Grób nieznanego żołnierza. O tym, kto w nim spocznie zdecydowano w losowaniu

Strona główna » Międzywojnie » Grób nieznanego żołnierza. O tym, kto w nim spocznie zdecydowano w losowaniu

Pomysł wystawienia pomnika ku czci bezimiennych bohaterów, zmarłych w obronie ojczyzny, wydawał się nie mieć złych stron. Jego realizacja okazała się jednak bardziej skomplikowana, niż się spodziewano. Zwłaszcza, gdy przyszło do podejmowania decyzji, kto właściwie powinien w tym symbolicznym grobowcu spocząć.

Idea symbolicznego grobu upamiętniającego niezidentyfikowanych żołnierzy poległych za ojczyznę narodziła się po I wojnie światowej. Była to najstraszliwsza z dotychczasowych wojen, na froncie straciło życie ponad 8,5 miliona żołnierzy.


Reklama


Tak jak podczas każdego konfliktu zbrojnego nie wszystkich udało się zidentyfikować, część z nich spoczęła w bezimiennych grobach. To właśnie ich symboliczny grób miał się stać przykładem ofiary z własnego życia dla rodzinnego kraju.

Pierwsze Groby Nieznanego Żołnierza

Pomysł na tego rodzaju monument pojawił się niemal jednocześnie  we Francji i w Wielkiej Brytanii. W Paryżu Grób Nieznanego Żołnierza miał powstać pod Łukiem Triumfalnym, natomiast w Londynie – w opactwie westminsterskim.

Trumna ze szczątkami nieznanego żołnierza przed pochówkiem, Westminster Abbey, 1920 rok (Horace Nicholls/domena publiczna).

Władze obu krajów zaplanowały uroczystość na dzień 11 listopada 1920 – w drugą rocznicę zakończenia wojny. W obu przypadkach szczątki bezimiennego żołnierza wybrano drogą losowania, jednakże miejsca ostatecznego pochówku nie były jeszcze ukończone. Skuteczniejsi okazali się Francuzi – ich grób był gotowy pod koniec stycznia następnego roku, natomiast na jego brytyjski odpowiednik trzeba było jeszcze poczekać całe trzy lata.

W Polsce pomysł na podobny monument narodził się wkrótce po zakończeniu wojny z bolszewikami. Zamierzano uczcić poległych w latach 1914-1921, początkowo planowano budowę pomnika-kapliczki w stołecznej katedrze św. Jana.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Narodowości w II RP na przedwojennych wykresach. Gdzie było najmniej Polaków, a gdzie najwięcej?

Projekt nie wzbudził jednak entuzjazmu wśród społeczeństwa, gdyż oczekiwano czegoś bardziej monumentalnego. Zapewne też z tego powodu zbiórka pieniężna nie spotkała się z większym zainteresowaniem – i w efekcie projekt upadł.

Warszawskie rozwiązania

Lepiej zapowiadała się inicjatywa grupy wyższych oficerów z generałem Juliuszem Malczewskim na czele. Wraz ze stowarzyszeniem Polski Żałobny Krzyż zaplanowali budowę pomnika w pobliżu parku Skaryszewskiego, zebrano nawet dość znaczne kwoty.


Reklama


Projekt uzyskał poparcie władz państwowych, Polskiego Białego Krzyża i Kościoła. Do sprawy włączył się także prezydent Stanisław Wojciechowski, na którego polecenie w listopadzie 1923 roku powołano Tymczasowy Komitet Organizacyjny Budowy Pomnika Nieznanego Żołnierza.

Po rocznych dyskusjach zadecydowano, że pomnik stanie na placu Saskim, a jego twórcę wybrano bez przeprowadzania konkursu. Został nim stołeczny rzeźbiarz, Stanisław Ostrowski.

Tekst stanowi fragment nowej książki Sławomira Kopra Święta po polsku. Tradycje i skandale, wydanej nakładem Wydawnictwa Fronda (2019).

Komisyjnie przygotowano listę pól bitewnych, skąd miały pochodzić szczątki bezimiennych żołnierzy, które planowano złożyć pod płytą. Wytypowano listę 15 miejsc, które musiały spełnić odpowiednie wymogi.

