To był największy kryzys wizerunkowy na polskim dworze od całych dekad. Skrytobójstwa, bezpodstawne egzekucje, występki seksualne – wszystko to dało się zamieść pod dywan. Bolesław Krzywousty dopuścił się jednak czynu dużo gorszego, przynajmniej w myśl średniowiecznych norm: krzywoprzysięstwa.
Przez niemal dekadę książę Bolesław III toczył zajadły konflikt ze swoim starszym bratem Zbigniewem. Zdołał zmusić konkurenta do ucieczki, odebrał mu wszystkie ziemie i został jedynym władcą Polski.
Reklama
Wreszcie w 1111 roku zgodził się wybaczyć najbliższemu krewnemu – zezwolił na powrót Zbigniewa nad Wisłę i zagwarantował mu bezpieczeństwo. Niemal natychmiast po przyjeździe książęcy brat został jednak pojmany, uwięziony i oślepiony.
Bolesław dopuścił się najgorszego możliwego występku: złamał przysięgę, na której świadków wziął nie tylko dworzan, ale też samego Boga. Właśnie ten haniebny akt sprawił, że władcy nadano przydomek „Krzywoustego”. Grzech zagroził też politycznej przyszłości Bolesława.
„Ziemię miał za stół, trawę za ręcznik”. Czterdziestodniowa pokuta
Księgi z wytycznymi dla spowiedników zalecały, by krzywoprzysięstwo karać nawet dziesięcioletnią, ciężką pokutą.
Bolesław Krzywousty nie mógł zgodzić się na tak surowy wyrok. To by przecież oznaczało, że na całą dekadę zostanie zepchnięty na margines życia publicznego i obdarty z uprawnień przynależnych władcy. Z drugiej strony – nie mógł też zignorować swojego postępku.
Reklama
Zarzucił na siebie szorstkie pokutne wory, zaległ w popiele na posadzce kościoła i „wśród strumieni łez oraz łkań” błagał Boga o łaskę.
Ponieważ nie był recydywistą (a przede wszystkim: ponieważ był ich chlebodawcą), biskupi wymierzyli mu najniższą możliwą karę. Potem zaś przy każdej nadarzającej się okazji – z powodu dowolnego większego święta czy konsekracji kościoła – „odpuszczali mu cokolwiek z pokuty”, niby to na mocy „swej władzy kanonicznej”.
Stanęło na tym, że Bolesław miał się umartwiać tylko przez czterdzieści dni. Na ten czas „wyrzekł się obcowania i rozmowy z ludźmi, ziemię miał za stół, trawę za ręcznik, czarny chleb za przysmaki, a wodę za nektar”.
Najgorsza wiadomość. Skutki śmierci księcia Zbigniewa
Na koniec zmuszono jeszcze ślepego, półżywego Zbigniewa, by pojednał się z bratem, który kazał go okaleczyć. Sprawa zdawała się zamknięta, a Bolesław, czujący, że ma już wszystko pod kontrolą, wyjechał na pertraktacje polityczne z królem Węgier Kolomanem.
Reklama
Ledwie jednak odbył zjazd z sąsiadem, a dotarły do niego minorowe wieści. Zbigniew skonał. To zaś oznaczało, że na księcia spadła odpowiedzialność już nie tylko za złamanie przysięgi, lecz także kłamliwy podstęp prowadzący do morderstwa.
Bolesław nie miał innego wyjścia, jak wznowić pokutę. Odbył pielgrzymkę po Węgrzech, wszędzie rozdając jałmużnę, obdarowując kościoły i recytując psalmy. I tylko z poszczeniem miał coraz większy problem.
Zaczął objadać się mięsem, a książęcym kapelanom nie zostawało nic innego, jak udzielić mu dyspensy. Ponoć z tego względu, że dla sprostania trudom podróży konieczna była lepsza dieta…
Brzemienne w skutkach spotkanie. Bolesław Krzywousty i Gall Anonim
Krzywousty odwiedził grób świętego Stefana, a także świeżo ufundowane i cieszące się wielkim wsparciem madziarskich monarchów opactwo w Somogyvár.
Przypuszcza się, że to właśnie tam – pewnie pomiędzy wcinaną potajemnie potrawką z dzika i potrzebnym dla utrzymania formy udkiem kuropatwy – polski władca zetknął się z tajemniczym, wędrownym pisarzem. Człowiekiem, którego imię zniknęło w pomroce dziejów i którego znamy wyłącznie jako Anonima. Czy też raczej: Galla Anonima.
Pochodzenie literata wciąż jest tematem naukowych dociekań i kontrowersji. Prościej powiedzieć o tym, co nastąpiło później.
