Jeremi Wiśniowiecki zmarł 20 sierpnia 1651 roku, mając zaledwie 39 lat. Pogromca Kozaków wyzionął ducha po trwających blisko tydzień męczarniach. Od razu pojawiły się podejrzenia, że mógł zostać otruty. Czy są na to jakieś dowody?
„W niedzielę die [dnia] 13 Augusti [sierpnia] ześli się panowie hetmani i z inszymi panami regimentarzami na radę do namiotu księcia wojewody ruskiego [Jeremiego Wiśniowieckiego], który wtenczas zdrów i wesół był, napijając się z I[ch] m[oś]ciami według potrzeby”, czytamy w Diariuszu obozowym rozpoczynającym kampanię starocerkiewską 1651 roku.
Reklama
W pościgu za Chmielnickim
Spotkanie wojsk koronnych podzielonych na trzy pułki nastąpiło koło Pawołoczy. Milę przed miastem kniaź Jarema kazał rozbić namiot, w którym złożono naradę, co czynić dalej. Po wielkiej i zwycięskiej bitwie pod Beresteczkiem z Kozakami i Tatarami w lipcu 1651 r. wojska koronne ruszyły w pościg za Chmielnickim.
Żołnierzom doskwierały ulewne deszcze i niedostatek, gdyż Ukraina była spustoszona. Potem ciągnące chorągwie dopadły upały. Dlatego wojsko podzielono na trzy pułki, na miejsce koncentracji wyznaczając pola koło Pawołoczy. Tam złożono naradę.
Zapowiedzi były znakomite: hetman kozacki Bohdan Chmielnicki z niedobitkami armii kozackiej, wsparty przez ledwie dwa tysiące Tatarów stanął obozem nad Rosawą, dopływem Rosi i Kahorłykiem, niedaleko Kaniowa. W kniaziu Jaremie zaświtała wreszcie nadzieja, że zdoła odzyskać utracone ogromne „królestwo zadnieprzańskie” i inne dobra ukrainne.
Po kilku godzinach marszu siły hetmanów koronnych, regimentarzy i słynnego kniazia Jaremy mogły dopaść Chmielnickiego i zdusić powstanie kozackie. Od Kijowa szły w sukurs zwycięskie siły hetmana polnego litewskiego Janusza Radziwiłła.
Najwybitniejszy wódz
Wiśniowiecki był potężnym magnatem, posiadającym prywatną armię, który po niebywałych klęskach sił koronnych w 1648 r. dźwigał cały ciężar wojny z Kozakami. To on prywatnymi chorągwiami osłaniał szlachtę i Żydów podczas przemarszu z Zadnieprza przez Żytomierszczyznę na Wołyń.
Stracił wtedy cały majątek, więc w odpowiedzi na okrucieństwa i łupiestwa kozackie odpowiadał tym samym: nadziewaniem winnych i podejrzanych na pal, świdrowaniem oczu i innymi strasznymi torturami. Rzucił na Ukrainę całun przerażenia i skąpał ją we krwi nie mniej niż pułkownik kozacki Maksym Krzywonos.
Reklama
Jednakże to Wiśniowiecki wykazał, że jest najwybitniejszym wodzem w gronie hetmanów i regimentarzy, którzy przegrali wszystkie bitwy z Kozaczyzną i Tatarami. Wojsko ufało mu bezgranicznie, więc po wiktorii beresteckiej mógł się pokusić o zdławienie rebelii i ostatecznie opromienić swoje imię blaskiem chwały.
Król Jan Kazimierz, niechętny Wiśniowieckiemu, nie mógłby wobec takich zasług pozostać obojętny, pomimo że wzajemnie obydwaj czuli do siebie urazę. Wynikała ona między innymi stąd, że kniaź Jarema spodziewał się otrzymać od króla dożywotną buławę hetmańską. Tymczasem ominęła go po powrocie hetmanów koronnych z niewoli tatarskiej w 1650 r.
