W szczytowym momencie granice Cesarstwa Rzymskiego rozciągły się od Azji Mniejszej aż po Brytanię. Budowa olbrzymiego imperium zajęła mieszkańcom miasta nad Tybrem całe stulecia. O tym, jak wyglądały początki ich ekspansji pisze Thomas R. Martin w książce pt. Starożytny Rzym. Od Romulusa do Justyniana.
Pierwsze wojny Rzymu toczyły się niedaleko jego granic, w centralnej Italii. Wkrótce po założeniu republiki, w 499 roku p.n.e., Rzymianie odnieśli zwycięstwo nad swoimi sąsiadami z Lacjum. Następne sto lat spędzili na walkach z etruskim miastem Weje, położonym kilka mil na północ od Tybru.
Reklama
Zwycięstwo w 396 roku p.n.e. pozwoliło na podwojenie terytorium Rzymu. Starożytne źródła przedstawiają ten pierwszy etap ekspansji jako rezultat podboju prowadzonego z namysłem i konsekwentnie.
Jednakże źródła te zostały napisane w wiele stuleci później i niekoniecznie muszą oddawać stan rzeczywisty, a na ich podstawie można raczej usprawiedliwiać wczesną ekspansję Rzymu. Poza tym byłby to przykład historycznego precedensu dla tego, co według autorów tych źródeł miało stanowić rzymską politykę zagraniczną w ich czasach.
Najskuteczniejsza machina wojenna
Jakakolwiek była prawda o motywach Rzymian przy pierwszych starciach z sąsiadami w V wieku p.n.e., to w IV wieku p.n.e. rzymska armia była najskuteczniejszą machiną wojenną w całym basenie Morza Śródziemnego. Sukces armii rzymskiej miał swoje źródło w organizacji, która miała charakteryzować się elastycznością i manewrowością jednostek bojowych na polu walki.
Największą jednostką był legion, który w okresie późnej republiki liczył pięć tysięcy żołnierzy piechoty. Każdy legion miał liczący trzysta koni oddział kawalerii oraz różne oddziały inżynieryjne, których zadaniem była budowa i wsparcie. Rzymskim legionom towarzyszyły także zazwyczaj pokaźne oddziały sprzymierzeńców, a czasami nawet najemnicy, którzy służyli głównie jako łucznicy.
Wewnętrzny podział legionu na liczne, mniejsze jednostki pod dowództwem doświadczonych oficerów, zwanych centurionami, dawał mu większą mobilność i pozwalał szybciej reagować na zmianę sytuacji na polu bitwy. Żołnierze piechoty ułożeni byli w formację z odstępami pomiędzy nimi, mogli więc schronić się za swymi dużymi tarczami, by tym skuteczniej użyć oszczepów do złamania linii wroga.
Potem atakowali z mieczem w dłoni i następowała walka wręcz. Miecze rzymskiej piechoty były przeznaczone do cięć i pchnięć z bliska, a żołnierze przechodzili ostry trening, by przetrwać szok i strach związane z walką w bliskim kontakcie, której obawiał się nie tylko wróg, ale także rzymskie oddziały, podejmujące się bezpośrednich starć. Rzymianie nigdy nie przestawali walczyć. Nawet po tragicznym w skutkach zdobyciu Rzymu przez Galów (Celtów) z dalekiej północy Rzym nie został powstrzymany.
Reklama
Rzymski Imperializm
Około 220 roku p.n.e. Rzym kontrolował już całą Italię na południe od Padu. Przebieg tych wojen w Italii miał zazwyczaj brutalny charakter. Rzymianie oddawali czasem w niewolę dużą część pokonanej populacji. Nawet jeśli pozostawiali podbitych wrogów na wolności, to w wielu przypadkach zmuszali ich do oddania swojej ziemi.
Oceniając rzymski imperializm, należy pamiętać, że Rzymianie nieraz dążyli do pokoju z dawnymi wrogami. Niektórym italskim ludom natychmiast nadali rzymskie obywatelstwo; innym oferowali ochronę należną obywatelom, jednak bez prawa głosu na zgromadzeniach; jeszcze inne społeczności otrzymywały traktaty sojusznicze i ochronne.
Żaden z podbitych italskich ludów nie musiał płacić Rzymowi podatków. Musiały jednak świadczyć pomoc wojskową przy następnych wojnach. Ci nowi sojusznicy otrzymywali wówczas część łupów, głównie niewolników i ziemię, zdobytych podczas skutecznych kampanii przeciwko nowym wrogom.
Innymi słowy, Rzymianie przyłączali swoich dawnych wrogów do siebie, czyniąc ich partnerami przy podziale łupów – dzięki takiemu układowi rósł także majątek i pozycja Rzymu. Wszystkie te założenia odpowiadały oryginalnej polityce Rzymu, polegającej na włączaniu innych ludów do swojej społeczności w celu jej powiększenia i wzmocnienia. Rzymski imperializm był więc inkluzyjny, a nie ekskluzywny.
