Dla młodego króla Zygmunta Augusta przyczyny śmierci jego żony nie stanowiły zagadki. Zacietrzewiony, paranoiczny monarcha szczerze wierzył, że Barbara została zgładzona przez swoją teściową i jego matkę – Bonę Sforzę.
Zygmunt August obserwował z bliska rozwój ciężkiej choroby Barbary Radziwiłłówny. Lepiej niż ktokolwiek inny powinien był rozumieć, że dolegliwości postępowały w sposób wykluczający zastosowanie jakiejkolwiek znanej trucizny.
Reklama
„Nieco pochorzeć raczyła”
Barbara zaczęła niedomagać przynajmniej na kilka lat przed śmiercią. 24 listopada 1548 roku, w samym środku sejmowej awantury o potajemne małżeństwo i niedopuszczalną z perspektywy elit koronację Radziwiłłówny, Zygmunt August pisał do opiekującego się nią brata, Mikołaja Rudego: „A tego Jej Miłości zabraniajcie, aby tak długo w łaźni się nie myła, gdyż to jej zdrowiu szkodzi”.
Inna wiadomość, wysłana do Rudego przez ochmistrza Stanisława Maciejowskiego, potwierdza, że nie chodziło ani o nadopiekuńczość Zygmunta Augusta, ani o chwilową chorobę. Pod koniec lutego 1549 roku urzędnik dworski donosił: „Jej Miłość przyjechawszy tu do Niepołomic, na swój zwykły kamień nieco pochorzeć raczyła”.
Lekceważący ton wzmianki jasno wskazuje, że do „zwykłego kamienia” królowej dworzanie już się przyzwyczaili. Nie traktowali go też chyba jako szczególnie poważnej przypadłości.
Co dolegało Barbarze Radziwiłłównie?
Na jakie dokładnie objawy uskarżała się w tym okresie Radziwiłłówna? Trudno powiedzieć. „Kamieniem” w czasach przed upowszechnieniem się nowoczesnej medycyny nazywano cały szereg schorzeń.
Pierwsza polska encyklopedia, wydana przez oficynę Samuela Orgelbranda w XIX wieku, informowała, że „Kamienie w ciele ludzkim okazują rozmaitą wielkość, postać, spójność i budowę. Wszystkie na ogół przynoszą organizmowi uszczerbek”. Autor hasła wymieniał kamienie żółciowe, moczowe, ślinne, jelitowe, a nawet łzowe.
Reklama
Słowem, za kamień uznawano dowolne guzki, zgrubienia czy nawet powiększone węzły chłonne. Do jakiegoś stopnia dotykały każdego człowieka, niewiele więc sobie z nich robiono. W ciele Barbary jednak „kamień” siał coraz większe spustoszenie. Okresy jej słabości stawały się dłuższe i częstsze.
„Miała od dawna pewną twardość na boku”
Ostateczne nasilenie choroby nastąpiło w początkach roku 1551. Julian Bartoszewicz, jeden z pierwszych historyków zajmujących się śmiercią Radziwiłłówny, wyjaśniał, że: „Miała od dawna Barbara pewną twardość na boku, która zaczęła rosnąć i nabrzmiewać tak prędko, że zamieniła się wkrótce na wielki wrzód”. Badacz dziejów medycyny, Witold Ziembicki, dopowiadał, że był to nie tyle wrzód, co raczej ropień.
Wszyscy nadworni lekarze bezradnie rozkładali ręce. Owrzodzenia natomiast rozprzestrzeniały się, wydzielając ropę i odstręczający zapach. Stopniowo całe podbrzusze chorej stwardniało, jej nogi spuchły, a ciało trawiła wysoka gorączka.
Po otwarciu się największego guza nastąpiła chwilowa poprawa. Szybko jednak na brzuchu Barbary pojawiły się nowe zgrubienia. Kolejne guzy pękały, a wraz z wylewającą się z nich czerwonawą ropą powróciły także gorączka, torsje i nudności. Królowa umarła wreszcie 8 maja 1551 roku.