Śmierć i wyniki sekcji
Na naradzie pod Pawołoczą był jednak wesół, co brało się z pewnością z nadziei na rozstrzygnięcie wojny domowej i odzyskanie własnych dóbr. Ale nazajutrz po biesiadzie książę albo miał kaca, albo nastały upały, gdyż „w poniedziałek z pragnienia zjadł ogórków, po tym się miodu napił, z czego żołądek zepsował i w gorączkę wpadł, któremu ksiądz Cunasius [Canasius] doktor jmp. starosty kałuskiego [Jana Zamoyskiego, szwagra Wiśniowieckiego] nie mógł rady dać do dnia dzisiejszego. Odniesiony będąc do zamku pawołockiego, Panu Bogu ducha oddał. Zaraz tego a die 20 Augusti o 11-tej przed południem według zwyczaju uznawszy prędką śmierć, wnętrze z niego wypruto: płuca w nim bardzo zniszczały, a serce było jak pęcherz”, czytamy w anonimowej relacji współczesnego świadka.
W innym diariuszu autor precyzował wyniki sekcji zwłok kniazia Jaremy. „Uderzała tłustość wielka, kiszki tak łojem oblane, jako u wieprza nie mogą być tłustsze, że szpilką nie było gdzie tknąć i płuca bardzo zniszczały”. Wyniki były zatem zaskakujące, gdyż kniaź miał zaledwie 39 lat i wydawało się, że cieszył się dobrym zdrowiem pomimo – chyba – otyłości.
Reklama
Skąd ta otyłość?
Poza tym zastanawiający był pośpiech w przeprowadzeniu sekcji. Możemy to jednak zrozumieć szemraniem wojska: „Obawiamy się, żeby nie trucizną był zniesiony”, pisał anonimowy współczesny świadek i autor diariusza. Żałowano księcia powszechnie i szczerze (…). Nic dziwnego, że aby uspokoić zbolałe i pełne podejrzeń wojsko, szybko przeprowadzono sekcję zwłok na obecność trucizny. Drugą przyczyną pośpiechu były zapewne upały i obawa przed rozkładem ciała zmarłego kniazia.
Niemniej jednak śmierć i wyniki sekcji były nad wyraz zaskakujące. Jak było możliwe, aby książę prowadzący „sportowy” tryb życia doprowadził swój organizm do takiego stanu otłuszczenia? Wiemy, iż nie przywiązywał wagi do jedzenia, zachowując się niczym Spartanin czy nawet abnegat w tej mierze.
Książę był ponadto niezwykle sprawny fizycznie, gdyż w młodości dużo wagi przywiązywał do jazdy konnej, fechtunku, a w gonitwie z kopiami nie miał sobie równych. (…) Jak więc możliwe, aby taki „sławny wojennik”, „ostoja w wichurze” doprowadził swój organizm do stanu takiej degradacji?
Zabójcze ogórki?
Podczas marszu pod Pawołocz w wojsku zaczęła grasować epidemia. W gruncie rzeczy była ona nieodłączną częścią życia wojskowego: „Rzadka to chorągiew, żeby kilkunastu towarzystwa leżeć nie miało na swoje gorączki”, zapisano w jednym z diariuszy.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Higiena stała na niskim poziomie, fale much unosiły się nad obozami, pomimo że już Stefan Batory nakazał wyznaczać miejsca, budować latryny i zasypywać łopatkami każdemu żołnierzowi swoje odchody, srogo karząc za niedopełnianie (…).
Czy zatem Wiśniowiecki zatruł się, zapijając ogórki miodem pitnym lub jedząc z miodem przaśnym? Wówczas bardzo obawiano się owoców, surowizny warzywnej i zimnych potraw. Uważano, że oziębiają one żołądek i są przyczyną chorób, szczególnie przy zetknięciu się z alkoholem. (…)
Reklama
O szkodliwości ogórków pisał nadal w XVIII w. poeta Stanisław Trembecki: „Nie dają nam żadnego dobrego pokarmu […] pospólstwo mówi, że dlatego je ogórki, aby żołądek ochłodzić. Ale żołądka chłodzić się nie godzi”, a „ogórki nieumiarkowanie wzięte od razu grób mogą otworzyć, bez sposobu ratowania”, przestrzegał Stanisław Trembecki. (…)
Wódka lekiem na wszystko
Co ciekawe, obawiano się też owoców cytrusowych, które w połączeniu z niektórymi potrawami, szczególnie z winem, miały dawać fatalne objawy i przyczyniać się do zatruć. Zapewne wzięło się to z obserwacji, podobnie jak zauważono kojące działanie niewielkich dawek wódki, przynoszącej ulgę w niektórych bólach żołądka, głowy, ran itp.
