Ile w przedwojennej Polsce kosztowała żywność? Jaką część domowego budżetu pochłaniały wydatki na wynajem mieszkania, odzież, oświetlenie i opał? Czy przeciętnego robotnika było stać na wyjście do modnego lokalu oraz jak horrendalnie droga była lodówka? O tym wszystkim dowiecie się z tego artykułu.
W Innym tekście pisałem o tym, że większość obywateli przedwojennej Polski musiała zadowolić się głodowymi pensjami (kliknij, aby przeczytać). Zdobyte w pocie czoła środki tylko z wielkim trudem pozwalały utrzymać siebie i najbliższych.
Reklama
Niemal 42% budżetu na żywność
Lwią część domowych budżetów pochłaniał zakup żywności. W 1938 roku w Warszawie przeciętna pięcioosobowa rodzina robotnicza wydawała na pożywienie aż 41,6% swoich pieniędzy. Było to i tak znacznie mniej niż przed kryzysem, kiedy na ten cel szło aż 59,3% budżetów.
Szczegółowe wiadomości o konkretnych kosztach przynosi Statystyka cen publikowana przed wojną co kwartał przez Główny Urząd Statystyczny. Z jej wykorzystaniem można prześledzić ceny podstawowych towarów potrzebnych do przyrządzenia śniadania.
Latem 1935 roku – gdy sytuacja gospodarcza kraju zaczynała się normować – kilogram chleba żytniego kosztował w Warszawie 30 groszy (w przybliżeniu równowartość trzech obecnych złotych; o tym jak przeliczać przedwojenne pieniądze na obecne pisaliśmy szeroko w innym artykule). Pieczywo pszenne było dwa razy droższe. Zakup kilograma masła wiązał się z wydatkiem 3,6 złotego.
Za kilogram kiełbasy należało zapłacić 2,5 złotego a za 10 jajek – 80 groszy. 100 gramów herbaty kosztowało 2,66 złotego. Kawa była znacznie tańsza – na tę samą ilość trzeba było wydać 72 grosze. Lubiący słodzić musieli dodatkowo wysupłać srogie 1,25 złotego za kilogram cukru. Taniej było dolać mleka. Litr kosztował 25 groszy.
Tanie ziemniaki i droga sól
Ze sporymi wydatkami wiązało się również przygotowanie obiadu. O ile we wrześniu 1935 roku ziemniaki kosztowały jedynie 8 groszy za kilogram, to już na kaszę jęczmienną należało przeznaczyć 35 groszy, a na ryż aż 85 groszy. Za groch i fasolę kasowano odpowiednio 35 oraz 75 groszy. Kilogram soli kosztował aż 36 groszy.
Inaczej niż dzisiaj, wołowina i wieprzowina miały zbliżoną cenę, na poziomie około 1,55 złotego za kilogram. Słonina była droższa i kosztowała 1,8 złotego. Marchewkę można było dostać za 11 groszy za kilogram, a buraki za 9 groszy.
Reklama
Co poza jedzeniem?
Na drugim miejscu w wydatkach rodzin robotniczych znajdowały się koszty mieszkania. Komorne pochłaniało średnio 16,1% budżetu pięcioosobowej rodziny. W latach 30. za byle klitkę z kuchnią trzeba było zapłacić od kilkunastu (w kiepskiej lokalizacji) do ponad 35 złotych (bliżej centrum).
Trzecią pozycję zajmowały koszty odzieży i obuwia, stanowiące 11,8% budżetu (kamasze kosztowały wtedy średnio blisko 25 złotych). Po zakupie niezbędnych produktów żywnościowych, odzieży oraz po opłaceniu czynszu warszawiakom niewiele zostawało na dalsze wydatki.
Prezentowały się one następująco: na opał i światło przeznaczano 4,1%, na alkohol i tytoń 3,3% (pół litra monopolowej wódki kosztowało 2,55 złotego), na higienę i zdrowie 3,4% (kilogram mydła można było kupić za 1,3 złotego), na kulturę i oświatę 4,2% (bilet do kina kosztował około 50 groszy), a na komunikację 2% (przejazd tramwajem w 1934 roku wiązał się z wydatkiem 25 groszy). Pozostałe 13,8% trafiało na inne cele.
Ile kosztowało zjedzenie obiadu na mieście?
Autorzy statystyki nie sprecyzowali co dokładnie kryło się pod tym pojęciem, na pewno jednak przeciętnego robotnika nie było stać na trzydaniowy obiad w Hotelu Bristol, który kosztował 5 złotych. Raczej nie mógł sobie też pozwolić na wizytę w Barze pod Wiechą przy ulicy Sienkiewicza.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
W 1933 roku za duży kieliszek żytniówki kasowano tam złotówkę, a za monopolową luksusową 80 groszy. Lampka wina lub miodu pitnego kosztowała 1,5 złotego. Tańsze było za to piwo (traktowane w karcie nie jako alkohol lecz napój). Za butelkę jasnego trzeba było zapłacić 40 groszy, ale już na krajowego portera należało wysupłać 1,5 złotego, na angielskiego zaś aż 5 złotych. Tutaj winne były zapewne zaporowe cła.
