W trakcie II wojny światowej przez szeregi Policji Polskiej Generalnego Gubernatorstwa, nazywanej powszechnie „granatową policją” przewinęło się około 18 000 funkcjonariuszy. Jak wielu z nich splamiło się kolaboracją z okupantem, a jaki procent działał w szeregach podziemia niepodległościowego?
Sama służba w policji granatowej nie była traktowana w trakcie II wojny światowej automatycznie jako forma współpracy z okupantem.
Reklama
Po pierwsze w znaczniej mierze była ona przymusowa (o tym jak wyglądał werbunek pisałem w innym artykule). Po drugie przynajmniej w teorii polscy funkcjonariusze stali na straży prawa i porządku. Niemcy powierzyli im między innymi służbę patrolową, kierowanie ruchem drogowym, zwalczanie przestępczości pospolitej czy inwigilację półświatka.
Kolaboracja szansą na awans
Oczekiwano od nich także wykonywania konkretnych zadań zlecanych przez władze okupacyjne. Właśnie tutaj pojawiało się duże pole do nadużyć dla nadgorliwych.
Doktor Maciej Korkuć w tekście zamieszczonym w pracy zbiorowej Policja granatowa w Generalnym Gubernatorstwie w latach 1939–1945 podkreśla, że tacy ludzie:
(…) w aktywnej służbie na rzecz Niemców upatrywali awansu, względnie możliwości wzbogacenia się. Byli i tacy, którzy pod opieką okupanta czuli się niemal bezkarni, korzystając z tego zakresu władzy, jaką nad społeczeństwem dali im Niemcy.
Niemcy kierowali bowiem granatowych policjantów również do zwalczania nielegalnego handlu żywnością, ścigania osób ukrywających się przed wywózką na roboty przymusowe, pilnowania granic gett, wyłapywania ukrywających się po „aryjskiej” stronie Żydów, a nawet wykonywania egzekucji na więźniach.
Udział w egzekucjach
Doktor Jacek Andrzej Młynarczyk w tekście Pomiędzy współpracą a zdradą. Problem kolaboracji w Generalnym Gubernatorstwie – próba syntezy, opublikowanym na łamach wydawanego przez IPN czasopisma „Pamięć i Sprawiedliwość” podaje, że:
Reklama
Jedna z takich egzekucji miała miejsce 12 lutego 1941 roku w więzieniu mokotowskim w Warszawie, gdzie oddział polskiej policji rozstrzelał kobietę, która została skazana za morderstwo na volksdeutschu.
Latem 1941 roku granatowi policjanci rozstrzelali dwunastu Polaków skazanych za nielegalne posiadanie broni. 17 listopada 1941 roku doszło do pierwszej w Warszawie egzekucji Żydów, którzy uciekli z getta, z udziałem 32 polskich policjantów.
Podobne akcje wywoływały silny sprzeciw u ogółu mundurowych, dlatego w marcu 1942 roku Niemcy oficjalnie zakazali wykorzystywania funkcjonariuszy Policji Polskiej przy przeprowadzaniu egzekucji. Mimo wszystko nadal zdarzały się takie sytuacje.
Ściganie ukrywających się Żydów
Inną czarną kartą w historii policji granatowej był czynny udział niektórych jej funkcjonariuszy w prowadzonej przez Niemców operacji ścigania i eksterminacji ludności żydowskiej oraz romskiej. Szczególnie złą sławą okryli się volksdeutsch Kazimierz Nowak i stworzony przez niego Oddział Pościgowy Policji (Jagdkommando).
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Składająca się z 90 ludzi (10 Niemców i 80 Polaków) formacja działała od lutego do maja 1943 roku na terenie powiatu miechowskiego. Według zachowanych źródeł (w tym raportów AK) jej członkowie dokonali około 300 mordów.
Po rozwiązaniu jednostki Nowak i część jego ludzi wzięli udział w pacyfikacjach wsi Nasiechowice, Pojałowice i Zagaje Zarogowskie. Krwawa działalność zbrodniarza sprawiła, że podziemny sąd wydał na niego wyrok śmierci. Podczas przeprowadzonej w czerwcu 1943 roku akcji likwidacyjnej volksdeutsch został ciężko ranny i zmarł później w szpitalu.
Reklama
Oddział Nowaka nie był jedyną tego typu grupą terroryzującą ludność Generalnego Gubernatorstwa. Podobne powstały również w Częstochowie oraz Radomiu.
Jak podaje doktor Młynarczyk „miały one przeczesywać okolicę i samodzielnie mordować schwytanych Żydów bądź też przekazywać ich policji niemieckiej. Szczególnie wyróżnił się oddział polskiej policji z Radomia, który w ramach swej działalności zamordował 40 zbiegłych Żydów”.