W końcu gorzałkę czy okowitę uznano jednak za „lek na wszystko”, byle nadmiernie nie mieszać z ogórkami. Bowiem wiedza o szkodliwości ogórków popitych alkoholem na żołądek jeszcze w XX w. trwała na wsiach polskich, gdzie właśnie wódka stała się „lekiem na wszystko”.
Oziębiony żołądek
W przypadku kniazia Jaremy mogło być zupełnie inaczej. Wedle tradycji rodowej, odnotowanej przez Janusza Wiśniowieckiego w Compendiosa relatio, to właśnie abstynencja Jeremiego miała być powodem zgonu. „Trzeźwy był niewypowiedzianie, (…) książę tylko wodę pijał; w ludzkości bowiem nie dał się nikomu wyprzedzić. A ta mu zbytnia trzeźwość nieco była do śmierci powodem, bo jedząc melonów wiele, oziębił żołądek, który trawić nie mógł, żadnym posiłkowany trunkiem” .
Reklama
A więc tym razem w grę wchodzą zjedzone melony. Rzeczywiście, na Ukrainie hodowano melony, i dotąd są one uprawiane, zwłaszcza na Podolu. Następstwem nadmiernego ich spożycia mogłaby być niedrożność jelit zwana skrętem kiszek. Jednak nie towarzyszy temu biegunka, zaznaczona w źródłach współczesnych, wręcz przeciwnie – zatrzymanie stolca i gazów.
Proces zapalny w jelitach mógł też doprowadzić do sepsy, zakażenia organów całego organizmu, a w tego typu zakażeniach mogą występować wymioty. Jednakże diagnoza przyczyny śmierci księcia Jaremy postawiona przez Janusza Wiśniowieckiego, jakoby się przejadł melonami, nie może być uznana za prawidłową w świetle wiedzy obecnej medycyny.
Winne bakterie?
Już bardziej bliższe prawdy jest ciężkie zatrucie. Ale czym? Możliwości jest sporo, co wykazały np. zachorowania w 2011 r. po spożyciu hiszpańskich ogórków. Wykryto w nich EHEC, czyli groźny szczep pałeczek okrężnicy Escherichia coli. W kilku przypadkach zatrucia doprowadziły do zgonów, pomimo że XXI-wieczny świat medyczny dysponuje już antybiotykami, lekami hormonalnymi i wieloma innymi, nieporównywalnie bardziej skutecznymi niż XVII-wieczne ziołolecznictwo.
Zatem nie sposób wykluczyć zakażenia groźnymi bakteriami, które w konsekwencji spowodowało krwistą biegunkę i produkcję bardzo groźnych toksyn. Niszczyły one drobne naczynia krwionośne, uszkodziły jelita, nerki, inne narządy wewnętrzne; możliwe, że również serce.
Reklama
Czy dlatego organy wewnętrzne podczas sekcji tak wyglądały? Raczej nie powinny i jest to kolejna zagadka. Tymczasem książę słabł z dnia na dzień. Po upływie tygodnia, w niedzielę 20 sierpnia 1651 r. rano, chciał jeszcze przyjąć na klęczkach komunię świętą, byle nie w łożu. Nie udało mu się mimo ogromnego hartu woli. Dopiero podtrzymywany z obu stron zdołał przyjąć eucharystię. Konał przytomnie, żałując, że nie przyszło mu oddać życia na koniu, a w łożu. O 11 przed południem nastąpił zgon: któryś z narządów wewnętrznych przestał pracować.
Mógł też Wiśniowiecki zakazić się inną zjadliwą bakterią. (…) Możliwe było zakażenie wirusami grypy żołądkowej związane z osłabieniem księcia, przechodzące np. w zapalenie płuc. Wiele tu jednak tajemnic, szczególnie, powtórzmy, zagadkowy stan narządów wewnętrznych kniazia, słynącego z wojskowej ruchliwości, a jednocześnie postrzeganego jako otyły. Jednakże owa „tłustość” mogła być złudzeniem ze względu na niski wzrost.
Hetman Potocki kontra Wiśniowiecki
Badania wskazywały, że bohaterski kniaź Jarema mierzył około 161–163 cm, o ile przyjmiemy, że to jego szczątki przebadano w podziemiach kościoła na Świętym Krzyżu. Podniesiemy te sprawy dalej, przypominając, że w źródłach pisanych kronikarze rzeczywiście przypisywali Wiśniowieckiemu „nikczemną posturę”, to jest niewielki wzrost.
