Polscy chłopi na rysunkach Wincentego Kielisińskiego

Wszyscy zachowujemy się jak chłopi pańszczyźniani. Co zostało w polskiej mentalności z folwarcznych czasów?

Strona główna » Nowożytność » Wszyscy zachowujemy się jak chłopi pańszczyźniani. Co zostało w polskiej mentalności z folwarcznych czasów?

W systemie pańszczyźnianym szlachcic miał pełną władze nad chłopem. Mógł poddanego bić, torturować, skazać na śmierć, pozbawić domu. Ale nie był w stanie wymóc na nim efektywnej pracy. Niewolnicze realia sprawiły, że polscy chłopi – przodkowie przytłaczającej większości dzisiejszych Polaków – do perfekcji opanowali sztukę kombinowania. Tylko dzięki „chytremu bydleniu” mogli przetrwać.

Najprostsze, ale często też najskuteczniejsze metody biernego oporu miały korzenie sięgające średniowiecza. Ledwie dwory zaczęły wprowadzać tygodniowe robocizny, a kmiecie już wyszukiwali sposoby, by odjąć sobie wysiłku i zachować siły potrzebne do pracy na własny rachunek.


Reklama


Prawdopodobnie w roku 1483 powstał długi wiersz na ten temat. Przepełniony wściekłością zbiór szlacheckich narzekań i pretensji jest zwykle publikowany jako Satyra na leniwych chłopów. To jednak tytuł błędny. Tekst traktuje bowiem nie o nieróbstwie, ale cynicznym sprzeciwie i sabotażu.

„Chytrze bydlą [postępują] z panami kmiecie” – użalał się nieznany autor. Troski swojej warstwy ujął tak przekonująco, że przez kolejne stulecia chętnie je powtarzano. Od dawna znany jest wydłużony i uszczegółowiony wariant utworu z przełomu XVI i XVII stulecia. W ostatnich latach odnaleziono też kolejną przeróbkę, tym razem z epoki saskiej.

Chłopi pracujący na swoim polu w nocy.
Chłopi pracujący na swoim polu w nocy. Drzeworyt w zbiorach Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Chytrze bydlą kmiecie

Co robił chłop by wymigać się od pracy? Po pierwsze wykorzystywał każdy moment nieuwagi nadzorcy do odpoczynku, swobodnej pogawędki, nawet drzemki. „Gdy pan przyjdzie, dobrze orze, gdy odejdzie, to już gorzej” – narzekano.

Robotę wykonywał nieuważnie, ale też niespiesznie. Jeśli zaś w ogóle nie spuszczano go z oka, to na przykład pozorował uszkodzenie narzędzi.

Mógł celowo przewrócić bronę i klęknąć przy niej – niby dla sprawdzenia sytuacji, a w rzeczywistości dla odetchnięcia. Mógł też wyciągnąć kliny utrzymujące pług w całości, zakopać je w ziemi, po czym powiedzieć urzędnikowi, że nie ma innego wyjścia, jak tylko pójść do lasu, znaleźć odpowiednią gałąź i ociosać z niej nowy kołek. To już dawało nawet i godzinę przerwy.


Reklama


Szlachcice, coraz lepiej świadomi podstępów, zaczęli wprowadzać pańszczyznę wydziałową. Wymagali nie godzin pracy, ale wykonania konkretnych zadań w całości – na przykład zaorania wyznaczonego odcinka ziemi. W odpowiedzi chłop pracował szybciej… i z jeszcze mniejszą uwagą.

Nie chodziło mu o to, by zrobić rzecz dobrze, ale tylko na tyle poprawnie, by nie oberwać od przystawa po grzbiecie.

panszczyzna - okladka
O szlacheckim wyzysku i życiu polskich chłopów piszę znacznie szerzej na kartach mojej nowej książki pt. Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa (Wydawnictwo Poznańskie 2021).

Polska wydajność

Niestaranny zasiew dawał żałosne plony. Płytka orka przyspieszała jałowienie gleby. A po leniwej młócce w kłosach nadal zostawało niewybite ziarno. I taki właśnie był standard jakości w polskim rolnictwie.