Reklama
Drugi dom na południu Italii
Aby zwiększyć ochronę Italii, Rzymianie ustanawiali kolonie obywateli i budowali sieć dróg przecinającą półwysep wszerz i wzdłuż. Drogi te pomogły w sukcesywnym stopieniu się różnych kultur Italii w jedną, bardziej zunifikowaną i zdominowaną przez Rzym, w której łacina była wspólnym językiem. Jednak także Rzymianie nie ustrzegli się wpływów innych kultur, które przyniosła ta ekspansja.
W południowej Italii Rzymianie odnaleźli, można by powiedzieć, swój drugi dom, w istniejących tam od dawna greckich miastach, takich jak Neapol. Te społeczności, zbyt słabe, by oprzeć się rzymskim armiom, wprowadziły swoich zdobywców w świat greckiej tradycji w sztuce, muzyce, teatrze, literaturze i filozofii, dostarczając w ten sposób wzorców dla dalszego rozwoju kultury rzymskiej.
Kiedy w końcu III wieku p.n.e. rzymscy autorzy po raz pierwszy zaczęli spisywać historię wczesnego Rzymu, imitowali greckie formy i celowali w grecką publikę, posuwając się nawet do pisania po grecku.
Kryzys rolnictwa
W okresie ekspansji w Italii populacja miasta Rzymu znacząco wzrosła. Około 300 roku p.n.e. w obrębie murów miejskich Rzymu mieszkało aż sto pięćdziesiąt tysięcy ludzi. Wybudowano długie akwedukty, by dla rosnącej populacji sprowadzić świeżą wodę, a łupy z kolejnych wojen finansowały zakrojony na wielką skalę program budowlany w mieście.
Reklama
Poza miastem siedemset pięćdziesiąt tysięcy wolnych obywateli rzymskich zamieszkiwało różne części Italii na terenach zabranych miejscowym ludom. Z powodów, które nie są jasne, wraz z upływem czasu ta wiejska populacja musiała zmagać się z coraz większymi kłopotami ekonomicznymi.
Być może wynikało to ze wzrostu liczby urodzin, co prowadziło do niemożliwości utrzymania liczniejszych rodzin, lub też z trudnego położenia tych, którzy zajmowali się produkcją rolną, gdy mężczyźni byli na wojnie. Przypuszczalnie wszystkie te lub jeszcze inne czynniki wpłynęły tak mocno destrukcyjnie na kondycję rzymskiego rolnictwa.
Wspólne interesy
Jasne jest, że duża część podbitego terytorium została ogłoszona ziemią publiczną, dostępną dla każdego Rzymianina, który chciał na niej wypasać stada. Jednak wielu bogatych posiadaczy ziemskich zdołało zapewnić sobie kontrolę nad znaczną częścią tej wspólnej ziemi dla swojego własnego, prywatnego użytku.
Ta nielegalna monopolizacja doprowadziła do pogorszenia stosunków między biednymi a bogatymi Rzymianami. Wśród bogatych znajdowali się teraz zarówno plebejusze, jak i patrycjusze; w obu tych stanach można było wyróżnić elitę – „arystokrację”.
W rzeczywistości czasy konfliktu wydawały się z punktu widzenia III wieku p.n.e. tak odległe, że bogaci i odnoszący sukcesy w polityce patrycjusze i plebejusze postrzegali swoje interesy jako wspólne, a nie sprzeczne. Ich zgoda w kwestiach polityki i finansów państwa doprowadziła do nowej definicji klas wyższych, co oznaczało, że dawny podział na „stany” był z praktycznego punktu widzenia przestarzały.
Członkowie wyższych klas czerpali zyski głównie z ziemi uprawnej, podobnie jak w przeszłości, teraz jednak mogli także zwiększać je dzięki łupom zdobytym podczas udanych ekspedycji wojskowych przeciw wrogom, podczas których służyli jako oficerowie. W państwie rzymskim nie obowiązywały regularne podatki dochodowe, nie istniały też spadkowe, więc finansowo rozważne rodziny mogły przekazywać majątek z pokolenia na pokolenie.
Cała Italia w rzymskich rękach
Po sukcesach wojskowych w Italii najważniejsza dla Rzymian była kwestia wojny i pokoju. Kiedy najemny generał, Pyrrus, sprowadził z Grecji armię wyposażoną w słonie bojowe, by walczyć w imieniu greckiego miasta Tarent z rzymską ekspansją w południowej Italii, dowódcy rzymscy przekonali zgromadzenia, aby poparły ideę stawienia czoła tej przerażającej groźbie.
Między 280 a 275 rokiem p.n.e. Rzymianie ścierali się z Pyrrusem w wyrównanej walce, aż w końcu zmusili go do ustąpienia i ucieczki do Grecji. Dzięki temu ciężko zapracowanemu zwycięstwu Rzym przejął kontrolę nad południową Italią aż do brzegu Morza Śródziemnego na końcu półwyspu.
Reklama
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Thomasa R. Martina pt. Starożytny Rzym. Od Romulusa do Justyniana. Jej nowe, polskie wydanie ukazało się w 2022 nakładem Wydawnictwa Poznańskiego.