I wreszcie w kwestii zgonu – przypuszczano, że książę został otruty. Tak podejrzewało wojsko i, jak wiemy, dlatego tak szybko przeprowadzono sekcję zwłok. (…) Jak każdy czynny wódz i polityk, miał Wiśniowiecki rzeczywiście wielu nieprzyjaciół. Był wśród nich nade wszystko hetman koronny Mikołaj Potocki.
[Po jego powrocie z niewoli kozackiej w 1650 roku w czasie] przekazywania władzy wojskowej przez Wiśniowieckiego doszło do wzajemnych afrontów, gdyż Potocki zazdrościł kniaziowi sukcesów i popularności. Z kolei Wiśniowiecki lekceważył dowódcę, który wykazywał cechy człowieka uzależnionego od alkoholu (…).Na dodatek na naradach obydwaj dowódcy stali po przeciwnych stronach, w czym wojowniczy temperament Wiśniowieckiego, wybitnego dowódcy bez buławy, i ospałość Potockiego, dowódcy z buławą wielką, miały swój udział. Czym miałby jednak hetman otruć kniazia Jaremę, jeśli w ogóle ta myśl przeszła mu przez głowę? Relacje z ostatnich dni Wiśniowieckiego wskazywałyby na użycie arsenu: biegunka, wysoka gorączka, utrata sił, przytomna śmierć.
Reklama
Polemika Górki i Ziembickiego
Ale te same objawy towarzyszą ostrym zatruciom pokarmowym lub zarażeniom cholerą lub zarazkiem choleropodobnym. Spróbował odpowiedzieć na te pytania najpierw burzyciel narodowych mitów historyk Olgierd Górka w pracy „Ogniem i mieczem” a rzeczywistość historyczna w roku 1934. Pisał on z przekonaniem: „Zmarł Jarema, zjadłszy zbyt wiele ogórków, co przy jego ogromnym otłuszczeniu, stwierdzonym przy sekcji, stało się dlań śmiertelnym”.
W 1936 r. odpowiedział Górce lekarz medycyny Witold Ziembicki. Zwrócił on uwagę, że przejedzenie może być „czynnikiem przyczynowym, nie zaś bezpośrednim powodem śmierci” i otłuszczenie tkanek księcia nie ma tu nic do rzeczy. Lekarz zauważył też, iż zgon Jeremiego nie nastąpił w wyniku epidemii. (…)
Ziembicki dodał również, że na wschodzie Rzeczypospolitej nadal zachował się „zwyczaj jadania surowych ogórków, i to z miodem. Miód wymieniony w kronice mógł być zatem miodem przaśnym, a nie trunkiem. Taka surowizna mogła być łatwo przenośnikiem zakażenia, gdy się jeszcze zważy, że ogórki wymagają obmycia, woda zaś jest w czasie epidemii tego rodzaju najczęstszym źródłem zarazy”. Zatem – „najracjonalniejszym jest przyjęcie zakaźnej choroby przewodu pokarmowego”.
Co zniszczyło płuca?
No dobrze – ale skąd tak widoczne zmiany w płucach? Doktor Ziembicki wykluczył gruźlicę u osobnika „wysportowanego”, pomimo tuszy, i aż za dobrze odżywionego (warstwa tłuszczu). W grę nie wchodzą również włóknikowe zapalenie płuc ani dżuma. Jeśli sekcji dokonano w godzinę po śmierci, jak wskazuje wspomniany wyżej anonimowy diariusz przywołany przez Mirosława Nagielskiego w Relacjach wojennych z pierwszych lat walk polsko-kozackich powstania Bohdana Chmielnickiego to zmiany w płucach byłyby niemożliwe.
Reklama
Natomiast jeśli sekcję przeprowadzono w jakiś czas po zgonie, to podczas upałów mógł nastąpić obrzęk płuc, możliwy także w dyzenterii. Podczas wymiotów mogły się one dostać do płuc, stąd ich zniszczenie. Znacznie później – w latach osiemdziesiątych XX w. – kryminalistyk profesor Jan Widacki napisał biografię Jeremiego Wiśniowieckiego, a następnie pracę Detektywi na tropach zagadek historii.
