Stoczona 31 sierpnia 1920 roku bitwa pod Komarowem nazywana jest ostatnią wielką batalią kawaleryjską XX wieku. Chociaż owiana złą sławą 1 Armia Konna Siemiona Budionnego miała tego dnia przewagę, to ostateczne zwycięstwo odniosła polska jazda. Wróg musiał salwować się ucieczką.
1 Armia Konna, rzucona do walki z Polakami pod koniec maja 1920 roku, była prawdziwą zmorą naszych żołnierzy. Wszystko za sprawą taktyki stosowanej przez jej dowódcę.
Reklama
Siali zniszczenie i panikę
Adam Zamoyski w klasyczne już pracy Warszawa 1920. Nieudany podbój Europy podkreśla, że była ona co prawda prosta, ale jednocześnie bardzo skuteczna. Siemion Budionny:
(…) zbliżał się do pozycji nieprzyjaciela i prowadził rozpoznanie, dopóki nie znalazł najsłabszego punktu, na który następnie przypuszczał zmasowany atak wszystkimi czterema dywizjami. Przebijał się przez linie nieprzyjaciela dzięki przewadze liczebnej, a potem, nie rozglądając się, pędził na tyły wroga, gdzie jego jednostki się rozpraszały, siejąc zniszczenie i panikę.
W tym momencie przerwany front ulegał zazwyczaj załamaniu, a jednostki nieprzyjacielskie zaczynały pospieszny odwrót, który Konarmia zamieniała w paniczną ucieczkę.
Czerwoni jeźdźcy potęgowali strach w szeregach wroga dopuszczając się potwornych zbrodni na jeńcach oraz ludności cywilnej. Taki sposób prowadzenia walki zapewniał im sukcesy aż do połowy sierpnia 1920 roku, kiedy Konarmia dotarła pod Lwów.
Bolszewikom nie udało się jednak zdobyć miasta z marszu. 17 sierpnia pod Zadwórzem garstka obrońców stawiła czoła najeźdźcy. Chociaż sami zostali ostatecznie zmasakrowani to miasto ocalało (przeczytaj więcej na temat tego starcia).
Konarmia rusza na Zamość
Trzy dni walk z Polakami, zaciekle broniącymi byłej stolicy Galicji, nie przyniosły wyraźnych sukcesów Budionnemu. W tym czasie nadeszły również nowe rozkazy od dowódcy Armii Czerwonej Siergieja Kamieniewa.
Reklama
Budionny i jego ludzie mieli wyruszyć w kierunku Zamościa i Lublina. Było to bardzo nie w smak dowódcy Konarmii, ale nie miał on wyboru. 29 sierpnia 1920 roku podległa mu 11 Dywizja otoczyła Zamość, a 6 Dywizja ruszyła na Lublin. Bolszewicki generał nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, że kieruje się prosto w pułapkę zastawioną przez Polaków.
Siły 3 Armii dowodzonej przez generała Władysława Sikorskiego przystąpiły do realizacji planu otoczenia, a następnie zniszczenia 1 Armii Konnej. Miały tego dokonać wspólnie Grupa Pościgową generała Stanisława Hallera, 10 Dywizja Piechoty generała Lucjana Żeligowskiego oraz 2 Dywizja Piechoty Legionów pułkownika Michała Żymierskiego.
Budionny wpada w pułapkę
Dopiero po południu 29 sierpnia Budionny zorientował się, że jest w poważnych tarapatach. Następnego dnia siły Konarmii – stłoczone na niewielkim obszarze i liczące „11 597 szabel, 1418 bagnetów, 387 karabinów maszynowych oraz 72 działa polowe” – zaczęła nękać polska artyleria.
Sytuację czerwonoarmistów pogarszały ulewne deszcze, które zdecydowanie ograniczyły mobilność jednostek 1 Armii Konnej. Znalazłszy się w potrzasku Budionny przez cały dzień rozpaczliwie szukał ratunku. W pewnym momencie, jak czytamy na kartach książki Warszawa 1920. Nieudany podbój Europy:
Reklama
(…) dotarła do niego wiadomość, że na drodze z Tyszowiec do Komarowa widziano polską kawalerię. „To był sygnał alarmowy — pisał później. — Nieprzyjaciel znalazł się na naszych tyłach”. (…)
Budionny miał tylko dwie możliwe drogi ucieczki. Mógł wrócić tam, skąd przyszedł, czyli uchodzić przez Tyszowce i Komarów, albo ruszyć na Werbkowice i dalej na Hrubieszów. Oba dość wąskie przesmyki wiodły przez bagniste łąki i podmokłe równiny, które po niedawnych ulewach stały się nieprzejezdne.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Ostatecznie, 31 sierpnia 1920 roku, Budionny zdecydował się na odwrót w kierunku Hrubieszowa. Aby mu to uniemożliwić w pościg za Konarmią rzuciła się – wchodząca w skład grupy Hallera – 1 Dywizja Jazdy generała Juliusza Rómmla.
