Debata nad pochodzeniem Jagiellonów trwa od stuleci i nic nie wskazuje na to, by miała dobiec końca. Czy posunięty w latach Władysław Jagiełło rzeczywiście spłodził Kazimierza Jagiellończyka czy może raczej – jak insynuowano już za życia monarchy – dziecko było owocem romansu królowej? Żadnych wątpliwości nie budzi tylko genealogia Kazimierza po kądzieli. Podobnie jak wszyscy kolejni członkowie rodu, zwani Jagiellonami, przez matkę Zofię wywodził się on od Holszańskich.
„Kniaziowie Holszańscy stanowili stary, książęcy ród litewski” – podkreślała przed niemal stuleciem historyczka Ewa Maleczyńska.
Reklama
Twierdzili, że wywodzą się od legendarnego księcia Holszana, który w najzamierzchlejszych czasach założył gród nazwany od swego imienia. Tradycja ta nie znajduje jednak potwierdzenia w badaniach genealogicznych.
W rzeczywistości Holszańscy wyszli z tego samego pnia co reszta litewskiej elity. I dopiero przed paroma pokoleniami oddzielili się od głównej linii rodu Giedymina – zwierzchniej dynastii kraju.
Prawa ręka Witolda Kiejstutowicza. Źródła pozycji Holszańskich
Gniazdo familii leżało ledwie trzy dni konno od wielkoksiążęcych Trok, w samym sercu państwa litewskiego. Inne ich dobra rozciągały się jednak na Rusi, a ród stopniowo przesiąkał prawosławną kulturą i przejmował obyczaje oraz religię poddanych.
Holszańscy nigdy nie zawalczyli o mitrę wielkoksiążęcą i nie zyskali niezależności. Na przełomie wieków XIV i XV znaleźli się jednak bardzo blisko tronu. Ich ogromny awans był zasługą jednego człowieka.
Reklama
Dziadek polskiej królowej Zofii (Sonki) Holszańskiej, Iwan Olgimuntowicz, stał się ni mniej, ni więcej tylko prawą ręką Witolda Kiejstutowicza. W okresie bratobójczych bojów o dominację w kraju był on „uczestnikiem wszystkich ucieczek do Krzyżaków, powrotów i ugód” tego księcia ze sprawującym prymat nad Wilią, ale młodszym Jagiełłą.
Potem, gdy zwaśnieni kuzyni wreszcie zawarli kompromis, Olgimuntowicz zebrał obfite owoce swojego udziału w wojnach i podstępach. W roku 1396 Witold wyznaczył go na namiestnika Kijowa, a więc do najbardziej eksponowanej i prestiżowej roli, jaką mógł sprawować w Wielkim Księstwie człowiek niemieniący się wprost Giedyminowiczem.
„Pół człowieka nagiego od głowy do pasa, od pasa koń…”
Być może właśnie wtedy Holszańscy przyjęli nowy, zupełnie unikatowy herb. Jeszcze u schyłku wieku XIV prawosławny Iwan posługiwał się pieczęcią z wizerunkiem świętego Jana. Na początku kolejnego stulecia jego rodowcy umieścili jednak na tarczach znak o znacznie bardziej stanowczej wymowie: hipocentaura.
„Na tarczy ma być pół człowieka nagiego od głowy do pasa; od pasa koń, zamiast ogona wąż” – opisano ten symbol w klasycznym herbarzu z XVIII stulecia. Był to znak o antycznych konotacjach, przywodzący na myśl mity Grecji i Rzymu. Przed Holszańskimi nie posługiwał się nim nikt inny w kraju.
Reklama
„Trudno stwierdzić dzisiaj, dlaczego kniaziowie Holszan wybrali ten symbol” – komentuje litewska historyczka Agnė Railaitė-Bardė. I sugeruje, że decyzja zapadła w toku nasilających się walk z Krzyżakami. Bo pół-człowiek, pół-koń należycie ilustrował połączenie agresywności, dzikości i racjonalnego osądu sytuacji, jakimi szczycili się krewniacy Zofii Holszańskiej.
Najsłabsze ogniwo. Ojciec królowej Zofii Holszańskiej
Iwan zmarł niedługo później, pozostawiając gromadkę synów. Wśród jego progenitury był między innymi niewyróżniający się niczym, mało aktywny Andrzej Holszański. Człowiek, o którym wiadomo głównie, że… istniał.
W roku 1401 złożył hołd Jagielle, a najpóźniej około 1410 wyzionął ducha, nie sięgnąwszy po jakiekolwiek laury. W międzyczasie zdążył się tylko ożenić z księżniczką drucką i spłodzić trzy córki. Wasylisę, Sonkę oraz Marię.
Piękna Julianna Holszańska
Historia zapewne zapomniałaby zarówno o nim, jak i o jego potomstwie, gdyby nie zaszczytniejsze i co najmniej osobliwe losy pozostałych członków familii. Może i Witold nie okazywał widomej łaski samemu Andrzejowi, ale jego relacje z resztą Holszańskich w żadnym razie nie uległy rozluźnieniu.
