Co tam niskie zarobki, mobbing i inne oznaki dyskryminacji. W średniowieczu gra toczyła się o dużo wyższą stawkę. Liczby nie kłamią: mężczyźni mieli otwartą drogę do wiecznej chwały. Kobiety – mogły się spodziewać, że po kres czasów będą się smażyć w piekle.
Doktryna katolicka nie pozostawia wątpliwości. Jak tłumaczy chociażby papież Franciszek w niedawnej adhoracji (podsumowaniu obrad synodu) „święci” to wszyscy ludzie, którzy zasłużyli na zbawienie. Termin może odnosić się do sławnych męczenników, ale też: do „naszych własnych matek, babek, bliskich”.
Tym samym wszelkie historyczne listy osób wynoszonych na ołtarze i otaczanych kultem, dają dobre wyobrażenie o tym, jacy ludzie w opinii Kościoła danej epoki zasługiwali na zbawienie. A jacy – na wieczną, nieodwołalną karę.
Reklama
Stawka wydawała się szczególnie wysoka we wczesnym średniowieczu. Wiara w czyściec zaczęła się upowszechniać dopiero w XII wieku. Wcześniej wierzono, że po śmierci na człowieka czekają tylko dwie alternatywy: niebo lub piekło. To pierwsze było zarezerwowane głównie dla mężczyzn.
Wstęp dla bogatych (mężczyzn)
Fascynujące dane zestawiła swego czasu Jane Tibbetts Schulenburg – profesor historii średniowiecznej z Uniwersytetu Wisconsin.
W oparciu o tak zwaną Bibliothecę Sanctorum (oficjalny, 12-tomowy katalog świętych katolickich, ułożony po soborze watykańskim drugim), wypisała wszystkich ludzi uznanych za zbawionych, którzy żyli w latach 500-1100. Następnie podzieliła tę listę… według płci i dodała do niej procenty. Wniosek? Dyskryminacja w średniowieczu sięgała… samego raju!
W gronie 2274 świętych było aż 1942 mężczyzn i zaledwie 332 kobiety. Udział tych drugich to skromne 14,5%.
„We wczesnym średniowieczu dostęp do świętości był właściwie zarezerwowany dla jednostek posiadających władzę i znaczenie polityczne” – tłumaczyła prof. Schulenburg. – „Wiązał się z wysokimi urzędami i z wysokim statusem społecznym oraz gospodarczym”.
Ponieważ zaś zaszczytne stanowiska były dostępnie niemal tylko dla mężczyzn, to też właśnie oni dostępowali zaszczytu zbawienia.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Wzrost Karola Wielkiego. Czy to możliwe, że cesarz był AŻ TAK wysoki?Święci „rekrutowali się z szeregów wysokiego kleru (papieże, arcybiskupi, biskupi), ze zgromadzeń klasztornych (opaci i mnisi), niekiedy ze szczytów władzy świeckiej (królowie, cesarze)”. Te ścieżki kariery były w większości zamknięte przed kobietami. Panie mogły zostać otoczone kultem co najwyżej jako pobożne władczynie, konsekrowane dziewice lub przełożone klasztorów. W praktyce zdarzało się to tylko z rzadka.
Droga do równouprawnienia? Raczej ślepa uliczka
U zarania epoki, od roku 500 do 600, na stu świętych mężczyzn przypadało zaledwie 8-9 kobiet.
Pewne postępy udało się zrobić kobietom w epoce merowińskiej (zwłaszcza w latach 700-750), a następnie: w pierwszej połowie X stulecia. Wtedy nawet 20-23% wszystkich świętych stanowiły kobiety.
Sukces okazał się jednak krótkotrwały. Zdaniem prof. Schulenburg wzrost liczby świętych kobiet wiązał się z „brakiem silnego aparatu państwowego”. Gdy tylko konkretni mężczyźni ugruntowywali swoją władzę, szanse pań na zbawienie malały w oczach. Tak się stało zwłaszcza od czasu odrodzenia cesarstwa przez dynastię Ludolfingów (od Ottona I Wielkiego w 962 roku).
W latach 950-1000 już tylko 16% wszystkich świętych stanowiły kobiety. W pierwszej połowie XI stulecia: 11,4%. Po roku 1050 ich udział spadł natomiast poniżej 10%. Zupełnie, jakby historia cofnęła się o prawie pół tysiąclecia.
Reklama
Bibliografia
- Jane Tibbetts Schulenburg, Public and Private Roles [w:] Women and Power in the Middle Ages, red. M. Erler, M. Kowaleski, University of Georgia Press 1988.
- Gaudete et Exscultate, adhoracja z 2018 roku dostępna na stronie Watykanu.
3 komentarze