Krwawe walki o wzgórze 255
Sześć polskich pułków kawalerii oraz dwa dywizjony artylerii konnej zagrodziły pod Komarowem drogę dziesięciu bolszewickim pułkom z 4, 6, oraz 11 Dywizji Jazdy. Miało tam dojść – jak podkreśla Adam Zamoyski – do „heroicznych zmagań, jakich nie widziano w Europie od ponad stulecia: ostatniej wielkiej bitwy kawaleryjskiej w dziejach kontynentu”.
W pierwszej fazie starcia to bolszewicy dysponowali przewagą. Siłom 4 Dywizji Timoszenki udało się wyprzeć – wchodzący w skład 7 Brygady Jazdy pułkownika Henryka Brzezowskiego – 2 Pułk Szwoleżerów z dominującego nad okolicą wzgórza 255. Wywiązała się o zażarta walka o wzniesienie. Przez chwilę to Polacy byli górą, dzięki brawurowej szarży 9 Pułku Ułanów. Niestety dla naszych żołnierzy na pole bitwy docierały kolejne formacje czerwonej kawalerii.
Gdy wydawało się już, że siły Konarmii odniosą ostateczne zwycięstwo nad formacjami Brzezowskiego, z odsieczą przybył 12 Pułk Ułanów Podolskich. Szybko dołączyły do niego kolejne dwa pułki jazdy Rómmla oraz dywizyjna artyleria. W tej sytuacji bolszewicy musieli się wycofać. Wzgórze 255 znów znalazło się w polskich rękach. Ale nie był to wcale koniec krwawych zmagań.
Reklama
Druga runda
Przed 18.00 bolszewicka 6 Dywizja Jazdy ruszyła do ataku na przegrupowujące się polskie jednostki. Cytowany przez Adama Zamoyskiego w Warszawie 1920 kapitan Pragłowski wspominał później:
Kiedy wspiąłem się na następne wzgórze, spojrzałem wokół siebie i… zamarłem. To, co ujrzałem, było równocześnie fascynujące i przerażające. Z oddalonego o jakieś siedemset metrów lasu wylewały się kolejno fale kozaków.
Mimo początkowego zaskoczenia polscy kawalerzyści z 8 i 9 Pułku Ułanów stawili czoła atakującym z furią krasnoarmiejcom. Szybko dołączyli do nich koledzy z 1 i 14 Pułku Ułanów. Był to przełom w toczonych zmaganiach. Jak stwierdził dowódca 1 Dywizji Jazdy pułkownik Rómmel:
W kilkadziesiąt sekund obraz bitwy zmienił się całkowicie. Budieniowcy zmykają rąbani i kłuci przez Krechowiaków i Czternastkę, całe przedpole wraz z zasłaniającym horyzont wzgórzem 256 przechodzi w nasze ręce.
Konarmia w odwrocie
W tym samym czasie Budionny dał sygnał do generalnego odwrotu. Wyczerpane całodziennymi, krwawymi zmaganiami polskie dywizje nie były już w stanie ruszyć za nim w skuteczny pościg.
Nie zmienia to faktu, że bitwa pod Komarowem została wygrana, a siejąca do tej pory postrach 1 Armia Konna przestała stanowić zagrożenie. Ostatecznie z matni udało się wyrwać ledwie trzem tysiącom czerwonych kawalerzystów.
Reklama
Polecamy
Bibliografia
- Adam Zamoyski, Warszawa 1920 Nieudany podbój Europy. Klęska Lenina, Wydawnictwo Literackie 2020.
- Lech Wyszczelski, Operacja warszawska. Sierpień 1920, Dom Wydawniczy Bellona 2005.
- Sławomir Zagórski, 1920. Bitwa pod Komarowem [w:] Polskie triumfy. 50 chwalebnych bitew z naszej historii. Znak Horyzont 2018.