Jana III Sobieskiego nazywa się ostatnim królem zwycięzcą. Rzeczywiście, wiedeńska wiktoria była ostatnią zwycięską wojną toczoną przez państwo polskie w okresie przedrozbiorowym (na następną trzeba będzie poczekać do 1920 roku). Po śmierci Sobieskiego (1696) Rzeczpospolita coraz bardziej stawała się przedmiotem rozgrywek państw obcych, „karczmą zajezdną” maszerujących bezkarnie przez jej terytorium obcych wojsk.
Gmach Rzeczypospolitej, o którego przyszłość Sarmaci byli tak spokojni, coraz bardziej chwiał się – i nie tylko dlatego, że zabrakło na tronie polskim genialnego wodza. Przyczyny kryzysu były o wiele głębsze.
Reklama
Zniszczenia wojenne
Pamiętać trzeba o ogromnych zniszczeniach znacznej części całego obszaru Rzeczypospolitej w wyniku wojen toczonych po 1648 roku. Zniszczonych zostało wiele wsi i miast, ruinie uległa gospodarka miejska i wiejska. Szczególnie zniszczone były największe miasta: Wilno spalone podczas najazdu moskiewskiego w 1655, Kraków i Warszawa bezlitośnie ograbione przez Szwedów podczas „potopu”.
Na przykład w warszawskim Zamku Królewskim Szwedzi zeskrobywali złoto z ram i listew, wyrywali marmurowe posadzki, zabierali nawet w całości okna i szyby; poważnie rozważali nawet przetransportowanie do Szwecji kolumny Zygmunta. Zrabowano wiele dóbr kultury, archiwa i biblioteki.
Najbardziej bolesne były jednak straty ludnościowe. Tylko w okresie wojen toczonych między 1648 a 1660 rokiem ludność Rzeczypospolitej zmniejszyła się ogółem o jedną czwartą (czyli proporcjonalnie o wiele więcej niż wynosiły straty Polski podczas II wojny światowej). Te olbrzymie zniszczenia wojenne miały także doniosłe skutki gospodarcze i społeczne.
Wzrost wyzysku chłopów
Podczas ponad dziesięcioletniego okresu nieprzerwanych wojen (1648–1660) nastąpiła przerwa w ciągłości handlu zbożem (podstawowym towarem eksportowym Rzeczypospolitej). Zerwane zostały tym samym kontakty handlowe nawiązane w poprzednim stuleciu.
To z kolei szczególnie boleśnie uderzyło w szlachtę – drobna popadła w ruinę, a położenie średniej znacznie się pogorszyło. Jeszcze bardziej dzięki temu wzmocniła się pozycja magnatów. Posiadając większe zasoby materialne, łatwiej radzili sobie ze skutkami wojen.
Zniszczone wojnami miasta coraz bardziej podupadały, a wobec chłopów wzrastało obciążenie pańszczyzną (właściciele folwarków próbowali odzyskać utraconą opłacalność produkcji, zwiększając wymiar pańszczyzny). Szlachta nigdy nie była chętna do płacenia podatków, pogłębiło się to, gdy znacznemu uszczupleniu w wyniku zniszczeń wojennych uległy jej własne dochody.
Reklama
Zniszczeń tych nie uniknęły również królewszczyzny (majątki królewskie). Skarb państwa świecił więc pustkami. To oznaczało brak pieniędzy na wojsko i jego unowocześnienie. Pozbawiona silnej armii Rzeczpospolita zachęcała wręcz sąsiadów do mieszania się w jej sprawy.
Paraliż sejmu
Dramatycznie trudnej sytuacji skarbu i wojska Rzeczypospolitej nie mógł zaradzić sejm. Ten najważniejszy organ państwowy Rzeczypospolitej, bez którego zgody nic ważnego w Polsce nie mogło się wydarzyć, paraliżowany był od drugiej połowy XVII wieku praktykowaniem zgubnej zasady liberum veto (wolne nie pozwalam).
Głosiła ona, że do podjęcia jakiejkolwiek decyzji w sejmie konieczna jest jednomyślność. Sprzeciw nawet jednego posła oznaczał zaprzestanie dalszych obrad i rozejście się posłów do domu (zerwanie sejmu). Po raz pierwszy zasadę tą wprowadzono w życie na sejmie w 1652 roku, gdy poseł Stanisław Siciński zerwał sejm (z poduszczenia Janusza Radziwiłła).
W pierwszej połowie XVIII wieku sejm Rzeczypospolitej został kompletnie sparaliżowany przez liberum veto. Niektóre sejmy rwano nawet przed wyborem marszałka, a podczas trzydziestoletniego panowania Augusta III Sasa (1733–1763) zerwano wszystkie sejmy z wyjątkiem jednego.
