Broszura była przeznaczona tylko dla członków amerykańskiej armii. Uczyła co pić, co oglądać i czego nie szukać… Bo przecież Paryż wcale nie jest miastem „nocnego życia i szalonych kobiet”. W każdym razie: nie dla ciebie, żołnierzu.
„Oficjalnie jesteś w Paryżu jako żołnierz” – pisano na pierwszej stronie broszury Pocket Guide to Paris and Cities of Northern France („Kieszonkowy przewodnik po Paryżu i miastach północnej Francji”) – „Możesz mieć problem z wygospodarowaniem czasu na obejrzenie miasta. Załóżmy jednak, że dostaniesz urlop lub przepustkę”.
Reklama
To nie miasto „zepsutych i frywolnych ludzi”
Publikacja – dosłownie kieszonkowa książeczka formatu 13×11 centymetrów – została, zgodnie z adnotacją zawartą na stronie redakcyjnej, przygotowana przez Wydział Informacji i Edukacji Amerykańskiej Armii. Wydanie: rok 1944, Biuro Drukarskie Rządu Stanów Zjednoczonych.
Dopisano oczywiście nieodzowne zdanie: „Do użytku wyłącznie przez personel wojskowy”. A ponieważ za broszurą stały oficjalne czynniki, to też już w trzecim akapicie zaczęły się sypać przestrogi:
Jedna z pierwszych rzeczy, jakie powinieneś wyrzucić z głowy, to przekonanie, ze Paryż jest miastem zepsutych i frywolnych ludzi. Istnieje stare francuskie przysłowie, „Cherchez la femme”, które w języku żołnierskim znaczy „znajdź kobietę”. Cóż, może znajdziesz kobietę, ale są też szanse – że nie znajdziesz.
W każdym razie przekonasz się, że prawdziwy Paryż to nie jest Paryż nocnego życia i szalonych kobiet. Zamiast tego prawdopodobnie odkryjesz miasto wielkiego piękna i kultury.
Łącznie broszura, w okładce koloru mundurowej zieleni, liczy 86 stron. Z tego ponad 20 poświęcono francuskiej stolicy, resztę natomiast – innym ważnym miastom. Czego mógł się dowiedzieć GI wyposażony w oficjalny przewodnik?
Głowy spadające do krwawego kosza i romantyczne widoki
Przede wszystkim bardzo, bardzo wiele o historii. Już na starcie pisano, że żołnierz wysłany do Paryża może się poczuć jak student z XII stulecia.
Autorzy wprawdzie zaraz zapewnili, że nie chcą przynudzać („Nie daj się przestraszyć. Jeśli należysz do tych typów, które chcą wesoło spędzać czas, to bez wątpienia znajdziesz wiele ciekawych kafejek, restauracji i miejsc rozrywki”), ale mimo to uznali, że wywód należy otworzyć długim, szczegółowym rozdziałem o dziejach Paryża. Niewątpliwie ciekawym dla miłośników przyszłości (takich jak my), ale czy na także dla każdego szeregowego żołnierza?
<strong>Przeczytaj też:</strong> 12 przykazań powstańca warszawskiego. Co zawierał oficjalny „dekalog” wydany przez Armię Krajową?Fragmenty historyczne urywają się na latach międzywojnia. Podobnie opisy zabytków. Autorzy broszury zachęcali między innymi do odwiedzenia wieży Eiffla („którą pod względem wysokości przewyższają tylko wieżowce Empire State i Chrysler w Nowym Jorku”), Łuku Triumfalnego („gdy słońce letniego wieczora zaczyna skrywać się za horyzontem, a cienie półmroku unoszą się nad ziemię, ze szczytu Łuku możesz ujrzeć romantyczny i tajemniczy Paryż”) oraz katedry Notre-Dame („będziesz pod wrażeniem jej wież”).
