„1 października 1946 się obudził” – relacjonowała była pierwsza dama, Maria Mościcka. – „Zobaczyłam znów żółć cery, co było niedobrym znakiem. Więc mówię do męża, że wydaje mi się, że trzeba będzie zrobić jeszcze jedną transfuzję”.
Po przeszło trzymiesięcznym internowaniu władze rumuńskie z końcem grudnia 1939 roku wyraziły zgodę, by schorowany i już nie pełniący urzędu Ignacy Mościcki, ostatni pre wyjechał do Szwajcarii – kraju, w którym mieszkał przed laty i którego obywatelstwo nadal posiadał.
Reklama
O samym wyjeździe – zaplanowanym na Boże Narodzenie, by wykorzystać mniejszą czujność Niemców – pisałem już w innym tekście (kliknij tutaj by go przeczytać). 27 grudnia była para prezydencka dotarła do Fryburga. Miasteczka, w którym swego czasu Mościcki robił świetną karierę naukową i które opuścił przed trzydziestoma laty.
„Trochę tu zimno, drożyzna”
Mieszkańcy powitali ich ciepło. Mościcki nadal był honorowym obywatelem Fryburga, a na uniwersytecie wciąż pracowali niektórzy z jego dawnych kolegów.
Rektor uczelni osobiście przyniósł prezydentowi klucze do biblioteki oraz do wydziału technologicznego, tak aby mógł w każdej chwili korzystać z książek i pracowni. Powrót na uczelnię – zresztą w symbolicznym zakresie – nie rozwiązywał jednak problemów finansowych. Mościccy wyjechali z Rumunii ze skromnymi środkami, za to w towarzystwie dawnej służby i pracowników.
Adiutant Józef Hartman – który od momentu abdykacji formalnie adiutantem już nie był – opowiadał o problemach ze znalezieniem mieszkania, o wysokich cenach. 30 grudnia zanotował w dzienniku: „Trochę tu zimno, drożyzna w porównaniu z Rumunią”.
Reklama
„Niedźwiedzie upolujemy”
Dalej następuje jeszcze kilka wpisów związanych z organizacją nowego lokum – mieszkania „u księży” przy Avenue de la Miséricorde. Drugiego stycznia: „Remont mieszkania. Będzie miłe, ciepłe i dobre”. Trzeciego stycznia: „Spacer na Pérolles. Pani Prezydentowa w elektrycznym sklepie”.
Tego samego dnia pojawia się także informacja o decyzji Mościckiego. Postanowił zwolnić Hartmana z obowiązków. To samo tyczyło się także osobistego lekarza pana Jokiela. Obaj mieli jak najszybciej wyjechać do Francji i dołączyć do właśnie formowanych oddziałów Polskich Sił Zbrojnych. Hartman zanotował jeszcze:
Otrzymaliśmy Jokiel i ja od Pana Prezydenta po 5 tys. fr. fr. Idziemy do Wojska Polskiego. Wrócimy do Polski, czy tu, czy w Polsce zasiłek zwrócimy. Będzie potrzebny na odnowienie Domu Pani Prezydentowej. Niedźwiedzie upolujemy.
„Nasz Pan nie miał żadnych braków”
Mościccy stracili cenne wsparcie, a pieniądze powoli się kończyły. Mogli liczyć tylko na zapomogi z polskiej ambasady w Szwajcarii, która odnosiła się do nich nad wyraz nieprzyjaźnie.
Ludzi dawnej sanacji coraz głośniej obarczano winą za przegraną wojnę. Mościckiego, jako głowę państwa, uważano za głównego winowajcę. Jego żona Maria wspominała:
Pierwszy rok na emigracji był bardzo ciężki, było nas siedmioro osób na tysiąc franków otrzymywanych z Poselstwa w Brnie. Trudno mi było na wszystko wystarczyć, ale Nasz Pan nie miał żadnych braków czy to lekarza, lekarstw itd.
Reklama
Podwładna i Pan Prezydent
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na sposób, w jaki Maria Mościcka w swoich prywatnych notatkach pisała o mężu. Nigdy nie był to „Ignacy”, bardzo rzadko „mąż”. Z reguły określała go mianem „Pana Prezydenta”, „Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej” czy nawet „Naszego Pana”. Tak jakby nadal była jego podwładną.
Pomimo sześciu lat spędzonych w roli pierwszej damy ta była sekretarka wciąż czuła się raczej służącą niż panią – szczególnie że dopiero co straciła wszystkie luksusy i przywileje. Z drugiej strony te osobliwe wspomnienia rzucają pewne światło na małżeństwo Mościckich.
Jeśli Maria do końca widziała w mężu przede wszystkim prezydenta, to czy można tu w ogóle mówić o miłości? Chyba raczej o patriotyzmie…
„Warunki się zmieniły materialne”
Zimą 1940 roku stan Ignacego poprawił się na tyle, że cała rodzina przeniosła się do Genewy.
Po znajomości udało się zainteresować sytuacją prezydenta dyrektora tamtejszego Laboratorium Chemicznego Hydro-Nitro pana Dreslauera. Był to potomek rodziny żydowskiej z Polski. Być może kierował się sentymentem, a może po prostu znajomością dawnego dorobku naukowego głowy państwa.
