W średniowieczu zwierzęta podlegały temu samemu systemowi prawnemu co ludzie. W razie jakichkolwiek wykroczeń, szczególnie wobec człowieka, czekały je proces, sąd i kara. Zwierzęta mogły trafić do więzienia, mogły zostać spalone na stosie albo być torturowane i powieszone. Co najciekawsze – zwierzętom przysługiwał obrońca! Dzięki temu mogły też zostać ułaskawione.
Obrońca mógł również sprawić, że kara zostanie złagodzona i uwzględni różne wyjątki, na przykład stan zdrowotny danego zwierzęcia. Czy nie jest to największe zrównanie zwierząt i ludzi w historii naszego gatunku? (…)
Reklama
W kwestii włączenia zwierząt do systemu prawnego średniowiecze wyprzedziło wszystkie epoki, w tym także i naszą. (…)
Biblijne podstawy?
Możliwe że średniowieczne procesy zwierząt powstały na gruncie biblijnym, ponieważ w Księdze Wyjścia, w prawie karnym możemy znaleźć słowa: „Jeśliby wół pobódł mężczyznę lub kobietę tak, iż ponieśliby śmierć, wówczas wół musi być ukamieniowany, lecz nie wolno spożyć jego mięsa, właściciel zaś wołu będzie wolny od kary” (Wj 21, 28).
Te słowa wskazują jednoznacznie na to, że skoro zwierzę zawiniło, to i zwierzę musi ponieść karę. Zasada „oko za oko, ząb za ząb” miała obowiązywać również zwierzęta. W średniowiecznym systemie prawnym światy ludzki i zwierzęcy przenikały się – zwierzę mogło zostać skazane za krzywdę, którą wyrządziło człowiekowi. (…)
Dziesiątki znanych procesów
Ten osobliwy wycinek z historii sądownictwa znany jest nam głównie dzięki badaniom amerykańskiego profesora Edwarda Paysona Evansa, które opublikował w 1906 roku w książce pod tytułem The criminal prosecution and capital punishment of animals.
Profesorowi udało się zgromadzić dużą liczbę danych i dowodów dotyczących postępowania karnego przeciwko zwierzętom w Europie od wieku IX aż po wiek XIX. Najwięcej procesów zwierząt odbyło się w Anglii, we Francji, w Niemczech i Szwajcarii.
Reklama
Dzięki badaniom profesora Evansa wiadomo, że praktyka sądzenia i karania zwierząt była w średniowiecznej Europie Zachodniej powszechna, a nie zależna od lokalnych tradycji czy wierzeń. Wskazuje na to zarówno liczba sądów nad zwierzętami w najwcześniejszym okresie, jak i rozmieszczenie geograficzne poszczególnych udokumentowanych przypadków.
Z analizy badacza wynika, że do końca XV wieku odbyło się przynajmniej pięćdziesiąt sześć sądów nad zwierzętami. Użyłam słowa „przynajmniej”, ponieważ musimy pamiętać, że nie wszystkie dowody i źródła ze średniowiecza zachowały się do naszych czasów, a poza tym, ze względu na swój pospolity charakter, sprawy sądowe przeciwko zwierzętom niekoniecznie zawsze były rejestrowane.
Dla badań profesora Evansa bardzo ważnym źródłem jest księga Bartholomée Chassenée z 1531 roku, w której tenże opisywał postępowania karne, którym podlegały zwierzęta i w których on sam brał udział jako prawnik. Oprócz tego dzieła Evans korzystał też z wielu innych opisów, które znalezione zostały na średniowiecznych dworach, w instytucjach kościelnych czy archiwach miejskich.
Dwa trybunały
Zwierzęta podlegały w średniowieczu dwóm różnym typom jurysdykcji – instytucjom kościelnym i świeckim aparatom prawa. Były to dwie zupełnie oddzielne komórki prawa – nie tylko zajmowały się innymi gatunkami zwierząt i innymi wykroczeniami, ale także stosowały zupełnie różne kary.
