Powstanie Budyki. Mściwa królowa Icenów miała na rękach krew dziesiątek tysięcy ofiar

Strona główna » Starożytność » Powstanie Budyki. Mściwa królowa Icenów miała na rękach krew dziesiątek tysięcy ofiar

Twierdziła, że Rzymianie mogą jej się przydać tylko jako niewolnicy. Zgromadziła armię liczącą sto tysięcy wojowników. Dumna, żądna pomsty, wojownicza. Czy królowa Icenów Budyka miała szansę przegnać legiony Imperium Romanum?

Kiedy w 59 lub 60 roku n.e. Rzymianie wkraczali na terytorium ludu Icenów, spodziewali się łatwego zwycięstwa. Zmarły niedawno władca, Prasutagus, był jednym z dwóch przywódców brytańskich, którzy po rzymskiej inwazji sprzed kilkunastu lat zachowali niezależność. W ciągu ostatniej dekady zaciągnął jednak wobec najeźdźców pokaźny dług. By go spłacić, połowę królestwa zapisał w spadku cesarzowi Neronowi.


Reklama


Reszta ziem Icenów, zgodnie z wolą Prasutagusa, przypadła dwóm jego córkom, którymi opiekowała się wdowa, królowa Budyka. Rzymianie nie zamierzali jednak szanować postanowień testamentu. Wręcz przeciwnie. Wkroczyli do królestwa jak do siebie, a z krewnych władcy uczynili niewolników. Budyka została przez nich publicznie wychłostana, a jej córki zgwałcone.

Zemsta „kobiety z gminu”

Wywodząca się z wojowniczego ludu królowa nie zamierzała puścić swojego upokorzenia płazem. Jej żądza władzy była przyjmowana bez zdziwienia – w brytańskich plemionach kobiety mogły rządzić na równi z mężczyznami.

W brytańskich plemionach kobiety mogły rządzić na równi z mężczyznami (fot. Albert Kretschmer/domena publiczna).

Zresztą już w całej Brytanii przebrała się miarka rzymskich okrucieństw. Dopełnił jej namiestnik prowincji, Swetoniusz Paulinus, który na wyspie Mona (dzisiejsze Anglesey), doprowadził do prawdziwej rzezi druidów, bezczeszcząc jednocześnie wiele świętych dla Celtów miejsc.

Budyka zaczęła zbierać sprzymierzeńców. Tacyt, a więc pierwszy historyk, który opisał zryw przeciw Wiecznemu Miastu, przekazał:

Budyka miała przed sobą na wozie dwie córki, a podjeżdżając do każdego plemienia, oświadczała, że wprawdzie dla Brytańczyków zwyczajną jest rzeczą wojować pod przewodem niewiast, jednakże teraz mści ona nie jako wywodząca się z tak wielkich przodków swoje królestwo i majątek, lecz jako jedna z gminu – utraconą wolność, zniszczone chłostą ciało, zhańbioną cześć swych córek. Tak daleko posunęli się Rzymianie w swych żądzach, że ani ciał, ani nawet starości i dziewictwa bez plamy nie zostawiają.


Reklama


Starożytny dziejopis być może nieco ubarwił swoją relację. Pewne jest jednak, że niezależnie od tego, jakich Budyka użyła słów, już wkrótce stanęła na czele pokaźnej armii. Tacyt określił ją jako „bezprecedensową”.

Kolejny historyk, Kasjusz Dion, oceniał początkowe siły królowej na 120 tysięcy ludzi. Następnie jej oddziały urosły podobno aż do 230 tysięcy – dzisiejsi badacze uważają jednak, że szacunki te są mocno przesadzone. Przyjmuje się, że w szczytowym momencie armia Budyki mogła liczyć 100 tysięcy wojowników.

O sprzymierzeńców było wyjątkowo łatwo. Mieszkańcy Wysp Brytyjskich w większości na własnej skórze doświadczyli rzymskich rządów. Wręcz marzyli o wypędzeniu najeźdźców – i prawie im się to udało!

Budyka jeździła od plemienia do plemienia, zbierając sprzymierzeńców (fot. domena publiczna).

Szlak zwycięstw

Rebelia, którą Budyka poprowadziła przeciwko Rzymowi w 60 lub 61 roku n.e., zaskoczyła okupanta swoim impetem. Wojska mściwej królowej w krótkim czasie zamieniły w zgliszcza trzy rzymskie kolonie wojskowe: Kamulodunum (dzisiejsze Colchester), Londynium i Werulamium (St. Albans). Wszyscy ich mieszkańcy zostali zamordowani.

