzy amerykańskich walczących w pierwszej wojnie światowej. Doughs byli piechotą dywizji pancernej i często jechali do walki jako desant na pancerzach czołgów lub w transporterach opancerzonych.

Atak moździerzy

Przybyły posiłki, o które prosił Paul. Na wieży greyhounda w otwartym włazie stał jakiś sierżant, ściskając uchwyt karabinu maszynowego. Paul miał właśnie zapoznać przybyłych z sytuacją, gdy od strony grzbietu dobiegły jakieś trzaski, jak gdyby Niemcy strzelali korkami od szampana.


Reklama


Ponad ukrytą w zagłębieniu drogą podniosły się okrzyki: „Moździerze!”. Piechociarze szukali dla siebie osłony. Paul zatrzasnął klapy włazu, żeby zabezpieczyć wieżę. Ze swojego stanowiska w czołgu Clarence słyszał świst spadających granatów. Po chwili do jego uszu dobiegł huk eksplozji i o stalowy pancerz shermana zadzwoniły odłamki. To była odpowiedź Niemców na to, że czołg zagradzał im drogę powrotną do ojczyzny.

Pośród chaosu, jaki rozpętał się pod ostrzałem wroga, rozległy się mrożące krew w żyłach krzyki. Między kolejnymi wybuchami te przerażające odgłosy docierały do wnętrza czołgu. Clarence skręcał się na siedzeniu, pragnąc zatkać uszy i zakryć głowę. Na zewnątrz działo się coś strasznego. Granaty moździerzowe nadal wybuchały, a tymczasem krzyki zmieniły się w nieludzkie wycie.

Artykuł stanowi fragment książki Adam Makos Szpica. Od Wału zachodniego od Zagłębia Ruhry. Amerykański czołgista i niezwykły pojedynek pancerny w sercu III Rzeszy (Rebis 2021).
Artykuł stanowi fragment książki Adama Makosa pt. Szpica. Od Wału zachodniego od Zagłębia Ruhry. Amerykański czołgista i niezwykły pojedynek pancerny w sercu III Rzeszy (Rebis 2021).

Czyjaś dłoń potrząsnęła ramieniem Clarence’a.

– Teraz ty dowodzisz!

Nie warto ryzykować własnego życia

Clarence odwrócił się i ujrzał Paula zamieniającego hełm czołgowy na zwykły stalowy. Zamierzał wyjść z shermana. Paul chwycił swojego thompsona i otworzył właz. Do wnętrza czołgu wdarł się bitewny zgiełk.


Reklama


Clarence podskoczył na siedzeniu i chwycił Paula za nogę, rozpaczliwie usiłując powstrzymać go przed czymś, co uważał za czyste wariactwo. Życie żadnego obcego człowieka nie było warte tego, żeby ryzykować własne.

– Musimy pomóc tamtym facetom! – krzyknął Paul, uwalniając nogę.

Clarence wychylił się z wieży i ujrzał Paula biegnącego przez ciemny dym w kierunku, z którego dobiegały krzyki. Greyhound otrzymał bezpośrednie trafienie w wieżyczkę i to jego załoga ucierpiała.

Sierżant Paul Faircloth. Zdjęcie z książki Szpica. Od Wału zachodniego do Zagłębia Ruhry (materiały prasowe).
Sierżant Paul Faircloth. Zdjęcie z książki Szpica. Od Wału zachodniego od Zagłębia Ruhry (archiwum Clarence’a Smoyera/materiały prasowe).

Rozległ się świst kolejnej salwy moździerzowej.

– Wracaj tutaj, Paul! – wrzasnął Clarence.

Ale Paul nie oglądał się za siebie. Biegł przez atramentową mgiełkę, zdeterminowany, żeby uratować, kogo się da. W drogę uderzyła ciemna smuga, po czym wykwitła pomarańczowym wybuchem i falą uderzeniową dymu. Wkrótce nastąpiła kolejna eksplozja i jeszcze jedna. Clarence aż się skulił – siła ich podmuchu była tak potężna, że zrywała liście z okolicznych drzew. Podniósł się ponownie.


Reklama


Wybuch rzucił nim jak szmacianą lalką

Paul był już prawie przy greyhoundzie, gdy na prawo od niego spadł granat moździerzowy. Wybuch uniósł sierżanta w powietrze i cisnął niczym szmacianą lalkę przez kłęby dymu. Na ten widok nogi ugięły się pod Clarence’em i opadł do wieży.

