Rozrywki oficerów NKWD. Jak się zabawiała czerwona elita?

Strona główna » Międzywojnie » Rozrywki oficerów NKWD. Jak się zabawiała czerwona elita?

Jeśli podróż pociągiem, to tylko w carskiej salonce. Spacer – rzecz jasna w drogim futrze po zamordowanych arystokratach. A potem jeszcze turnus w sanatorium i dieta pod opieką usłużnego lekarza, żeby enkawudowski mundur za bardzo się nie opinał…

Po rewolucji bolszewickiej i zakończeniu wojny domowej, społeczeństwo Rosji stanęło na głowie. Przedstawiciele dawnych elit zbiegły z kraju bądź zostali wymordowani. Na ich miejsce weszła nowa arystokracja spod znaku sierpa i młota. Prości chłopi, robotnicy i czerwonogwardziści z zasługami rewolucyjnymi, bardzo szybko stali się wszechwładnymi aparatczykami, lubiącymi podkreślać swój nowy status wystawnym życiem.


Reklama


Wśród tych ludzi prym wiedli funkcjonariusze okrytego złą sławą WCzK, przekształconego później pro forma w OGPU i wreszcie w najgorsze z nich wszystkich NKWD (Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych ZSRR). W niedostępne oazy radzieckiego luksusu lat 20. i 30. XX wieku zabierze nas Agnessa Mironowa. Najpierw kochanka, a następnie żona prominentnego enkawudzisty, Siergieja Mironowa.

Mam od tego ludzi

Czerwone elity nie miały w sobie za grosz skromności i pruderii, jak gdyby rozmachem próbowały nadrobić wszystko inne niedostatki: ogłady, obycia, wykształcenia…

Prywatna fotografia ze zbiorów Agnessy Mironowej.

Funkcję zwierzchnika policji politycznej (OGPU) w Kazachstanie pełnił niejaki Wasilij Karucki. Wdowiec z nadwagą, nadużywający alkoholu, w dodatku straszny kobieciarz. Sam Karucki damskiego towarzystwa sobie nie wyszukiwał, miał od tego ludzi. Jego pomocnik stale narajał mu kolejne kobiety.

Sprowadzał je prośbą, groźbą, przekupstwem i namową (w zależności od sytuacji). Jak wspomina Mironowa, szef lokalnego OGPU posiadał daczę pod stołeczną Ałma-Atą, gdzie urządzał sobie iście kawalerskie hulanki w dość specyficznej scenerii.

Widziałam tam pornograficzne pocztówki, wykonane przez jakiegoś bardzo dobrego francuskiego artystę, już nie pamiętam przez kogo. Do dziś mam w pamięci jedną z nich. Bułgaria, cerkiew. Wtargnęli Turcy i gwałcą mniszki.

Także Mironowa, piękna i elegancka kobieta, miała w założeniu paść ofiarą nagabywań i oddać się Karuckiemu. W celu ułatwienia całej akcji jej mąż Sierioża został wysłany w miesięczną delegację. Tymczasem Agnessa ani myślała ulegać i w podróż… wyruszyła razem z nim.

Siergiej Mironow podczas odpoczynku po „ciężkiej” pracy oficera radzieckiej bezpieki…

Carską salonką po kazachskich stepach

Kazachstan objeżdżali poruszając się po torach kolejowych. Ale w żadnym razie nie zwyczajnym pociągiem! Radzieccy dygnitarze podróżowali wygodnie w wagonach z czasów cara Mikołaja. Obitych aksamitem, ogrzewanych i pełnych luksusu.

Hasła rewolucji proletariackiej najwidoczniej nie powstrzymywały ich przed pławieniem się w iście carskim przepychu. Wagon posiadał sypialnię, salonik, wszelkie udogodnienia. Było ciepło i przytulnie, choć na zewnątrz trzaskał mróz.

O dygnitarzy dbano także w tych nieprzyjemnych momentach, kiedy musieli opuścić wygodny skład. Nowa arystokracja paradowała opatulona wspaniałymi futrami… zarekwirowanymi tej starej.