Pierwszym z nich była znaczna liczba poległych na ograniczonej przestrzeni, do tego  stoczona bitwa musiała być zaszczytna dla walczących, zaś pobojowisko – znajdować w ówczesnych granicach Polski. W ten sposób można było spokojnie przeprowadzić ekshumację i uniknąć pochówku obcego żołnierza.


Reklama


Losowanie

W kwietniu 1925 roku dokonano uroczystego losowania – jego głównym bohaterem był najmłodszy kawaler Virtuti Militari, ogniomistrz Józef Buczkowski. W chwili otrzymania orderu miał niewiele ponad 20 lat, szczególnie zasłużył się podczas Bitwy Warszawskiej.

To właśnie on wylosował Lwów. Zapadła decyzja, że szczątki powinny pochodzić z pobojowiska pod Zadwórzem, gdzie 17 sierpnia 1920 roku doszło do tragicznego starcia polskiego batalionu dowodzonego przez kapitana Bolesława Zajączkowskiego z przeważającymi siłami czerwonej kawalerii.

Juliusz Malczewski, jeden z pomysłodawców warszawskiego Grobu Nieznanego Żołnierza (fot. domena publiczna).

Podczas całodniowej walki niewielki oddział Zajączkowskiego, złożony głównie z Lwowskich Orląt, zablokował Sowietom drogę prowadzącą do miasta. Polacy odparli łącznie sześć szarż kawalerii, jednak po kilku godzinach zaczęło im brakować amunicji. Straty były duże, jednak dowódca rozkazał się bronić do ostatniego ładunku.

Nabojów wkrótce zabrakło i o zachodzie słońca polskie karabiny zamilkły. Zajączkowski rozkazał wycofać się z zajmowanych pozycji, ostatnią kulę przeznaczył dla siebie, w jego ślady poszli inni oficerowie. Kilkudziesięciu ostatnich obrońców walczyło zajadle na bagnety, kolby i gołe ręce.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Kompromitacja przedwojennej policji. Doszło do tego na oczach setek funkcjonariuszy i wszyscy byli bezradni

Bolszewicy również przestali strzelać, woleli używać szabel i kolb. Nie brali jeńców i pastwili się nad zwłokami poległych – ciała młodych Polaków były wręcz siekane na kawałki.

Ofiary bitwy pod Zadwórzem

Zginęło 318 Orląt, do niewoli dostało się tylko kilku lwowiaków. Wtedy poległ też 19-letni polski Ormianin, Konstanty Zarugiewicz, którego matce kilka lat później przyszło odegrać symboliczną rolę w dziele upamiętnienia poległych obrońców ojczyzny.


Reklama


Tylko nieliczne ofiary bitwy pod Zadwórzem udało się zidentyfikować. Bestialstwo Sowietów, wysoka temperatura i rozmokła ziemia zrobiły swoje. [Jak wspominał jeden ze świadków ekshumacji zbiorowej mogiły:]

Byli to przeważnie młodzi żołnierze ochotnicy (…) u których widzieliśmy niemal te same rany, śmierć ich powodujące: pęknięte czaszki od cięć szablami lub uderzeń kolbą karabinową. Niektóre ciała, zmasakrowane cięciami pałaszy, nosiły po kilkanaście ran. Widzieliśmy poległych żołnierzy pozbawionych rąk, nóg, głów.

Bitwa pod Zadwórzem na obrazie Stanisława Batowskiego Kaczora (fot. Mathiasrex/CC BY-SA 4.0),

Dzięki poświęceniu Orląt udaremniono zajęcie Lwowa z marszu – polska piechota zdążyła się wycofać do miasta i zająć tam pozycje obronne. Lwów jak zawsze mógł liczyć na swoich obrońców…

„Los padł na tego, który żadnej szarży nie miał…”

Przygotowano kilka trumien z niezidentyfikowanymi szczątkami poległych. Jedną z nich miała wskazać Jadwiga Zarugiewiczowa – to właśnie te szczątki planowano złożyć pod płytą w Warszawie. [Jak opisywała dziennikarka Wanda Mazanowska:]

Oto rydel grabarza uderzył w wieko trumny (…) które głuchym podziemnym odezwało się echem. Na sznurach podnoszą je w górę. Szczątki człowieka patrzą pustymi oczodołami. Garść prochu, trochę szmat ubogich, piszczele i nic więcej. To samo druga i trzecia trumna. A komisja żąda dowodu, że to był żołnierz.