Szukając odpowiedzi na pytania, kto, kiedy, czym, z czyją pomocą, jakim sposobem, rodzące się wokół śmierci Jeremiego Wiśniowieckiego, poprosił on o opinię ekspertów. Chodziło o zestawienie relacji związanych ze zgonem kniazia z badaniami domniemanych szczątków Wiśniowieckiego.
Czy to Potocki otruł Wiśniowieckiego?
Wedle opinii Jana Widackiego hetman Potocki raczej nie był zdolny do otrucia: jako histeryczny pijak „prędzej mógł adwersarza szablą czy buławą trzepnąć, ale nie otruć cichaczem!”, pisał. Kryminalistyk ten wykluczył także z grona podejrzanych hetmana polnego koronnego Marcina Kalinowskiego, który czyhał na urząd wojewody ruskiego po śmierci Wiśniowieckiego.
Zresztą do tego grona podejrzanych można dodać regimentarzy, jak Dominik Zasławski czy Aleksander Koniecpolski, którzy nie pałali sympatią dla butnego „królewiątka” na Zadnieprzu – z wzajemnością ze strony księcia.
Reklama
Jednakże opiniowanie i stawianie diagnozy tylko na podstawie cech charakteru i wzajemnych niechęci jest instrumentem zawodnym. Dziś wiemy, że osoba uzależniona, a takie cechy wykazywał Mikołaj Potocki, jest skłonna także do psychopatycznych posunięć, w tym do otrucia. Wspomniany Olgierd Górka, burzyciel mitów narodowych uwiecznionych przez Henryka Sienkiewicza, wysunął nawet w okresie międzywojennym przypuszczenie, że klęski Potockiego i wojsk koronnych były następstwem zdradzieckiego porozumienia Bohdana Chmielnickiego z kniaziem Jaremą Wiśniowieckim.
Książę był rozgoryczony nienadaniem mu przez króla buławy hetmańskiej i dlatego jakoby nie udzielił pomocy siłom koronnym pod Żółtymi Wodami i Korsuniem. W takim rozumowaniu mieściłaby się chęć zemsty ze strony Potockiego na księciu, kiedy hetman wrócił z niewoli do kraju.
Wina „teoretycznie niewykluczona”
Wreszcie wątpliwości dotyczące roli Wiśniowieckiego rozstrzygnął historyk Wiesław Majewski. Ustalił on, że w bitwie korsuńskiej 1648 r. wziął udział pułk kniazia Jaremy liczący zapewne około tysiąca żołnierzy. Resztą sił Wiśniowiecki strzegł swego „państwa” zadnieprzańskiego przed rewoltą własnych poddanych, stąd brak zaangażowania wszystkich wojsk prywatnych kniazia.
Ale i tak nie ustrzegł, gdyż rozmiar buntu czerni przerósł najczarniejsze prognozy. Niemniej jednak dzięki badaniom Majewskiego upadła i ta poszlaka świadcząca o rzekomej zbrodniczej zemście hetmana Potockiego na Wiśniowieckim za brak pomocy w bitwie korsuńskiej. Wypada przychylić się do zdania Jana Widackiego, że wina Mikołaja Potockiego jest tylko „teoretycznie niewykluczona”.
Reklama
A może Chmielnicki?
Może więc w pobliże kniazia przedostał się agent Chmielnickiego? Pełno ich było nie tylko na Ukrainie, ale i w Rzeczypospolitej, gdzie skupowali broń i prochy na potrzeby powstania, usiłując wzniecać ruchawki. (…)
Z całą pewnością wiedza o truciznach nie była Chmielnickiemu obca. Jako wykształcony były absolwent kolegium jezuickiego, znał też opowieść, że ojciec Jeremiego, starosta owrucki Michał, zmarł od trucizny podanej mu w komunii świętej podczas kolejnej wyprawy do Mołdawii. Zbrodni tej dokonał prawosławny mnich nasłany przez przeciwników Wiśniowieckiego.
