Galeazzo Maria Sforza panował w Mediolanie tylko przez dekadę – od 1466 do 1476. Uchodził za rozpustnika i tyrana o zwyrodniałych tendencjach. Pisano, że pewnego człowieka kawał przykuć żywcem do trumny, a księdza, który przepowiedział mu rychły upadek zagłodził na śmierć. Nic dziwnego, że dziadkowi polskiej królowej Bony Sforzy nie brakowało wrogów.
Pod rządami Sforzów – [panujących od 1450 roku] Mediolan utrzymał swoją silną pozycję, a dodatkowo zyskał poważanie. Jednak syn [pierwszego władcy z tej rodziny] Franciszka, Galeazzo Maria, odziedziczył kapryśność Viscontich po matce, a nie mądrość Sforzów po ojcu.
Reklama
Nadworny poeta Antonio Cornazzano napisał o nim trafnie w swoim Del modo di regere e di regnare („O sztuce rządzenia i panowania”):
Jak wiele razy dobry książę Franciszek robił wyrzuty synowi (…) za jego okrucieństwo i porywczość. „Odziedziczyłeś duszę księcia Jana masz ją w swoich trzewiach”, krzyczał, a jego przepowiednia się spełniła. O czynach księcia Jana słyszałem historie: karmił psy żywymi ludźmi, inne rozrywki go tak nie bawiły.
Koniec spotkał w San Gottardo, w świątyni, jego najbardziej zaufani wydali mu takie święto, bo tak kończy każdy okrutnik.
Zimne przebudzenie
W dzień swojej śmierci – [26 grudnia 1476 roku] Galeazzo Maria Sforza miał wziąć udział we mszy świętej upamiętniającej Świętego Szczepana.
Księciu Mediolanu zależało na uczczeniu dnia pierwszego chrześcijańskiego męczennika z należytą świetnością. Przymierzył brygantynę, ale uznawszy, że wygląda w niej zbyt grubo, zdecydował się na elegancką szatę z karmazynowego atłasu obszytą sobolowym futrem.
Reklama
Na lewą nogę włożył ciemnoczerwoną pończochę, na prawą białą – barwy Sforzów. Odziewał swoje atletyczne, gładkie ciało (lubił się golić na wzór starożytnych Rzymian) w sypialni w samym sercu potężnego Zamku Sforzów, a w kominku strzelał ogień trawiący tradycyjny bożonarodzeniowy pieniek.
Złowróżbne znaki
Dzięki Bernardinowi Coriowi – kamerdynerowi, świadkowi i kronikarzowi tamtych wydarzeń – wiemy, że od czasu tajemniczego pożaru na początku grudnia, w którym spłonęła część jego sypialni, książę stał się przesądny.
Przeczuwał, że nie powinien wracać do Mediolanu, i wolał spędzać czas z dala od miasta, w jednej ze swoich wiejskich posiadłości lub na polowaniach. Obawy te nasiliły się jeszcze z powodu pewnego zajścia, do którego doszło niedługo po pożarze.
Pewnego dnia, jadąc konno w okolicach Abbiategrasso, dostrzegł trzy kruki krążące powoli nad jego głową. Uznał to za złą wróżbę, więc wystrzelił do nich kilkukrotnie z kuszy, lecz ani jednego nie trafił. Oparł dłoń na łęku siodła i poprzysiągł, że już nigdy nie powróci do miasta.
Reklama
Jednak niestały książę szybko zmienił zdanie. Galeazzo uwielbiał swój chór i nie mógł się doczekać nadchodzących uroczystości, kiedy będzie mógł posłuchać muzyki w wykonaniu trzydziestu burgundzkich i niemieckich kantorów sowicie opłacanych za swoje usługi.
Rysuje się wspaniała przyszłość
W Mediolanie powitały go chłodne spojrzenia feudałów i dworzan, którzy przybyli mu się pokłonić z nieskrywaną niechęcią po tym, jak nie obdarował ich tradycyjnymi nagrodami i podarunkami świątecznymi.
Książę udał się prosto na zamek. Pod szkarłatnym sklepieniem Camera delle Colombine wygłosił improwizowany monolog o pomyślnych losach Sforzów. Zadeklarował, że choć nie jest signorem, będzie umiał wieść wspaniałe życie.
Trzydziestodwuletni książę wyraził także żal, że Franciszek, jego ojciec, nie może już zobaczyć, jak on i jego bracia doskonale sprawdzają się w swoich rolach, oraz obwieścił, że ród Sforzów, bogaty w męskich potomków, będzie rządził przez wieki. Pochwalił także swoje nieślubne córki, spośród których już dwie wydano za wysoko postawionych kawalerów.
„Cnotliwy” ojciec i syn gwałciciel
W epoce renesansu posiadanie licznego potomstwa było jedną z metod umacniania władzy. Mówiło się, że ojciec Galeazza, Franciszek Sforza, miał nie mniej niż trzydzieścioro pięcioro dzieci, z czego zaledwie dziesiątka była z prawego łoża.