Reklama
To musiała być trucizna
Nie ulegało wątpliwości, że monarchinią zabiło chroniczne schorzenie. Wyjaśnienie śmierci ukochanej kaprysem losu wydawało się jednak Zygmuntowi Augustowi o wiele zbyt prozaiczne czy wręcz zbyt prostackie.
Władca nie był w stanie przyjąć, że kobieta, którą darzył tak silnym uczuciem mogła po prostu umrzeć – bez powodu i bez uzasadnienia. Wolał wmówić sobie, że za wszystkim stały machinacje Bony: starej królowej, która z wszystkich sił sprzeciwiała się małżeństwu Zygmunta Augusta z poddanką.
Insynuacje Zygmunta Augusta szybko stały się znane na szczytach władzy. Król obsesyjnie unikał kontaktów z owdowiałą matka: od śmierci Barbary nie spotkał się z Boną ani razu przez kolejne osiem miesięcy. Gdy wreszcie stanął z nią twarzą w twarz, nie był skłonny do żadnej dłuższej rozmowy. Stara królowa była mu potrzeba już wyłącznie jako źródło pieniędzy. Z czasem zaczął nawet rozpowiadać, że odsunięta od spraw publicznych emerytka czyha i na jego życie…
Czy choroba francuska?
Na swój sposób Zygmunt August, poprzez kierowanie oskarżeń pod adresem matki, okłamywał samego siebie. Tak samo zresztą jak po śmierci pierwszej żony Elżbiety Habsburżanki. Prawda była taka, że jeśli ktokolwiek przyspieszył zgon Radziwiłłówny, to on sam. A nie Bona.
Reklama
Po tym, jak w dwudziestoleciu międzywojennym powódź odsłoniła grób Barbary w katedrze wileńskiej, badacze mogli wreszcie odrzucić najczęściej głoszoną przyczynę jej śmierci: syfilis.
Tak zwaną chorobę francuską insynuowali Barbarze nawet właśni bracia. W wymienianych między sobą listach zastanawiali się, czy powinni wyjawić podejrzenia królowi i nadwornym lekarzom. W rzeczywistości Barbara nie mogła jednak cierpieć na „francę”.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
W XVI wieku leczono to schorzenie w jeden sposób: poprzez podawanie rtęci. Kości matki Bony, Izabeli Aragońskiej, są wręcz przesiąknięte tym śmiercionośnym pierwiastkiem. W szczątkach Barbary badacze w ogóle na niego nie natrafili. Także opisy przebiegu choroby nieszczęśliwej królowej w żaden sposób nie pokrywają się z objawami syfilisu.
Dwa możliwe wyjaśnienia…
Z wieloletniej dyskusji pomiędzy historykami i lekarzami na temat przyczyn śmierci władczyni wyłoniły się dwa stanowiska. Według jednego Radziwiłłówna cierpiała na chorobę nowotworową, najprawdopodobniej raka szyjki macicy. Według drugiego – na ciężki stan zapalny narządów rodnych.
Postawienie ostatecznej diagnozy prawdopodobnie nigdy nie będzie możliwe, ale każdą z odpowiedzi proponowanych przez specjalistów można powiązać z Zygmuntem Augustem.
Wiadomo, że przed poznaniem Barbary młody król wykazywał się wyjątkową swobodą seksualną. Znana jest historia jego romansu z ponadtrzydziestoletnią dwórką Bony Dianą di Cordona. Podobno przed ślubem z Elżbietą Habsburżanką odwiedzał ją niemal codziennie w kamienicy przy ulicy Floriańskiej w Krakowie. To właśnie Diana, lub któraś z wielu innych kochanek, miała zarazić króla chorobą weneryczną wywołującą bezpłodność.
Reklama
Nie musiał to być, jak twierdziło wielu publicystów, syfilis. Szczegółowej odpowiedzi co do charakteru schorzenia może udzielić tylko ponowna ekshumacja szczątków Zygmunta Augusta. Akurat jego grobowca na Wawelu nie otwierano od niemal stu lat. Niezależnie od rodzaju przypadłości jest prawdopodobne, że przyczyniła się ona do rozwoju stanów zapalnych u Barbary. Mogła być też czynnikiem sprzyjającym chorobie nowotworowej.