Trybunał świecki zajmował się sprawami zwierząt, które na co dzień były zależne od człowieka, czyli głównie tych hodowlanych – jak świnie czy konie – a także zwierząt domowych, na przykład psów. Wszystkie zwierzęta żyjące wolno i nienależące do ludzi – jak szczury, myszy czy insekty – podlegały pod trybunał kościelny. (…)
Świeckie organy prawa aresztowały i więziły zwierzęta, a następnie karały je poprzez okaleczanie i tortury, a także zadanie śmierci przez spalenie na stosie lub powieszenie na szubienicy. Kościół z kolei mógł stosować jako kary jedynie ekskomunikę, obrzucanie klątwami bądź egzorcyzmy, dlatego bywało, że w cięższych przypadkach zlecał trybunałom świeckim wymierzenie kary śmierci wobec swoich winnych.
Reklama
Ślimaki dotrzymały terminu
Ważnym punktem karania zwierząt jest sam proces. Droga prawna od winy do kary przebiegała dokładnie tak samo jak w wypadku sądzenia człowieka. Oznacza to, że Kościół nie mógł z dnia na dzień postanowić, że nakłada ekskomunikę na chmarę owadów szalejącą na lokalnych polach, i po prostu rzucić na nie klątwę.
Należało trzymać się właściwej dla jurysdykcji kolejności: ustalić i orzec winę, upomnieć oskarżonych, pozostawiając im ewentualną szansę na poprawę, oznajmić wymiar kary i dopiero po tym wszystkim ją wykonać. (…)
Można tu przytoczyć przykład z XV wieku, kiedy to w Beaujeu we Francji pojawiła się plaga ślimaków. Na samym początku, zanim jeszcze postanowiono je sądzić, lokalny Kościół zorganizował aż trzy procesje wiernych w intencji pozbycia się intruzów. Na szczęście ślimaki się zreflektowały i opuściły okolicę w czasie ustalonym do grożącego im procesu sądowego, więc w końcu w ogóle nie było potrzeby jego organizowania.
Profesor Evans zamieścił w swojej książce tabelę, która pozwala na chronologiczny przegląd różnych rodzajów procesów zwierząt.
Wynika z niej, że na osi czasu rysuje się wyraźna granica działania obu trybunałów. Do XIII wieku sądom podlegały bowiem tylko insekty i gryzonie, a więc monopol na procesy zwierząt miał na początku trybunał kościelny. Później jednak trybunał świecki zaczyna działać równie prężnie. (…)
Reklama
Zażarta obrona szczurów
W 1531 roku w Autun [przed trybunałem kościelnym] skazano na wygnanie szczury za jedzenie i niszczenie plonów w prowincji. Szczurom została przydzielona obrona w osobie Bartholomée Chassenée.
Musicie wiedzieć, że obrońca nie był w tego typu procesach figurą jedynie symboliczną, ale miał rzeczywisty udział w procesie i realny wpływ na jego postanowienia. Mógł wywalczyć dla swoich zwierzęcych klientów uniewinnienie albo chociaż złagodzenie kary. I tak właśnie stało się w Autun, gdy szczury nie pojawiły się w dniu procesu przed trybunałem.
Na początku Chassenée zwrócił uwagę sądu kościelnego na to, że szczury są rozmieszczone w oddalonych od siebie miejscach i trudno dostarczyć im wszystkim na czas wezwanie – Kościół przyjął tłumaczenie i szczury dostały dodatkowy termin.
Za drugim razem obrońca wytłumaczył przed sądem nieobecność oskarżonych w następujący sposób: szczury musiałyby przebyć długą i niebezpieczną drogę, pozostając w ciągłym zagrożeniu ze strony swoich największych przeciwników – kotów. Nie pojawiły się więc przed sądem dlatego, że naraziłoby je to na utratę życia.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Obrońca użył dokładnie takiego samego argumentu, który pozwoliłby na niestawienie się przed sądem człowieka, gdyby droga przed sąd była w dużym stopniu ryzykowna dla jego życia. Kościół znów musiał przyznać mu rację.
Krecia robota
W 1519 roku w Tyrolu odbył się proces przeciwko kretom i myszom polnym, które również zostały skazane za zniszczenia plonów. Tym dwóm gatunkom zarzucono rozkopywanie ziemi, przez co nic, co zostało zasiane, nie rosło. Skazano je na banicję.