Poza tym rekomendowano Plac Zgody, Place de la Concorde („nie ma prawdopodobnie drugiego miejsca w Paryżu, które wygląda tak bardzo podobnie jako sto lat temu”). Podkreślono, że w Ameryce nie ma nigdzie miejsca, mogącego równać się z punktem, w którym bije puls francuskiej stolicy.
Nie zabrakło oczywiście informacji o tym, że dawniej Plac Zgody nosił miano Placu Rewolucji i że stała na nim gilotyna, przy użyciu której „stracono prawie 3000 osób”. Przy okazji autorzy pozwolili sobie na iście bulwarową dygresję:
Gdy będziesz się rozglądać, przypomnisz sobie scenę z filmowej wersji „Opowieści o dwóch miastach”, w której pokazano, jak gospodynie domowe robią na drutach, podczas gdy głowy upadają do zakrwawionego wiadra ustawionego obok ostrego noża „Madame Gilotyny”, jak paryżanie określali ścinającą czerepy machinę.
Reklama
Nic nie gwarantujemy
Dalej przewodnik wymieniał szereg muzeów wartych odwiedzenia. O dziwo na pierwszym miejscu nie znalazł się Luwr, lecz muzeum Nissim de Camondo. Chwalono wystawione w nim relikty z XVIII stulecia. Choć autorzy ewidentnie nie mieli pojęcia, że twórca muzeum i jego rodzina zostali wywiezieni do Auschwitz i zamordowani.
To nie jedyna podobna nieścisłość. Wprost przeciwnie. Strat wojennych w ogóle nie wzięto pod uwagę. Wydawca dodał nawet krótką przedmowę z wyjaśnieniem: „Jedyne z tej broszury, co da się zagwarantować to ukształtowanie terenu. Reszta podlega wojennym kolejom losu”.
W zaskakującym przypływie szczerości dopowiedziano też: „Wiele z opisanych tu miast i miasteczek zostało przez nas ostrzelanych i zbombardowanych, gdy się do nich zbliżaliśmy”.
Co do zabytków kultury, tak zachwalanych w głównym tekście, też studzono optymizm czytelników:
Możesz się przekonać, że opisane skarby sztuki zostały zrabowane i zniszczone. (…) Z drugiej strony niektóre z nich, dzięki łutowi szczęścia, mogły pozostać nienaruszone i będziesz się w stanie nimi nacieszyć.
Uciekaj, jeśli jest za drogo
Nawet rozdział o gastronomii zawierał szereg podobnej maści zastrzeżeń. Pisano o różnych rodzajach restauracji, o zasadach dawania napiwków, o kuchni miejscowej, a nawet o tym, że na Montmartre jest drogo i że to nie wstyd wstać i wyjść po zobaczeniu cennika. „Miejscowi są do tego całkiem przyzwyczajeni” – zapewniali autorzy.
Pojawiła się też przestroga przed piciem miejscowej wody („nie jest za dobra, więc pewnie zaczniesz się stosować do miejscowego zwyczaju i wołać kelnera od win, sommeliera, któremu swoją drogą należy dać osobny napiwek”).
Przede wszystkim jednak zaznaczono, że wojna – jak w każdej dziedzinie – musiała odcisnąć swoje piętno na lokalach Paryża:
Każdy Joe ma jedno, wspólne zainteresowanie – jedzenie. Pozwól jednak, że cię przestrzeżemy: możesz nie znaleźć w paryskich restauracjach takiej obfitości jedzenia jak w czasach pokoju. Jedna rzecz jest jednak bardzo pewna. Odkryjesz, że paryscy szefowie kuchni należą do najlepszych na świecie.
Jeśli brakuje pożywienia, zostaw je dla cywilów. Nie prowokuj rozwoju czarnego rynku, to tylko sprawi że rzeczy staną się dla ciebie droższe.
Przeczytaj też o karze śmierci w Wehrmachcie. Dlaczego Niemcy zabili 12 000 własnych żołnierzy?
Bibliografia
- Pocket Guide to Paris and Cities of Northern France, War Department, Washington 1944.