Pochodzący z Salonik Salamo Arouch trafił do Auschwitz-Birkenau w maju 1943 roku. Przed wojną trenował boks. Zdobył nawet mistrzostwo Grecji oraz Bałkanów. W niemieckiej fabryce śmierci też miał walczyć w ringu. Stawką było jego życie.
To był piętnasty transport Żydów z Salonik w ciągu ostatnich siedmiu tygodni. Pociąg wtoczył się na rampę Auschwitz w sobotę 15 maja 1943 roku o godzinie 18.00 i przy akompaniamencie wrzasków esesmanów i ujadania psów został rozładowany w ciągu kilku minut. Kobiet i dzieci w ogóle nie spisywano – natychmiast popędzono je do komór gazowych.
Reklama
Bokserzy poszukiwani
Mężczyzn zebrano na placu, kazano im rozebrać się do naga i czekać na rejestrację. Gdy skończyła się dezynfekcja, golenie głów, numerowanie i rozdano pasiaki, na plac podjechała okazała limuzyna z tabliczką „SS”.
Wysiadł z niej trzydziestoparoletni mężczyzna w czarnym mundurze, o okrągłej, nieco dziecinnej twarzy i stalowoszarych, zimnych oczach. Przeszedł wzdłuż stojących w szeregu więźniów, przyglądając się im uważnie.
– Jestem Heinrich Schwarz, Schutzhaftlagerführer obozu koncentracyjnego Auschwitz – powiedział po chwili. – Czy są wśród was bokserzy lub zapaśnicy? – spytał.
Tłumacz przełożył jego słowa na grecki. W grupie nowo przybyłych podniosła się jedna ręka. Schwarz podszedł do więźnia. Ten nowy zugang miał może ze dwadzieścia lat, był chudy i miał nie więcej niż 1,67 metra wzrostu.
Reklama
– Jaki sport uprawiałeś? – zapytał.
– Boks – odpowiedział więzień.
Esesman się zaśmiał. – Kłamiesz! Taki niski? – zamachnął się i uderzył go w twarz.
Grek odruchowo uchylił głowę. To były centymetry, ale wystarczyło, by rękawica Schwarza prześlizgnęła się po jego głowie.
– Jak się nazywasz? – zapytał esesman.
– Salamo Arouch. Nie kłamię. Jestem bokserem – odpowiedział więzień.
Ring na obozowej rampie
Schwarz popatrzył na niego, po czym zaczął rysować butem na ziemi kwadrat sześć na sześć metrów. Kiedy skończył, spojrzał na więźnia.
– Jesteś gotów wygrać swoją pierwszą walkę w Auschwitz?
– spytał.
– Jestem – usłyszał w odpowiedzi.
Esesman skinął na adiutanta.
– Daj mu rękawiczki i przyprowadź tu jakiegoś boksera – rozkazał.
Salamo czuł, jak całe jego ciało drży. Od kilku dni nie spał i prawie nic nie jadł. Gdy ósmego maja zapakowano go w Salonikach do bydlęcego wagonu z niemal osiemdziesiątką innych ludzi, rozpoczęła się podróż do piekła. Liczącą ponad 1800 kilometrów trasą jechali siedem dni.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Zaczęło się w marcu 1943 roku
Przez pierwszych kilka liczył jeszcze stacje, które mijali: Skopje, Kumanowo, Vranje, Leskovac, Nisz, Paraćin, Indija, Slanska Mitrovica, Vinkovci, Slavonski Brod…. Potem stracił rachubę. Wiedział tylko, że minęli Zagrzeb, Graz, Wiedeń i Ostrawę i że jadą gdzieś pod Kraków.
Rabin Zvi Koretz, który objął funkcję przewodniczącego rady w getcie w Salonikach przekonywał, że jest tam duża żydowska społeczność. „Zaopiekują się wami i każdy dostanie pracę, zgodną z jego talentem i doświadczeniem” – przekonywał na spotkaniu w synagodze.
Reklama
Transporty zaczęły odjeżdżać 20 marca 1943 roku. W każdym z nich było od 2 do 3 tysięcy Żydów, którym w zamian za skonskowany przez Niemców majątek wręczono polskie pieniądze „na osiedlenie”. Nikt nie podejrzewał oszustwa i gdy po dwóch tygodniach do Salonik zaczęły przychodzić listy z okupowanej Polski, nie padała w nich nazwa Auschwitz.
