Operacja Colossuss była jedną z pierwszych poważnych akcji specjalnych przeprowadzonych przez aliantów. Mimo że ostatecznie wszyscy brytyjscy komandosi i spadochroniarze dostali się do niewoli, i tak została uznana za sukces. Jak to możliwe?
Od czerwca 1940 roku Brytyjczycy prowadzili w Afryce Zachodniej walki z Włochami. Za wszelką cenę dążyli do podkopania morale wroga. Dowództwo Operacji Połączonych – któremu podlegały oddziały Commando oraz delegowane do pomocy siły morskie i lotnicze – uznało, że zamierzony efekt przyniesie wysadzenie akweduktu na rzece Tragino w południowych Włoszech.
Reklama
Skoordynowane uderzenie
Konstrukcja znajdowała się w pobliżu miasta Calitri i dostarczała wodę dla około dwóch milionów ludzi. Przyjęto, że jej zniszczenie będzie mieć nie tylko skutek psychologiczny, ale również spowoduje poważne problemy logistyczne. Według brytyjskich szacunków akwedukt miał zostać wyłączony z użytku nawet na miesiąc.
Do wykonania zadania na terytorium wroga wyznaczono 38 żołnierzy z Batalionu Specjalnej Służby Powietrznej nr 11 (No. 11 Special Air Service Battalion), którymi dowodził major Trevor A.G. Pritchard. Członkowie jednostki – tworzący wcześniej Commando nr 2 – dopiero co przeszli kilkumiesięczne szkolenie spadochronowe i teraz mieli okazję się wykazać.
10 lutego 1941 roku komandosów załadowano do sześciu specjalnie przygotowanych bombowców Whitworth Whitle, które wystartowały z Malty i skierowały się na Calitri. Zgodnie z tym co podaje Tomasz Jarmoła w książce pt. Saint-Nazaire-Dieppe 1942 plan zakładał, że:
Podczas desantu inne bombowce RAF-u miały atakować infrastrukturę kolejową obok miasta Foggia i tam skierować uwagę włoskich myśliwców.
Reklama
Spadochroniarze mieli dotrzeć do akweduktu i po zniszczeniu go ładunkami wybuchowymi przejść do ujścia rzeki Sele, skąd 15 lutego miał ich odebrać okręt podwodny HMS „Triumph”.
Dane wywiadowcze zawiodły
Dzięki dobrej pogodzie i doskonałemu wyszkoleniu pilotów „skaczący z ok. 500 metrów spadochroniarze zdołali wylądować kilkaset metrów od celu”. Jedynie ostatnia grupa znalazła się około trzy kilometry od wiaduktu. Ponadto w dwóch maszynach zacięły się pojemniki z wyposażeniem.
Mimo wszystko komandosi zabezpieczyli wyznaczony teren i założyli ładunki wybuchowe. Ale jak pisze Tomasz Jarmoła:
Nie było do końca wiadomo, czy ich moc będzie wystarczająca, gdyż filary okazały się zrobione ze zbrojonego betonu, a nie z cegieł – wbrew danym wywiadu i inaczej niż na modelu pokazywanym podczas szkolenia. Dlatego skoncentrowano ładunki na jednym filarze, a resztę podłożono pod małym mostem na rzeczce Ginestra, tuż obok głównego celu.
Siła – przeprowadzonej pół godziny po północy – detonacji spowodowała zawalenie się zachodniej części akweduktu oraz mostu. Komandosi, zadowoleni z rezultatów swej pracy, podzielili się na trzy grupy i około 1 w nocy ruszyli w kierunku wybrzeża.
Reklama
Wszyscy dostali się do niewoli
Jako że jeden ze spadochroniarzy już podczas lądowania poważnie zwichnął sobie kostkę zdecydowano się pozostawić go pod opieką spotkanego po drodze rolnika. Porzucenie towarzysza broni na niewiele się zdało, bowiem:
W kilka godzin po ataku wszyscy dywersanci zostali schwytani, niektórzy po krótkiej wymianie ognia z włoskimi karabinierami, inni po próbach przekonania cywilów, że są sojuszniczym oddziałem niemieckim na tajnych ćwiczeniach.
Po przewiezieniu do Neapolu brytyjscy żołnierze trafili ostatecznie do obozu jenieckiego w Sulmona. Dwóm z nich udało się uciec i „po wielu perypetiach dotrzeć do Anglii”. Znacznie gorszy los czekał towarzyszącego komandosom włoskiego tłumacza.
Zadeklarowany antyfaszysta Fortunato Picchi, który przed wojną był kucharzem w londyńskim hotelu Savoy, zgłosił się do akcji na ochotnika i po schwytaniu sąd skazał go na śmierć. Wyrok wykonano w Rzymie 6 kwietnia.
Cel został osiągnięty
Mimo że komandosi dostali się do niewoli, a akwedukt szybko naprawiono, to w Londynie akcję uznano za sukces. Jak tłumaczy autor książki Saint-Nazaire-Dieppe 1942:
Główny cel rajdu został jednak osiągnięty – faszystowskie władze, dotąd nie niepokojone przez Brytyjczyków na ojczystej ziemi, musiały skierować na południe kraju więcej sił obrony przeciwlotniczej, wzmocnić lokalne garnizony i utrzymywać je w stałej gotowości. Tych żołnierzy zabrakło w Afryce Północnej i Albanii, gdzie walczyła armia włoska.
Miejscowa ludność zaś jeszcze przez wiele miesięcy żyła w strachu przed atakiem dywersantów, którzy mieli rzekomo ukrywać się w okolicy.
Reklama
Historia rajdów komandosów na Saint-Nazaire i Dieppe
Bibliografia
- Andrew Hargreaves, Allied Fighting Effectiveness in North Africa and Italy, 1942-1945, Brill 2014.
- Tomasz Jarmoła, Saint-Nazaire-Dieppe 1942, Bellona 2022.