Wycięty w pień został też IX legion pod wodzą Kwintusa Petilliusza Cerialisa, który zmierzał na pomoc Kamulodunum. Nie zdążył uratować ani miasta, ani siebie – otoczony niedaleko granic osady, uległ sile oddziałów Budyki. Na tym etapie jej ofiary można było liczyć w dziesiątkach tysięcy.


Reklama


Królowa miała powody do zadowolenia. Wydawało się, że lada chwila Rzymianie będą zmuszeni uciekać z Brytanii. Takie jej słowa przekazał Tacyt:

Pomagają jednak bogowie sprawiedliwej zemście: padł legion, który się na bitwę odważył; reszta kryje się w obozie albo ogląda za ucieczką. Nawet wrzawy i krzyku tylu tysięcy ludzi, a tym bardziej ataków i ramion ich nie wytrzymają. Jeśli zastępy zbrojnych, jeśli przyczyny wojny rozważą, to muszą zwyciężyć w tym boju lub polec. Takie jest postanowienie kobiety – mężowie niech żyją i będą niewolnikami!

<strong>Przeczytaj też:</strong> Hypatia z Aleksandrii. Czy jedna z najwybitniejszych kobiet antyku musiała zginąć?

Zwycięstwo dyscypliny

Jeśli jednak Budyka triumfowała po swoich pierwszych zwycięstwach, była to radość przedwczesna. Wywołany przez wojowniczą kobietę bunt został stłumiony niemal tak nagle, jak nagle wybuchł. Siły Budyki wprawdzie znacznie górowały pod względem liczebności nad rzymskimi, nie dorównywały im jednak w wyszkoleniu i dyscyplinie. A w bitwie, która rozstrzygnęła o losach rebelii, właśnie te dwa czynniki okazały się decydujące.

Historycy do dzisiaj spierają się, gdzie doszło do decydującego starcia. Wiadomo jedynie, że miejsce to zostało wybrane przez Swetoniusza Paulinusa, który – choć miał do dyspozycji jedynie XIV legion i części dwóch innych – doskonale wiedział, jak wykorzystać swoje atuty.

Budyka do końca dowodziła rebelią (fot. John Opie/domena publiczna).

Wciągnął Brytańczyków w pułapkę, uniemożliwiając im używanie ich długich mieczy. Jakby tego było mało, rebelianci sami zamknęli sobie drogę ucieczki: na krańcach pola bitwy umieścili wozy z kobietami, które miały stać się świadkami ich zwycięstwa.

Tacyt wyliczył, że bitwa zakończyła się śmiercią aż osiemdziesięciu tysięcy buntowników – i zaledwie czterystu Rzymian! Choć liczby te po raz kolejny są przesadzone, nie ulega wątpliwości, że zwycięstwo imperium było całkowite.


Reklama


Jedną z poległych była sama Budyka. Tacyt twierdził, że połknęła truciznę, obawiając się rzymskiej niewoli. Kasjusz Dion przekazał, że przyczyną jej śmierci była choroba. Pozostali przy życiu Brytańczycy urządzili jej wystawny pogrzeb.

Mimo klęski powstania Rzymianie jeszcze przez wiele lat nie czuli się pewnie w Brytanii. W kolejnych dekadach ciągle zwiększali liczbę swoich wojsk, stacjonujących na wyspie. „Relacje pomiędzy Brytanią i Rzymem pozostały napięte” – podkreśla badaczka starożytności, Caitlin C. Gillespie. I dodaje, że Budyka, kobieta-wojowniczka, w historii rzymskiej Brytanii zajmuje centralne miejsce jako wzór siły i autorytetu.

Przeczytaj też, dlaczego życie w starożytnym Rzymie było prawdziwym koszmarem. Jeden powód był ważniejszy od wszystkich innych…

Bibliografia:

  1. Caitlin C. Gillespie, Boudica. Warrior Woman of Roman Britain, Oxford University Press 2018.
  2. Nic Fields, Boudicca’s Rebellion AD 60-61. The Britons Rise Up Against Rome, Osprey Publishing 2011.
  3. Budyka, Takie jest postanowienie kobiety, przeł. Seweryn Hammer, [w:] Wielkie mowy historii, t. I, red. Marek Gumkowski, Polityka 2006.

Ilustracja tytułowa: Budyka podczas zbierania sprzymierzeńców przeciwko Rzymowi (Joseph Martin Kronheim / domena publiczna).

Autor
Anna Winkler
Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.