Ostrzał moździerzowy wkrótce ustał. Clarence podniósł się i pośpiesznie zaczął szukać przyjaciela. Paul wylądował na zboczu zagłębienia, którym biegła droga, obrócony prawie do góry nogami. Wybuch strzaskał mu ramię i urwał prawą nogę pod kolanem. Na ten widok Clarence struchlał z przerażenia.

Amerykańscy żołnierze piechoty chroniący się za shermanem. Zdjęcie poglądowe z września 1944 roku (domena publiczna).
Amerykańscy żołnierze piechoty chroniący się za shermanem. Zdjęcie poglądowe z września 1944 roku (domena publiczna).

To nie mogła być prawda. Nieporadnie wygrzebał „schaboszczaka” i połączył się z dowództwem kompanii. Jąkając się, błagał o przysłanie jakichkolwiek dostępnych sanitariuszy.

Niemcy znów nacierają

Zanim jednak mógł ruszyć na ratunek Paulowi, gdzieś obok szczeknął karabin. Po chwili dołączyły do niego kolejne, trzaskając niczym sznur fajerwerków. Piechociarze strzelali gorączkowo w kierunku nowych sylwetek wyłaniających się zza grzbietu. To był najgorszy możliwy moment. Niemcy ponownie nacierali, i to znacznymi siłami.


Reklama


Clarence słyszał w interkomie, że załoga wpadła w panikę; niektórzy chcieli odjechać. To on był zastępcą dowódcy i od niego chcieli się dowiedzieć, co mają robić dalej. Kapral poczuł gwałtowny przypływ emocji, jakie wcześniej były mu niemal obce. Zerknął na Paula. Przyjaciel nadal się nie ruszał. Opadłszy na siedzisko celowniczego, Clarence oznajmił załodze:

– Nigdzie nie jedziemy.

Obrócił wieżę w kierunku toczącej się walki. Niemcy zmienili taktykę – przebiegali po kilka metrów i padali na ziemię, aby po chwili poderwać się do następnego skoku. Stopa Clarence’a opadła na spust i wgniotła go w podłogę. Sprzężony kaem zadudnił, wypluwając serię pocisków, wśród których co piąty był smugowy. Clarence dawał upust swej wściekłości.

Serie wystrzliwane z karabinów maszynowych shermana masakrowały niemiecką piechotę. Zdjęcie poglądowe (CC BY-SA 2.0).
Serie wystrzeliwane z karabinów maszynowych shermana masakrowały niemiecką piechotę. Zdjęcie poglądowe (CC BY-SA 2.0).

Zasypał przeciwnika gradem pocisków

W podręczniku zalecano strzelanie krótkimi seriami, ale Clarence nadal myślał kategoriami ładowniczego. Zasypywał nacierającego przeciwnika gradem kul. Było tam tak wiele sylwetek, że prawie stał na przycisku spustu.

Kaem pożerał kolejne taśmy amunicyjne, które podawał ładowniczy. Gdy Clarence w końcu podniósł stopę, broń nie umilkła, ale strzelała jeszcze przez kilka sekund. Kaem się przegrzał i teraz żar bijący od rozgrzanej do czerwoności lufy powodował samoistne wystrzały amunicji.


Reklama


– Przewróć taśmę! – krzyknął Clarence do ładowniczego.

Ten skręcił taśmę, ręcznie blokując kaem.

– Wymiana lufy! – wrzasnął Clarence. Za pomocą azbestowych rękawic ładowniczy mógł odkręcić lufę, ale to wymagało czasu. Czasu, którego w obliczu szturmu nieprzyjaciela nie mieli. Kapral wychylił się przez właz dowódcy i przekręcił karabin maszynowy zamontowany na dachu wieży.

Teraz, gdy Niemcy byli już w połowie pola, ich sylwetki stały się wyraźniejsze. Clarence widział ich panterki, siatki na hełmach i twarze wykrzykujące rozkazy lub wykrzywione strachem. Złapał pośpiesznie kaem i wznowił ogień, tym razem krótkimi seriami.

Naszywka amerykańskiej 3. Dywizji Pancernej, w której szeregach służył Clarence’a Smoyer (domena publiczna).
Naszywka amerykańskiej 3. Dywizji Pancernej, w której szeregach służył Clarence Smoyer (domena publiczna).

