Żaden z polskich królów nie dożył równie sędziwego wieku. Żaden też nie zmarł w tak makabrycznych okolicznościach. Dotkliwie poparzony monarcha konał przez osiemnaście dni. Gdy śmierć wreszcie nadeszła, musiała być dla niego wybawieniem.
Stanisław Leszczyński dwa razy próbował rozsiąść się na polskim tronie: wpierw w 1704, a następnie 1733 roku. I dwa razy ponosił sromotną porażkę. Słusznie bądź nie, przeszedł do historii jako wielki myśliciel i człowiek oświecenia. Jako król nie zdążył jednak osiągnąć nic znaczącego.
Reklama
Król bez sukcesów i bez korony
Po drugim niepowodzeniu w walce o koronę, zmuszony był salwować się ucieczką w przebraniu chłopa. Francuscy protektorzy Leszczyńskiego rozpętali w jego imieniu wojnę o sukcesję polską. Wersalowi nie zależało jednak wcale na płaceniu krwią za zmianę układu sił nad Wisłą. Szybko doszło do kompromisu między mocarstwami. Na jego mocy polski tron przypadł Augustowi III, wysuniętemu przez Rosję. Leszczyński natomiast dostał nagrodę pocieszenia, w postaci dożywotniej władzy nad Lotaryngią.
Sukces tak naprawdę odnieśli Francuzi. Po śmierci protegowanego planowali włączyć pograniczną prowincję do swego państwa. Leszczyński jednak nie narzekał. Może i nie pozwolono mu realnie rządzić, ale za to wypłacano sowitą pensję. Mógł realizować się jako mecenas sztuki i kultury.
Życie na wysokiej stopie
Jego pałac w Luneville stał się wprost legendarny. Były król żył z wielkim rozmachem. Organizował przedstawienia, miał orkiestrę, zapraszał do siebie artystów i filozofów. Z podziwem wypowiadały się o nim autorytety pokroju Woltera, Monteskiusza czy Rousseau.
Leszczyński lubił towarzystwo pięknych kobiet. Zdarzyło mu się nawet romansować z metresą jednego ze swoich rywali – Augusta II Wettyna. Próbował swoich sił w malarstwie, dbał o edukację, sporo pisał. A poza tym namiętnie popalał fajkę. Dożył sędziwego wieku 88 lat, ale w końcu to właśnie palenie wpędziło go do grobu.
Tragiczne skutki palenia
Tragedia nastąpiła 5 lutego 1766 roku. Był zimny poranek. Niemal niewidomy książę Lotaryngii obudził się i z pomocą służącego włożył jedwabny szlafrok. Był to prezent od jego córki, a zarazem francuskiej królowej, Marii Leszczyńskiej.
Reklama
Stanisław zasiadł w fotelu ustawionym naprzeciwko kominka, by zrobić to, co robił każdego ranka. W spokoju zapalić. Po dłuższej chwili staruszek odłożył fajkę i zapadł w drzemkę. Wtedy kilka iskier spadło na ubranie, które z kolei zajęło się ogniem. Zanim zdołano wezwać pomoc i ugasić pożar, król został dotkliwie poparzony.
Lekarze byli bezradni. Władca zmarł po osiemnastu dniach – 23 lutego 1766 roku.