Podróż kosmiczna Walentiny Tierieszkowej była wielkim sukcesem Związku Radzieckiego. Komuniści wysłali na orbitę pierwszą kobietę w historii, udowadniając, że zgniły Zachód jest za nimi daleko w tyle także w kwestii równouprawnienia. Problem w tym, że cała hucpa z równością nie miała wiele wspólnego.
Nie ma wątpliwości, że pomysł wysłania obywatelki ZSRR w kosmos był ściśle związany z plotkami o przygotowywaniu analogicznej misji przez Amerykę. „Nie możemy dopuścić do tego, by pierwsza kobieta w kosmosie była Amerykanką. Byłaby to obraza dla patriotycznych uczuć kobiet radzieckich” – zapisał w swoim notatniku Nikołaj Kamanin, zastępca Głównodowodzącego Wojsk Lotniczych do spraw przestrzeni kosmicznej. Był październik 1961 roku.
Już wkrótce przygotowania ruszyły pełną parą. Spośród setek ochotniczek wyłoniono pięć, które w tajemnicy zostały poddane wielomiesięcznym szkoleniom. W tej grupie znalazła się także Walentina Tierieszkowa. I to ją ostatecznie wybrano, by poprowadziła misję Wostok 6.
Reklama
Z fabryki opon na statek kosmiczny
Urodzona w 1937 roku Tierieszkowa właściwie nie miała odpowiedniego przygotowania, by zostać kosmonautką – może poza pasją do skoków spadochronowych, których przed zgłoszeniem się do programu kosmicznego wykonała aż 126.
Po porzuceniu szkoły pracowała najpierw w fabryce opon, a następnie w przędzalni bawełny w Jarosławiu. Dopiero podróż Jurija Gagarina sprawiła, że zaczęła marzyć o pozaziemskiej karierze.
Mimo braków w edukacji (a może właśnie z ich powodu?) z punktu widzenia władz Walentina Tierieszkowa okazała się doskonałą kandydatką.
Na jej korzyść działał fakt, że od wczesnej młodości angażowała się politycznie, udzielając się na forum Komsomołu – komunistycznej młodzieżówki. Poza tym sam Chruszczow zażyczył sobie, by radziecka wybranka miała robotnicze pochodzenie – pomysł ten wydawał mu się „nośny” propagandowo. W efekcie 16 czerwca 1963 roku Tierieszkowa wyruszyła w kosmos.
Wybór mógł zemścić się na szefach radzieckiego programu kosmicznego – i wiedzieli o tym. Mimo ukończonego szkolenia, poziom przygotowania pierwszej kosmonautki budził ich poważne wątpliwości. Pewnie to dlatego ani na moment nie pozwolono jej przejąć kontroli nad statkiem. Zgodnie z planem przeprowadzała natomiast przewidziane na czas lotu badania i składała raporty dotyczące swojego stanu zdrowia.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Szklany sufit w średniowieczu. Kobietom było 7 razy trudniej dostać się do nieba, niż mężczyznomDopiero po latach ujawniono, że Tierieszkowa wcale nie zniosła podróży tak dobrze, jak początkowo to przedstawiano. „Times” w 1983 roku zasugerował nawet, że… niezbyt chętnie wsiadła na pokład! Wcześniej z rzadka tylko „pojawiały się raporty dotyczące jej choroby w kosmosie, w tym plotki, jakoby trzeba było ją wynosić ze statku” – piszą badacze David J. Shayler i Ian A. Moule, zajmujący się historią kobiecego podboju kosmosu.
Podejrzewają oni, że pierwsza kosmonautka cierpiała na tak zwaną chorobę kosmiczną. Miała w każdym razie niemal wszystkie jej objawy: nudności, brak apetytu i wymioty. Dodatkowo Walentinę już od drugiego dnia dość mocno uwierał jej hełm. Ból stał się w końcu nieznośny.
Wszystko to sprawiło, że – jak wspominał Wasilij Miszyn, radziecki konstruktor rakiet kosmicznych – Tierieszkowa znalazła się „na skraju załamania”. Kiedy po 2 dniach i 22 godzinach podróży wróciła na ziemię, była też mocno poobijana. Część ran i otarć „zarobiła” podczas trudnego lądowania (musiała się katapultować); część jednak była pamiątką z przestrzeni kosmicznej.
Radziecka celebrytka
Po powrocie Walentina Tierieszkowa nie dostała czasu, by dojść do siebie. Musiała nawet drugi raz odegrać lądowanie na potrzeby propagandowego filmu. Potem, owszem, czekały na nią honory – pocałunek Chruszczowa, prestiżowe stanowiska, medal Bohaterki Związku Radzieckiego…
Reklama
Jednocześnie jednak zarówno Tierieszkowej, jak i pozostałym czterem jej koleżankom z czasów szkoleń oznajmiono wkrótce, że kolejnych „damskich” misji nie będzie. Walentina, mimo zgłaszanej gotowości, nigdy nie dostała zgody na drugą podróż kosmiczną. Załogę kosmonautek rozwiązano ostatecznie w 1969 roku, a na lot kolejnej kobiety – Swietłany Sawickiej – trzeba było czekać aż do 1982 roku.
Tierieszkowa wspominała później, że dyrektor programu kosmicznego sprzeciwił się wysłaniu na orbitę jej znajomej, mówiąc, że „przecież ma już rodzinę”. Przywódcom ZSRR nie był potrzebny kobiecy program kosmiczny – chcieli tylko raz jeszcze wyprzedzić Amerykanów. Jeśli trzeba było w tym celu zorganizować jeden żeński lot, nie było problemu. Ale więcej to już przecież by była przesada…
Bibliografia:
- Sarah Hermsen, Space Exploration Almanac, UXL 2004.
- Erika Kuhlman, A to Z of Women in World History, Facts on File 2002.
- David J. Shayler, Ian A. Moule, Women in Space. Following Valentina, Springer Praxis Books 2005.
- Marina Koren, The Soviet Space Program Was Not Woke, “The Atlantic” 26.07.2019.
Ilustracja tytułowa: Nikita Chruszczow i Walentina Tierieszkowa po zakończeniu misji Wostok 6 (fot. RIA Novosti archive / V. Malyshev / CC-BY-SA 3.0).
4 komentarze