Reklama


Za to trzy dalsze trumny nieznanych były wszystkie ze zwłokami żołnierzy: liniowego, sierżanta i kaprala. Przepisowy mundur, metalowe guziki z orłami polskimi, czapki  maciejówki pod pachą lub na kolanach (…).

Po stwierdzeniu tego przez komisję i sfotografowaniu zwłok wszystkie trzy trumny ustawiono przed starą drewnianą kaplicą. Wtedy z głębi cmentarza (…) nadeszła pani Jadwiga Zarugiewiczowa, jedna z tych, które na polach Zadwórza straciły syna i jego mogiły nie odnalazły, i ta, kładąc na jednej trumnie drżącą ze wzruszenia dłoń – wybrała zwłoki, które mają być symbolem ofiarnego poświęcenia za Ojczyznę.

Tekst stanowi fragment nowej książki Sławomira Kopra Święta po polsku. Tradycje i skandale, wydanej nakładem Wydawnictwa Fronda (2019).

Los padł na tego, który żadnej szarży nie miał, a tulił u boku swego starą maciejówkę z białym orłem ściemniałym od wilgoci. Zginął on na polu walki, o czym świadczyła czaszka przedziurawiona przez kulę i noga od strzału złamana. Maciejówka wskazywała na to, że był to ochotnik, którego serce powołało na pole walki, by spełnić swój obowiązek względem Ojczyzny.


Reklama


Uroczysty pogrzeb

Oględziny lekarskie wykazały, że poległy miał około 14 lat, był zatem przedstawicielem Lwowskich Orląt – najbardziej patriotycznej grupy młodzieży, która w ofierze dla Ojczyzny oddała swoje życie.

Szczątki złożono w trzech trumnach (sosnowej, cynowej i dębowej), przeniesiono do kaplicy Obrońców Lwowa na cmentarzu Orląt, przed trumną stanęła warta honorowa.

Złożenie wieńca na Grobie Nieznanego Żołnierza przez szkołę podoficerską 5 Pułku Piechoty Legionów (fot. Narcyz Witczak-Witaczyński/domena publiczna).

30 października 1925 roku trumna na lawecie armatniej została przewieziona w uroczystym pochodzie do lwowskiej bazyliki, a po nabożeństwie odprawionym następnego dnia przetransportowano ją na dworzec kolejowy. Pod eskortą wojskową trafiła do Warszawy, gdzie 2 listopada została uroczyście złożona w kolumnadzie pałacu Saskiego.

W uroczystościach uczestniczyły władze państwowe i kościelne, przybyli także nuncjusz papieski w Polsce oraz tysiące warszawiaków. Jako pierwszy oddał honory bezimiennemu żołnierzowi prezydent Wojciechowski, złożył wieniec od narodu polskiego i zapalił wieczny znicz.


Reklama


Przy monumencie wartę honorową zaciągnęli żołnierze 36 Pułku Legii Akademickiej. Obyczaj ten pozostał do dzisiaj – obecnie (2019 rok) wartę całodobową i całoroczną przy Grobie Nieznanego Żołnierza pełnią członkowie Batalionu Reprezentacyjnego Wojska Polskiego.

Poznaj niezwykłą historię polskich świąt, opowiedzianą przez bestsellerowego autora.

Nowa książka Sławomira Kopra

Źródło

Tekst stanowi fragment nowej książki Sławomira Kopra Święta po polsku. Tradycje i skandale, wydanej nakładem Wydawnictwa Fronda (2019). Znajdziecie ją w atrakcyjnej cenie w księgarni Wydawcy.

Tytuł, wstęp, lead, śródtytuły i teksty w nawiasach kwadratowych pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.

Ilustracja tytułowa: warta honorowa przy Grobie Nieznanego Żołnierza, 1926 rok (fot. Narcyz Witczak-Witaczyński/domena publiczna).

Autor
Sławomir Koper
Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.