„Cnotliwy książę” Franciszek, jak nazwał go Machiavelli w Księciu, zaczął od ciężkiego życia najemnego kondotiera i sam doszedł do władania najbogatszym księstwem Italii. Gdy zmarł w 1466 roku, jego pierworodny syn Galeazzo odziedziczył po nim władzę, którą on musiał z trudem zdobywać. Jednak potomek nie wykazywał specjalnej chęci ani do sprawowania władzy, ani do wykazywania się cnotą.
Reklama
Z powodu licznych wad nowy książę był znienawidzony przez większość poddanych. Nie potrafił okiełznać swojego rozbuchanego popędu seksualnego i bezustannie gonił za najpiękniejszymi kobietami w księstwie, nie miał żadnych skrupułów, potrafił nawet wtargnąć nocą do zakonów, gdzie terroryzował, a czasem gwałcił mniszki.
Polował na kobiety i na młodych chłopców
Opiewając szczęście swojej rodziny, Galeazzo nie wspomniał jednak o dwóch młodszych braciach, awanturnikach Sforzy Marii i Ludwiku, którzy żyli na wygnaniu we Francji, po tym jak w czerwcu 1476 roku byli zamieszani w nieudaną próbę pozbycia się księcia. Ale nie tylko członkowie rodziny Galeazza byli niezadowoleni z jego egocentrycznego i rozpustnego stylu rządzenia.
Po wygłoszeniu przemowy w Camera delle Colombine książę był nietypowo jak na siebie spokojny, a w dzień Bożego Narodzenia zrezygnował nawet ze swoich ulubionych rozrywek: gry w jeu de paume [podobnej do tenisa] na zbudowanym specjalnie dla niego zamkniętym boisku oraz polowania z sokołami. Unikał także swojej żony, księżnej Bony Sabaudzkiej, która sypiała w osobnej sypialni.
W rzeczywistości Galeazzo już dawno przestał dzielić łoże ze swoją małżonką, która od czasu ich zaślubin przed ośmioma laty zbyt szybko nabierała krągłości, przez co w jego mniemaniu sama popchnęła go do zaspokajania swoich żądz gdzie indziej.
Książę spędził dużą część swojego dorosłego życia, traktując je jako przedłużenie lat nastoletnich: rozbijał się po północnej Italii, bezustannie polując na zwierzynę, kobiety, a nawet młodych chłopców; od czasu do czasu zabawiał się w żołnierza albo składał wizyty sojusznikom, zwłaszcza wpływowym Florentczykom.
Dokładali starań, by w czasie postu jeść tylko mięso
Galeazzo po raz pierwszy odwiedził Florencję w 1459 roku. Piętnastoletni hrabia Pawii, bo taki nosił wtedy tytuł, udał się tam na polecenie ojca, by złożyć hołd Kosmie Medyceuszowi Starszemu, bliskiemu sojusznikowi Franciszka. Książę Mediolanu chciał w ten sposób wyrazić wdzięczność za wsparcie finansowe, jakiego florencki bankier udzielał mu w drodze do władzy.
Reklama
„Cały papier i atrament Toskanii” – jak pisał Galeazzo do ojca, który z Mediolanu śledził jego poczynania – nie wystarczyłyby, żeby oddać bogactwo ludzi, którzy witali go na ulicach, oraz harmonię budynków – wspaniałą katedrę i surowy Palazzo della Signoria, siedzibę rządu z górującą nad nim groźną wieżą. „Florencja jest rajem”, wykrzyknął zachwycony.
Od tego momentu młody Sforza zaczął konkurować ze swoimi sojusznikami w kwestiach dobrego smaku i mody, dziedzinach, w których Medyceusze byli powszechnie uznawani za mistrzów i arbitrów. Galeazzo powrócił do Florencji w 1471 roku pod pretekstem złożenia ślubów religijnych, a towarzyszyła mu świta licząca dwa tysiące osób.
Na wyprawę wydał dwieście tysięcy dukatów, niemal całkowicie opróżniając swoje skarbce. Jak pisał później Machiavelli, wizyta Galeazza we Florencji odbyła się w czasie Wielkiego Postu, a członkowie świty Sforzy zwracali szczególną uwagę, by jeść wyłącznie mięso.
Na portrecie przedstawiającym Galeazza jako dandysa florencki malarz Piero Pollaiuolo dobrze oddaje atmosferę zepsucia, która towarzyszyła jego przybyciu do miasta: lubieżne spojrzenie młodego księcia uchwycone en trois quarts, gdy ten od niechcenia bawi się rękawiczką, jest bardzo wymowne. (…)
Reklama
„Zły pomysł iść na nogach, a jeszcze gorszy jechać konno”
Wróćmy jednak do ostatniego dnia Galeazza. Książę nie mógł się doczekać występu swojego chóru. Rozkoszował się na samą myśl o pięknych młodzieńcach śpiewających zachwycającymi głosami przy akompaniamencie doskonałych muzyków.
Wszyscy udali się już do kościoła Świętego Szczepana i nie było możliwości, by wezwać ich z powrotem do zamku. Wciąż niepewny, czy powinien wziąć udział we mszy, Galeazzo postanowił zasięgnąć rady Cicca Simonetty.
