Jim Jones przeszedł do historii jako przywódca zbrodniczej sekty. Niewielu pamięta, że była to organizacja promująca marksistowskie przekonania i że jej lider otwarcie mówił, iż tylko „otumanieni głupcy wierzą w Boga”. Na jego polecenie ponad 900 osób zażyło cyjanek.
18 listopada 1978 roku w Gujanie doszło do wydarzenia bez precedensu. Jak zgodnie podkreślają historycy i dziennikarze, nigdy wcześniej tak wielu Amerykanów nie straciło życia w jednym rozmyślnym akcie, poza działaniami zbrojnymi. W kolejnych latach większą skalę śmierci przyniósł tylko atak na World Trade Center.
Reklama
Jim Jones, przywódca tak zwanej Świątyni Ludu, najpierw skłonił członków swojej sekty, by przenieśli się w dzikie ostępy południowoamerykańskiej dżungli, a następnie – po trwającej całe lata psychomanipulacji – wymógł na nich popełnienie masowego samobójstwa.
„Nie tak powinni umierać komuniści”
Na terenie osady nazywanej potocznie Jonestown zginęło 909 osób. 907 z nich zażyło cyjanek, w tym 304 dzieci. Jones – który odebrał sobie życie strzałem w głowę – powiedział przed śmiercią, że czyn jest „samobójstwem rewolucyjnym”.
Do członków sekty, który pozwolili sobie na rozpacz rzucił z kolei, na zachowanym nagraniu: „Przestańcie histeryzować. Nie tak powinni umierać socjaliści i komuniści”.
„Gardził metodystami i chrześcijaństwem”
W biogramach Jima Jonesa często podkreśla się, że zaczynał on jako pastor o socjalistycznych przekonaniach, po czym stopniowo zastępował religię ideologią wyzutą z wiary. W rzeczywistości było inaczej.
Reklama
Jones – urodzony w 1931 roku i wychowany w ubogiej rodzinie w stanie Indiana – już jako dwudziestolatek zaczął przejawiać marksistowskie ciągoty. Na pewno był sympatykiem Komunistycznej Partii Stanów Zjednoczonych, być może także formalnym członkiem.
Ostro sprzeciwiał się nierównościom społecznym, a zwłaszcza dyskryminacji Afroamerykanów. Zarazem był człowiekiem nawet nie areligijnym lecz wprost – antyreligijnym.
„Gardził metodystami i chrześcijaństwem w ogóle, całym tym gadaniem o raju po śmierci, podczas gdy Kościół nie kiwnie ani jednym cholernym palcem, żeby pomóc potrzebującemu” – komentuje Jeff Guinn we właśnie wydanej w Polsce książce Co się stało w Jonestown? Sekta Jima Jonesa i największe zbiorowe samobójstwo.
Mimo to w roku 1952 Jones oświadczył swojej żonie, Marceline, że… zamierza zostać metodystycznym pastorem. Podjął tę decyzję na wieść o nowych tendencjach w protestanckim odłamie, stopniowo otwierającym się na sprawy społeczne. Wierzył, że jako pastor łatwiej będzie mógł wpływać na ludzi w celu zaprowadzenia socjalizmu.
Reklama
Mesjasz Karol Marks i prorok Chruszczow
W 1956 roku Jones stworzył własną kongregację – Świątynię Ludu. Nie był traktowany jak lider sekty, ale zwyczajny, choć kontrowersyjny kaznodzieja. Wzywał do integracji rasowej, wyrażał równościowe, postępowe poglądy. Zbierał odznaczenia i był chwalony przez ikony lewicy, takie jak Harvey Milk czy Angela Davies. W jego kościele zdecydowaną większość wyznawców stanowili Afroamerykanie.