Chorobę mogła też wywołać u Barbary bezpłodność. Plotkarze donosili, że Radziwiłłówna za wszelką cenę starała się zajść w ciążę. Łatwo się domyślić, że próbowała nawet najbardziej radykalnych środków na pobudzenie płodności: naparów, maści, umieszczania w pochwie woreczków z ziołami i magicznymi specyfikami. Sposoby te łatwo mogły doprowadzić do zakażenia, a następnie rozwinąć się w znacznie cięższą chorobę.
…Ale tylko jeden winny?
Wreszcie to nie bezpłodność, ale niedonoszona ciąża mogła sprowadzić na Barbarę śmiertelne niebezpieczeństwo. Informacje o jej dolegliwościach zdrowotnych pojawiają się niedługo po pobycie Dubinkach w 1547 roku, gdzie Zygmunt August – wciąż niepewny, czy chce utrzymać małżeństwo w mocy – trzymał świeżo poślubioną arystokratkę niczym w więzieniu.
Właśnie w Dubinkach, po podróży niewygodną karocą wstrząsaną na wertepach, Barbara poroniła. Traumatyczne doświadczenie, wobec ograniczeń nowożytnej wiedzy medycznej, także mogło prostą drogą doprowadzić do stanu zapalnego przymacicza.
Reklama
Niezależnie od tego, jak ciężka była początkowo choroba Barbary i jak duże lub małe były szanse wyzdrowienia, nie dano jej komfortu psychicznego i minimum spokoju potrzebnego, by wrócić do zdrowia.
W Dubinkach żyła na granicy załamania nerwowego. Kolejne lata wcale nie okazały się lżejsze. I w znacznie większym stopniu było to winą Zygmunta Augusta niż jego matki. Może i Bona wspierała opozycję przeciwko synowskiemu małżeństwu, ale to August jako jedyny mógł wesprzeć Barbarę w chwilach, gdy samotność i niepewność stawały się niemożliwe do zniesienia.
Zamiast tego ignorował jej rozterki i całymi tygodniami nie odpisywał na jej listy. Najwidoczniej wyszedł z założenia, że jeśli kobieta kocha, to poczeka. I że nic złego nie może z tego wyniknąć.
***
O życiu Barbary Radziwiłłówny i jej słynnym związku z polskim królem przeczytacie w mojej książce pt. Damy złotego wieku. Jej nowe wydanie właśnie trafiło do sprzedaży (Wydawnictwo Literackie 2021). Do kupienia na Empik.com.
Fascynująca opowieść o polskim renesansie znów w sprzedaży
Bibliografia
- Baliński Michał, Pamiętniki o królowej Barbarze, żonie Zygmunta Augusta, t. I-II, J. Glücksberg, 1837.
- Bartoszewicz Julian, Charakter Barbary Radziwiłłówny jej choroba i śmierć, Księgarnia Polska A. Dzwonkowskiego, 1864.
- Basiński Jan, O przyczynie śmierci Barbary Radziwiłłówny w naświetleniu medycznym, „Archiwum Historii Medycyny”, t. 39, nr 2 (1976).
- Besala Jerzy, Barbara Radziwiłłówna i Zygmunt August, Świat Książki, 2007.
- Bogucka Maria, Bona Sforza, Ossolineum, 2009.
- Kuchowicz Zbigniew, Barbara Radziwiłłówna, Wydawnictwo Łódzkie, 1989.
- Pociecha Władysław, Barbara Radziwiłłówna [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. I.
- Sucheni-Grabowska Anna, Nowy sąd nad Barbarą, „Miesięcznik Literacki”, nr 9 (1977).
- Ziembicki Witold, Barbara Radziwiłłówna w oświetleniu lekarskim, „Polska Gazeta Lekarska”, nr 42 (1935).