Cicco niemal pół wieku służył Franciszkowi, a przez ostatnie dziesięć lat pełnił funkcję pierwszego sekretarza Galeazza, stając się jego najbardziej zaufanym doradcą. Sześćdziesięciosiedmioletni mężczyzna o ciemnej karnacji i tęgiej posturze bardzo się różnił od smukłego Galeazza. Cicco próbował wybić księciu z głowy pomysł opuszczania zamku. Podobnie jak inni doradcy powiedział mu, że w tak „mroźny poranek to zły pomysł iść na nogach, a jeszcze gorszy jechać konno”.
Jednak książę uznał, że mediolańczycy będą się zastanawiać nad powodem jego przybycia do miasta, jeśli nie pokaże się nawet w kościele, i podjął ostateczną decyzję: pójdzie na mszę.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Wewnątrz powinno być cieplej
Przywołał do siebie synów, siedmioletniego Giana Galeazza [przyszłego ojca polskiej królowej Bony Sforzy] i sześcioletniego Hermesa, i posadził ich na parapecie okna, z którego roztaczał się widok na biały zimowy krajobraz. Długo obejmował i całował synów, odwlekając moment rozstania.
Tymczasem na pokaźnym zamkowym dziedzińcu, u stóp wysokich wież strażniczych, roił się gęsty tłum oczekujący Galeazza. Książę w końcu się pojawił razem ze swoim ulubionym ambasadorem, Zaccarią Saggim da Pisa, wysłannikiem z Mantui. Wsiadł na konia i w przeszywającym zimnie ruszył przez śnieg, a wraz z nim cała świta.
Reklama
Na oblodzonych ulicach napotkali ledwie garstkę osób nieśmiało pozdrawiających księcia otoczonego uzbrojonymi po zęby strażnikami. Orszak przeciął plac przed katedrą. Do celu znajdującego się po ich prawej stronie brakowało już tylko kilku kroków. Fasada „błogosławionego kościoła” Świętego Szczepana nie była okazała, ale odznaczała się pewnym rodzajem gotyckiej elegancji. Wewnątrz, za na wpół otwartymi drzwiami, powinno być cieplej.
Książę nerwowo zsiadł z konia. Jako pierwsi do świątyni weszli dygnitarze i ambasadorowie z Galeazzem pośrodku. Za nimi kroczyli jego bracia, łagodny Filip i najmłodszy Oktawian oraz książęcy sekretarz Giovanni Simonetta dyskutujący z doradcą wojskowym swojego brata Cicca, Orfeem da Ricavo.
„Jestem martwy” – wyszeptał
Z absydy coraz głośniej dobiegał śpiew chóru. Odziana w lśniące zbroje straż przyboczna utworzyła w tłumie szpaler, by zrobić przejście dla księcia i jego świty. Galeazzo szedł główną nawą, na chwilę tylko przystawał, by spojrzeć na „ogień próżności”. Sic transit gloria mundi! Tak przemija chwała świata!
Gdy książę ruszył dalej w stronę ołtarza, nagle pojawiło się przed nim trzech mężczyzn ubranych w biało-czerwone szaty, kolory Brutusa. „Z drogi!”, krzyczeli, jakby chcieli zrobić miejsce dla księcia. Jeden z nich podszedł bliżej. Sprawiał wrażenie, jakby chciał o coś zapytać Galeazza, a ten zniecierpliwiony machnął na niego ręką, by się oddalił.
Wtedy z rękawa mężczyzny błysnęło ostrze noża – chwycił Galeazza lewą ręką i ugodził go w podbrzusze. Gdy Zaccaria Saggi próbował odepchnąć napastnika, ten uderzył ponownie, tym razem zatapiając sztylet w piersi księcia.
„Jestem martwy!”, wyszeptał Galeazzo, przyjmując kolejny cios w brzuch. Wtedy dwaj pozostali mężczyźni szybko wyskoczyli naprzód i z furią zadali całą serię ciosów, trafiając w gardło, głowę, nadgarstek i plecy. Galeazzo cofnął się i runął wprost na pierś Orfea da Ricavo.
Reklama
Pończocha przesiąknięta krwią
Z ran tryskała krew. Orfeo próbował go podtrzymać, ale nie był w stanie. Książę osunął na kolana, po czym padł na podłogę, wydając ostatnie tchnienie. Atłasowa szata i biała pończocha przesiąknięte były ciemnoczerwoną krwią.
Mordercy próbowali zbiec. Wysoki Maur, wierny sługa Galeazza, ruszył w pogoń za jednym z nich, który uciekł na emporę. Uciekinier zaplątał się w obszerne suknie siedzących tam kobiet i upadł. Maur dopadł go i poderżnął mu gardło wśród krzyków przerażonych kobiet. Drugi morderca został schwytany i zabity na miejscu przez innych strażników, trzeciemu udało się jednak wmieszać w uciekający w popłochu tłum.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Marcella Simonetty pt. Tajemnica Montefeltra. Intrygi dworskie od spisku Pazzich do powstania Kaplicy Sykstyńskiej (Rebis 2020).
Tytuł, lead, śródtytuły i uzupełnienia w nawiasach kwadratowych pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.