W krajach słowiańskich łaźnie nigdy nie wyszły z użycia. W zachodniej Europie poszły jednak w zapomnienie wraz z upadkiem Cesarstwa Rzymskiego. Ich powrót stanowił fundamentalną zmianę. Nie tylko w zakresie higieny, ale też… swobody obyczajów.
[Publiczna łaźnia w zachodniej Europie] zaistniała ponownie dzięki krzyżowcom, którzy powrócili z wypraw na wschód, przynosząc ze sobą wieści o rozkosznym zwyczaju: hamamie, tureckiej łaźni.Reklama
Jak na ironię zatem, chrześcijaństwo, które przynajmniej częściowo przyczyniło się do upadku rzymskich term, teraz, przypadkiem, zainicjowało ich odrodzenie w tym zmodyfikowanym, wschodnim wcieleniu.
Przypuszczalnie już w XI wieku Europejczycy wciągnęli łaźnię na listę luksusów – obejmującą też adamaszek, szklane lustra, jedwab i bawełnę – które odkryli w świecie arabskim.
Tureckie inspiracje
Pierwsze [zachodnioeuropejskie] (…)adaptacje tureckiego hamamu, oferowały łaźnię parową i zwyczajną kąpiel w umieszczonych z reguły w oddzielnej sali okrągłych, umocnionych żelaznymi obręczami kadziach z drewna, które mogły pomieścić sześć osób.
Choć turecki pierwowzór nie zapewniał możliwości przesiadywania w wannach, jego wersja europejska – być może inspirowana pamięcią o łaźniach rzymskich – już tak.
Reklama
W Turcji kąpiele nigdy nie stały się codziennym zwyczajem, jak miało to wcześniej miejsce w Rzymie, zażywano ich raz na tydzień lub raz na dwa tygodnie. Z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy założyć, że średniowieczni Europejczycy nie korzystali z domów kąpielowych z większą niż wyznawcy islamu częstotliwością.
Gdzieniegdzie odnowiono rzymskie łaźnie, i tam, gdzie znajdowały się przy gorących źródłach, na przykład w Baden na terenie dzisiejszej Szwajcarii, zbudowano duże odkryte baseny dla dziesiątek osób. Zdarzało się, że właściciele zakładów kąpielowych łączyli siły z piekarzami, pozwalając tym ostatnim wykorzystywać nadwyżkę ciepła z łaziebnych pieców.
Pracowniczy karnet… na wizytę w łaźni
W miarę jak łaźnie zyskiwały na popularności, zaczęto je wyposażać w sale do prywatnych kąpieli oraz pomieszczenia z łóżkami do relaksu po ablucjach.
Nie każdy mógł sobie pozwolić na korzystanie z takich dodatków, ale ogólnie rzecz biorąc średniowieczna łaźnia była demokratyczną instytucją i miejscem spotkań wszystkich warstw ówczesnego społeczeństwa.
Reklama
Podobnie jak wielu współczesnych szefów, fundujących swym pracownikom w formie nagrody czy gwiazdkowego prezentu sesję masażu albo jednodniowy karnet na zabiegi w spa, średniowieczni pracodawcy nagradzali służących i pracowników wizytą w domu kąpielowym.
W Niemczech tzw. Badegeld, czyli dodatek łaziebny, stanowił stałą część wynagrodzenia, a biednych w ogóle zwalniano od opłat wstępu do łaźni.
Ile było łaźni w średniowiecznych miastach?
W ciągu mniej więcej wieku od powrotu łaźni przekształciły się one z egzotycznej nowinki w zwyczajny element miejskiego pejzażu i życia. (…)
Czternastowieczny Londyn miał co najmniej osiemnaście zakładów kąpielowych, we Florencji zajmowały trzy lub cztery ulice. W 1292 roku w liczącym sobie 70 tysięcy ludności Paryżu działało dwadzieścia sześć łaźni, których właściciele założyli własny cech.
Przybytki te cieszyły się szczególną popularnością w Niemczech, gdzie kąpiele praktykowano nawet jeszcze przed powrotem krzyżowców i pojawieniem się hamamów. (…)
Nagość na schodach, golizna na ulicy
Aprobata dla wspólnych kąpieli mężczyzn i kobiet to pojawiała się to zanikała na terenach zdecydowanej większości średniowiecznej Europy, co przypominało nieco przerywany rzymski flirt z tym zwyczajem, i stało w ostrej opozycji do zasady ścisłej separacji obowiązującej w tureckich hamamach.