W dobrach Żyrzyń na Lubelszczyźnie instruowano nadzorców: „Pańszczyzną należy tak dysponować, aby większy pożytek panu przynosiła. Leniwych w odrabianiu wprzód upominać, potem grozić, na ostatek przykładzie karać. Tak aby uprawa roli była najlepsza”.

W innym tekście z epoki szlachcic radził innym posiadaczom ziemskim by pilnowali przebiegłych kmiotków, bo ci mogą wpływać na sąsiadów. Chodziło o to, by poddany się „nie psuł ale poprawiał”. W praktyce jednak psuli się wszyscy, a kary przynosiły tylko doraźne efekty. Lud nie miał przecież żadnego powodu okazywać zaangażowania. Od pańszczyzny nie było ucieczki, a wydajna praca dawała korzyść tylko szlachcicowi. Nigdy chłopom.

Chłopska głupota… czyli spryt

Wieśniacy chętnie uciekali się też do symulanctwa. Typowy przypadek zaobserwował podróżnik z Francji Hubert Vautrin.


Reklama


„Pewnego razu uwagę moją zwróciły głośne krzyki robotników rozlegające się na [wiejskim] placu budowy” – pisał. – „Sześciu wysokich włościan okrzykami dodawało sobie animuszu przy podnoszeniu beczki o średnicy dwu i pół stopy. Zajrzałem do środka, ciekawy, co zawierała tak ciężkiego, aby stwierdzić, że jest pusta, sucha i bez dna”.

Dla Francuza ten incydent stanowił niewątpliwy dowód na skrajną głupotę polskich niewolników. „Niedostatecznie rozwinięta inteligencja chłopa nie jest kompensowana siłą fizyczną” – ocenił. Nie przyszło mu do głowy, że w rzeczywistości obserwuje jak poddani „chytrze bydlą z panami”. Udają pracę, opóźniając postęp robót i oszczędzając mięśnie.

Polscy chłopi na rysunkach Wincentego Kielisińskiego
Polscy chłopi na rysunkach Wincentego Kielisińskiego. Z prawej: chłop pozbawiony ubrania założył zamiast niego słomianą kapotę.

Gdy chłopa przyłapano na podobnej sztuczce, najczęściej szedł w zaparte. Udawał pełne niezrozumienie; brak rozsądku posunięty do absurdu. Jednocześnie zginał się w pas i czapkował szlachcicowi, by ten – omamiony popisami uległości – dawał się przekonać, że ma do czynienia z matołkiem. I że cała gromada składa się z podobnych głupców.

Własnym sprzętem, więc zepsutym

Chłopom kazano pracować na szlacheckim polu własnymi narzędziami i z użyciem swoich zwierząt. Dlatego też poddany najchętniej szedł na folwark ze starymi, zużytym przyborami, te sprawniejsze zostawiając do własnego użytku. Wyprowadzał też najsłabsze, chrome woły.


Reklama


Już pod koniec XVI wieku autor popularnego poradnika dla właścicieli folwarków Anzelm Gostomski instruował, że „kmieć nie gorszym sprzężajem ma panom robić, jak sobie i nie mniej ma przykładać się do każdej roboty, jak do własnej”. Niewiele chyba wskórał.

Dwa stulecia później, w instruktażu dworskim z 1771 roku, nadal żalono się, że poddani „rzadko wychodzą na skarbową [folwarczną] robotę z dobrym narzędziem”. Kombinowano ze wszystkim: „wozami, sochami, bronami, kosami, sierpami, cepami”.

Orka wołami. Rysunek z litewskiego elementarza z przełomu XVIII i XIX wieku.
Orka wołami. Rysunek z litewskiego elementarza z przełomu XVIII i XIX wieku.

Czyja kosa pierwsza, tego łąka szersza

Chłop, pędzony do roboty przed świtem, często skracał sobie drogę depcząc pańskie pola i wybijając dziury w płotach.

Przytłoczony czynszami i daninami, wykorzystywał poza tym każdą okazję, by potajemnie zaorać na własne potrzeby kawałek nieużytków, przygotować sobie nowy zagon wśród zarośli, albo nawet przesunąć miedzę i zagarnąć kawałek folwarcznego gruntu, nieobciążonego świadczeniami.