Reklama
Powiedzenie „Polska nie rządem stoi, ale cnotą swoich obywateli”, które w epoce dojrzałego sarmackiego republikanizmu oznaczało aspiracje szlachty do odgrywania roli społeczeństwa obywatelskiego, w pierwszej połowie XVIII wieku przekształciło się w afirmowanie „nierządu” – bezładu i anarchii.
Wzrost znaczenia sejmików
W wyniku upadku znaczenia sejmu wzrastała rola sejmików, które przejęły w drugiej połowie XVII wieku coraz więcej kompetencji (włącznie ze sprawami podatkowymi). Na sejmikach zaś niepodzielnie królowały wpływy lokalnych magnatów i obcych mocarstw. Wystarczyło przekupić jednego posła, by zniweczyć próbę podjęcia polityki, która zmierzałaby do uzdrowienie ustroju Rzeczypospolitej.
Szczególnie cynicznie korzystały z tej możliwości mocarstwa, które w przyszłości będą oskarżać Polaków o „wrodzone im skłonności anarchiczne”. A jedynym lekarstwem na tak zdiagnozowaną przez nie „polską anarchię” miał być rozbiór Rzeczypospolitej. Walcząc z „polską anarchią” radykalnie ją wzmacniały bez skrępowania korzystając z liberum veto.
Wpływy obcych mocarstw
Główny architekt I rozbioru Polski, władca Prus Fryderyk II, już w 1744 roku w korespondencji ze swoim rezydentem w Warszawie pisał bez ogródek: „mój interes polega zawsze na tym, by sprawy w Polsce pozostawały w pewnym zamieszaniu i by żaden sejm nie doszedł do skutku”. Nie przeszkadzało to oficjalnej historiografii pruskiej w okresie porozbiorowym twierdzić, że rozbiory Polski były naturalną konsekwencję chronicznej niezdolności Polaków do rządzenia państwem.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
W utrzymywaniu „spraw polskich w zamieszaniu” Hohenzollernowi, ale również władcom Rosji i Austrii, wydatnie pomagali płatni agenci, którzy rwali sejmy albo jako agentura wpływu podburzali opinię szlachecką przeciw jakimkolwiek próbom wzmocnienia władzy wykonawczej w Polsce. Jurgielt (wynagrodzenie za zdradę) od elektora brandenburskiego brali możni polscy panowie już w czasach Michała Korybuta Wiśniowieckiego i Jana III Sobieskiego.
Tak naprawdę nie chodziło jednak tylko o pieniądze. Przecież niejeden Sapieha, Pac czy Breza, którzy brali „marne parę tysięcy talarów” od elektora, w swoich własnych zasobach mieli znacznie więcej. Chodziło o moralność i charakter. Dramatycznie potwierdzała się trafność diagnozy staropolskiej myśli politycznej, która za starożytnymi mędrcami podkreślała, że fundamentem trwałości państwa są dobre obyczaje jego obywateli.
Reklama
Czasy saskie
Dno kryzysu wewnętrznego osiągnęła Rzeczpospolita w okresie saskim (podczas panowania Augusta II Mocnego 1697–1733 i jego syna Augusta III Sasa). Sejm praktycznie nie działał, ciągle zrywany na polecenie rodzimych (magnaci) i obcych (władcy ościennych państw) zleceniodawców.
Na domiar złego August II próbując zdobyć dla swojej dynastii Inflanty, wplątał Rzeczpospolitą w Wielką Wojnę Północną (1700–1721), która przyniosła kolejne zniszczenia wojenne (przemarsze wojsk saskich, rosyjskich i szwedzkich).
Zanim August II (jako elektor saski) przystąpił do tej wojny, zawarł sojusz z carem Piotrem I Wielkim. Pod koniec wojny władca Rosji z sojusznika stał się faktycznym protektorem Rzeczypospolitej, co rusz mieszając się do wewnętrznych spraw państwa polsko-litewskiego. To on występował jako rozjemca w sporach szlachty z królem (np. na tzw. sejmie niemym z 1717 roku), a wojska rosyjskie coraz częściej stacjonowały na terytorium Rzeczypospolitej.
W czasach saskich nastąpił także poważny kryzys moralny. Zgodnie ze znanym powiedzeniem – przykład szedł z góry. August II Mocny (przydomek pochodzi o jego nadzwyczajnej siły fizycznej, a nie mocy intelektu) zajęty był przede wszystkim poszukiwaniem nowych kochanek, a jego syn – August III, oddawał się głównie rozkoszom podniebienia. Przykład idący z dworu podchwytywała szlachta. To wówczas popularność zyskało hasło „za króla Sasa, jedz, pij i popuszczaj pasa”.