Jones sam przyznawał, że w pierwszych latach starał się kamuflować, iż jest komunistą. Już w 1957 lub 1958 roku zdarzyło mu się jednak stwierdzić w kazaniu, że komunizm ma „własną biblię, materializm dialektyczny”, „własnego mesjasza Karola Marksa” oraz proroków, takich jak Chruszczow.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
To nie był atak, ale litania pochwał. Kaznodzieja dodał jeszcze, że Jezus był pijakiem i obżartuchem. Z czasem coraz częściej wyśmiewał Biblię i zasady wiary chrześcijańskiej.
„Tylko otumanieni głupcy wierzą w Boga w Niebie”
Autor książki Co się stało w Jonestown? przytacza przypadek, gdy nawet podczas gościnnego wystąpienia w kościele baptystów Jones stwierdził, że „tylko otumanieni głupcy wierzą w Boga w Niebie” i że „wyłącznie socjalizm może cofnąć zeświecczenie i katastrofę duchową”.
Wtedy wyrzucono go za drzwi kościoła. W innych miejscach znajdował jednak posłuch. Zwłaszcza, że od pierwszych lat studiował Mein Kampf, by doskonalić własną, propagandową retorykę, wcielał się w uzdrowiciela, a gdy wydawało się to przydatne – i tak odwoływał się do Biblii.
„Grał całą gamę, od ogni piekielnych po cierpkie komentarze społeczne” – komentuje Jeff Guinn. Podczas wielogodzinnych kazań starał się zadowolić zarówno bogobojnych staruszków, którzy zgadzali się przepisywać na jego świątynię emerytury i renty, jak i „agnostyków i ateistów, których przyciągnęły socjalistyczne cele wspólnoty”.
„Jeśli urodziłeś się w socjalizmie, to jesteś nieskalany”
Z upływem lat coraz mniej się hamował. Mówił, że jest nowym wcieleniem Lenina, że „lojalni zwolennicy ściągnęli z krzyża naćpanego, żyjącego Jezusa”, po czym wywieźli go do Indii, i że to on sam – Jones – jest „wyzwolicielem”, podczas gdy Bóg „wyżej sra, niż dupę ma”.
W ślad za Marksem powtarzał też, że religia to „opium” dla ludu. I dodawał:
Reklama
Jeśli urodziłeś się w kapitalistycznej Ameryce, w rasistowskiej Ameryce, w faszystowskiej Ameryce, to urodziłeś się w grzechu. Ale jeśli urodziłeś się w socjalizmie, to jesteś nieskalany.
„Socjalistyczne królestwo”
Jim Jones twierdził, że do jego kościoła należy 20 000 osób. W rzeczywistości mogło ich być w szczytowym momencie góra kilka tysięcy. W połowie lat 70. XX wieku przywódca sekty już otwarcie przyznawał, że jest ateistą. To wcale jednak nie zrażało jego najbardziej zagorzałych wyznawców.
Po tym, jak władze zwiększyły nacisk na radykalną i oskarżaną o coraz poważniejsze nadużycia organizację, Jones zdecydował, że przeniesie kościół do zaprzyjaźnionego, rzecz jasna socjalistycznego kraju.
Wybór padł na Gujanę. W dżungli miała powstać, jak wyjaśnia autor Co się stało w Jonestown?, „modelowa wspólnota socjalistyczna”. Więcej nawet: „socjalistyczne królestwo”. Już wtedy oszalały pastor planował, że wszystkim jej mieszkańcom nakaże odebrać sobie życie. Czy też: „poświęcić się dla socjalizmu”.
Sekta Jima Jonesa i największe zbiorowe samobójstwo
Bibliografia
- Abbott Catherine, Communism, Marxism, and Socialism: Radical Politics and Jim Jones, 29 października 2015.
- Conroy J. Oliver, An apocalyptic cult, 900 dead: remembering the Jonestown massacre, 40 years on, „The Guardian”, 17 listopada 2018.
- Guinn Jeff, Co się stało w Jonestown? Sekta Jima Jonesa i największe zbiorowe samobójstwo, Wydawnictwo Poznańskie 2020.
- Layton Deborah, Seductive Poison, Anchor Books 1998.