Zofia Stryjeńska w szpitalu psychiatrycznym. Dlaczego mąż chciał zrobić z niej wariatkę?

Strona główna » Międzywojnie » Zofia Stryjeńska w szpitalu psychiatrycznym. Dlaczego mąż chciał zrobić z niej wariatkę?

Powiedzenie „uważaj, czego sobie życzysz” pasuje idealnie do biografii najsłynniejszej plastyczki międzywojnia, Zofii Stryjeńskiej. Ta wybitnie utalentowana artystka, księżniczka sztuki polskiej, autorka słynnych „Bożków słowiańskich”, mimo bezapelacyjnego talentu, nie miała lekkiego życia. Dlaczego mąż tak bardzo starał się zamknąć ją w szpitalu psychiatrycznym?

Ponoć w 1912 roku młoda Zosia, wtedy jeszcze Lubańska a nie Stryjeńska, rzuciła się na podłogę kościoła w Monachium, wypowiadając brzemienne w skutkach słowa, które przywołuje w książce Stryjeńska. Diabli nadali Angelika Kuźniak:

Boże! Odbierz mi wszystko, wszystko. Dobrobyt, sytość, spokój, przyjaźń ludzką, szczęście rodzinne, nawet miłość! Zwal na mnie cierpienie moralne i tysięczne gorycze – ale za to daj mi możność wypowiedzenia się artystycznego i sławę.


Reklama


Jak się później okaże, modlitwa ta miała zostać w pełni wysłuchana…

Ktoś powie, cóż za bezduszność wybierać karierę zamiast bliskich i szczęścia, pamiętajmy jednak, że był początek XX wieku, a panna Stryjeńska, by szkolić się u najlepszych, musiała uciekać się do naprawdę niecnych sztuczek. Dziewczyna w męskim przebraniu, korzystająca z dokumentów brata Tadeusza, studiowała przez pewien czas na monachijskiej Akademii Sztuk Pięknych.

Koledzy szybko domyślili się, że delikatniejszy od nich Tadek skrywa tajemnicę i Zofia nie miała innego wyjścia, jak tylko wrócić z pomocą matki do kraju. Dla zdeterminowanej młodej damy o ciętym języku już sama edukacja była utrudniona, a co dopiero mówić o dalszym życiu!

Zofia i Karol Stryjeńscy na fotografiach z międzywojnia
Międzynarodowa Wystawa Sztuki Dekoracyjnej, 1925. Widoczne drzeworyty ludowe i obrazy Zofi Stryjeńskiej.

Miłość i nienawiść. Związek Zofii z Karolem Stryjeńskim

Jeśli ktoś chciałby znaleźć typowego przedstawiciela artystycznej bohemy dwudziestolecia międzywojennego, śmiało można mu wskazać postać Karola Stryjeńskiego.

Ten architekt i rzeźbiarz, na zawsze związany z Podhalem, umiał zjednywać sobie kobiety. Rozkochał w sobie także i Zochę (wzięli ślub w listopadzie 1916 roku). Para ta tworzyła jednak prawdziwie wybuchowy koktajl. Zofia była zazdrosna o to, że mąż widzi w niej „tylko” artystkę, nie kobietę.


Reklama


Potrafiła w jego obecności podrzeć swoje prace, byle tylko spojrzał na nią jak na swoją żonę. On wówczas okazywał jej całkowitą obojętność. Innym razem emocjonalna malarka biegała ponoć za Karolem z bronią, aż się zmęczyła. Znajomi usiłowali ich nawet kiedyś pogodzić, ale próba ta spełzła na niczym.

Chociaż Stryjeńska dała mężowi córkę, Magdę, początkowo nie miała zbyt wiele instynktu macierzyńskiego i zajmowała się głównie sztuką. Urodzonymi później bliźniakami, Jackiem i Jasiem, opiekowała się  szwagierka naszej bohaterki. Karol zrobił wszystko, by udowodnić, że jego partnerka jest niespełna rozumu i nie nadaje się na matkę.

Część gazet nazywała tę sytuację wprost – porwaniem, inne mówiły, że Stryjeńska była faktycznie postacią nietuzinkową, jak na artystkę przystało, ale przecież nie była obłąkana.

Wieczne ucieczki i wieczna gonitwa

Słowa modlitwy Stryjeńskiej spełniły się co do joty – zyskała sławę i przychylność krytyków. Dziewczyna zapomniała jednak poprosić w kościele o korzyści materialne z bycia rozpoznawaną artystką. Część podwykonawców płaciła z opóźnieniem, inne projekty przesuwały się, jeszcze innym razem brakowało zleceń i tak malarka przez znaczną część życia była coś komuś winna.

Nieszczęśliwa z powodu biedy, resztki energii wytracała na pożyczanie pieniędzy i zastawianie części garderoby w lombardach. Kiedy jednak wpadała w szał tworzenia, potrafiła przez wiele dni nie myć się, nie przebierać, nie przyjmować gości, a tylko i wyłącznie malować. Wciąż jednak znajdowała siły na awantury z ojcem swoich dzieci.