Pozostali synowie „prawej ręki” wielkiego księcia wspięli się na szczyty władzy. O jednym wiadomo, że został namiestnikiem Nowogrodu Wielkiego. O innym, że przejął po ojcu pieczę nad Kijowem. Nie to jednak było w jego biografii najważniejszym punktem.
Kniaź ten, Michał Iwanowicz Holszański, posiadał piękną, jak się twierdzi, córkę Juliannę, którą dobrze wydał za mąż. I która niespodziewanie wpadła w oko Witoldowi.
Reklama
„Dziwny afekt” księcia Witolda
31 lipca 1418 roku, po niemal pięciu dekadach małżeństwa, zmarła wielka księżna litewska Anna Światosławowna. Władca opłakiwał ją, ale mało rzewnie i niezbyt… uważnie. Bo zamiast na katafalku i okrytym całunami ciele podczas pogrzebu skupił uwagę na innej, żywej, młodej i atrakcyjnej kobiecie.
Panuje pogląd, że właśnie wtedy Witold Kiejstutowicz mógł poznać Juliannę Holszańską. I był nią tak urzeczony, że postanowił, iż zrobi z niej swą żonę. Nie przejmował się ani żałobą, ani faktem, że młoda kobieta była mężatką. Według krzyżackiej relacji Witold kazał porwać i zamordować jej ślubnego, Iwana Karaczewskiego. Potem zaś od razu się oświadczył i podjął przygotowania do ślubu.
Oburzony – na pewno pogłoskami o mordzie oraz pośpiechem, ale zwłaszcza brakiem dyspensy, koniecznej z racji związków powinowactwa – biskup Wilna odmówił udziału w ceremonii, ściągnięto więc bardziej dyspozycyjnego duszpasterza Włocławka. Ślub odbył się już w listopadzie, niewiele ponad trzy miesiące po tym, jak Anna na zawsze zamknęła powieki.
A może by tak podzielić się skandalem?
To był „czysty kaprys wielkiego księcia” – podkreśla wybitny genealog Jan Tęgowski. Inni próbują tłumaczyć Witolda, wynajdywać dla nagłego kroku uzasadnienia polityczne. Wydaje się jednak, że te wykluły się dopiero po fakcie.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Gdy Witold dał już upust chuci i zdążył ochłonąć, zaczął szukać argumentów potwierdzających, że postąpił właściwie. Nie tylko utrzymywał, że za sprawą ślubu z Julianną związał z sobą bliżej i uzależnił jedną z najważniejszych rodzin kniaziowskich na Litwie, ale również… doszedł do wniosku, że jego kuzyn, król Polski Władysław Jagiełło, powinien postąpić tak samo.
Geneza ostatniego małżeństwa Jagiełły
Julianna miała równie młodą, zdrową i zacną jak ona sama kuzynkę, znaną już Władysławowi. Ślub z tą półsierotą, wychowywaną przez matczynych krewnych w Drucku, zbliżyłby jeszcze do siebie dwóch władców, a przede wszystkim pozwoliłby uciszyć plotki o zbrodniczej i niemoralnej genezie mariażu Witolda z Holszanką.
Reklama
Tym razem przecież miało się obyć bez morderstw czy porwań. A wszelkie protesty, wątpliwości i ataki na niestosowny ożenek, czy nawet mezalians, miały się skupić na królu, nie zaś na ogarniętym „dziwnym afektem” wielkim księciu litewskim…
****
Słabości, przywary i codzienność sławnego króla, a także kulisy jego kolejnych małżeństw, opisałem szeroko w mojej najnowszej książce: Damy Władysława Jagiełły (Wydawnictwo Literackie 2021). Dowiedz się więcej na Empik.com.
Fascynujące losy następczyń królowej Jadwigi
Bibliografia
- Kuropatnicki E.A., Wiadomość o kleynocie szlacheckim oraz herbach domów szlacheckich w Koronie Polskiey i Wielkim Xięstwie Litewskim, Warszawa 1789.
- Maleczyńska E., Rola polityczna królowej Zofii Holszańskiej na tle walki stronnictw w Polsce w latach 1422–1434, Lwów 1936.
- Railaitė-Bardė A., The Appearance of the Hippocentaur in the Heraldry of the Nobility of the Grand Duchy of Lithuania, „Lithuanian Historical Studies”, 17: 2012.
- Tęgowski J., Małżeństwa księcia Witolda Kiejstutowicza, „Rocznik Polskiego Towarzystwa Heraldycznego”, 2 (13): 1995.
- Tęgowski J., Przodkowie Zofii Holszańskiej, czwartej żony Władysława Jagiełły, „Genealogia. Studia i Materiały Historyczne”, 8: 1996.