Reklama


Do Moskwy na zakupy

Kiedy indziej, w środku srogiej zimy, Agnessa wyruszyła wraz ze swoim „dworem” koleją  z Syberii do Moskwy na zakupy. Oczywiście nie miała najmniejszego zamiaru podróżować jak zwykły człowiek.

Zamiast tego poszła do naczelnika dworca i poprosiła o przygotowanie specjalnego wagonu należącego do jej męża. Po drodze, również w kwestii jedzenia, nie zdawała się na zrządzenia losu i zabrała spory zapas wiktuałów, przyszykowanych przez służbę.

Agnessa Mironowa z mężem.

W pociągu cały czas pełną parą pracowało ogrzewanie, a panie, ubrane dość lekko, do samej stolicy zawzięcie grały w pokera na pieniądze. Były tak zaabsorbowane, że nawet nie zauważyły, wjazdu do Moskwy, co skończyło się pospiesznym pakowaniem.

W tym samym czasie na Ukrainie i w całym Związku Radzieckim miliony ludzi umierały z głodu, a kolejne dziesiątki milionów wegetowały w strachu o własne życie i jakąkolwiek przyszłość.

Żony oficjeli nie musiały się niczym przejmować. Kiedy w kraju brakowało rzeczy pierwszej potrzeby, je trapiła klęska urodzaju i nie mogły się zdecydować, z jakich luksusowych tkanin uszyć sobie stroje na nowy sezon. W końcu swoim blaskiem miały przydawać splendoru mężom!

<strong>Przeczytaj też:</strong> Czerwone piekło. Prawda o tragicznym losie polskich jeńców w bolszewickiej niewoli (1919-1920)

Owoce dla wybrańców

Także szalejący głód, który masowo zabijał biedotę i szarych obywateli nie był ich problemem. Dla partyjnych oficjeli oraz funkcjonariuszy policji politycznej wraz z  rodzinami jedzenia było pod dostatkiem.

Nie było od tego odstępstw nawet w samym środku syberyjskiej zimy, przy kilkudziesięciostopniowym mrozie. Czerwone elity miały jadać smacznie, zdrowo i obficie.

Agnessa Mironowa podczas beztroskiego urlopu w latach 30.

Gdy w odwiedziny do Mironowa przyjechała delegacja z Moskwy, mąż Agnessy chciał ją podjąć ze wszelkimi honorami, najlepiej wystawną kolację. Ledwo goście weszli do sali bankietowej, a ich oczom ukazał się niecodzienny widok. Mironowa wspominała po latach:

Sierioża zorganizował przyjęcie na ich cześć. Trwa zima, a my serwujemy warzywa szklarniowe ze specjalnych cieplarni w Nowosybirsku. Oni wszyscy rzucili się na te warzywa… no i na owoce, oczywiście…

Żeby mundur się nie opinał

Kiedy zima ustępowała i zaczynał się sezon urlopowy, radzieccy prominenci ciągnęli na dacze, do kurortów czarnomorskich albo do specjalnych sanatoriów. Nie inaczej spędzali wakacje Agnessa i Sierioża Mironowie. Jeździli nad Morze Czarne, do Groznego, Tyflisu, czy Władykaukazu. Na miejscu Mironow spotykał swoich znajomych z pracy, a obsługa wszędzie mu nadskakiwała.


Reklama


W sanatoriach próbowano zgadnąć, na co mogą mieć ochotę „psy Stalina” (jak określano funkcjonariuszy radzieckiego systemu represji). Stoły dla nich wprost uginały się od dojrzewających w słońcu owoców. Misy pełne były mandarynek, winogron, sharon oraz najróżniejszych importowanych owoców.

Specjalne sanatoria Czeki były niczym róg obfitości z niewyczerpanymi zbiorami frykasów. A tu w dodatku trzeba było dbać o linię, by mundur zbytnio się nie opinał! Najlepiej pod opieką lekarza, który wyznaczał odpowiednią dietę i monitorował jej postępy.

Agnessa Mironowa na fotografii portretowej.