Zofia i Karol Stryjeńscy na fotografiach z międzywojnia
Zofia i Karol Stryjeńscy na fotografiach z międzywojnia

Z perspektywy bliższych i dalszych znajomych nie wyglądało to dobrze, ale mąż naprawdę nie pozostawał jej dłużny. Można go śmiało uznać za jednego z najbardziej trunkowych artystów międzywojnia. Miewał kochanki (na jedną z nich Stryjeńska zaczaiła się nawet w krzakach i „ubrała [ją] w kilka drapaków na gębie”). Nie potrafił też zapewnić swojej rodzinie stabilnego życia.

Po jednym z wielu kryzysów, gdy artystka nie miała już nadziei na pogodzenie się z ukochanym, ten zaprosił ją do teatru. Była to jednak część spisku, w wyniku którego Stryjeński zamknął żonę w szpitalu psychiatrycznym. Na szczęście po dwóch dniach zabrali ją z niego rodzice.


Reklama


Sensacja w przedwojennym Zakopanem. Stryjeńska w psychiatryku

1 września 1927 roku z Zakopanem gruchnęła wieść, że Zochę znowu zamknięto w szpitalu! Znalazła się w „sanatorium” dla nerwowo chorych w podkrakowskich Batowicach. Media pisały, że malarkę zabrała z domu policja wraz z lekarzem, a cała przemyślana akcja miała na celu udowodnienie kobiecie obłędu i pozostawienie trójki dzieci przy ojcu.

Część gazet nazywała tę sytuację wprost – porwaniem, inne mówiły, że Stryjeńska była faktycznie postacią nietuzinkową, jak na artystkę przystało, ale przecież nie była obłąkana. Zamach na jej „wolność osobistą” został znów przeprowadzony przez Karola Stryjeńskiego.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Żadna polska artystka nie osiągnęła takiego sukcesu na świecie. A mówiono, że tworzy perwersyjne i kiczowate obrazy

Na szczęście artystce udało się względnie szybko wyjść na wolność. Jak pisze Angelika Kuźniak:

6 września sprawą zajął się sąd powiatowy w Krakowie. Wyrok jest korzystny dla Stryjeńskiej. Sąd przyznał: rzeczywiście „nie jest dotknięta ani chorobą umysłu, ani niedołęstwem umysłu, ani też nie okazuje w żadnej dziedzinie swej psychiki tego rodzaju zaburzeń lub nieprawidłowości, iżby ją można uznać za osobę niepoczytalną lub nierozporządzalną, lub bezwłasnowolną (…)”. Zofia wyszła ze szpitala tego samego dnia o siedemnastej.

Niejakim pocieszeniem dla Zofii mogło być to, że doktor Gabryszewski, który zamknął ją w Batowicach, stracił pracę. Jej związek ze Stryjeńskim zakończył się jednak definitywnie. To ona złożyła pozew o rozwód i to ona musiała zapłacić za oficjalne zakończenie małżeństwa.

Zofia Stryjeńska na fotografii z lat międzywojnia.
Zofia Stryjeńska na fotografii z lat międzywojnia.

Dalsze życie Zofii Stryjeńskiej

Nie da się ukryć, że dalsze losy Stryjeńskiej unaoczniały jej ekscentryczność. Zresztą: jak na wybitną artystkę przystało! Wojenna zawierucha i brak stabilizacji finansowej rzucały Zochę po świecie. Raz mieszkała w Krakowie, innym razem w Genewie, jeszcze innym – w Paryżu. Wszędzie miała długi.

Jedno co jest pewne, to że w końcu zainteresowała się dziećmi. Pisała do nich listy, w miarę możliwości spotykała się z Magdą, Jackiem i Jasiem. Kiedy miała pieniądze – dzieliła się nimi z tą trójką. Inna sprawa, że potomkowie pomagali jej pewnie w znacznie większym stopniu, czego Zocha nie widziała – w pamiętnikach wspominała raczej o tym, co ona dała młodym, nie odwrotnie.


Reklama


Tułając się z kraju do kraju, Zofia Stryjeńska nigdy już nie stworzyła stałego związku (jako ciekawostkę można przywołać jej romans z pisarzem-podróżnikiem, Arkadym Fiedlerem), musiała sama troszczyć się o swoje finanse. Czy to permanentny stres, czy może predyspozycje sprawiły, że ostatecznie Zofia wróciła do szpitala.

Gdy była już starszą kobietą (jak sama mówiła dopadła ją „starszość”, bo przecież nie „starość”), znów znalazła się w zakładzie psychiatrycznym. Tym razem diagnoza była jednoznaczna – schizofrenia. Malarka zmarła w genewskiej klinice dla nerwowo chorych 28 lutego 1976 roku.

Poznaj też najbardziej seksistowskie polskie przysłowia i powiedzenia. Jakie okropne maksymy powtarzali sobie Polacy w czasach Stryjeńskiej?

Bibliografia:

  1. Angelika Kuźniak, Stryjeńska. Diabli nadali, Wydawnictwo Czarne, Warszawa 2019.
  2. Piotr Łopuszański, Blask i nędza życia Zofii Stryjeńskiej, „Podkowiański magazyn kulturalny”, nr 44, 2004.
  3. Zofia Stryjeńska, Chleb prawie że powszedni. Kronika jednego życia, Wydawnictwo Czarne, Warszawa 2016.
Autor
Zuzanna Pęksa
Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.