Takich podstępnych mordów się nie zapomina, wieści o nich krążyły po dworkach, zamkach i chutorach, i ten fakt mógł torować w świadomości Chmielnickiego lub innych drogę do pozbycia się także syna Michała, księcia Jaremy. Lecz także i w przypadku hetmana kozackiego zarzucanie mu jakichkolwiek otruć pozostanie jedynie poszlakowe. (…)
Trop trucizny wydaje się najbardziej pewny. Ówcześni lekarze nie byli jednak w stanie wykryć arsenu. Jak wskazuje Jan Widacki, dopiero odkrycia i publikacje XIX-wiecznych ojców medycyny sądowej José Matteo Bonaventure Orfili i J. Marsha pozwoliły na zbadanie zawartości arsenu w zwłokach. Obecnie jest to możliwe aż do chwili, gdy zachowały się szczątki zmarłego.
Reklama
Czy to na pewno szczątki Wiśniowieckiego?
Siłą rzeczy należało zbadać szczątki spoczywające w kościele Świętego Krzyża w opactwie świętokrzyskim. Wedle powtarzanych wieści to tam miały spoczywać zwłoki Wiśniowieckiego przewiezione z Sokala. Książę nie spoczął w Wiśniowcu, jak tego sobie życzył, w ufundowanym kościele, gdyż twierdza była zagrożona przez Kozaków.
Podziemia świętokrzyskiego kościoła Świętego Krzyża miały być tymczasowym miejscem spoczynku. Jednakże okazały się, jak dotąd, miejscem ostatecznym. W oszklonej trumnie obecnie prezentuje się zwiedzającym w krypcie podziemnej kościoła zmumifikowane szczątki przykryte szatą z filmu Ogniem i mieczem Jerzego Hoffmana, podając, że są to zwłoki Jeremiego Wiśniowieckiego.
Budzi to wiele wątpliwości. Jak zauważył Władysław Tomkiewicz, pierwszy biograf Wiśniowieckiego, w pracy wydanej w 1933 r., w końcu XVIII w. „pożar zniszczył opactwo świętokrzyskie, ślad po zwłokach Jeremiego zaginął”. Potwierdzał to Władysław Czapliński, podając w 1974 r., że „autentyczność pokazywanych dziś zwłok Jeremiego jest co najmniej wątpliwa” .
Wiele wątpliwości
Do pracy przystąpił więc kryminalistyk Jan Widacki, usiłując dociec z zespołem, kto leży w oszklonej trumnie na Świętym Krzyżu, jaką śmiercią zginął i jak wyglądał? Na podstawie badań czaszki postanowiono sporządzić metodą superprojekcji fotomontaż twarzy Wiśniowieckiego.
Niestety, nie można sporządzonego fotomontażu porównać ze współczesnym konterfektem księcia. Wszystkie portrety Jeremiego Wiśniowieckiego albo zaginęły, albo jest wątpliwe, czy przedstawiają jego twarz i postać. Na dodatek, jak stwierdził profesor Zdzisław Marek, specjalista medycyny sądowej, podczas oględzin szczątków na Świętym Krzyżu w 1980 r. nie odnaleziono śladów cięcia sekcyjnego. Jedyne, co się zgadzało z opisami współczesnych, podczas pierwszych oględzin zmarłego, to męska płeć i niski wzrost, około 161–163 cm.
Również skrawki smoły (?) zdawały się potwierdzać, że były to szczątki księcia, gdyż z relacji wynikało, że zwłoki Wiśniowieckiego zasmołowano przed wysłaniem z Sokala. Natomiast badania stanu kośćca wykazały zwyrodnienia typowe dla kogoś w wieku 50–55 lat oraz miażdżycę tętnic szyjnych. Temu z kolei zdawał się przeczyć dobry stan uzębienia (pomimo zachowanych wszystkich zębów szkliwo jest jednak starte).
Reklama
A przecież książę w chwili śmierci miał 39 lat. Nie zgadzał się też opis żupana, w którym pochowano księcia: miał być karmazynowy, a w wyniku badań okazał się ceglastobrunatny. (…) W szczątkach przypisywanych księciu Wiśniowieckiemu nie znaleziono śladów arsenu. Nadal jednak niczego to nie wyjaśnia, więc turyści wciąż będą mogli karmić wyobraźnię spotkaniem ze szczątkami słynnego księcia Jeremiego.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Jerzego Besali pt. Zagadki kryminalne Rzeczypospolitej szlacheckiej. Jej nowe wydanie ukazało się nakładem wydawnictwa Bellona.
Morderstwa polskich królów i książąt
Tytuł, lead, teksty w nawiasach kwadratowych oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został skrócony i poddany podstawowej obróbce korektorskiej.
8 komentarzy