Publiczne łaźnie w średniowiecznej Europie. „Wszyscy, którzy chcą się kochać tu przychodzą”

Strona główna » Średniowiecze » Publiczne łaźnie w średniowiecznej Europie. „Wszyscy, którzy chcą się kochać tu przychodzą”

W krajach słowiańskich łaźnie nigdy nie wyszły z użycia. W zachodniej Europie poszły jednak w zapomnienie wraz z upadkiem Cesarstwa Rzymskiego. Ich powrót stanowił fundamentalną zmianę. Nie tylko w zakresie higieny, ale też… swobody obyczajów.

[Publiczna łaźnia w zachodniej Europie] zaistniała ponownie dzięki krzyżowcom, którzy powrócili z wypraw na wschód, przynosząc ze sobą wieści o rozkosznym zwyczaju: hamamie, tureckiej łaźni.


Reklama


Jak na ironię zatem, chrześcijaństwo, które przynajmniej częściowo przyczyniło się do upadku rzymskich term, teraz, przypadkiem, zainicjowało ich odrodzenie w tym zmodyfikowanym, wschodnim wcieleniu.

Przypuszczalnie już w XI wieku Europejczycy wciągnęli łaźnię na listę luksusów – obejmującą też adamaszek, szklane lustra, jedwab i bawełnę – które odkryli w świecie arabskim.

Średniowieczna łaźnia w XV-wiecznym przedstawieniu Antoniego z Burgundii.

Tureckie inspiracje

Pierwsze [zachodnioeuropejskie] (…)adaptacje tureckiego hamamu, oferowały łaźnię parową i zwyczajną kąpiel w umieszczonych z reguły w oddzielnej sali okrągłych, umocnionych żelaznymi obręczami kadziach z drewna, które mogły pomieścić sześć osób.

Choć turecki pierwowzór nie zapewniał możliwości przesiadywania w wannach, jego wersja europejska – być może inspirowana pamięcią o łaźniach rzymskich – już tak.


Reklama


W Turcji kąpiele nigdy nie stały się codziennym zwyczajem, jak miało to wcześniej miejsce w Rzymie, zażywano ich raz na tydzień lub raz na dwa tygodnie. Z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy założyć, że średniowieczni Europejczycy nie korzystali z domów kąpielowych z większą niż wyznawcy islamu częstotliwością.

Gdzieniegdzie odnowiono rzymskie łaźnie, i tam, gdzie znajdowały się przy gorących źródłach, na przykład w Baden na terenie dzisiejszej Szwajcarii, zbudowano duże odkryte baseny dla dziesiątek osób. Zdarzało się, że właściciele zakładów kąpielowych łączyli siły z piekarzami, pozwalając tym ostatnim wykorzystywać nadwyżkę ciepła z łaziebnych pieców.

Tekst stanowi fragment książki Katherine Ashenburg pt. Historia brudu (Bellona 2020).

Pracowniczy karnet… na wizytę w łaźni

W miarę jak łaźnie zyskiwały na popularności, zaczęto je wyposażać w sale do prywatnych kąpieli oraz pomieszczenia z łóżkami do relaksu po ablucjach.

Nie każdy mógł sobie pozwolić na korzystanie z takich dodatków, ale ogólnie rzecz biorąc średniowieczna łaźnia była demokratyczną instytucją i miejscem spotkań wszystkich warstw ówczesnego społeczeństwa.


Reklama


Podobnie jak wielu współczesnych szefów, fundujących swym pracownikom w formie nagrody czy gwiazdkowego prezentu sesję masażu albo jednodniowy karnet na zabiegi w spa, średniowieczni pracodawcy nagradzali służących i pracowników wizytą w domu kąpielowym.

W Niemczech tzw. Badegeld, czyli dodatek łaziebny, stanowił stałą część wynagrodzenia, a biednych w ogóle zwalniano od opłat wstępu do łaźni.

Ile było łaźni w średniowiecznych miastach?

W ciągu mniej więcej wieku od powrotu łaźni przekształciły się one z egzotycznej nowinki w zwyczajny element miejskiego pejzażu i życia. (…)

Czternastowieczny Londyn miał co najmniej osiemnaście zakładów kąpielowych, we Florencji zajmowały trzy lub cztery ulice. W 1292 roku w liczącym sobie 70 tysięcy ludności Paryżu działało dwadzieścia sześć łaźni, których właściciele założyli własny cech.

Publiczne łaźnie w szwajcarskim Baden na rycinie z epoki.

Przybytki te cieszyły się szczególną popularnością w Niemczech, gdzie kąpiele praktykowano nawet jeszcze przed powrotem krzyżowców i pojawieniem się hamamów. (…)

Nagość na schodach, golizna na ulicy

Aprobata dla wspólnych kąpieli mężczyzn i kobiet to pojawiała się to zanikała na terenach zdecydowanej większości średniowiecznej Europy, co przypominało nieco przerywany rzymski flirt z tym zwyczajem, i stało w ostrej opozycji do zasady ścisłej separacji obowiązującej w tureckich hamamach.