Reklama
Kiedy dyktat opinii publicznej nakazywał, ustalano oddzielne dni, godziny albo miejsca korzystania z łaźni przez mężczyzn i kobiety.
Inaczej niż południe kontynentu, kraje leżące na północ od Alp miały swobodny stosunek do negliżu, którym miłośnicy kąpieli świecili już w drodze do łaźni.
Jedna z miniatur z pewnego niemieckiego manuskryptu z 1405 roku przedstawia kobietę wchodzącą do domu kąpielowego zewnętrznymi schodami: przyciskając prześcieradło do piersi, ukazuje beztrosko całkowicie odsłonięty tył.
Hipolit Guarinonius, włoski lekarz mieszkający w Niemczech, ganił swych sąsiadów za to, że pozwalają całym rodzinom, w tym i dzieciom, paradować nago lub na wpół nago do łaźni. Wydano nawet specjalne zarządzenia mające zagwarantować minimum przyzwoitości na ulicach, i czasami nawet ich przestrzegano.
„Młode dziewczęta w pełni ponętnych kształtów”
Niemiecka i szwajcarska nonszalancja w kwestii nagości szokowała podróżnych z krajów śródziemnomorskich. W 1414 roku bywały w świecie florentyński pisarz i kolekcjoner manuskryptów, Gian-Francesco Poggio, udał się do szwajcarskich łaźni w Baden, nieopodal Zurychu.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Opisuje bogate miasto w dolinie, którego centralny plac otaczały trzy dziesiątki prze- świetnych budowli: wszystkie były publicznymi albo prywatnymi łaźniami. Ku zdumieniu Włocha, mimo obowiązującego w nich podziału na część damską i męską, nadzy klienci byli doskonale widoczni dla przedstawicieli płci przeciwnej.
W tym edeńskim obrazku pozornie niewinnej przyjemności kąpiący się „rozmyślają, gawędzą, uprawiają hazard, zwierzają się sobie, kobiety wchodzą i wychodzą z wody nagie jak je pan Bóg stworzył i widoczne dla wszystkich”.
Reklama
W maskownicach, które oddzielają kąpiących się różnych płci, powycinano okienka, przez które mężczyźni i niewiasty mogą się nawzajem podziwiać, a nawet dotykać.
Rozdarty między pełnym zaskoczenia śmiechem, lubieżnymi myślami a zachwytem, Poggio nie może się nadziwić mężom przyzwalającym, by ich żony dotykali obcy i panom wdzięczącym się nago lub półnago wśród krewnych i znajomych pań.
„Co dzień chadzają się kąpać trzy lub cztery razy” – entuzjazmuje się pisarz – „spędzając większą część dnia na śpiewach, piciu i tańcach. A widok jest ujmujący: młode dziewczęta, już dojrzałe do zamęścia, w pełni ponętnych kształtów, i o szlachetnych licach, stojące i ruszające się niczym boginie”.
„Polują na rozkosz pod inną postacią”
Ówczesne ryciny potwierdzają ów zadziwiający opis łaźni w Baden. Francuski manuskrypt iluminowany na zamówienie księcia Burgundii u schyłku XV wieku przedstawia jeszcze bardziej wyrafinowaną scenę: dom łaziebny przeznaczony dla kochanków.
Mężczyźni i kobiety odziani jedynie w turbany, jedzą i piją w dwuosobowych wannach, jedna z par, także w zawojach, śpi w przyległym pokoju. Ostrzejszy, satyryczny wizerunek przybytków kąpielowych daje pewna polska rycina.
Widzimy na niej leżącego w wannie mnicha z wygoloną tonsurą, którego głowę i ciało masują dwie młode łaziebne w przeźroczystych szatach. Drugi zakonnik leży rozwalony na ławie z dłonią spoczywającą na piersi służącej trzymającej dzban z wodą.
Reklama
W najbardziej wyrafinowanej postaci, dom kąpielowy bywał wodną salą biesiadną, gdzie rozbrzmiewały pieśni trubadurów, zaś goście, bez ubrań, za to w wyszukanych koafiurach, biżuterii oraz, w przypadku kobiet, makijażu, jedli i pili z unoszących się na wodzie tac albo desek umocowanych na wannie.
W każdej formie łaźnie niewątpliwie rozpalały wyobraźnię i lędźwie, bardzo szybko zyskując sławę doskonałych miejsc do flirtu. Poggio tak podsumowuje erotyczne możliwości, jakie stwarzał przybytek w Baden: „Wszyscy, którzy chcą się kochać, którzy myślą o żeniaczce czy polują na rozkosz pod inną postacią, tu przychodzą i znajdują to, czego szukali”.