Reklama
W czasach saskich, optymistyczna strona sarmatyzmu coraz częściej przeradzała się w samozadowolenie i beztroskę. Upowszechniało się myślenie na zasadzie „jakoś to będzie”, także gdy chodziło o sprawy polityczne. Wielu uważało, że szwankujący ustrój Rzeczypospolitej jest najważniejszą gwarancją jej niepodległości (słaba Rzeczpospolita nie jest zagrożeniem dla sąsiadów, a więc ci nie mają powodu ją atakować).
Próby reform
Na szczęście nie wszyscy tak rozumowali. Pod koniec okresu saskiego pojawiły się pierwsze oznaki moralnego i intelektualnego przebudzenia szlachty. Bardzo ważne pod tym względem wydarzenie nastąpiło w 1740 roku. Ksiądz Stanisław Konarski (z zakonu pijarów) utworzył wówczas w Warszawie Collegium Nobilium. Była to na wskroś nowoczesna, patriotycznie zorientowana szkoła dla młodzieży szlacheckiej.
Zorganizowana była według najlepszych europejskich wzorów – uczono w niej nie tylko łaciny, ale i nowożytnych języków obcych oraz przedmiotów ścisłych. Szkoła ks. Konarskiego miała wyszkolić szlachecką elitę, która w przyszłości powinna przeprowadzić reformę ustroju Rzeczypospolitej. W Collegium Nobilium organizowano tzw. sejmiki szkolne, w czasie których uczniowie prowadzili ze sobą dyskusje na tematy współczesne, wśród nich także na temat „uszczęśliwienia własnej ojczyzny”.
Postulat ustrojowych reform coraz częściej zaczął pojawiać się w literaturze politycznej czasów saskich. Szereg autorów wskazywało, że ustrój Rzeczypospolitej wymaga pilnej naprawy. W latach trzydziestych XVIII wieku ukazał się drukiem traktat zatytułowany Głos wolny wolność ubezpieczający, którego autorstwo powszechnie przypisywano Stanisławowi Leszczyńskiemu. W 1733 roku został on wybrany na króla Polski, ale pozbawiony został korony w wyniku interwencji państw ościennych.
Co zrobić z liberum veto?
Leszczyński nie głosił jeszcze otwarcie postulatu zniesienia liberum veto. Domagał się jednak usprawnienia pracy sejmików i sejmu. Z obrad sejmikowych powinni zostać wykluczeni nieposesjonaci (a więc szlachta nieposiadająca majątku), szczególnie łatwo manipulowani przez magnatów.
Stosowanie liberum veto powinno być ograniczone (na przykład wybór marszałków na sejmikach i na sejmie powinien odbywać się większością głosów). Zgłosił wreszcie projekt sejmu „gotowego”, który zbierając się w razie potrzeby, będzie miał okazję powracać do nierozstrzygniętych wcześniej spraw (co też miało ograniczyć stosowanie liberum veto).
Reklama
Jeszcze dalej od Leszczyńskiego w postulatach naprawy Rzeczypospolitej poszedł znany już nam ksiądz Stanisław Konarski. W latach 1760–1763 ukazało się jego dzieło O skutecznym rad sposobie, mające przełomowe znaczenie dla podjęcia dzieła reformy ustroju Rzeczypospolitej. Konarski otwarcie głosił konieczność odrzucenia liberum veto i podejmowania decyzji na sejmikach i w sejmie większością głosów.
Sejm według Konarskiego powinien „trwać zawsze”, czyli posłowie mieli być wybierani na całe dwa lata, a nie jak do tej pory tylko na czas trwania sejmu (tzn. na kilka tygodni). Postulował powołanie nowoczesnego rządu (nazywał go Radą Rezydentów), podzielonego na departamenty: wojny, skarbu, sprawiedliwości i porządku generalnego (policji).
Zasługi mądrego pijara dla Rzeczypospolitej są niezaprzeczalne. Uważany jest on za jednego z najwybitniejszych prekursorów polskiego oświecenia. Król Stanisław August Poniatowski wyróżnił go w 1771 roku, na dwa lata przed jego śmiercią, medalem Sapere auso, „Temu, który odważył się być mądrym”.