Reklama


Kiedy dyktat opinii publicznej nakazywał, ustalano oddzielne dni, godziny albo miejsca korzystania z łaźni przez mężczyzn i kobiety.

Inaczej niż południe kontynentu, kraje leżące na północ od Alp miały swobodny stosunek do negliżu, którym miłośnicy kąpieli świecili już w drodze do łaźni.

Jedna z miniatur z pewnego niemieckiego manuskryptu z 1405 roku przedstawia kobietę wchodzącą do domu kąpielowego zewnętrznymi schodami: przyciskając prześcieradło do piersi, ukazuje beztrosko całkowicie odsłonięty tył.

Łaźnia publiczna na francuskiej miniaturze z XIV wieku.

Hipolit Guarinonius, włoski lekarz mieszkający w Niemczech, ganił swych sąsiadów za to, że pozwalają całym rodzinom, w tym i dzieciom, paradować nago lub na wpół nago do łaźni. Wydano nawet specjalne zarządzenia mające zagwarantować minimum przyzwoitości na ulicach, i czasami nawet ich przestrzegano.

„Młode dziewczęta w pełni ponętnych kształtów”

Niemiecka i szwajcarska nonszalancja w kwestii nagości szokowała podróżnych z krajów śródziemnomorskich. W 1414 roku bywały w świecie florentyński pisarz i kolekcjoner manuskryptów, Gian-Francesco Poggio, udał się do szwajcarskich łaźni w Baden, nieopodal Zurychu.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Opisuje bogate miasto w dolinie, którego centralny plac otaczały trzy dziesiątki prze- świetnych budowli: wszystkie były publicznymi albo prywatnymi łaźniami. Ku zdumieniu Włocha, mimo obowiązującego w nich podziału na część damską i męską, nadzy klienci byli doskonale widoczni dla przedstawicieli płci przeciwnej.

W tym edeńskim obrazku pozornie niewinnej przyjemności kąpiący się „rozmyślają, gawędzą, uprawiają hazard, zwierzają się sobie, kobiety wchodzą i wychodzą z wody nagie jak je pan Bóg stworzył i widoczne dla wszystkich”.


Reklama


W maskownicach, które oddzielają kąpiących się różnych płci, powycinano okienka, przez które mężczyźni i niewiasty mogą się nawzajem podziwiać, a nawet dotykać.

Rozdarty między pełnym zaskoczenia śmiechem, lubieżnymi myślami a zachwytem, Poggio nie może się nadziwić mężom przyzwalającym, by ich żony dotykali obcy i panom wdzięczącym się nago lub półnago wśród krewnych i znajomych pań.

Polscy mnisi w łaźni. Miniatura średniowieczna
Polscy mnisi w łaźni. Miniatura średniowieczna

„Co dzień chadzają się kąpać trzy lub cztery razy” – entuzjazmuje się pisarz – „spędzając większą część dnia na śpiewach, piciu i tańcach. A widok jest ujmujący: młode dziewczęta, już dojrzałe do zamęścia, w pełni ponętnych kształtów, i o szlachetnych licach, stojące i ruszające się niczym boginie”.

„Polują na rozkosz pod inną postacią”

Ówczesne ryciny potwierdzają ów zadziwiający opis łaźni w Baden. Francuski manuskrypt iluminowany na zamówienie księcia Burgundii u schyłku XV wieku przedstawia jeszcze bardziej wyrafinowaną scenę: dom łaziebny przeznaczony dla kochanków.

Mężczyźni i kobiety odziani jedynie w turbany, jedzą i piją w dwuosobowych wannach, jedna z par, także w zawojach, śpi w przyległym pokoju. Ostrzejszy, satyryczny wizerunek przybytków kąpielowych daje pewna polska rycina.

Widzimy na niej leżącego w wannie mnicha z wygoloną tonsurą, którego głowę i ciało masują dwie młode łaziebne w przeźroczystych szatach. Drugi zakonnik leży rozwalony na ławie z dłonią spoczywającą na piersi służącej trzymającej dzban z wodą.


Reklama


W najbardziej wyrafinowanej postaci, dom kąpielowy bywał wodną salą biesiadną, gdzie rozbrzmiewały pieśni trubadurów, zaś goście, bez ubrań, za to w wyszukanych koafiurach, biżuterii oraz, w przypadku kobiet, makijażu, jedli i pili z unoszących się na wodzie tac albo desek umocowanych na wannie.

W każdej formie łaźnie niewątpliwie rozpalały wyobraźnię i lędźwie, bardzo szybko zyskując sławę doskonałych miejsc do flirtu. Poggio tak podsumowuje erotyczne możliwości, jakie stwarzał przybytek w Baden: „Wszyscy, którzy chcą się kochać, którzy myślą o żeniaczce czy polują na rozkosz pod inną postacią, tu przychodzą i znajdują to, czego szukali”.

Tylko kąpiel pomoże na ból (głowy?)