Co dziesiąty był zdrajcą
Kolejnymi przejawami jawnej kolaboracji granatowych policjantów z okupantem były także szmalcownictwo, nadgorliwość przy wyłapywaniu osób mających trafić na roboty przymusowe czy uniemożliwianie – nielegalnego w świetle okupacyjnego prawa – dowozu przez rolników żywności do miast.
Bardzo trudno określić dokładną skalę kolaboracji w szeregach Policji Polskiej. Adam Hempel, autor klasycznej już pracy Pogrobowcy klęski. Rzecz o policji „granatowej” w Generalnym Gubernatorstwie 1939-1945 szacował, że wynosiła ona około 10%. Biorąc pod uwagę, że od końca 1939 do końca 1944 roku przez formację przewinęło się od 16 000 do 18 000 ludzi daje to co najmniej 1600 zdrajców.
O tym, że kolaboracja granatowych policjantów nie była zjawiskiem marginalnym najlepiej świadczy długa lista wyroków podziemnych sądów, jakie publikował konspiracyjny „Biuletyn Informacyjny”. Przykładowo w czerwcu i lipcu 1943 roku Cywilny Sąd Specjalny Okręgu Warszawskiego skazał na śmierć pięciu funkcjonariuszy. Kolejnych dwóch otrzymało nagany. A informowano jedynie o tych wyrokach, które już zostały wykonane.
Nawet co trzeci policjant pomagał podziemiu
Na drugim krańcu spektrum postaw znajdowali się policjanci, którzy podjęli czynną współpracę z podziemiem niepodległościowym. Tych z kolei zdaniem Hempla mogło być od 20 do 30%. Tacy ludzie byli szczególnie cenni dla Związku Walki Zbrojnej a później Armii Krajowej.
Reklama
Dzięki swojej pozycji mogli na przykład przechwytywać donosy i anonimy wysyłane do władz okupacyjnych. Jak podkreśla profesor Henryk Ćwięk w stolicy utworzono „pod kierownictwem mjr. Bolesława Buyko specjalną komórkę złożoną z ludzi zaufanych, których rozsyłano natychmiast po otrzymaniu takich listów pod zagrożone adresy”.
Patriotycznie nastawieni oficerowie „instruowali podległych funkcjonariuszy o konieczności sabotowania zarządzeń władz wymierzonych w interes społeczeństwa polskiego”.
Granatowi policjanci zdobywali również cenne informacje wywiadowcze. Pomagali w przygotowywaniu akcji dywersyjnych, likwidacji konfidentów czy ataków na niemieckie urzędy.
Na koniec wypada wspomnieć o wynikach pracy Komisji Rehabilitacyjno-Kwalifikacyjnej dla byłych funkcjonariuszy Policji Polskiej, powołanej w sierpniu 1945 roku przez komunistyczne władze. Do końca października 1948 roku rozpatrzyła ona sprawy około 9000 funkcjonariuszy, którzy wystąpili o oczyszczenie swojego imienia. Rehabilitacji odmówiono jedynie w 556 przypadkach (6% wszystkich).
Reklama
****
Powyższy tekst przygotowałem na potrzeby książki Okupowana Polska w liczbach (Bellona 2020). To wspólna publikacja autorstwa członków zespołu portalu WielkaHISTORIA.pl, ukazująca realia życia Polaków w latach II wojny światowej.
Prawdziwy obraz życia w okupowanej Polsce
Bibliografia
- Jochen Böhler, Robert Gerwarth, Jacek Młynarczyk, Waffen SS, Znak Horyzont 2019.
- „Biuletyn Informacyjny” 1943.
- Henryk Ćwięk, Polska Policja Generalnego Gubernatorstwa w okupacyjnym systemie bezpieczeństwa Trzeciej Rzeszy, „Przegląd Policyjny” 2021, nr 3 (143).
- Adam Hempel, Pogrobowcy klęski. Rzecz o policji „granatowej” w Generalnym Gubernatorstwie 1939-1945, Wydawnictwo Naukowe PWN 1990.
- Maciej Korkuć, Niemiecka Polnische Polizei. Historyczny i państwowo-prawny kontekst funkcjonowania granatowej policji w Generalnym Gubernatorstwie 1939–1945, [w:] Policja granatowa w Generalnym Gubernatorstwie w latach 1939–1945, red. Tomasz Domański i Edyta Majcher-Ociesa, IPN 2019.
- Jacek Andrzej Młynarczyk, Pomiędzy współpracą a zdradą. Problem kolaboracji w Generalnym Gubernatorstwie – próba syntezy, „Pamięć i Sprawiedliwość” 2009, nr 1 (14).