Na przełomie 1919 i 1920 roku bolszewicy dwukrotnie składali Polsce ofertę zawarcia pokoju. Większość historyków nad Wisła twierdzi, że był to tylko blef. Innego zdania jest profesor Andrzej Chwalba. Znany krakowski wykładowca przekonuje, że Lenin naprawdę chciał pokoju.
Bilans starć z Polakami w 1919 roku zdecydowanie nie był pomyślny dla bolszewików. Po licznych klęskach Armii Czerwonej front ustabilizował się dopiero na wschód od Mińska. Zdaniem znacznej części historyków zajmujących konfliktem polsko-bolszewickim Lenin i jego towarzysze mimo wszystko nie zamierzali dawać za wygraną i przygotowywali kontrofensywę.
Reklama
Bolszewickie oferty pokojowe
Aby uśpić czujność przeciwnika prowadzili jednocześnie zakrojone na szeroką skalę działania dyplomatyczne. Już 22 grudnia 1919 roku szef bolszewickiej dyplomacji Gieorgij Cziczerin wystosował pod adresem Warszawy notę, w której proponował zawarcie pokoju. Polska strona zupełnie ją zignorowała.
W tej sytuacji nieco ponad miesiąc później, 28 stycznia 1920 roku, Rada Komisarzy Ludowych Federacji Rosyjskiej skierowała już nie tylko do rządu, ale również całego narodu polskiego oświadczenie o szczerych intencjach w dążeniu do pokojowej współpracy z zachodnim sąsiadem. Dokument podpisali Lenin, Cziczerin oraz stojący w tym czasie na czele sił zbrojnych Lew Trocki.
„To nie była fałszywa oferta”
Z tezą mówiąca o tym, że sowieckie działania były tylko grą pozorów zupełnie nie zgadza się profesor Andrzej Chwalba. W swojej najnowszej książce pt. Polska-Rosja. Historia obsesji, obsesja historii jednoznacznie stwierdza: „Wszystko wskazuje na to, że Lenin i jego towarzysze chcieli zakończenia konfliktu z Polską i z innymi nowymi państwami. To nie była fałszywa oferta”.
Historyk przytacza szereg argumentów na poparcie swego stanowiska. W pierwszej kolejności dowodzi, iż w omawianym okresie bolszewicy wystosowali podobną ofertę do wszystkich swoich zachodnich sąsiadów:
Reklama
Z Estończykami porozumieli się już w lutym i podpisali układ pokojowy. Później tak samo postąpiły Litwa i Łotwa. Rumunia nie zawarła formalnego układu, bo zaprotestowała Francja, która dalej chciała wojny z bolszewikami. Jednak Rumunia po zajęciu Besarabii nie prowadziła w zasadzie żadnych działań militarnych przeciwko Rosji.
Zdawali sobie sprawę ze swej słabości?
Krakowski badacz odnosi się także do kwestii bojowej retoryki czerwonych decydentów, którzy głosili przecież konieczność wzniecenia ognia rewolucji w całej Europie.
Zdaniem profesora Chwalby należy jednak „odróżnić demagogiczne i pełne rewolucyjnej frazeologii wypowiedzi o charakterze propagandowym od rozmów niejawnych, toczonych na posiedzeniach Politbiura i innych gremiów przywódczych”. Według wykładowcy Uniwersytetu Jagiellońskiego z tych ostatnich:
(…) jednoznacznie wynika, że bolszewicy zdawali sobie sprawę z wycieńczenia Rosji wojną wewnętrzną i zewnętrzną. Przemysł zbrojeniowy ledwie zipał, blokada ze strony Zachodu była uciążliwa.
Bolszewicy nie mieli od kogo kupować broni i technologii niezbędnych do odbudowy przemysłu. Byli sami. Uznali, że trzeba zakończyć wojny i porozumieć się z państwami burżuazyjnymi.
Jednocześnie autor książki Polska-Rosja. Historia obsesji, obsesja historii nie neguje tego, że bolszewicy po pewnym czasie chcieli wrócić do planu wyeksportowania rewolucji na Zachód. Miało to jednak nastąpić dopiero po kilku latach.
Potrzebowali wytchnienia
Lenin i spółka najpierw zamierzali umocnić swoją władzę w Kraju Rad, „zbudować przemysł, uzbroić się i czekać na nieuchronny wybuch rewolucji w państwach zachodnich”. Zdaniem profesora Chwalby nowi włodarze Kremla liczyli, że:
(…) komuniści w poszczególnych państwach przejmą władzę, a wtedy rewolucyjne siły Rosji udzielą im pomocy. Przyjdą na gotowe. Takie były plany przywódców bolszewickich pod koniec 1919 roku, gdy zażegnali największe niebezpieczeństwo grożące ze strony „białych”. Wojna z Polską do niczego nie była im wtedy potrzebna. Potrzebowali pieriedyszki, czyli wytchnienia.
Reklama
I właśnie dlatego ich oferta pokojowa miała być ponoć szczera. Czy faktycznie taka była nigdy się nie dowiemy. Józef Piłsudski nie planował w ogóle tego sprawdzać. Po zawarciu sojuszu ze stojącym na czele Ukraińskiej Republiki Ludowej Symonem Petlurą ruszył w kwietniu 1920 roku na Kijów.