„Czyja kosa pierwsza, tego łąka szersza” – mawiano. A dwory nie miały innego wyjścia, jak tylko ciągle trawić czas na ponowne obmiary działek i prowadzenie obsesyjnej ewidencji.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Rzeczą zwyczajną było też to, że żeńcy, po skończonej pracy zabierali z pola wiązkę albo dwie zboża czy też siana. Im większy panował w danym miejscu wyzysk, tym prościej było o podwędzenie części zbiorów. Nadzorca nie był przecież w stanie schwytać każdego chłopa, jeśli pracę kończono po zachodzie słońca, często w niemal zupełnych ciemnościach.

„Głodny osioł nie słucha kija”

Powszechne były też rabunki z folwarcznych obór, stajni, spichrzy, składzików, a zwłaszcza – ze stodół.


Reklama


„Chłop do niczego na świecie nie jest bardziej skłonny, niż do kradzieży” – pisał stanowczo Anzelm Gostomski.

Inny szlachcic Wacław Potocki podobnie utrzymywał, że „zawsze chłop jest złodziejem”. Ale on przynajmniej był zdolny dostrzec źródła zjawiska. Przyznawał, że tak samo, jak „głodny osioł nie słucha kija”, tak też nie da się zastraszyć chłostą i gąsiorem poddanych gotowych na wszystko, byle „zatkać kiszki jęczmieniem lub żytem”.

„Stąd kradzieży najwięcej: kto nie chce mrzeć marnie, musi z worem do cudzej iść spiżarni” – wnioskował. Ale wcale nie powstrzymywało go to przed katowaniem i zabijaniem poddanych, których przyłapał w swoim gumnie po zmroku.

Chłop na rycinie z XVI-wiecznego Żywotu Ezopa Fryga.
Chłop na rycinie z XVI-wiecznego Żywotu Ezopa Fryga.

Długi cień pańszczyzny

System pańszczyźniany przetrwał aż do upadku pierwszej Rzeczpospolitej. W dobie zaborów pozornie go rozmontowano, ale nie doszło do parcelacji folwarków. Chłopi nie zyskali więc źródeł utrzymania, utwierdzono ich nędzę.

Na początku XX stulecia, w odrodzonej Polsce, wciąż zmagano się z dziedzictwem pańszczyzny: z dawnymi nawykami, z folwarcznym myśleniem, ze zwichniętym systemem wartości, jaki szlachcice wpoili chłopom, by wycisnąć z nich jak największą korzyść. I jaki zbudowali sami niewolnicy, aby stawić zwierzchności skuteczny opór. Zresztą czy dzisiaj jest inaczej?


Reklama


Wstręt do pracy, nieufność wobec wszelkiej władzy, podejrzliwość względem sąsiadów, skłonność do donosicielstwa, kombinatorstwo, bezradne rozkładanie rąk i „biadolenie”, pogarda szefów względem podwładnych, przekonanie, że drobna kradzież z firmy albo urzędu jest w pełni uzasadniona, przyzwyczajenie do łapownictwa…

Wszystko to, co zwykle wrzucamy do jednego worka z etykietą „dziedzictwo PRL” ma w rzeczywistości znacznie głębsze korzenie. Polski eksperyment z socjalizmem trwał czterdzieści kilka lat. System pańszczyźniany – czterysta. Czy należy się więc dziwić, że wciąż tkwimy w okowach folwarcznej mentalności?

Przeczytaj też o tym, jak naprawdę wyglądały domy polskich chłopów pańszczyźnianych. „Lochy, szałasy, okopciałe budy”…

Źróło

Powyższy tekst stanowi skrócony fragment jednego z rozdziałów mojej książki pt. Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa (Wydawnictwo Poznańskie 2021).

Publikacje kupicie na Empik.com. Bibliografia i przypisy znajdują się w książce.

Przemilczana prawda o życiu polskich chłopów pańszczyźnianych

panszczyzna - okladka
Autor
Kamil Janicki

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.