Piastowscy wojownicy potrafili wiązać siły Niemców i zwyciężać w bojach z Rusinami. Nawet najlepszy król nie byłby jednak w stanie stawić czoła jednoczesnemu atakowi obu najsilniejszych sąsiadów. Mieszko II Lambert najlepszy nie był. A do walki przeciw niemu przyłączyły się jeszcze zastępy wikińskich najemników.
Było lato 1030 roku i czarne, burzowe chmury zbierały się nad głową polskiego króla Mieszka II Lamberta – ulubionego syna Bolesława Chrobrego, zmarłego pół dekady wcześniej.
Reklama
Wiadomości kronik i roczników są wprawdzie skromne, ale pozwalają odtworzyć ogólny przebieg zdarzeń, nawet jeśli pewnych szczegółów i decyzji możemy się tylko domyślać.
Rozbiór Polski sprzed tysiąca lat
Wywiadowcy, jeden po drugim, przynosili coraz bardziej niepokojące wieści. Władca Niemiec Konrad II Salicki wezwał pod broń niemal nieprzebrane hufce rycerstwa. Jednocześnie do walki gotował się też ruski książę Jarosław Mądry. Wizja pierwszego rozbioru Polski – o której pisałem już w innym artykule – wkrótce miała zostać przekuta w rzeczywistość.
Po długich staraniach i nie bez prowokacji ze strony króla Polski, dwaj jego bracia – Bezprym i Otton – zdołali przekonać sąsiadów do wspólnego uderzenia na państwo Piastów.
Błędna kalkulacja
Zagrożenia wypatrywano na dwóch rubieżach kraju, oddalonych od siebie o niemal osiemset kilometrów.
Reklama
Mieszko II Lambert nie miał wystarczających sił, by skutecznie bronić obydwu granic. Nie mógł też liczyć na to, że po rozprawieniu się z jednym z przeciwników zdoła przerzucić siły na przeciwległy front. Nawet konno i w pośpiechu żołnierze potrzebowaliby wielu dni, by przebyć dystans dzielący odcinki walk. Trzeba było podjąć trudne decyzje.
Należy sądzić, że Mieszko doszedł do wniosku, iż większe zagrożenie stanowi Konrad. Obstawił wojskami zachodnią granicę, za Bugiem zostawiając tylko symboliczne siły. Żołnierze byli głodni walki. Mijały jednak tygodnie, a oni wciąż trwali bezczynnie na posterunku. Wreszcie nadeszła wiadomość, że przegrali. I to bez oddania choćby jednego strzału z łuku.
Nagła zmiana planów
Konrad w ostatniej chwili zmienił plany. Dokładnie w czasie, gdy koncentrował swoje armie, doszło do nagłej eskalacji konfliktu na granicy niemiecko-węgierskiej.
Madziarski król Stefan już od kilku lat wysuwał absurdalne roszczenia wobec całej Bawarii. Twierdził, że niemieckie księstwo mu się należy, bo przecież poślubił siostrę zmarłego cesarza Henryka. Wreszcie od słów przeszedł do czynów. Granica zapłonęła. I Konrad najwidoczniej doszedł do wniosku, że Węgrzy bardziej od Polaków zasługują na jego uwagę.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Zebrane już armie zamiast do Wielkopolski poprowadził do Kotliny Panońskiej. Mieszko nawet jednak nie zdążył odetchnąć z ulgą. Kiedy jego wojownicy trzymali wartę na zachodzie, czekając na wroga, który rozpłynął się niczym nocna mara, Jarosław Mądry uderzył na polski Bełz. Niemal bez walki zajął gród i cały podległy mu region.
Polski król niewątpliwie podjął desperacką próbę ratowania sytuacji. Gdy jednak wraz z drużyną przedarł się przez cały kraj, na kontrakcję było już zwyczajnie za późno. Rusowie dawno zdążyli obsadzić polskie fortece i teraz otwarcie szydzili z piastowskich wojowników.
Reklama
Drugie uderzenie ze wschodu
Nastroje w armii Mieszka były minorowe. Wojownicy Jarosława Mądrego rwali się tymczasem do kolejnej bitki.
Zajścia z 1030 roku można było uznać za porażkę skleconego przez Bezpryma paktu. Nie doszło przecież do planowanego, dwustronnego uderzania na Polskę. Ale można też było przymknąć oko na narosłe trudności i przyjąć, że to była po prostu próba generalna. I to próba przyjęta przez widownię prawdziwą burzą oklasków…
Minął kolejny rok i polski król byłby gotów przysiąc, że trapi go najgorszy z możliwych przypadków déjà vu. Sytuacja powtórzyła się co do joty. Konrad znów stanął zaraz za polską granicą. Rusowie na nowo koncentrowali armie… Jeśli coś uległo zmianie, to skala problemów.