Jednak ton tych listów budził lęk. Były dziwne, jak gdyby ich nadawcy chcieli przekazać jakąś ukrytą wiadomość. Nawet rabin Koretz był zaniepokojony i zaczął prosić Niemców, by zmienili kierunek przesiedlenia na jakąś grecką wyspę. W odpowiedzi został aresztowany, a deportacje przyśpieszyły – teraz odbywały się już co dwa dni.
Cała rodzina trafiła do Auschwitz-Birkenau
Zanim Salamo Arouch został wepchnięty do wagonu, z Salonik wywieziono 36,5 tysiąca Żydów – niemal trzy czwarte całej tamtejszej społeczności, której początki się-gały czasów starożytnych. A nie był to koniec. Pierwszy do transportu trafił młodszy brat Salamo, Abram.
Potem wywiezieni zostali ojciec, matka, trzy młodsze siostry oraz kuzyni Peppo, Salomon, Alberto, Aron i Izaak. Razem z nimi pojechał też Jakow Razon zwany „Jacko”, starszy o dwa lata kolega z klubu bokserskiego Makabi wraz z młodszymi braćmi Salomonem i Abrahamem. Salamo nie dał się wtedy zapędzić na dworzec – ukrywał się w Salonikach razem ze swoją narzeczoną, Allegrą.
Mieli nadzieję, że uciekną w góry i przyłączą się do partyzantów. W getcie w Salonikach chodziły słuchy, że tak właśnie zrobił Dino Uziel, bokser z klubu Makabi, który zorganizował zbrojny oddział nękający niemieckich i włoskich okupantów. Nie udało się. Oboje wpadli w ręce policji i zostali wysłani do transportu.
Ostatnia nadzieja zgasła na rampie w Auschwitz; zamiast w „miejscu osiedlenia” Salamo znalazł się w ogrodzonym drutem kolczastym więzieniu. Jego narzeczona została wyrzucona z wagonu na drugą stronę i już jej nie zobaczył. Teraz stał na placu, gdzie rządzili kryminaliści z pałkami w dłoniach, wymuszający posłuszeństwo brutalnym biciem, aż do zakatowania więźnia na śmierć.
Reklama
Walk od której zależało życie
W taki właśnie sposób chcieli przypodobać się swoim panom i nadzorcom – Niemcom z trupimi czaszkami na czapkach. Ale paradoksalnie to właśnie jeden z esesmanów obudził w Salamo nadzieję, że uda mu się przetrwać w tym miejscu. Bokser wiedział, że od walki, którą ma za chwilę stoczyć, będzie zależało jego życie. Zakładając rękawiczki czuł, że jego ciało dygocze coraz mocniej. Wziął głęboki oddech.
Adiutant Schwarza pojawił się po kilku minutach, prowadząc ze sobą więźnia. Był krępy i mocno zbudowany.
– To Chaim, jeden z bokserów ze stajni naszego Schutzhaftlagerführera – zakomunikował. – Ja sędziuję, na mój sygnał zaczynacie walczyć.
W pierwszej rundzie Salamo nie atakował – unikał ciosów i oceniał sytuację. Chaim nie był dobrym bokserem. Ani razu nie udało się mu czysto trafić, a mimo to Salamo nie był pewien, czy powinien przejść do ofensywy. Cała ta sytuacja wydawała mu się absurdalna.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Ten Polak miał dziesiątki okazji, by zabić komendanta Auschwitz. Po latach tłumaczył dlaczego nie podciął mu gardłaJeśli Chaim to jakiś ulubieniec Schwarza i przegra, to jak zareaguje esesman? Pierwsza ruda zakończyła się remisem. Salamo wiedział jednak, że to, co pokazał, jest wystarczającym dowodem, że zna się na boksie. Schwarz nie zamierzał jednak przerywać walki. Z zainteresowaniem przyglądał się żydowskiemu chłopakowi z Salonik. W drugiej rundzie Salamo postanowił więc zaatakować.
Kilka szybkich ciosów trafiło Chaima, który zachwiał się, ale nie upadł. Kątem oka Salamo dostrzegł uśmiech na twarzy esesmana. „A więc o to chodzi, tu nie ma żadnych sentymentów, zwycięzca bierze wszystko!” – przeleciało mu przez głowę. Nagle poczuł, że wraca mu odwaga i pewność siebie, jakie miał od kiedy w wieku 14 lat po raz pierwszy dwukrotnie powalił przeciwnika na ringu.
