Józef Beck, podobnie jak inni członkowie polskich władz, w obliczu klęski wrześniowej zbiegł do Rumunii. W dotąd sojuszniczym państwie został internowany i poddany ścisłemu nadzorowi. Już jesienią 1939 roku po Europie rozeszły się wieści, że szef polskiego MSZ-etu i architekt polityki, która wykluczała porozumienie z III Rzeszą, cierpi na poważną chorobę płuc.
Marek Kornat i Mariusz Wołos, autorzy właśnie wydanej, monumentalnej biografii Józefa Becka, podkreślają, że pogłoska nie była prawdziwa. Byłemu szefowi dyplomacji doskwierały pewne problemy żołądkowe, poza tym jednak chorował tylko na grypę, zresztą lekko przechodzoną. Dopiero w 1942 roku jego stan zauważalnie się pogorszył.
Reklama
Problemy miną po upałach
Wiosną Józef Beck zaczął zmagać się z utratą głosu. Nie umożliwiono mu wizyty u lekarza dysponującego specjalistyczną aparaturą. Rumuńska policja długo nie wyrażała też zgody na wyjazd do szpitala w Bukareszcie.
Wezwany laryngolog stwierdził tylko, że problemy zapewne „miną po upałach”. Dopiero po kilku miesiącach udało się wywalczyć wizytę w fachowej placówce.
Jak piszą autorzy książki Józef Beck. Biografia:
Dokładne badania laryngologiczne nie wykazały niepokojących zmian w gardle, ale wnikliwa lekarka szukała przyczyn ciągłej chrypki. Nakazano zrobić zdjęcia rentgenowskie płuc. Odebrane 20 sierpnia wyniki wskazywały na daleko posunięte zmiany. W obu płucach wykryto prątki Kocha, a zatem gruźlicę.
„Prawdziwego wyniku badań nie znał nigdy”
Były minister spraw zagranicznych podjął kurację, która mogła jednak tylko spowolnić rozwój choroby. Przyjmował zastrzyki z wapna, łykał witaminy. Ograniczył też palenie i starał się dużo przebywać na świeżym powietrzu.
Reklama
Na przełomie 1942 i 1943 roku czuł się wyraźnie lepiej. Nie zdawał sobie jednak sprawy, jak daleko posunęły się zmiany chorobowe. Żona polityka, Jadwiga Beckowa, wspominała parę lat później:
Jim [Józef] prawdziwego wyniku badań nie znał nigdy. T[o] zn[aczy] wiedział, że są duże zmiany w płucach, ale wyniku analiz nie znał nigdy. Zależało mi za wszelką cenę, aby wierzył mocniej w wyleczenie, aby to nie osłabiło jego odporności psychicznej i bałam się, żeby nie zmusił mnie do wyjazdu, obawiając się zarażenia. Zresztą zdecydowałam to ja sama, ale z pełnym poparciem lekarzy.
„Bardzo źle zniósł mowę Churchilla”
W 1943 roku, zgodnie ze słowami profesorów Kornata i Wołosa, gruźlica czyniła już „szybkie postępy, osłabiając organizm”.
Pojawiły się dolegliwe bóle, wysoka gorączka, ostra grypa, wreszcie wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Chory miał problemy ze snem, przeważnie krótkim i przerywanym. Beckowi coraz trudniej było schodzić po schodach do jadalni. Bardzo źle zniósł mowę Churchilla wygłoszoną w Izbie Gmin 4 lutego 1944 roku, w której brytyjski premier stwierdził, że jego kraj nigdy nie gwarantował nienaruszalności wschodnich granic Polski.
Stan Józefa Becka wyraźnie pogorszył się, gdy alianckie naloty zmusiły go, do przebywania w zatęchłej piwnicy. Do willi, w której przebywał, wdzierał się też dym z płonących w okolicy budynków.
Wreszcie, w maju 1944 roku, chorego udało się wywieźć na prowincję, do wioski Stăneşti-Chirculeşti położonej 35 kilometrów od Bukaresztu. Wtedy jednak koniec był już bardzo bliski.
„On nie umierał, on gasł”. Ostatnie dni Józefa Becka
Ostatnie tygodnie życia i zgon byłego szefa dyplomacji szeroko i w emocjonalnych słowach opisała później jego żona, Jadwiga Beckowa. Przebywali w miejscowości pozbawionej dostępu do prądu, w budynku szkoły oddalonym od jakiegokolwiek źródła wody. Strop przeciekał, tak że Jadwiga musiała w czasie deszczu „suwać łóżkiem” chorego „tam, gdzie nie padało”.
Reklama
Opatrzność Boska pomogła mi okłamywać go dobrym humorem i pomogła wytrwać w tym stwarzaniu wokół niego atmosfery, że to jest długa rekonwalescencja.
On nie umierał. On gasł. Gasło w nim życie. Siły uciekały, a tak coraz intensywniej chciał żyć! Potworne było na to patrzeć. Im było gorzej, tym więcej robił projektów.
„Dał sobie wmówić, że ma zaledwie stan podgorączkowy”
W pierwszych dniach czerwca Beck nie był już w stanie samodzielnie się golić, często nie miał nawet siły unieść łyżki lub widelca.
5 czerwca 1944 roku czuł się odrobinę lepiej. Zjadł obiad, zapalił papierosa i choć popołudniu dostał silnej gorączki, „dał sobie wmówić, że ma zaledwie stan podgorączkowy”. Autorzy książki Józef Beck. Biografia piszą:
Reklama
Około godziny 17.00 zapadł w drzemkę. Dostał zastrzyk z kamfory i tlen. Żona wraz z pielęgniarką nacierały go jeszcze spirytusem, ponieważ chory miał zupełnie zimne stopy.
Tuż przed zgonem, a może już w jego trakcie, miał kolejny krwotok. Śmierć nastąpiła o godzinie 19.00. (…) W chwili śmierci Józef Beck miał niespełna pięćdziesiąt lat.
Przeczytaj też o największym problemie przedwojennej Warszawy. Dotykał każdego mieszkańca stolicy.
Monumentalna biografia jednego z najważniejszych polityków II RP
Bibliografia
- Kornat Marek, Wołos Mariusz, Józef Beck. Biografia, Wydawnictwo Literackie 2021.
3 komentarze