Jarosław tak bardzo zapalił się do wojny, że aż zawarł sojusz ze swym największym wrogiem – bratem Mścisławem, z którym toczył jeszcze do niedawna trudne walki o władzę nad Rusią. Teraz Mścisław – noszący, nomen omen, przydomek Chrobry – zgodził się dołączyć do inwazji na Polskę. W ruskich szeregach były też setki wikińskich żołdaków. Największych awanturników i najgroźniejszych wojów tej epoki.
Rozdzielone siły
Mieszko czuł, że pali się pod nim tron. A niechętne pomruki wątpiących w jego talenty wojowników w żadnym razie nie poprawiały sytuacji. Miotał się jeszcze, szukając wyjścia z matni. Obstawienie silnym wojskiem tylko jednej granicy nie pomogło. Tym razem podzielił więc chyba siły. I to nie na dwie, ale chyba wręcz trzy części.
Spektakularny sukces Jarosława ośmielił też innych wrogów Polski. Groźne pohukiwania docierały przede wszystkim z Pragi. I Mieszko nie mógł mieć pewności, czy czasem rządzący tam Ołdrzych Przemyślida nie postanowi dołączyć do walki, kiedy Niemcy i Rusowie już wezmą państwo Piastów w kleszcze.
Reklama
Walki mogły rozgorzeć w niemal dowolnym miejscu na ciągnącej się przez setki kilometrów granicy. Mieszko obstawił każdy z potencjalnych punktów zapalnych. W tym celu był zmuszony – jak przypuszczają historycy zajmujący się tematem – ogołocić z garnizonów całe centrum państwa. To też zresztą niewiele pomogło. Jego oddziały w żadnym miejscu nie przedstawiały się naprawdę groźnie. I nigdzie nie dawały nadziei na skuteczne przyjęcie walnego uderzenia.
Niemiecka inwazja i desperackie ustępstwa
16 września 1031 roku Konrad na czele armii opuścił Belgern nad Łabą. Pociągnął w stronę Budziszyna i jak się zdaje… zajął go właściwie bez walki.
Siły Mieszka unikały konfrontacji. W rocznikach i kronikach nie wspomina się o żadnej wielkiej bitwie. Najwidoczniej doszło więc tylko do symbolicznych potyczek. Polacy cofali się aż do granic Śląska, wystawiając na pastwę Niemców wszystkie te ziemie, o które przez dwie dekady bił się Bolesław Chrobry. Całe Milsko i Łużyce. I to wcale nie był żaden chytry wybieg.
Mieszko nie planował zwodzić wroga, licząc, że ten zmęczy się długim marszem, a choroby i dezercje przetrzebią jego siły. Zwyczajnie nie miał na to czasu.
Reklama
Minęły jakieś dwa tygodnie i polski król poprosił o pokój. Liczył, że zdoła rozbroić kryzys, zanim ten wejdzie w decydującą fazę. A więc: zanim wkroczą Rusowie. Władca Kijowa sparzył się już raz na sojuszu z Niemcami i przy tej okazji wyraźnie zwlekał z rozpoczęciem ataku. Zupełnie jak Stalin. Też we wrześniu, tyle że 1939 roku.
Mieszko był gotów na właściwie dowolne ustępstwa. Przystał na zwrot każdej ze zdobyczy ojca, narażając się na gniew starej gwardii. Zgodził się też oddać wszystkie łupy zwiezione parę lat wcześniej z Saksonii mimo że ten warunek groził rebelią młodszych członków drużyny. Ludzi, którzy właśnie za sprawą przeklętej ekspedycji na niemieckie pogranicze zbili fortuny.
Wystarczyło kilka dni negocjacji, by reputacja króla została zupełnie zszargana. Mieszko wiedział, jak ciężkie czekają go teraz boje z wewnętrzną opozycją. Był jednak skłonny stawić jej czoła, jeśli miałoby to oznaczać, że uratuje tron. Jego nadzieje nie doczekały się spełnienia. Ledwie cesarz zawrócił do swojego państwa, a ruszyła inwazja ze wschodu.
