Potajemny związek Zygmunta Augusta z litewską magnatką Barbarą Radziwiłłówną przeszedł do legendy. Do dzisiaj stanowi najbardziej znany przykład wielkiej miłości na szczytach władzy w Polsce. Piękny mit, powielany przez powieści, seriale i opowiastki dla dzieci, niewiele ma jednak wspólnego z rzeczywistością.
Na przełomie lipca i sierpnia 1547 roku Zygmunt August w tajemnicy poślubił swoją poddaną i dotychczasową kochankę Barbarę Radziwiłłównę.
Reklama
Nie zrobił tego, jak głosi powszechnie znana wersja, tylko dlatego, bo zapałał do pięknej wdówki nieposkromionym uczuciem. Ślub był efektem spisku uknutego przez potężnych krewniaków kobiety, Radziwiłłów.
Młody król, na razie, za życia ojca, panujący tylko na Litwie, dał się osaczyć, zwłaszcza że poinformowano go, iż Barbara zaszła w ciążę.
Wątpliwości po fakcie
Ślub odbył się nocą, bez świadków, zgody rodziców władcy i wiedzy dostojników państwa. Dalsze wydarzenia jasno zaś pokazują, że Zygmunt August szybko pożałował podjętej decyzji.
Jego relacje z dotychczasową ukochaną wyraźnie się rozluźniły. Zygmunt August skrzętnie ukrywał też prawdę o zawartym związku. Ludziom, którzy ośmielili się pytać go o krążące po Wilnie plotki, oburzony mówił, że nigdy nie wykazałby się podobną głupotą i nie dopuścił do „takiego upadku”.
Reklama
Gdy nadeszła jesień 1547 roku, Jagiellończyk zdecydował się wyjechać do Polski. Nie zabrał z sobą Barbary. Poślubioną potajemnie żonę kazał odesłać do rezydencji w Dubinkach 50 kilometrów na północ od Wilna. Było to dworzyszcze ustronne, otoczone gęstymi lasami i usytuowane na nieprzystępnej wyspie.
Na skutek trudnej podróży wyboistym traktem Barbara – już żyjąca w ciągłym stresie i przerażona postępującą oziębłością króla – poroniła.
Ten fakt tylko spotęgował rozterki Zygmunta Augusta. Zniknął przecież jedyny argument, jaki przekonał nieroztropnego młodzieńca do sformalizowania związku.
„Miłościwy królu, jej miłość źle się bardzo ma”
Podczas gdy władca namyślał się co począć, Radziwiłłówna stała się na dobrą sprawę więźniarką, pozbawioną kontaktu z kimkolwiek i niezdolną opuścić ponurego miejsca zsyłki.
Kolejne miesiące okazały się najgorszymi w jej życiu. „Niewymownie wielki był płacz jej miłości, a skutkiem tak wielkiego płaczu były częste i okrutne omdlenia” – donosił Zygmuntowi Augustowi wyznaczony opiekun kobiety, dworzanin Stanisław Dowojno.
Reklama
Po kilkakroć, Miłościwy Królu, zarówno w dzień, jak i w nocy, przybiegano po mnie, powiadając, że jej miłość źle się bardzo ma. Kiedy zaś sam pobiegłem do jej miłości, bardzo zemdloną jej miłość znalazłem.
Pod względem fizycznym Barbara zdołała dojść do siebie po utracie dziecka. Jednak jej stan umysłu tylko się pogarszał.
Pogrążała się w żałobie, unikała kontaktów nawet z tym wąskim otoczeniem, które pozostało przy niej w Dubinkach. Zaczęła ubierać się jak pokutnica, wręcz jak nędzarka. Nigdy wcześniej nie będąc szczególnie religijną, teraz zamykała się na długie godziny w kaplicy. Codziennie zrywała się przed świtem, przywdziewała bernardyński habit i biegła do kościoła.
Wyspa płaczu
Barbara cierpiała szczególnie, bo Zygmunt August niemal zupełnie zerwał z nią kontakt. Otrzymywał raporty o kondycji więźniarki, sam jednak bardzo rzadko znajdował czas i chęci, by skreślić do niej chociaż krótki liścik.
Jakby tego było mało, do uszu królewskiej małżonki docierały coraz to nowe, niewybredne plotki. Opowiadano, że król nie potrzebował nawet tygodnia, by znaleźć sobie kolejną miłośnicę, że na powrót jest zakochany bez pamięci, ale już w innej.
Barbarze ziemia osuwała się spod nóg. A ciosy nie przestawały nadchodzić. Któregoś dnia, zupełnie niespodziewanie, zawalił się strop przy wejściu do jej komnaty sypialnej. Barbara nałykała się pyłu, a przede wszystkim – strachu. Niemal na pewno był to tylko nieszczęśliwy wypadek, ale w tej chwili nikt nie chciał wierzyć w logiczne wyjaśnienia.