Na mniejsze wydatki narażeni byli abstynenci. Kawa i herbata kosztowały po 50 groszy, tyle samo płaciło się za syfon wody „Vichy”. Za zwykłą wodę sodową liczono 40 groszy, a za lemoniadę 60 groszy. Do tego wszystkiego należało jeszcze doliczyć 10% „za usługę”.
Reklama
Herbata po 9 złotych
Ceny w Barze pod Wiechą były i tak całkiem przystępne jeżeli porównać je na przykład do tych z mieszczącej się przy ulicy Kredytowej 9 Café George. W otwartej w 1932 roku kawiarni za zwykłą małą czarną i herbatę kasowano po 90 groszy, za espresso 2,9 złotego, a za kakao 1,75 złotego. Jeżeli ktoś nie dysponował taką gotówką, mógł zawsze zamówić szklankę mleka po 50 groszy.
Aby wrzucić tam coś na ząb trzeba było wydać 1,2 złotego za jajecznicę na maśle (z szynką była droższa o 30 groszy); tyle samo kosztowała porcja parówek. O połowę tańsza była kanapka. Chyba że ktoś miał ochotę na taką z łososiem – wtedy płaciło się 80 groszy.
Wizyty w lokalach pokroju Café George były domeną ludzi lepiej zarabiających. Mogli oni również sobie pozwolić na różne nowinki technologiczne, takie jak na przykład elektryczny sprzęt AGD. W połowie lat 30. stawał się on coraz bardziej popularny wśród nielicznej klasy średniej.
Ceny sprzętu AGD przed wojną
Dzięki reklamom prasowym z tego okresu wiemy na przykład, że zakup taniego żelazka wiązał się z wydatkiem 15 złotych, grzałki nurkowej 22,5 złotego, a porządnego imbryku elektrycznego 40 złotych.
Niedrogie radio można było nabyć już w granicach 130–140 złotych, lepsze modele kosztowały od 200 złotych wzwyż. Jeżeli ktoś zapragnął postawić w mieszkaniu dwupłytową elektryczną kuchenkę z piekarnikiem musiał wyłożyć przynajmniej 230 złotych. To jednak jeszcze nic w porównaniu z cenami lodówek.
Jak podawał profesor Janusz Żarnowski w książce Polska 1918–1939. Praca, technika, społeczeństwo w 1936 roku 60-litrowa chłodziarka absorpcyjna kosztowała 1400 złotych (około 14 000 PLN). Do tego dochodziły wydatki na prąd sięgające 50 złotych miesięcznie.
Z kolei za lodówkę kompresorową (z typu tych, które obecnie są standardem) o pojemności co najmniej 120 litrów trzeba było zapłacić przynajmniej 2000 złotych. Była ona przynajmniej znacznie mniej prądożerna: zużywała miesięcznie energię elektryczną za około 15 złotych.
Ceny żywności i innych podstawowych produktów były przed wojną zbliżone do obecnych. Różnice – po przeliczeniu wartości waluty – sięgają kilkudziesięciu, ale nie kilkuset procent. Inaczej wypada porównanie zarobków. Nasi pradziadkowie zarabiali kilka razy mniej od nas samych (o tym ile zarabiano przed wojną pisałem w tym artykule). I to tylko ci, którzy mieli szczęście w ogóle zdobyć stałą, pełnoetatową pracę.
Reklama
****
Powyższy tekst przygotowałem na potrzeby książki Przedwojenna Polska w liczbach (Bellona 2020). To wspólna publikacja autorstwa członków zespołu portalu WielkaHISTORIA.pl, ukazująca jak naprawdę wyglądało życie w II RP.
Prawda o życiu naszych pradziadków
Bibliografia
- Celina Leszczyńska, Historia Polski w liczbach, T. 5, Polska 1918-2018, Zakład Wydawnictw Statystyczny 2018.
- Zbigniew Landau, Jerzy Tomaszewski, Gospodarka Polski międzywojennej, T. III, 1930-1935, Książka i Wiedza 1982.
- „Mały Rocznik Statystyczny 1936”, Nakładem Głównego Urzędu Statystycznego 1936.
- Metamorfozy społeczne, t. 9, Praca i społeczeństwo II Rzeczypospolitej, red. Włodzimierz Mędrzecki i Celina Leszczyńska, Instytut Historii PAN 2014.
- „Statystyka Cen” 1935, T. VII, Z. 3, Nakładem Głównego Urzędu Statystycznego 1935.
- Janusz Żarnowski, Polska 1918-1939: praca, technika, społeczeństwo, Książka i Wiedza 1999.
6 komentarzy