Pobudki to zresztą kwestia drugorzędna – ważne, że Mościcki dostał posadę, która na jakiś czas pozwoliła Marii odetchnąć.
„Zaczął Prezydent pracować w swoim fachu. Warunki się zmieniły materialne, otrzymywane tysiące franków Prezydent oddał Bobkowskim, którzy w dalszym ciągu mieszkali u sióstr. Olkowi nie odpowiadało mieszkanie u nas. Józio przed udaniem się na Politechnikę w Zurychu zamieszkał u nas, niesłychanie zdolny, skończył Politechnikę w cztery lata” – wspominała była prezydentowa, relacjonując nie tylko własne losy, ale też całej rodziny, która wraz z Mościckimi ściągnęła do Szwajcarii.
Moje zasługi dla narodu
Niemcy stopniowo podbijali Europę, natomiast Ignacy pracował i… dyktował. Za namową Marii i zięcia, Aleksandra Bobkowskiego, zaczął pracę nad wspomnieniami z całego swojego życia.
Reklama
Dyktował, siedząc w fotelu i pilnując, aby czasem nikt poza nim samym nie wysunął się na pierwszy plan opowieści. Maria siedziała obok przy maszynie i zapisywała każde słowo. A potem przepisywała brudnopis, nanosiła poprawki, raz jeszcze przepisywała… Wykonywała iście benedyktyńską, wielomiesięczną pracę.
Pomagał jej tylko Aleksander Bobkowski. Do 1943 roku Mościcki zdążył podyktować ponad trzysta stron. Na żadnej nie poświęcił ani słowa tak bardzo oddanej mu drugiej żonie.
Na kartach pamiętnika, szumnie nazwanego „autobiografią”, udowadniał swoją niezwykłą rolę, szczególne umiejętności i niezastąpione zasługi dla narodu. Coraz mniej osób chciało jednak tego słuchać.
„Chorować i pisać jednocześnie nie jestem w stanie”
Podczas wojny znajomi i współpracownicy odsuwali się od niego. Zresztą wielu spośród tych, z którymi uciekał z Polski w 1939 roku, nie dożyło do końca konfliktu. Śmigły-Rydz zmarł na serce w 1941 roku. Józef Beck na gruźlicę w roku 1944. Ignacego też na nowo dopadła choroba.
Reklama
W 1943 roku ostatecznie przerwał dyktowanie pamiętnika. Stwierdził, że „chorować i pisać jednocześnie nie jest w stanie”. Nie był też w stanie kontynuować swojej pracy w Hydro-Nitro.
Przeżył jeszcze trzy lata, w pogłębiającym się letargu. Kiedy zaczęły się kończyć pieniądze na leki i utrzymanie, Maria zorganizowała przeprowadzkę do Versoix, niewielkiego miasteczka pod Genewą.
W lecie 1946 roku lekarze nie dawali już Mościckiemu szans. Maria zapisała: „Ostatni okres choroby − 9 tygodni w łóżku, bez ruchu, 6 transfuzji krwi”.
„Malutka, ja muszę od was odejść”
Prezydentowa nie odstępowała męża na krok. Czuwała przy nim, z ostatnich pieniędzy opłacała stałą obecność lekarza. Później opisała wszystko ze szczegółami. Ten jeden raz nazwała Ignacego mężem, a nie panem prezydentem.
1 października 1946 się obudził − zobaczyłam znów żółć cery, co było niedobrym znakiem. Więc mówię do męża, że wydaje mi się, że trzeba będzie zrobić jeszcze jedną transfuzję. Nie chciał, ale na moją prośbę się zgodził i wtenczas powiedział mi: „malutka, ja muszę od was odejść, jedyna moja troska, że ciebie samą zostawię, ale wiem, że jesteś dzielna i dasz sobie radę”.
W nocy 2.10.46 krwotoki, od 1 nieprzytomny o 6 życie zakończył, lekarz był obecny cały czas, o 5.40 powiedział mi, żeby poprosić księdza.
***
Powyższą historię przedstawiłem znacznie szerzej w książce Pierwsze damy II Rzeczpospolitej. Jej nowa edycja właśnie trafiła do sprzedaży (Wydawnictwo Literackie 2023).
Fascynujące losy pierwszych dam przedwojennej Polski
Wybrana bibliografia
- Hartman Józef, Dziennik, [w:] Wojenne losy prezydenta Ignacego Mościckiego według zapisów mjr. Józefa Hartmana 28 sierpnia 1939 r. – 8 stycznia 1940 r., oprac. Tadeusz Dubicki, „Zeszyty Historyczne”, t. 112: 1995.
- Mościcka Maria, „Notatki o »Pamiętniku« Ignacego Mościckiego”, Archiwum Jasnogórskie, Archiwum Marii i Ignacego Mościckich na Jasnej Górze, teczka 4067/3.
- Mościcka Maria, „Notatki o prezydencie Ignacym Mościckim”, Archiwum Jasnogórskie, Archiwum Marii i Ignacego Mościckich na Jasnej Górze, teczka 4067/1.