Piknik dla masowych morderców

Oprócz napełniania żołądków pysznymi różnościami i regenerowania sił do dalszej złowrogiej pracy, urlopowani enkawudziści, przebywający z rodzinami w sanatoriach robili jeszcze jedno. Spędzali mnóstwo czasu z kolegami po fachu. Obowiązywała tylko jedna zasada: nie gadać o pracy. Wszak takie dyskusje mogły się okazać – dosłownie – śmiertelnie niebezpieczne.

By wypoczynek nie ograniczał się do drzemania w cieniu drzew, obsługa ośrodków przygotowywała dla swoich gości przeróżne atrakcje.

Siódmego listopada było święto. Zarządca zapowiedział, że zaraz podstawią samochody, żebyśmy pojechali na piknik w góry, a oni do naszego powrotu przygotują wszystko na wieczór.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Tu założono pierwszy obóz Gułagu. Okrucieństwo strażników szokowało nawet ich przełożonych

Wsiedliśmy do kabrioletów, a tam były już kosze pełne wszelakich dań i win. Pojechaliśmy na jarmark do Adleru, później kąpaliśmy się w morzu, potem pojechaliśmy w góry, spacerowaliśmy i wspaniale spędziliśmy dzień. Wróciliśmy, przyozdobieni girlandami z gałęzi cyprysu.

A świąteczne stoły były już nakryte i koło każdego nakrycia leżały kwiaty, i sztućce wsparte były na bukiecikach kwiatów.

„Ja dbałam o linię”

Kiedy wreszcie przychodził moment opuszczenia gościnnych progów kurortów, trzeba było wracać do codzienności, która sama w sobie bywała nie mniej bajeczna. Mironow, stojący wysoko w hierarchii, miał w Nowosybirsku do dyspozycji piękną willę, z wielkim ogrodem, sceną plenerową i kinem oraz całodobową straż w postaci milicjanta pilnującego domu. I to wszystko w kraju, w którym żyło sześć milionów bezdomnych dzieci!

Roześmiana Agnessa Mironowa z rodziną.

Oprócz tego po domu krzątała się służba, próbująca zgadywać życzenia gospodarzy. Agnessa i Sierioża, podobnie jak inni oficjele, urządzali przyjęcia, a że dysponowali własną salą kinową, także projekcje, połączone z dość nietypowym cateringiem.

Przynoszą nam więc ciasta, wie pani jakie? W środku lody z gorącym spirytusem, ale można było je jeść, nie parząc się. Niech pani sobie wyobrazi, na sali półmrok, a tu płoną błękitne płomyki ciast. Ja, co prawda, niewiele ich jadłam, bo dbałam o linię, najczęściej jadłam tylko pomarańcze.


Reklama


Czerwona arystokracja bawiła się, tańczyła i żyła całkowicie beztrosko. Oczywiście wszystko do czasu. Wraz z kolejnymi przetasowaniami na szczytach władzy, coraz więcej osób znikało.

Niejeden prominent dawniej szastający pieniędzmi i zabawiający się w uroczym towarzystwie, lądował w więzieniu. Swoją epopeję kończył zazwyczaj na trzy możliwe sposoby – w łagrze, skazany na lata ciężkich robót, gnijąc w czeluściach więziennej celi lub z wyrokiem „10 lat łagru bez prawa do korespondencji”. Ten ostatni wariant był tylko ładnym i dość wymijającym określeniem prawdziwego końca. W rzeczywistości oznaczał po prostu kulę w łeb.

Przeczytaj też o tym dlatego Lenin uważał, że lepiej umrzeć, niż handlować wódką. Czyżby wódz rosyjskiej rewolucji był zdeklarowanym abstynentem?

Bibliografia

  • Mira Jakowienko, Żona enkawudzisty. Spowiedź Agnessy Mironowej, Znak Horyzont, Kraków 2014.

Wszystkie wykorzystane fotografie znajdują się, zgodnie z sowieckim prawem autorskim w domenie publicznej. Zostały one udostępnione jako materiały prasowe przez wydawcę polskiej edycji książki.

Autor
Aleksandra Zaprutko-Janicka
6 komentarzy

 

Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.