„Nie było lekkie dla Lechitów prawo wojny”
Siły Jarosława weszły w Polskę jak w masło. Książę Kijowa miał po swojej stronie tysiące żołnierzy. W jego szeregach walczył nawet przyszły król Norwegii. Awanturnik imieniem Harald, który w kolejnych latach wsławi się jako dowódca wareskich armii Konstantynopola. Autorzy sag będą opiewać jego zbrojne sukcesy w walkach nad Morzem Czarnym, na Sycylii, w Azji Mniejszej.
Jeśli wierzyć legendom, Harald zapuści się nawet do Ziemi Świętej. Wreszcie z olbrzymimi skarbami powróci do Skandynawii i zasiądzie na tronie jako jeden z najbardziej surowych i bezwzględnych władców tej epoki. Potomni będą go nazywać „Piorunem Północy”. Historycy natomiast – ostatnim z wielkich wikińskich królów. Czy też nawet: ostatnim wielkim wikingiem.
Reklama
Nim jednak Harald Hardrada osiągnął to wszystko, jako młodzieniaszek bił się z Polakami. Do boju stanął wspólnie z innym zawadiaką z Północy, Eilifem. Po latach anonimowy bard wspominał: „Dwaj wodzowie, gdzie Eilif, tam Harald, razem stroili na kształt kła bojowy szyk. Wschodni Wendowie wzięci zostali w kleszcze”. A na koniec krótkiego wiersza dodał jeszcze jakże znamienne podsumowanie: „nie było lekkie dla Lechitów prawo wojny”.
Wojna błyskawiczna
Oddziały żądnych krwi i łupów wikingów z łatwością przełamały opór przygranicznych garnizonów. Dalej natomiast już zwyczajnie nie miał się kto bronić. Grody były puste, bramy ogołocone ze strażników.
To już nie była wojna, ale triumfalny pochód. Do Bezpryma i Ottona, parę lat wcześniej przegnanych przez brata, dołączali ich dawni dworzanie, słudzy i żołnierze. Nie brakowało też dezerterów, do reszty wątpiących w zdatność Mieszka II Lamberta do rządzenia.
Ofensywa ruszyła w połowie października. Nie minął nawet miesiąc, a Bezprym był już pod Poznaniem. Mieszko usiłował związać siły wroga, ale zastępy krzepkich wikingów spychały niedobitki jego wojska coraz dalej na południe.
Reklama
Nie był w stanie wycofać się na Węgry – Rusowie zagrodzili mu drogę. Z przymusu przekroczył granicę z Czechami. I liczył na to, że stary Ołdrzych, od niedawna wyraźnie skłócony z cesarzem Konradem, okaże mu choć odrobinę wyrozumiałości…
Tak upadało polskie mocarstwo
Szerszą wersję tego tekstu – a także cała resztę historii upadku państwa pierwszych Piastów – znajdziesz w mojej książce pt. Damy ze skazą. Kobiety, które dały Polsce koronę.
Wybrana bibliografia
- J. Banaszkiewicz, „Lestek” (Lesir) i „Lechici” (Lesar) w średniowiecznej tradycji skandynawskiej, „Kwartalnik Historyczny”, t. 108 (2001).
- J. Bieniak, Polska elita polityczna XII wieku, „Społeczeństwo Polski Średniowiecznej”, t. 10 (2004).
- D. Borawska, Kryzys monarchii wczesnopiastowskiej w latach trzydziestych XI wieku, Warszawa 2013.
- P. Grierson, Harold Hardrada and Byzantine Coin Types in Denmark, „Byzantinische Forschungen”, t. 1 (1966).
- T. Grudziński, Uwagi o genezie rewolucji w Polsce za Kazimierza Odnowiciela, „Zapiski Towarzystwa Naukowego w Toruniu”, t. 18 (1953).
- G. Labuda, Mieszko II król Polski (1025–1034). Czasy przełomu w dziejach państwa polskiego, Poznań 2008.
- G. Labuda, Utrata Moraw przez państwo polskie w XI wieku, [w:] Studia z dziejów polskich i czechosłowackich, t. I, red. E. Maleczyńska, K. Maleczyński, Wrocław 1960.
- M. Matla-Kozłowska, Pierwsi Przemyślidzi i ich państwo (od X do połowy XI wieku), Poznań 2008.
- A. Pospieszyńska, Mieszko II a Niemcy, „Roczniki Historyczne”, t. 14 (1938).
- J.D. Richards, Viking Age England, London 2004.
- J. Sochacki, Stosunki publicznoprawne między państwem polskim a Cesarstwem Rzymskim w latach 963–1102, Słupsk–Gdańsk 2003.
- B. Śliwiński, Bezprym. Pierworodny syn pierwszego króla Polski (986–zima/wiosna 1032), Kraków 2014.
1 komentarz