Reklama
Dajcie mi kolejnego przeciwnika
W trzeciej rundzie ruszył na Chaima, który z coraz większym trudem parował jego ciosy. Gdy przeciwnik odsłonił się na ułamek sekundy, dwie precyzyjne proste Salamo spadły na jego szczękę. Chaim stanął w miejscu, jakby zdziwiony tym, co się wydarzyło, po czym bez przytomności runął na ziemię. Adiutant-sędzia wyliczył go i ogłosił nokaut.
– Mein Gott, skąd on się tu wziął? – rozległ się głos Schwarza.
Rozgrzany walką Salamo postanowił zagrać va banque.
– Powiedz mu, że jeśli ma naprawdę dobrego boksera, to niech go przyprowadzi i wtedy pokażę, co naprawdę potrafię – powiedział do więźnia, który pełnił funkcję tłumacza.
Schwarz z lekkim zdziwieniem przyjął ten pewny siebie ton, ale nic nie odpowiedział, tylko skinął na adiutanta i coś zaczął mu tłumaczyć. Ten rozkazał kapo, by zabrali Chaima z placu i znów ruszył w głąb obozu.
Reklama
Salamo czekał, stojąc samotnie na wykreślonym butem esesmana ringu. Kogo przyprowadzą tym razem? A jeśli będzie to któryś z bokserów z Salonik – co wtedy? Wielu jego przyjaciół już wcześniej zostało deportowanych. Gdzie teraz jest Jacko Razon? Czy ujawnił się jako bokser?
Wystarczyło 18 sekund
On, Jacko, Dimi Duche, Marko Azouz i kilku innych chłopaków z klubu Makabi Saloniki byli najlepszą drużyną bokserską w Grecji, kandydatami na olimpiadę w Helsinkach w 1940 roku. Zamiast niej jednak wybuchła wojna i zostali powołani do wojska. Gdy w październiku Włochy zaatakowały Grecję, jej armia stawiła twardy opór, przenosząc zbrojne działania na teren sąsiedniej Albanii.
O wyniku walk przesądziły jednak Niemcy. 9 kwietnia 1941 roku Wehrmacht wkroczył do Salonik. Rozpoczęła się brutalna niemiecka okupacja i prześladowania Żydów. Rodzina Arouchów, od pokoleń utrzymująca się z połowu ryb i pracy w porcie, jak wiele innych została pozbawiona domu i przesiedlona do zachodniej dzielnicy Baron Hirsch, gdzie Niemcy utworzyli getto.
Po dwudziestu minutach adiutant Schwarza znów pojawił się na placu, prowadząc kolejnego boksera. Więzień był potężnie zbudowany i co najmniej o 20 centymetrów wyższy od Salamo. Jak się okazało, pochodził z Czechosłowacji. Kiedy stanęli naprzeciw siebie, Grek musiał podnieść głowę, by spojrzeć w twarz przeciwnika.
Sędzia dał sygnał do rozpoczęcia walki. Tym razem jednak Salamo nie zamierzał przedłużać przedstawienia. Kiedy Czech wziął zamach, by wyprowadzić cios, potężny lewy prosty trafił go prosto w żołądek. Więzień zgiął się z bólu i wtedy padł kolejny, nokautujący cios. Cała walka trwała osiemnaście sekund. Salamo zerknął na Schwarza; Niemiec patrzył z podziwem.
– Dobry jesteś. Gdzie się tego nauczyłeś? – powiedział po chwili.
– W klubie Makabi w Salonikach. Byłem mistrzem Grecji i mistrzem Bałkanów w wadze średniej – odpowiedział Salamo.
Reklama
– Często nokautowałeś? – zapytał Niemiec.
– Mój rekord to 27 wygranych walk pod rząd. Wszystkie przez nokaut. – Chodź ze mną. Powiem ci, jaka będzie twoja przyszłość – odpowiedział Schwarz.
***
Dalsze losy Salamo Aroucha oraz innych gladiatorów z obozów śmierci poznacie dzięki nowej książce Andrzeja Fedorowicza. Ukaże się ona pod koniec września nakładem wydawnictwa Bellona. Ale już dzisiaj możecie zamówić w przedsprzedaży swój egzemplarz.
Polecamy
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.