Tylko kąpiel pomoże na ból (głowy?)
W średniowiecznych poematach i opowieściach cudzołożni kochankowie często wykorzystują łaźnie w charakterze miejsca schadzek, alibi, albo obu tych rzeczy na raz.
W Romance de Flamenca, którego akcja rozgrywa się we francuskim uzdrowisku Bourbon-l’Archambault, łaźnie są przykrywką dla pozamałżeńskiego romansu. (…) Flamenkę, trzymaną pod kluczem przez męża [Archambaulta], oczarowuje poznany na mszy przystojny, fircykowaty przybysz imieniem Wilhelm.
Reklama
Kiedy młodzian naciska, by się z nim spotkała w domu łaziebnym, Flamenca ucieka się przed mężem do starej wymówki: doskwiera jej przeszywający ból, który jedynie kąpiel może złagodzić.
Archambault jako remedium najpierw proponuje porcję gałki muszkatołowej, ale w końcu ustępuje i poleca właścicielowi łaźni: „sprzątnij i odśwież swój przybytek”.
„Nie będą już czyste, acz wychędożone”
Zakład kąpielowy zostaje opróżniony, umyty, wanny napełnione wodą, pokojowe Flamenki pakują misy i maści. Kobieta zakłada, że rendez-vous odbędzie się w kąpieli. Ale Wilhelm, zatrzymawszy się w jednej z oberż, które wyrosły przy mineralnych źródłach, kazał sprytnie wykopać tunel między łaźnią a swoim pokojem i to tam spotykają się kochankowie.
Flamenca i Wilhelm nie korzystają z wody, ale jej pokojowe i jego pokojowcy, tworzący dwie pary, jak najbardziej. Flamenca ich zwalnia, tak by mogła zostać sam na sam ze swym bel-ami, a narrator komentuje:
Reklama
Biegną do łaźni po figle i gody. A tychże przed się tam w bród jako wody. W izbach chędogich przezacnej urody. Po wyjściu z których dzierlatki skuszone, nie będą już czyste, acz wychędożone. (…)
Łaźnia czyli zamtuz?
Od tych sekretnych erotycznych uniesień był już tylko krok do profesjonalnych usług seksualnych. Doniesienia o tym, że prostytutki uprawiają swój fach w miejscu, do którego szanowani ludzie oraz dzieci chodzą się myć, pojawiły się niemal równocześnie z domami kąpielowymi.
Poza gorącą wodą i parą, klienci łaźni często mieli do dyspozycji jedzenie, wino i spolegliwe kąpielowe. Angielskie określenie stewhouse, czyli „dom gorąca”, początkowo odnosiło się do wilgoci i skwaru, panujących w łaziebnych przybytkach, z czasem jednak zaczęto go używać w odniesieniu do domów uciech.
Dopóki pozostali bywalcy nie czuli się niezręcznie lub niebezpiecznie, spokojnej, dobrze zorganizowanej działalności ubocznej nastawionej na zaspokajanie innych potrzeb cielesnych poza myciem się nie uważano w łaźniach za problem.
W piętnastowiecznej Francji korzystanie z usług cór Koryntu nie wiązało się ze szczególnym wstydem, a domy kąpielowe często, poza swoimi podstawowymi funkcjami, zaczynały pełnić rolę zamtuzów czy maisons de tolérance nieco wyższej klasy niż zwykłe, uliczne burdele.
Porządek i przyzwoitość
W miarę upływu czasu zaostrzenie norm moralnych oraz powracające obawy związane z przestępczością sprawiły, że przybytki uciech wodnych i cielesnych zaczęły budzić coraz większe zastrzeżenia.
Reklama
W drugiej połowie XII wieku angielski król Henryk II oficjalnie uznał londyńską dzielnicę Southwark, gdzie mieściła się większość łaźni, za legalną dzielnicę domów publicznych. Ale w 1417 roku, bojąc się patologii, które im towarzyszyły, londyńscy rajcowie zakazali prowadzenia zakładów kąpielowych i zdelegalizowali łaźnie „z wyjątkiem tych funkcjonujących w prywatnych domach dla celów utrzymania higieny osobistej członków rodziny”.
Ponieważ egzekwowanie tego zarządzenia okazało się niewykonalne, jeszcze w XV wieku uchwalono szereg praw, mających na celu przywrócenie porządku i przyzwoitego charakteru domom łaziebnym – bez skutku.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Katherine Ashenburg pt. Historia brudu. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Bellona 2020.
Sekrety dawnej higieny w porywającej książce Katherine Ashenburg
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.