Zmiany w Rosji i Prusach
Wewnętrzny kryzys Rzeczypospolitej nie rozwijał się w próżni. W najbliższym otoczeniu państwa polskolitewskiego w pierwszej połowie XVIII wieku doszło do radykalnych zmian – znacznego wzmocnienia międzynarodowej pozycji ościennych mocarstw. Szczególnie niepokojący był wzrost potęgi Rosji i Prus, które zaczęły zagrażać niepodległości i terytorialnej integralności Rzeczypospolitej.
Reklama
Rosja za panowania Piotra I w wyniku zwycięstwa odniesionego w wielkiej wojnie północnej złamała mocarstwową pozycję Szwecji i uzyskała szeroki dostęp do Bałtyku. Car zreformował na modłę zachodnią prawodawstwo, administrację i armię swojego państwa, stosując przy tym wszystkie bezwzględne metody charakterystyczne dla samodzierżawia (włącznie z osławionym nakazem ścinania bojarskich bród).
Prawdziwego „skoku w mocarstwowość” dokonały w tym czasie Prusy Hohenzollernów (Prusy rozumiane jako złączone władzą jednej dynastii Brandenburgia i Księstwo Pruskie). O ile polityka Polski wobec Prus była od 1563 roku ciągiem zaniedbań i zaniechań, o tyle pruska polityka (także wobec Polski) była modelowym wręcz wykorzystaniem wszystkich nadarzających się okazji, by powiększyć swoją potęgę i terytorium.
„Bezczelny akt uzurpacji”
W 1701 roku elektor brandenburski Fryderyk III koronował się w Królewcu jako „król w Prusach” (pierwszą koronację królewską Hohenzollernów Stolica Apostolska nazwała „bezczelnym aktem uzurpacji”). Rzeczpospolitą stać było tylko na oprotestowanie tego wydarzenia i nieuznawanie (do 1764 roku) królewskiej godności Hohenzollernów.
Królewska korona była potwierdzeniem niezależnej pozycji państwa brandenbursko-pruskiego uzyskanej przez wspomnianego wcześniej prawdziwego zwycięzcy „potopu”, Wielkiego Elektora. Po panowaniu pierwszego króla pruskiego, nastały rządy (1713–1740) Fryderyka Wilhelma I – „króla sierżanta”. Przydomek opisujący zarówno miłość władcy do armii, jak i jego koszarowe maniery.
„Król sierżant” dał jednak swojemu następcy – Fryderykowi II – świetnie wyposażoną armię. Narzędzie, z którego Fryderyk II będzie bez skrępowania korzystał, realizując swoje plany polityczne. W 1740 roku Prusy w wyniku zwycięskiej wojny z Austrią odrywają od monarchii Habsburgów Śląsk.
O ile połączenie (od 1611 roku) przez Hohenzollernów Brandenburgii i Księstwa Pruskiego stwarzało zagrożenie dla polskiego Pomorza, to aneksja Śląska w 1740 roku radykalnie wzmacniała pruskie apetyty na Wielkopolskę.
Reklama
Mocarstwową pozycję i sławę wielkiego wodza (prowadzone przez Fryderyka wojny studiował Napoleon) potwierdziła wojna siedmioletnia (1756–1763), podczas której Prusy stawiły czoła koalicji najpotężniejszych mocarstw kontynentalnych: Francji, Austrii i Rosji (jedynym sprzymierzeńcem Fryderyka II była wówczas Anglia, zaangażowana bardziej w odbieranie Francuzom Kanady, aniżeli w pomoc Prusakom).
Cud domu Brandenburskiego
Dużo zawdzięczali Prusacy szczęściu. W 1762 roku wydawało się, że koniec pruskiej monarchii jest bliski. Rosjanie i Austriacy zdobyli Berlin, kraj leżał w ruinie. Nastąpiło jednak wówczas wydarzenie zwane „cudem Domu Brandenburskiego”.
Oto zmarła rosyjska caryca Elżbieta I, darząca osobistą antypatią władcę Prus. Z kolei jej następca na rosyjskim tronie, Piotr III (z niemieckiej dynastii Holstein-Gottorp, Romanowem był tylko z nazwiska) otaczał Fryderyka II prawdziwym kultem. W pruskim mundurze kładł się nawet spać.
Jedną z pierwszych decyzji nowego władcy było wycofanie sił rosyjskich z antypruskiej koalicji. Prusy zostały uratowane, a rok później (w 1763 roku) zawarły przymierze z Rosją. Sojusz Prus (Niemiec) z Rosją, który przetrwał właściwie do 1914 roku był dla Polski najgorszym z możliwych układów międzynarodowych.
Reklama
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Grzegorza Kucharczyka pt. Polska. Dzieje państwa i narodu. Książka ukazała się w 2022 roku nakładem wydawnictwa Bellona 2022.