Wszyscy mówili, że to zamach. Rzekomo strop zawalił się na skutek knowań matki Zygmunta Augusta Bony, a do Dubinek musiał przeniknąć agent Włoszki, z zadaniem usunięcia niechcianej i niegodnej synowej.
Reklama
Niewolnica królewska
Barbara, już wcześniej roztrzęsiona, teraz wszędzie zaczęła się dopatrywać wrogów i spisków. Nawet z treści listów, które wysyłała do męża, można wysnuć wniosek, że zupełnie straciła pewność siebie. Nie była dłużej tą dumną, bezpośrednią i bezkompromisową magnatką, która owinęła sobie młodego Augusta wokół palca w 1543 roku.
Niewiele zostało z jej wyzwolonej natury i z wygadania graniczącego niekiedy z bezczelnością. Listy z Dubinek pełne są uległości i wiernopoddańczych hołdów. Barbara podpisuje się w nich jako „wieczna służebnica”, a nawet „niewolnica królewska”. W jednej z wiadomości pisała:
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Pokornie dziękuję za to pisanie, którym mnie Wasza Królewska Miłość mój miłościwy Pan raczył oznajmić o dobrym zdrowiu. Bardzo rada to słyszę i o to Pana Boga proszę, aby tego zdrowia Waszej Królewskiej Miłości na długie czasy przysporzyć raczył. I aby dał to też fortunnie Pan Bóg, bym ku wielkiej pociesze mojej to zdrowie rychło oglądać mogła.
Posyłam Waszej Królewskiej Miłości pierścionek na znak najbardziej uległej służby mojej, którą polecam miłościwej łasce Waszej Królewskiej Miłości, swego miłościwego pana. Waszej Królewskiej Miłości najmniejsza sługa, B. R.
Razem z innym pismem Barbara posyłała królowi zdobiony zegar. W tekście posunęła się niemalże do błagań, by z pomocą tego zegara król postarał się zupełnie o niej nie zapomnieć:
Pokornie proszę, aby Wasza Królewska Miłość, patrząc na te dwanaście godzin, chociaż jedną sobie obrać raczył, podczas której bym ja, najmniejsza sługa Waszej Królewskiej Miłości, mogła być w pamięci Waszej Królewskiej Miłości zachowana.
Musiała się za to nienawidzić
Każdy z tych listów równie dobrze mogłaby napisać poprzednia, już nieżyjąca żona Zygmunta Augusta – zawsze pogardzana przez niego Elżbieta Habsburżanka.
Reklama
Barbara – doskonale przecież znająca króla – wiedziała, że taka właśnie korespondencja przed paroma laty budziła w nim największą odrazę i do reszty obrzydziła mu młodą Habsburżankę. A jednak nie potrafiła zwyciężyć nad swoimi emocjami.
Wbrew sobie, wbrew temu, czego musiał oczekiwać król, zginała się przed nim w ukłonach i błagalnych suplikach. I po fakcie musiała samą siebie za to nienawidzić.
„Płakała jej królewska miłość niemal cały tydzień”
Czuła, że traci jego sympatię i zainteresowanie. Wszystko wskazywało na to, że spełnią się jej najgorsze przewidywania.
W ostatnich dniach stycznia 1548 roku król zarządził wreszcie swój wyjazd do Grodna, a stamtąd do Wilna. W liście wysłanym do Dubinek wzywał brata Barbary, Mikołaja Rudego, by ten powitał go w podróży i razem z nim wkroczył do litewskiej stolicy. Dla Dowojny, pilnującego Barbary, miał jednak zupełnie inne polecenie. „Nie ma się Twa Miłość ruszać z Dubinek od Jej Królewskiej Miłości tak długo, aż damy znać!” – pisał król.
Reklama
Barbara w pewnym sensie gotowała się na to od miesięcy, ale i tak opłaciła wiadomość od Augusta kolejnym atakiem nerwów. „Płakała jej królewska miłość niemal cały tydzień” – wspominał jeden z jej towarzyszy.
Dowojno ostrzegał wręcz króla, że Barbara może popaść w ciężką chorobę lub nawet umrzeć, jeśli ten wreszcie nie odwoła jej z wygnania. Król jednak pozostawał nieubłagany. Minęły styczeń, luty i marzec, a Barbara wciąż tkwiła na swojej wyspie płaczu. I długo nic nie zapowiadało, że zdoła jeszcze kiedykolwiek wrócić do świata żywych.
***
O życiu Barbary Radziwiłłówny i jej słynnym związku z polskim królem przeczytacie w mojej książce pt. Damy złotego wieku. Jej nowe wydanie niedawno trafiło do sprzedaży (Wydawnictwo Literackie 2021). Do kupienia na Empik.com.
Pełna bibliografia, na której się opierałem znajduje się w książce.