W średniowiecznych poematach i opowieściach cudzołożni kochankowie często wykorzystują łaźnie w charakterze miejsca schadzek, alibi, albo obu tych rzeczy na raz.

W Romance de Flamenca, którego akcja rozgrywa się we francuskim uzdrowisku Bourbon-l’Archambault, łaźnie są przykrywką dla pozamałżeńskiego romansu. (…) Flamenkę, trzymaną pod kluczem przez męża [Archambaulta], oczarowuje poznany na mszy przystojny, fircykowaty przybysz imieniem Wilhelm.


Reklama


Kiedy młodzian naciska, by się z nim spotkała w domu łaziebnym, Flamenca ucieka się przed mężem do starej wymówki: doskwiera jej przeszywający ból, który jedynie kąpiel może złagodzić.

Archambault jako remedium najpierw proponuje porcję gałki muszkatołowej, ale w końcu ustępuje i poleca właścicielowi łaźni: „sprzątnij i odśwież swój przybytek”.

Łaźnia na francuskiej miniaturze z XIV wieku.

„Nie będą już czyste, acz wychędożone”

Zakład kąpielowy zostaje opróżniony, umyty, wanny napełnione wodą, pokojowe Flamenki pakują misy i maści. Kobieta zakłada, że rendez-vous odbędzie się w kąpieli. Ale Wilhelm, zatrzymawszy się w jednej z oberż, które wyrosły przy mineralnych źródłach, kazał sprytnie wykopać tunel między łaźnią a swoim pokojem i to tam spotykają się kochankowie.

Flamenca i Wilhelm nie korzystają z wody, ale jej pokojowe i jego pokojowcy, tworzący dwie pary, jak najbardziej. Flamenca ich zwalnia, tak by mogła zostać sam na sam ze swym bel-ami, a narrator komentuje:


Reklama


Biegną do łaźni po figle i gody. A tychże przed się tam w bród jako wody. W izbach chędogich przezacnej urody. Po wyjściu z których dzierlatki skuszone, nie będą już czyste, acz wychędożone. (…)

Łaźnia czyli zamtuz?

Od tych sekretnych erotycznych uniesień był już tylko krok do profesjonalnych usług seksualnych. Doniesienia o tym, że prostytutki uprawiają swój fach w miejscu, do którego szanowani ludzie oraz dzieci chodzą się myć, pojawiły się niemal równocześnie z domami kąpielowymi.

Poza gorącą wodą i parą, klienci łaźni często mieli do dyspozycji jedzenie, wino i spolegliwe kąpielowe. Angielskie określenie stewhouse, czyli „dom gorąca”, początkowo odnosiło się do wilgoci i skwaru, panujących w łaziebnych przybytkach, z czasem jednak zaczęto go używać w odniesieniu do domów uciech.

Dopóki pozostali bywalcy nie czuli się niezręcznie lub niebezpiecznie, spokojnej, dobrze zorganizowanej działalności ubocznej nastawionej na zaspokajanie innych potrzeb cielesnych poza myciem się nie uważano w łaźniach za problem.

Koedukacyjna kąpiel w szwajcarskiej łaźni przerwana przez uzbrojonego męża jednej z kobiet. Rycina z XVI wieku.

W piętnastowiecznej Francji korzystanie z usług cór Koryntu nie wiązało się ze szczególnym wstydem, a domy kąpielowe często, poza swoimi podstawowymi funkcjami, zaczynały pełnić rolę zamtuzów czy maisons de tolérance nieco wyższej klasy niż zwykłe, uliczne burdele.

Porządek i przyzwoitość

W miarę upływu czasu zaostrzenie norm moralnych oraz powracające obawy związane z przestępczością sprawiły, że przybytki uciech wodnych i cielesnych zaczęły budzić coraz większe zastrzeżenia.


Reklama


W drugiej połowie XII wieku angielski król Henryk II oficjalnie uznał londyńską dzielnicę Southwark, gdzie mieściła się większość łaźni, za legalną dzielnicę domów publicznych. Ale w 1417 roku, bojąc się patologii, które im towarzyszyły, londyńscy rajcowie zakazali prowadzenia zakładów kąpielowych i zdelegalizowali łaźnie „z wyjątkiem tych funkcjonujących w prywatnych domach dla celów utrzymania higieny osobistej członków rodziny”.

Ponieważ egzekwowanie tego zarządzenia okazało się niewykonalne, jeszcze w XV wieku uchwalono szereg praw, mających na celu przywrócenie porządku i przyzwoitego charakteru domom łaziebnym – bez skutku.

Przeczytaj też o tym, jak łaźnie publiczne zniknęły z europejskich miasta, by nigdy już do nich nie powrócić.

Źródło

Powyższy tekst stanowi fragment książki Katherine Ashenburg pt. Historia brudu. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Bellona 2020.

Sekrety dawnej higieny w porywającej książce Katherine Ashenburg

Tekst stanowi fragment książki Katherine Ashenburg pt. Historia brudu (Bellona 2020).

Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.

Autor
Katherine Ashenburg
Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.