Niemcy nie dają za wygraną

Niemcy padali. Pociski tańczyły po ziemi i po ich ciałach. Nie sposób było stwierdzić, który został trafiony, a który zdążył się skryć. Karabin maszynowy rytmicznie wstrząsał podstawą. Taśma ginęła coraz bardziej w skrzynce z amunicją, aż wreszcie się skończyła i dymiący kaem nagle zamilkł. Clarence chwycił „schaboszczaka”. Potrzebował swego kaemu, ale ładowniczy odparł, że jeszcze nie skończył.

Wykorzystując tę chwilową ciszę, Niemcy ponownie ruszyli do ataku. Kule zaczęły odbijać się od pancerza i śmigać wokół wieży, co zmusiło Clarence’a do schowania się we włazie. Jego uwagę przyciągnęły jakieś rozgorączkowane głosy. Za czołgiem leżeli dwaj młodzi piechociarze, szukając osłony przed pociskami. Prosili o pozwolenie na schowanie się pod wozem.


Reklama


– W porządku – odparł Clarence, ale zastrzegł: – Jak usłyszycie, że silnik zwiększa obroty, to spieprzajcie stamtąd!

Żołnierze zniknęli pod pojazdem. Niemcy ponownie nacierali, pędząc w kierunku amerykańskich pojazdów. Nagle w interkomie zabrzmiał głos ładowniczego. Kaem sprzężony z armatą był gotowy. Clarence wrócił na swoje miejsce i przycisnął oczy do peryskopu. Wróg był bliżej niż kiedykolwiek, jakieś siedemdziesiąt pięć metrów od nich, sześćdziesiąt, pięćdziesiąt…

Chcecie nas wyciąć w pień

Kapral usłyszał gdzieś w dole głosy. Jakoś przebiły się do wnętrza czołgu mimo warkotu pracującego na jałowym biegu silnika i szalejącej strzelaniny. To byli młodzi piechociarze, którzy schowali się pod shermanem – teraz uroczyście składali obietnice Bogu, byle tylko ich ocalił. Clarence gwałtownie nadepnął przycisk spustu, zagłuszając ich modły hukiem wystrzałów.

Rozciągające się przed czołgiem pole zmieniło się w cmentarz. Ranek przeszedł w popołudnie i zgiełk bitewny nieco przycichł. Szczątki żołnierzy niemieckich zaścielały zbocze wzniesienia aż po sam szczyt. Pośród tych znieruchomiałych szarych i zielonych kształtów ci, którzy jeszcze żyli, z trudem starali się nie deptać po swoich poległych towarzyszach, idąc do niewoli.

– Wy, Amerykanie, nie chcecie walczyć – stwierdził jeden z jeńców tylko wyciąć nas w pień.

„Czołgi i niszczyciele czołgów miały używani”

W tamtym czasie wokół Mons rozgrywały się niezliczone sceny takie jak ta. „Oddziały niemieckie stale napływały na blokady drogowe 3. Dywizji Pancernej, jakby przyciągane do tego miasta przez zgubną fascynację – zanotowano później w oficjalnej historii dywizji. – Czołgi i niszczyciele czołgów miały używanie, ich załogi zaś strzelały, dopóki lufy dział nie zaczynały dymić”.

Niemieccy żołnierze wzięci do niewoli pod Mons (domena publiczna).
Niemieccy żołnierze wzięci do niewoli pod Mons (domena publiczna).

Amerykańskie zwycięstwo odbiło się głośnym echem. Nadciągała już 1. Dywizja Piechoty, zwana „Wielką Czerwoną Jedynką”, która miała dokończyć dzieła zaczętego przez Trzecią Pancerną. Ostatecznie z 30 tysięcy Niemców, którzy przybyli pod Mons, 27 tysięcy miało dostać się do niewoli, w tym trzech generałów. Wśród jeńców znalazł się nawet pewien niski stopniem marynarz, który przyjechał autostopem z jednego z portów w zachodniej Francji.

„Prawdopodobnie nigdy wcześniej w dziejach wojen nie zniszczono tak dużych sił w tak krótkim czasie” – podsumowano w historii 3. Dywizji Pancernej.

Źródło

Artykuł stanowi fragment książki Adama Makosa pt. Szpica. Od Wału zachodniego od Zagłębia Ruhry. Amerykański czołgista i niezwykły pojedynek pancerny w sercu III Rzeszy. Jej polskie wydanie ukazało się nakładem Domu Wydawniczego Rebis 2021.

Kompania braci w amerykańskim czołgu

Tytuł, lead, i śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej i skrócony.

Autor
Adam Makos
Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.