Reklama
Oskarżonym przysługiwał podczas procesu obrońca – Hans Grinebner. Udało mu się załatwić dla skazanych eskortę, która miała chronić je na drodze wygnania przed czyhającymi na nie psami i kotami. Dodatkowo prosił on o wskazanie innego bezpiecznego miejsca, dokąd mieliby się udać jego klienci.
Sąd zgodził się na wskazaną przez Grinebnera ochronę oskarżonych podczas wędrówki, głównie na jego dodatkowy wniosek o pozytywnych skutkach działalności gryzoni – spulchnianie ziemi oraz pozbywanie się innych szkodników i ich larw.
Ustalono, że zwierzętom będzie przysługiwała eskorta oraz że banicja zostanie odłożona o czternaście dni od procesu w przypadku gryzoni ciężarnych i młodych, natomiast po tym terminie zniknąć mają wszyscy, niezależnie od wieku i ewentualnej brzemienności.
Świnia na szubienicy
Jeśli chodzi o trybunał świecki, pierwsza sprawa, o której wiadomo ze źródeł badanych przez profesora Evansa, to proces świni z Fontenay-aux-Roses z 1266 roku. W tym wypadku oskarżona zawiniła, pożerając ludzkie dziecko. Śmierć za śmierć – świnia została publicznie spalona na stosie.
Reklama
Wiemy również o procesie świni, do którego doszło w 1386 roku w Falaise. Ten był już bardziej wyrafinowany. Tamtejszy trybunał posłużył się bowiem tak zwanym lex talionis – dosłownie „prawem odwetu”. Tym razem skazana świnia oskarżona została o poranienie ludzkiego dziecka na śmierć, dlatego najpierw sama została okaleczona, a dopiero później stracona na szubienicy.
Zastanawiający jest fakt, że maciorę odziano przed wykonaniem kary w ludzkie ubrania. Dodatkowo karę wymierzył kat, który na co dzień wieszał ludzi, a wszystko odbyło się na publicznym placu niedaleko ratusza.
Nierówne prawo i uprzywilejowane konie
Morderstwo i niszczenie plonów nie były jedynymi przesłankami do postawienia zwierząt przed sądem. W 1394 roku w Mortaign pewną świnię skazano na śmierć przez powieszenie, ponieważ zjadła poświęcony opłatek. Z kolei w 1474 roku w Kahlenbergu na stosie jako heretyk spłonął kogut, który został posądzony o zniesienie jajka, a więc zaprzeczenie swojej płci i jej naturze.
Stryczek i stos nie były najgorszymi karami, jakie mogły spotkać zwierzęta w średniowieczu. W Amiens w 1463 roku świnia za zabicie ludzkiego dziecka (które poturbowała, a potem zjadła) została skazana na zakopanie żywcem w ziemi. Cała historia znana jest z pokwitowania sierżanta sprawiedliwości, który na ten cel przeznaczył konkretną sumę pieniędzy.
Bywało, że na śmierć skazywano także konie i bydło, jednak dochodziło do tego znacznie rzadziej niż do zabijania za karę świń czy gryzoni. Wynikało to z tego samego powodu, dla którego rezygnowano z jedzenia mięsa koni –zwierzęta te były znacznie więcej warte i skazywanie ich na karę śmierci mogło powodować dla człowieka ogromne straty. (…)
To samo tyczy się bydła – krowy były zbyt przydatne dla człowieka ze względu na mleko i mięso, których dostarczały, a także pomoc przy pracy na polu, żeby opłacało się je karać w ten sposób.
Reklama
W XII wieku w Burgundii pojawiło się nawet specjalne prawo, które zakazywało wykonywania najwyższego wymiaru kary na koniach i wołach.
Przeczytaj też o smokach w średniowiecznej symbolice. Wszystkie je uważano za imigrantów.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Mai Iwaszkiewicz pt. Świnia na sądzie ostatecznym. Jak postrzegano zwierzęta w średniowieczu. Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Poznańskiego w 2021 roku.
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.