Reklama
Anonim dołączył do orszaku polskiego księcia: zgodził się przybyć do Polski i stworzyć dzieło wychwalające monarchę oraz wykładające „właściwą” wizję rodzimych dziejów. Taką, w której Krzywousty przedstawiał sobą nie zbrodniarza i kłamcę, lecz Marsowego syna, wodza ponad wodzów i jedyną nadzieję kraju.
Nadworny propagandysta
Podobnie jak wszystko inne, co wiąże się z Gallem Anonimem, tak i dokładny zamysł stojący za jego kroniką rodzi niekończącą się litanię pytań i wątpliwości. Gdybania można jednak uciąć i ograniczyć się do stwierdzenia, że mnich został nadwornym propagandystą.
Być może najął go sam książę, a może raczej jego kanclerz lub szerzej rzecz biorąc – członkowie episkopatu. Na pewno przedsięwzięcie, którego się podjął, nie należało do łatwych.
Kronikarz uskarżał się, że polscy księżą próbują mu podstawić nogę, był zmuszony odpierać rozmaite ataki, a nawet wyrażał obawę, że pomimo ogromu wykonanej pracy nie doczeka się obiecanego honorarium. Mimo to mężczyzna zrobił, co do niego należało. W ciągu kilku lat spisał księgę, która mogła być czytana na samym dworze lub w zorganizowanej przy nim szkole pałacowej.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Zachowywał się prowokacyjnie!
Z perspektywy polskiego księcia był to przede wszystkim panegiryk na jego cześć. Gall Anonim dołożył starań, by podważyć prawa zmarłego Zbigniewa do tronu, a także – na ile było to możliwe – oczyścić patrona z zarzutów, jakoby dopuścił się zbrodni.
Dziejopis cierpliwie tłumaczył, że Zbigniew sam podłożył głowę pod topór (czy też raczej oko pod rozpalony pręt…), bo wracając do Polski, nie okazał wystarczającej pokory.
Reklama
Bezczelnie najął muzykantów i zmierzał do ojczyzny przy radosnym akompaniamencie bębnów i cytr. Słowem: zachowywał się prowokacyjnie! Potem zaś (jak rzekomo opowiadano) miał zacząć szukać skrytobójcy, który zdoła dotrzeć przed oblicze Bolesława i pozbawi życia prawowitego władcę.
Gall Anonim niby twierdził (jak często miał w zwyczaju), że nie dał wiary pogłoskom, ale mimo to… zrelacjonował je w najdrobniejszych szczegółach. Przedstawił czytelnikom cały misterny (choć rzekomy) plan zdradzieckiego Zbigniewa. Podał nawet, że niezdolny do pokory książę zamierzał wynieść mordercę „na jedno z najwyższych dostojeństw” czy wręcz wydzielić mu cząstkę państwa, o ile tylko ten wywiąże się z powierzonego zadania.
„Dlatego też nie można się bardzo dziwić, jeśli młodzian w kwiecie wieku, zasiadający na tronie, uniesiony zapalczywością, a także za radą podszepniętą przez ludzi rozumnych, popełnił jakiś choćby wielki występek, by w ten sposób uniknąć niebezpieczeństwa śmierci i rządzić w dalszym ciągu bezpieczny od wszelkich zasadzek” – przekonywał kronikarz.
A nawet zachęcał odbiorców, by chwalili Bolesława Krzywoustego, jako że ten „godnie pokutował i należycie się upokorzył”.
***
To tylko drobny wycinek historii Bolesława Krzywoustego. Więcej na temat splamionego zbrodnią księcia i jego małżonek przeczytasz w mojej książce: Damy przeklęte. Kobiety, które pogrzebały Polskę (Znak 2019). Do kupienia na przykład w Empiku.
Wybrana bibliografia
- Bagi D., Królowie węgierscy w Kronice Galla Anonima, Kraków 2008.
- Dalewski Z., Rytuał i polityka. Opowieść Galla Anonima o konflikcie Bolesława Krzywoustego ze Zbigniewem, Warszawa 2005.
- Delestowicz N., Zbigniew książę Polski, Poznań 2017.
- Grodecki R., Rządy juniorów [w:] Polska, jej dzieje i kultura od czasów najdawniejszych do chwili obecnej, t. 1: Od pradziejów do roku 1572, red. S. Lam, W. Antoniewicz, Warszawa 1927
- Jasiński K., Rodowód pierwszych Piastów, Poznań 2004.
- Kowalczyk E., Krzywousty – Skaza fizyczna czy moralna, „Kwartalnik Historyczny”, t. 101 (1994).
- Rosik S., Bolesław Krzywousty, Wrocław 2013.
- Wiszewski P., Domus Bolezlai. W poszukiwaniu tradycji dynastycznej Piastów (do około 1138 roku), Wrocław 2008.
- Zakrzewski S., Okres do schyłku XII w. [w:] Historya polityczna Polski, t. 1, oprac. S. Zakrzewski, S. Zachorowski, O. Halecki, Kraków 1920.