Upiorne zjawisko procesów o praktykowanie magii dotarło do Polski nie później, niż do innych krajów regionu. Już w średniowieczu zapadały pierwsze wyroki. Skazańcy mieli ogromne szczęście, że ich… nie wykonywano.
Według Słownika staropolskiego przygotowanego przez Polską Akademię Nauk słowa „czarownica” użyto po raz pierwszy w roku 1386. Czy też raczej – z tego roku pochodzi najstarszy zachowany, pisemny przykład.
Reklama
Wyraz „czarownik” był z pozoru późniejszy. Pierwsze jego użycie to rok 1425. A jednak procesy mężczyzn (rzekomo) parających się magią organizowano w Polsce chyba nawet wcześniej, niż procesy kobiet.
Żona Jagiełły i proces o czary
W 1410 roku krakowska inkwizycja oskarżyła bliżej nieznanego Mikołaja o kult bożków i czarostwo. W jego domu odnaleziono podejrzane przedmioty (zwłaszcza figury Słońca oraz Księżyca), a dochodzenie ponoć potwierdziło prawdziwość zarzutów.
Mężczyzna został wygnany z miasta. Skonfiskowano też jego majątek. Sprawa musiała być głośna, bo zaangażowała się w nią sama królowa – druga żona Władysława Jagiełły Anna Cylejska. Na temat Mikołaja pisała do stolicy apostolskiej, choć nie jest jasne czy występowała w jego obronie czy też przyłączyła się do oskarżeń.
Czary na weselu
Ćwierć wieku później w Poznaniu zrobiło się głośno o czarach rzekomo rzucanych przez nieokreśloną kobietę podczas wesela córki wpływowego mieszczanina, Hansa Baumgarta.
Reklama
Niestety nie jest znany dokładny charakter domniemanych zaklęć. Nie wiadomo też jakie szkody, we własnym mniemaniu, ponieśli uczestnicy zabawy. Najwidoczniej poważne, jeśli w 1436 roku wszczęto oficjalny proces.
60 procesów, 49 czarownic
Więcej da się powiedzieć dopiero o postępowaniach prowadzonych od drugiej połowy XV wieku. Joanna Adamczyk, autorka pracy naukowej Czary i magia w praktyce sądów kościelnych na ziemiach polskich w późnym średniowieczu łącznie odnalazła wiadomości o 60 różnych procesach.
Oskarżenia wysunięto w nich przeciwko 49 kobietom i 19 mężczyznom. Liczba ta obejmuje jednak okres do połowy XVI wieku. I jak się wydaje, wyraźna większość procesów przypadła na lata umownie uznawane już za nowożytność, a nie średniowiecze.
Krowy skradzione zaklęciami
O co oskarżano rzekome polskie czarownice w XV wieku? Szczególnie często o szkodzenie bydłu.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Żona karczmarza z Nieramic miała uprawiać czary przy drzwiach domu miejscowego plebana i w efekcie „zabierać dla siebie korzyści uzyskiwane w jego gospodarstwie ze zwierząt”.
Z kolei w Wyszkowie, na przełomie XV i XVI stulecia, to służąca plebana została posądzona o to, że „zaklinaniami zapędzała” bydło należące do biskupa do zagrody swego chlebodawcy.
Reklama
„Płynne i suche materie”
Jeszcze bardziej powszechne były oskarżenia o trucicielstwo z wykorzystaniem magicznych specyfików.
Przed sądami stawały zwłaszcza żony rzekomo lub rzeczywiście usiłujące zgładzić swoich mężów. Przykładowo w roku 1450 w Gnieźnie wytoczono proces Annie z Wąglewa, która już w noc poślubną miała podać partnerowi wywar tak szkodliwy, że ten „spędził dwa tygodnie w łóżku i był na granicy śmierci”.
Jest też znana historia Elżbiety Gronik z Gdańska, która ponoć szkodziła sąsiadowi „używając nieokreślonej płynnej i suchej materii”. Oskarżyciel nie zdołał jednak przedstawić jakichkolwiek przekonujących dowodów i kobietę uniewinniono.
„W ręku miała trzymać wosk”
„Sądy kościelne w Polsce w końcu średniowiecza zachowywały, jak się wydaje z dotychczasowego stanu badań, dużą ostrożność w wydawaniu wyroków w sprawach osób oskarżonych o zajmowanie się czarami” – podkreśla profesor Jacek Wijaczka w książce Kościół wobec czarów.
Zdaniem tego historyka w większości spraw zapadały wyroki uniewinniające. Joanna Adamczyk zwraca z kolei uwagę na liczne przypadki, gdy zasądzano tradycyjne, czysto religijne kary, a więc różne formy pokuty.
Można przytoczyć historię Małgorzaty z Poznania skazanej w roku 1492. Wyrok był charakterystyczny, choć – z uwagi na długość pokuty – bardziej surowy od innych:
Reklama
Polecono jej stać w najbliższą niedzielę przed drzwiami kościoła św. Marcina, w czasie wyjścia i powrotu procesji. W ręku miała trzymać wosk o wadze dwóch talentów, który następnie powinna złożyć na ołtarzu. Na tym pokuta się jednak nie kończyła.
Kolejnym etapem miał być trwający cały rok we wszystkie wigilie świąt maryjnych post o chlebie i wodzie.
Pierwszy wyrok śmierci
Dopiero w roku 1476 w Polsce zapadł pierwszy znany wyrok śmierci w procesie o czary. Sąd kościelny w Poznaniu wydał go na niejaką Dorotę z Zakrzewa. Wystarczyło jednak, że trzy osoby poręczyły za kobietę i że ta publicznie wyrzekła się swoich błędów, a została uwolniona.
Podobnie działo się w innych sprawach. Sądy duchowne straszyły egzekucją, ale stosów nie rozpalano. Wystarczały uroczyste przysięgi, odwołania i gwarancje poprawy.
Reklama
W świetle dostępnych źródeł, do samego końca XV wieku nie spalono w Polsce ani jednej domniemanej czarownicy. Zmieniło się to dopiero u zarania XVI stulecia.
Bibliografia
- Adamczyk Joanna, Czary i magia w praktyce sądów kościelnych na ziemiach polskich w późnym średniowieczu (XV-połowa XVI wieku) [w:] Karolińscy pokutnicy i polskie średniowieczne czarownice. Konfrontacja doktryny chrześcijańskiej z życiem społeczeństwa średniowiecznego, red. M. Koczerska, DiG, Warszawa 2007.
- Czarownica, czarownik [w:] Słownik staropolski, t. I: A-Ć, Polska Akademia Nauk, Warszawa 1953-1955.
- Lukanc M., Ana Celjska (2. del), „Zgodovinski časopis”, t. 71 (2017).
- Świeboda W., Tajemniczy list królowej Anny Cylejskiej w sprawie Mikołaja astrologa, „Studia Źródłoznawcze”, t. 48 (2010).
- Wijaczka Jacek, Kościół wobec czarów w Rzeczypospolitej w XVI-XVIII wieku (na tle europejskim), Neriton, Warszawa 2016.
2 komentarze